Joanne Harris - W Tańcu

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanne Harris - W Tańcu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Tańcu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Tańcu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Spójrz na świat oczami Joanne Harris, a życie stanie się ciekawsze. Może do buta przyklei ci się szczęśliwy los na loterię? Może znany od lat sąsiad zaskoczy cię swoim hobby? Harris przedstawiając znajomą, codzienną rzeczywistość, pokazuje równocześnie jej drugą stronę: magiczną, groteskową, paradoksalną, zachwycająco piękną i potwornie przerażającą.

W Tańcu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Tańcu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie wiem, co się dzisiaj ze mną dzieje. Może to rezultat wczorajszego wieczora bądź wynikłych zeń niespodzianek. Czuję się szara i bez wyrazu, całkiem jak niebo. Coś uległo zmianie. Pobyt w kawiarni zazwyczaj poprawia mi samopoczucie; lubię obserwować ludzi, słuchać ich rozmów, wdychać zapach bekonu, świeżej kawy oraz pieczywa. To miejsce ma w sobie tyle życia. Jutro wybieram się z wizytą do Polly; śniadanie w zakładzie Meadowbank pachnie skwaśniałym mlekiem i stęchłymi płatkami, jak niemowlę stare, schorowane niemowlę, uczepione żylastą ręką rękawa mojego czerwonego płaszcza i pozbawione nadziei na przyszłość.

Zeszłej nocy nie mogłam spać. W moim wieku to nic dziwnego; w podobnych wypadkach często wstaję i zaparzam herbatę, czytam albo idę na spacer. To zwykle nie pomaga, ale za to nie mam poczucia zmarnowanego czasu, tak jakbym, nie ponosząc kosztów, zyskała owych kilka godzin.

Polly często przysypia. Może równoważy to mój brak snu. Podejrzewam jednak, że dostaje coś na uspokojenie. Przynoszę jej koronkowe koszule nocne i pikowane podomki, lecz w Meadowbank wszystko ginie, gdyż nikt nie pamięta, co do niego należy. Jedna z kobiet zawsze nosi na sobie trzy warstwy wierzchniej odzieży, żeby zabezpieczyć się przed kradzieżą.

Za każdym razem próbuję odszukać ubrania Polly. Wchodzę do każdego pokoju i zaglądam pod łóżka. Pani McAllister jest najgorsza, chowa rzeczy albo wkłada je na siebie, co bardzo utrudnia ich odzyskanie. Nie chcę, żeby Polly upodobniła się do pozostałych. Kiedy przychodzę, każę jej wstać i się ubrać. Przynoszę czystą odzież, porządne buty, pończochy i kostiumy. Potem zanoszę je do pralni chemicznej i przyszywam na podszewce tasiemkę z nazwiskiem.

Pewnie rozmyślałam o Polly. Tak czy inaczej, obudziłam się o drugiej nad ranem i nie mogłam zasnąć. Nie miałam ochoty na film ani książkę, na herbatę było za wcześnie, wobec tego wstałam, ubrałam się i wyszłam. O tej porze zwykle panuje spokój; puby są pozamykane, ulice chłodne i wyludnione. Mieszkam zaledwie milę od Tesco, czasami lubię tam pójść, popatrzeć na oświetlony parking i krzątających się ludzi. Kawiarnię, oczywiście, zamykają na noc. Ale reszta sklepu jest czynna całą dobę. Nie wiedzieć czemu, budzi to moje zadowolenie; lubię wiedzieć, że niektórzy jeszcze pracują, uzupełniają towar na półkach, robią inwentaryzacja wypiekają pieczywo na rano. Nie widzą mnie, ale ja ich widzę: szefów działów, ekspedientki, kasjerów, magazynierów i sprzątaczy. Po hali przemykają pojedynczy klienci: mężczyzna kupuje mleko i papier toaletowy, dziewczyna niesie mrożone pizze i pudełko lodów, starszy pan wybiera chleb oraz karmę dla psa. Zastanawiam się, dlaczego przyszli tak późno; może też nie mogą spać. Może pracują na drugą zmianę albo lubią wyglądać przez wielkie, żółte okna i wyobrażać sobie, że ktoś stoi na zewnątrz.

Nocą nigdy nie odwiedzam Tesco; boję się, że czar pryśnie. Mimo to lubię sobie popatrzeć. Czasem myślę, co by się stało, gdybym spotkała kogoś znajomego – na przykład pana Jedenasta Czterdzieści – kto przychodzi tu w tym samym celu. O drugiej nad ranem wszystko jest możliwe.

Ostatnia noc była mokra i zimna. Włożyłam czerwony płaszcz, kapelusz i rękawiczki. Jestem dobrym piechurem – dużo spaceruję – poza tym nocą odległość rządzi się chyba innymi prawami, gdyż nie minęło dużo czasu, a już dotarłam na parking. Wielki, czerwony szyld Tesco jaśniał nad nim niczym wschodzące słońce. Ulicą z rzadka jeździły samochody; w blasku reflektorów mokry asfalt wyglądał jak wysadzany diamentami. Naprzeciw mnie dwoje młodych ludzi przechodziło na pasach: rosły mężczyzna w dżinsach i skórzanej kurtce oraz dziewczyna w kusej spódnicy, cienkiej bluzce i adidasach na grubej podeszwie. Chyba się kłócili. Stałam w cieniu; gdy weszli w obszar rzęsistego światła, zobaczyłam jej twarz pokrytą grubą warstwą makijażu, negatyw znajomych rysów pod strzechą rozświetlonych włosów. Cheryl.

