Joanne Harris - W Tańcu

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanne Harris - W Tańcu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Tańcu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Tańcu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Spójrz na świat oczami Joanne Harris, a życie stanie się ciekawsze. Może do buta przyklei ci się szczęśliwy los na loterię? Może znany od lat sąsiad zaskoczy cię swoim hobby? Harris przedstawiając znajomą, codzienną rzeczywistość, pokazuje równocześnie jej drugą stronę: magiczną, groteskową, paradoksalną, zachwycająco piękną i potwornie przerażającą.

W Tańcu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Tańcu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Potrzebuje mnie – mówi łagodnie. – Obaj mnie potrzebują. Zeszłej nocy przemyślałam wiele spraw. Byłam gotowa odejść, uciec i rozpocząć nowe życie. Ale potem uświadomiłam sobie coś, o czym wcześniej nie pomyślałam. – Ujmuje nasze dłonie, Paula i moją. – Zrozumiałam, że życie to nie film. Mogłabym zmarnować życie, czekając na księcia, który nigdy się nie zjawi. Albo też wykorzystać to, co mam, żeby poprawić swój los. – W jej cichym głosie pobrzmiewa stanowczość. – Czy nie po to kazała mi pani oglądać te wszystkie filmy, panno Golightly? Żeby mnie ostrzec? I nauczyć, że jeśli marzę o szczęśliwym zakończeniu, muszę stworzyć je sama?

Poniewczasie chcę ją prosić, żeby nazywała mnie Molly. I dodać, że nie całkiem o to mi chodziło. Lecz w przeciwieństwie do mnie Cheryl emanuje niezmąconą pewnością siebie. Naraz spoglądam na siebie jej oczami i widzę smutną, samotną staruszkę, która szuka schronienia w filmowej rzeczywistości i kurczowo trzyma się swoich drobnych przyzwyczajeń. Wszystko musi być lepsze niż to, nawet Jimmy i jego humory. Przynajmniej Jimmy istnieje naprawdę. I należy do niej.

– Wierzę, że tym razem rzeczywiście chce się zmienić. Naprawdę się stara. Dla dobra Paula. – Uśmiecha się trochę zbyt szeroko. – Kiedy go bliżej poznać, nie jest taki zły.

Żaden z niego Cary Grant, ale… Przynajmniej jest prawdziwy. I ona pewnie go kocha, na swój sposób. Nieprawdaż?

– Przynieść świeżą herbatę? Ta zupełnie wystygła.

Jej prostoduszna życzliwość prawie wyciska mi łzy z oczu.

– Nie, dziękuję. Może tym razem sama się pofatyguję?

Dobrze maskuje zdziwienie.

– Zawołam którąś z dziewcząt.

– Później. – Oko mi się rozmaże, stwierdzam w duchu. – Będę za tobą tęsknić, Cheryl.

– Ja za panią również.

Chwilę patrzymy na siebie bez słowa. Naraz uśmiecha się nieoczekiwanie.

– Dalej, panno Golightly. Niech pani to powie. Jeden, ostatni raz. – Odwraca się do Paula i mocno obejmuje go ramionami. – Zaraz zobaczysz, dziadku. Mówi zupełnie jak ona. Są nie do odróżnienia.

Wiem, o które słowa jej chodzi. To kwestia ze „Śniadania u Tiffany’ego”, kiedy Audrey Hepburn opowiada o trzęsionce, o strasznym, niewytłumaczalnym lęku. Owo uczucie strachu i zagubienia ogarnia mnie i teraz; zastanawiam się, czy Polly odczuwa to samo w swoim pokoju w Meadowbank, w towarzystwie znudzonej pielęgniarki i w poczuciu straconych złudzeń. O tak, dobrze je znam. Przekonałam się, że najlepiej mi robi, kiedy wsiądę w taksówkę i pojadę do Tiffany’ego. To od razu działa na mnie kojąco.

– Może innym razem.

Chce zaprotestować, ale mały Paul zaczyna się niecierpliwić: podskakuje i macha pulchną rączką. Na twarzy Jimmy’ego maluje się rezygnacja. Czeka.

– Dobrze. – Cheryl prostuje plecy i przyklepuje włosy. – Jak pani chce.

Pan Jedenasta Czterdzieści, Paul, przytrzymuje jej rękę.

– Jest pewna, kochanie? – pyta. – Będziemy w kontakcie? Poradzisz sobie?

Kiwa głową.

– Jasne. Nie mówię, że będzie łatwo… – Raptem ponownie staje się Bette Davis, macha wyimaginowanym papierosem. – Mężczyźni to dranie. – Beztrosko przekręca kwestię, jej rubaszny śmiech jest cieniem jej dawnego śmiechu. – Ale co, u diabła, by bez nas zrobili?

Następnie odwraca się do swoich mężczyzn – wyprostowana, komicznie dostojna postać w czarnych baletkach i rybaczkach – i nagle wiem, kogo mi przypomina: Charliego Chaplina, niepokonanego małego trampa, który często obrywa, ale nigdy nie daje się złamać, wiecznie optymistyczny w obliczu smętnego, obojętnego świata. Ku własnemu zdumieniu wybucham najpierw śmiechem, a potem płaczem.

Pan Jedenasta Czterdzieści w milczeniu czeka, aż mi przejdzie. Podniósłszy wzrok, widzę, że przyniósł imbryk ze świeżą herbatą Earl Gray, mleko w tycim dzbanuszku i dwie kostki cukru na talerzyku. Starannie wycieram oczy chusteczką; na materiale zostają czarne smugi. Nie mam wątpliwości, że żadne z nas nie zobaczy więcej ani Cheryl, ani jej dziecka.

