Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów

Здесь есть возможность читать онлайн «Daniel Pennac - Wszystko Dla Potworów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszystko Dla Potworów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko Dla Potworów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Beniamin Malaussene jest bratem doskonałym – by utrzymać liczne rodzeństwo porzucone przez frywolną mamę, pracuje w domu towarowym na stanowisku… kozła ofiarnego. Z pokorą i głębokim żalem przyjmuje na siebie wszelkie winy producentów. Ale oto na kolejnych stanowiskach wybuchają bomby, zawsze tuż po przejściu lub na oczach Beniamina, który nie przypuszcza, w jak makabrycznej grze został kozłem ofiarnym.

Wszystko Dla Potworów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko Dla Potworów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dżib Hiena i Pat Bako!

– Racja, dzieciaki.

– Gorszy niż Eddie Trumna i niebezpieczniejszy od Drewnianego Czecha!

– To właśnie oni, Jeremiaszu, rozpoznałeś ich.

– No i?

– No i co?

– No i co dalej?

– Dalej będzie jutro o tej samej porze.

– No nie, kurczę, Ben, jesteś wstrętny!

– Słucham?

– Opowiadaj dalej, nie możesz nas tak zostawić!

– A chcesz, żebym zrobił małą inspekcję w twoim zeszycie, żeby ci pokazać, jaki naprawdę jestem wstrętny?

(Coś ty… niepewność.)

Potem Jeremiasz odwraca się do Klary: (Ta jego zdolność uśmiechania się w razie potrzeby, jak wtedy, gdy miał pięć lat!)

– Klara, ty mu powiedz.

Głos Klary:

– Ben, no…

No tak, niczego więcej nie trzeba, żeby rozpadł się w proch ostatni bastion mojego autorytetu.

– No więc mniejszy i brzydszy z dwu inspektorów (nie sposób rozeznać, który był straszliwszy) pochylił się do ucha Samotnego Człowieka. Coś poszeptał i cień uśmiechu przemknął po twarzy Szefa. Cień, w którym dało się jednak wyczytać pewność zwycięstwa. Wystarczyło, że komisarz okręgowy Coudrier podniósł rękę, strzelił palcami, a wiemy Caregga wyskoczył jak sprężyna z magicznej skrzynki gorliwości.

Przez chwilę wszystkie ekrany zmąciły się. Potem głowa komentatora pojawiła się ponownie. Oblężenie domu zapowiada się na dłużej, wyjaśnił, proponuje więc telewidzom, by wysłuchali doktora Pelletier, światowej sławy psychiatry, który postara się skreślić obraz osobowości zabójcy. Komentator odwrócił się w stronę gościa, którego twarz zajęła miejsce na ekranie. Z punktu wszystkie francuskie panienki się wzruszyły, a także ich matki. Profesor Pelletier był zupełnie młodym człowiekiem – chyba że mieliśmy do czynienia z młodością zakonserwowaną dzięki wiedzy – bladym i kruchym, mówił łagodnym głosem o spokojnej modulacji, głosem przypominającym przez swą nadzwyczajną głębię głos nocnego strażnika Stoźilkovića.

Najpierw uznał za swą powinność złożyć hołd wielkiej inteligencji zbrodniarza. W annałach zbrodni nie odnotowano, by ktoś tak długo zdołał utrzymać w szachu policję całego kraju, powtarzając tę samą zbrodnię tyle razy, w tym samym miejscu i tymi samymi środkami. Wypowiadając te słowa doktor Pelletier uśmiechał się tak spokojnie, że zapominało się, iż mówi o niebezpiecznym zabójcy. “Ponadto, w danym wypadku, inteligencja ta nie jest dla mnie niespodzianką – ciągnął dalej – gdyż znałem człowieka, o którego chodzi, przez długie lata dziecięce, z ławy szkolnej i nigdy nie zdołałem odebrać mu palmy pierwszeństwa. Oddawaliśmy się wówczas owemu zaciekłemu współzawodnictwu, jakie tylko szkoła potrafi rozbudzić, i w pewnym sensie mogę powiedzieć, że moją obecną pozycję społeczną temu właśnie współzawodnictwu zawdzięczam. Proszę więc nie oczekiwać ode mnie, bym wyraził osąd moralny o przyjacielu z dawnych lat. Zadowolę się, w miarę moich możliwości (które, nie wątpię, jeszcze dziś pozostają znacznie poniżej jego własnych), wyjaśnieniem podłoża jego pozornie bezsensownych czynów."

– Klara, poproszę o jeszcze jedną filiżankę kawy.

Wrzaski Jeremiasza i Malca:

– Później, Ben, dalszy ciąg, prosimy o dalszy ciąg!

– Chyba mogę wypić kawę, co? Nie pracujemy na akord! Zresztą, to już prawie koniec…

– Jaki koniec?

– Według ciebie, jak to się może skończyć?

– Roznieśli chałupę pociskami z bazooki?

– Właśnie, i to z wszystkimi materiałami wybuchowymi, które tam były, a Savigny zostało wymazane z mapy. Brawo, gliniarze!

– Weszli przez podkop.