Nie zwrócili na mnie uwagi. Mówili pośpiesznie, podniesione głosy odbijały się głucho o asfalt, tłumiąc słowa. Jim – my chwycił Cheryl za ramię; wyszarpnęła je i usłyszałam, jak mówi: „Nie, tym razem nie, daj spokój”. Odgłos nadjeżdżającego samochodu zagłuszył resztę. Samochód zwolnił. Cheryl spojrzała na Jimmy’ego i potrząsnęła głową. W świetle latarni zobaczyłam jego żółtą, wykrzywioną twarz; gwałtownie wyrzucał z siebie słowa. Cheryl znów potrząsnęła głową, wskazując na drogę. Jimmy uderzył ją w twarz, raz, ale bardzo mocno. Głośny policzek dotarł do mnie z sekundowym opóźnieniem – plask – niczym szyderczy aplauz. Ujrzałam twarz kierowcy, który podjechał do krawężnika. Cheryl podniosła rękę do twarzy. Samochód przystanął.

Chyba nie powinnam była się wtrącać. Jak wspomniałam, nie znoszę wścibstwa. Ale to była jej twarz: młoda, znajoma twarz, widoczna jak na dłoni. Przypomniałam sobie, jak naśladuje Bette Davis z piórem zamiast papierosa, jak wybucha rubasznym śmiechem. I mimo natłoku klientów najbardziej ceni sobie moje towarzystwo, zachowuje się kulturalnie i zawsze nazywa mnie panną Golightly.

– Cheryl, nie! – Bezwiednie ruszyłam do przodu. Odwróciła się w moją stronę: zobaczyłam usta ułożone w kształt litery O, wytrzeszczone oczy. Jimmy też się obejrzał. Korzystając z jego nieuwagi, Cheryl wyszarpnęła rękę i wskoczyła do samochodu. Koła zapiszczały na mokrym asfalcie. W oknie mignęła jej twarz, dłoń przyciśnięta do szyby. Odjechali. Zostałam sama z Jimmym.

Chwilowa panika ustąpiła miejsca gwałtownej złości. Jimmy wybałuszył na mnie oczy. Był wściekły i oszołomiony; stał z głową pochyloną do przodu jak szarżujące zwierzę. Chciałam rzucić mu jakąś ciętą uwagę, ale nic nie przychodziło mi na myśl. Tak jakby słowa stały się tępe i bezużyteczne. Nagle poczułam, że łzy wzbierają mi pod powiekami.

Obserwowaliśmy się przez chwilę. Naraz parsknął śmiechem.

– Co ty tu robisz?

Mówił bełkotliwym głosem; widziałam, że jest pijany. Z bliska wyglądał mniej strasznie, jak wyrośnięty, zmęczony życiem chłopak. Jego przekrwione oczy wyrażały niepewność. Pomyślałam o samochodzie, który zwolnił i podjechał do krawężnika. I o biednej Cheryl, która lubiła „Pretty Woman”, zanim odkryła „Piękność dnia”, i nadal wierzyła w szczęśliwe zakończenia. No i je ma, stwierdziłam gorzko. Szczęśliwe zakończenie i księcia na dokładkę.

Książę zmierzył mnie błędnym wzrokiem.

– Jak to cię nazywają, skarbie?

„Skarbie” przebrało miarę. Pogarda dla tego człowieka nagle rozjaśniła mi w głowie, uświadomiła, kim naprawdę jestem. Udawana, różana jutrzenka szyldu Tesco stała się największym, najjaśniejszym kinem świata. Popatrzyłam Jimmy’emu prosto w oczy, zachodząc w głowę, jakim cudem Cheryl – albo ktokolwiek inny – mogła się go bać.

– Nazywają mnie panną Golightly [Nawiązanie do Holly Golightly, bohaterki opowiadania i filmu „Śniadanie u Tiffany’ego”. (Przyp. tłum.).] – odparłam.

– Dzień dobry, panno Golightly.

Jestem zaskoczona. Pan Jedenasta Czterdzieści zjadł śniadanie i siada naprzeciw mnie, stawiając przed sobą filiżankę herbaty. Po raz pierwszy zwrócił się do mnie, używając tego przezwiska*. Muszę mieć zdziwioną minę, gdyż uśmiecha się przepraszająco.

– Mam nadzieję, że pani nie przeszkadzam?

– Mnie? – Mój głos brzmi chropowato, dziwnie. – Ja… – Spoglądam na Cheryl, która wyciera stół. Nie zwraca na nas uwagi; stoi bokiem, ze spuszczonymi oczami. Oczywi ście nie wie, że we wczorajszym kierowcy rozpoznałam pa na Jedenasta Czterdzieści; nie ma pojęcia, czego zdążyłam się domyślić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Tańcu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Tańcu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanne Harris - Blackberry Wine
Joanne Harris
Joanne Harris - Runas
Joanne Harris
Joanne Harris - Zapatos de caramelo
Joanne Harris
Joanne Harris - Chocolat
Joanne Harris
Joanne Harris - Jeżynowe Wino
Joanne Harris
Joanne Harris - Czekolada
Joanne Harris
Joanne Harris - Runemarks
Joanne Harris
Joanne Harris - Holy Fools
Joanne Harris
Joanne Harris - Sleep, Pale Sister
Joanne Harris
Joanne Sefton - Joanne Sefton Book 2
Joanne Sefton
Отзывы о книге «W Tańcu»

Обсуждение, отзывы о книге «W Tańcu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x