Herbata jest doskonała. Smakuje domem i dzieciństwem, rozmiękłymi herbatnikami i przebaczeniem. Wszystko da się naprawić, powtarzam w duchu, co wywołuje kolejną falę łez. Jedenasta Czterdzieści czeka cierpliwie.

Ponownie wycieram oczy. Mam opuchnięte powieki – co za farsa. Przywołuję się do porządku: jestem stara, moja próżność jest nie tylko niewskazana, lecz wręcz idiotyczna. Ale Paul z uśmiechem wyjmuje z wazonu czerwony goździk, kładzie go na blacie i przysuwa w moim kierunku.

– Lepiej? – pyta. Szczery uśmiech mężczyzny przypomina uśmiech Cheryl. Podziwiam jego hart ducha. Biorę głęboki oddech i na chwilę przymykam oczy. Kiedy je otwieram, czuję lekką poprawę nastroju. Wprawdzie nie jesteśmy u Tiffany’ego, ale tutaj jest bezpiecznie: słońce świeci przez szyby, w powietrzu unosi się woń świeżego pieczywa, słychać odgłosy krzątaniny. Tutaj nie zdarzy się nic napraw dę złego.

Ściągam rękawiczki i poprawiam włosy; na szczęście mam w torebce puderniczkę i paroma zręcznymi ruchami naprawiam szkody. Żadna ze mnie Audrey, ale Paula też trudno nazwać Georgem Peppardem. W jego spojrzeniu dostrzegam aprobatę.

– I co? – pytam z uśmiechem. – Jak się prezentuję?

Pański numer, panie Lowry!

To żadna tajemnica, że liczby rządzą naszym życiem. Pewnie dlatego tak ich nie znoszę.

Jestem kolekcjonerem. To moja praca i moje hobby. Kolekcjonuję ryzyko. Oceniam konsekwencje. Zbieram oderwane przykłady zjawisk statystycznie marginalnych i na ich podstawie tworzę wielkie równanie. Główny cel mojego działania jest dość prozaiczny: zarabiam pieniądze dla dużej firmy ubezpieczeniowej, która mnie zatrudnia. Cel drugorzędny, egzystencjalny, związany jest z dążeniem do zrozumienia oraz – śmiem twierdzić – rozrywką. Jak wspomniałem, jestem kolekcjonerem.

Na przykład czy mieliście pojęcie, że przeciętny londyńczyk płci męskiej w wieku od dwudziestu pięciu do czterdziestu pięciu lat – przy nienagannym stanie zdrowia i dobrym wzroku – ma jedną szansę na mniej więcej jedenaście tysięcy, że podczas przechodzenia przez jezdnię zostanie potrącony przez samochód? Gdy uwzględnimy czynniki streso – genne w pracy (nieobecność na ważnym spotkaniu, nagły dzwonek telefonu komórkowego), prawdopodobieństwo wyniesie jeden do sześciu tysięcy. Jeśli już zostanie przejechany, ma jedną szansę na trzy, że przeżyje. Co ciekawe, w centrum Londynu dochodzi prawdopodobieństwo jak pięć do jednego, że samochód okaże się taksówką.

Dlatego zawsze jestem bardzo ostrożny, przechodząc przez ulicę. Uważam również na to, co jem i piję – przynajmniej tak było do niedawna. Z tymi statystykami nigdy nic nie wiadomo: niektóre, podobnie jak choroby, latami leżą uśpione, zanim postanowią uderzyć; inne zaś przypuszczają atak czołowy jak szarżujący bizon. Tak czy inaczej, przez całe życie unikałem ryzyka, które szacuję na co dzień: nie latam samolotem, nie uprawiam niebezpiecznych sportów, nie jadam niepasteryzowanego sera, czerwonego mięsa oraz żywności zmodyfikowanej genetycznie. Życie w Londynie samo w sobie niesie zagrożenie, lecz co pół roku przechodzę rutynowe badania lekarskie, unikam tytoniu, jem tłuste ryby i regularnie badam mosznę, co daje mi przekonanie, że zmniejszam ryzyko zachorowania, nie obniżając jakości mego życia.

Moja żona uważa, że statystyki są nudne jak flaki z olejem. Być może mnie też uważa za nudziarza. W gruncie rzeczy mam podstawy, by tak sądzić. Niemniej jednak kobiety nie posiadają naszej precyzji, celują w niedomówieniach i nielogicznym myśleniu oraz bezmyślnie szastają pieniędzmi. Kiedy zaś człowiek wytknie im wspomniane niedociągnięcia, zazwyczaj (dziewięć razy na dziesięć) obrażone uciekają do łazienki w obłoku Chanel numer 5, wykrzykując, że odbierasz im radość życia, masz spać na sofie, a na dodatek jesteś samolubnym bydlakiem, któremu w głowie tylko liczby.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Tańcu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Tańcu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanne Harris - Blackberry Wine
Joanne Harris
Joanne Harris - Runas
Joanne Harris
Joanne Harris - Zapatos de caramelo
Joanne Harris
Joanne Harris - Chocolat
Joanne Harris
Joanne Harris - Jeżynowe Wino
Joanne Harris
Joanne Harris - Czekolada
Joanne Harris
Joanne Harris - Runemarks
Joanne Harris
Joanne Harris - Holy Fools
Joanne Harris
Joanne Harris - Sleep, Pale Sister
Joanne Harris
Joanne Sefton - Joanne Sefton Book 2
Joanne Sefton
Отзывы о книге «W Tańcu»

Обсуждение, отзывы о книге «W Tańcu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x