– Nie można, mój mały, zastosować chwytu z podkopem kilkakrotnie w tym samym opowiadaniu, to by było nużące.

– Jak to, Ben? Skończ już tę kawę, dobry Boże!

– Stało się dokładnie to, co Pat Bako i Dżib Hiena przewidzieli w swoich przewrotnych głowach. Ten facet, zbrodniarz, nie był taki znowu szczwany. Nie noga stołowa, ale daleko mu było do tego supermózgowca, za jakiego go uważał profesor Pelletier. Kiedy więc usłyszał doktora, co go tak wspaniale przedstawiał w telewizji, odszedł oczywiście od okna, przy którym czatował, i zbliżył się do odbiornika. (Po błękitnych lśnieniach zza zamkniętych okiennic Dżib Hiena połapał się, że typek ogląda swoją własną apoteozę w telewizji.) I kiedy profesor PeHetier (taki z niego psychiatra jak ze mnie, nawiasem mówiąc, ale dobry kumpel naszych dwóch gliniarzy z czasów szalonej młodości), kiedy więc domniemany psychiatra zaczął opowiadać, że byli kolegami w szkole, że go tak strasznie podziwia i tym podobne rzeczy, tamten jął sobie łamać głowę, zastanawiając się: l) w którym to było roku, 2) jak to się stało, że zapomniał o tak dobrym kumplu. Fatalne dwa pytania, dzieciaki, gdyż jeszcze rozmyślał nad odpowiedzią, kiedy kaliber trzydzieści osiem Pata Bako został przystawiony do jego karku. A nawet sądzę, że w tym momencie miał już bransoletki na przegubach.

– A jak ci dwaj weszli do domu?

– Drzwiami, otworzyli sobie wytrychem.

Cisza. Zawsze w tym stadium opowiadania zapada lekko niepokojąca cisza, podczas której mogę zaobserwować, jak za znieruchomiałymi oczami, za zmarszczonymi brwiami działają neurony dzieciaków. Zastanawiają się, czy nie było jakiegoś kantu, jakiegoś uproszczenia w narracji (bezpodstawnej elipsy, mylącej niejasności, pominięcia) niegodnych mojego talentu i ich przenikliwości.

– To się trzyma kupy, Ben, to nawet bardzo przebiegłe ze strony Pata i Dżiba.

Uf!

– A ojciec?

Ajajaj!

– Nie był żadnym zakładnikiem. A nawet to on okazał się powodem, dla którego syn zakładał pułapki w Domu Towarowym.

– Ach tak?

Cała trójka podskakuje, tylko Teresa ani drgnie, kontynuując swą skromną pracę stenotypistki.

– Ojciec był wynalazcą. Utrzymywał, że trzy naczelne firmy, z którymi współpracuje Sklep, podkradły jego wynalazki. Nie była to całkowita nieprawda, ale nie była też prawda.

– Jak to?

Chwila uciechy dla narratora…

– Ano, ojciec był z tych facetów, którym nigdy się nie szczęści. Naprawdę wymyślał stosy fajnych rzeczy (szybkowar, pióro kulkowe i tak dalej), ale zawsze dwa, trzy dni po tym, jak już zostały wymyślone przez kogoś innego. (Strona bierna dokonana czasu przeszłego, Jeremiaszu, z imiesłowem, który się uzgadnia.) No więc raz, to jeszcze ujdzie, dwa, od biedy, ale całe życie – człowiek ma powody, żeby się czuć pokrzywdzony. W końcu przekonał syna, że to te trzy firmy go podrabiają, no i ten zdecydował się go pomścić, podkładając bomby pod Sklep. Ot i wszystko.

– Co robił ojciec, kiedy Dżib Hiena i Pat Bako weszli do domu?

– Też słuchał kolegi Pelletiera w telewizji. Trzeba wam wiedzieć, że ojciec jakoś nie zauważył, że jego syn był taki wybitny w szkole. Prawdę mówiąc, jedyne, co zachował w pamięci, to awantury z tego powodu. Więc ojciec oczywiście słuchał, nie mogąc uwierzyć własnym uszom, nawet tłumaczył się synowi. Przez tyle lat był taki niesprawiedliwy! Tłumaczył się z płaczem…

27

Minęło trochę czasu, zanim po tym opowiadaniu zapakowaliśmy maluchy do wyrka. Rozmach fikcji puścił w ruch obłędną katarynkę pytań. Jeremiasz zapytał, między innymi, w jaki sposób “zbrodniarz" (uwielbiają to słowo, wolą je od zabójcy) zdołał wnieść bomby do Domu Towarowego. To mnie zaskoczyło. Uratowałem się dzięki Klarze, która odpowiedziała, że na razie tego nie wiadomo, ale że “zbrodniarz" będzie przesłuchany przez młodziutkiego inspektora policji śledczej, niejakiego Jeremiasza Malaussene'a, który zdaje się, ma pewien pomysł w tej kwestii. “Dobrze", mruknął Jeremiasz z porozumiewawczym uśmiechem i wślizgnął się pod kołdrę, o nic więcej nie pytając.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszystko Dla Potworów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko Dla Potworów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko Dla Potworów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x