Bernard Werber - Gwiezdny motyl

Здесь есть возможность читать онлайн «Bernard Werber - Gwiezdny motyl» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gwiezdny motyl: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gwiezdny motyl»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ludzkość dąży uparcie i nieodwołalnie ku samozagładzie, robiąc wszystko, by zniszczyć Ziemię, dlatego Yves Kramer, inżynier specjalizujący się w podróżach kosmicznych, postanawia uciec na inną planetę, by tam zacząć wszystko od nowa.

Gwiezdny motyl — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gwiezdny motyl», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po godzinnym marszu przystanęli wyczerpani.

– Pocimy się, nie mogąc pić. A gdybyśmy tak zdjęli skafandry? – podpowiedziała Elisabeth-15.

– Najpierw trzeba sprawdzić, czy promieniowanie tego słońca nie jest szkodliwe – odparł chłopak.

Adrien wydostał się z ciężkiego kombinezonu. Pod spodem miał szorty i podkoszulek. Następnie odciął nożem buty od skafandra, żeby zrobić z nich sandały.

Dziewczyna poszła w jego ślady.

– Całe szczęście, że nie jest zimno.

Włożyli materiał z kombinezonów do plecaków, po czym ruszyli dalej.

Zaczęli się wspinać po wzgórzu wychodzącym na położony wyżej płaskowyż, na ścianę kamienistych głazów, która prowadziła ku szarej równinie, skąd wyłaniały się długie, czarne zęby twardej skały.

– Chyba jesteśmy w samym środku krateru wyżłobionego przez meteoryt.

Wtem aż podskoczyli, gdyż rozległ się jakiś hałas.

– Słyszałeś?

Zastygli bez ruchu, czujni, po chwili zaś znów dobiegło skądś sapanie, do którego wkrótce dołączył stukot o podłoże. Odgłos kroków. Bardzo ciężkich kroków.

– Rany boskie! Tu musi być życie!

– Istoty pozaziemskie?

Kroki ciągłe się zbliżały, coraz bardziej rytmiczne. Najwyraźniej podążało ku nim jakieś żywe stworzenie. Odruchowo czym prędzej schowali się za skałą. Po czym powoli wyjrzeli ze swojej kryjówki. To co zobaczyli, wprawiło ich w osłupienie.

67. ZASTYGANIE

Serce Elisabeth waliło jak młot. Adrien nie mógł się powstrzymać, by nie rozdziawić ust.

Oczy im się rozszerzyły, jakby chciały wchłonąć każdy foton zdumiewającego widowiska, które rozgrywało się przed nimi.

Po krzyżu młodej Ziemianki spłynęła strużka lodowatego potu.

Włosy Ziemianina stanęły dęba.

Mieli przed sobą zielonkawej barwy potwora mierzącego jakieś pięć metrów. Jego ciało pokrywały płaskie łuski. Stał na dwóch tylnych łapach – był dwunożny, podobnie jak oni. Z nozdrzy buchała mu para. Trzymał uniesioną głowę, zdając się szukać ofiary.

Po czym znieruchomiał z pyskiem zwróconym w ich kierunku. Kiedy otworzył paszczę, ujrzeli trójkątne zęby i czarny język.

– Zaraz wyczuje nasz zapach – szepnęła Elisabeth.

– Nie, jesteśmy za mali.

Olbrzymi stwór zbliżał się powoli. Adrien wyjął z plecaka nóż, gotów drogo sprzedać skórę.

– Jeśli nas zaatakuje, będziemy się bronić – oświadczył.

Tamten był coraz bliżej.

W końcu przystanął. Sapnąwszy kilka razy, zastygł bez ruchu, po czym zaczął głośno kichać. Jeden raz, potem drugi i trzeci. Po chwili cofnął się i wreszcie czmychnął.

Dwoje ludzi opuściło kryjówkę, nie mogąc wyjść ze zdumienia nad tym zwycięstwem bez walki.

– Skoro jest tu jakaś żywa istota, wynika z tego, że musi być także jakiś pokarm dla niej – rozumował Adrien. – Albo roślinny, albo zwierzęcy.

Dwójka badaczy ruszyła zatem po śladach pozaziemskiego potwora. Każdy był równie duży jak oni sami.

Doprowadziły ich one do porośniętej wysoką trawą łąki, z której wyłaniały się gdzieniegdzie drzewa tworzące rodzaj zielonej oazy pośrodku szarej, kamienistej pustyni.

Przystanęli oczarowani.

– Drzewa!

– Skoro są drzewa, to znaczy, że jest i woda!

Kiedy podeszli bliżej, spostrzegli kolejne potwory, w większości poruszające się na czworakach.

– „Dinozaury” – wykrztusił Adrien.

– Co?

– Dinozaury, a przynajmniej zwierzęta podobne do czegoś, co zostało opisane w książce Yves’a pod nazwą „dinozaury”. To takie gigantyczne jaszczurki. Czasami nazywane także smokami. To zwierzęta mityczne. Tylko że tutaj istnieją naprawdę…

Wtem na niebie rozległ się krzyk. Podniósłszy wzrok, ujrzeli inne zwierzęta pozaziemskie szybujące w powietrzu, o wiele większe niż ptaki w cylindrze.

Dwójka Ziemian posuwała się naprzód przez wysokie trawy przylegające do lasu.

Szelest liści.

Jakaś istota mknęła przez zarośla z błyskawiczną szybkością. Zauważyli mniejsze ślady łap.

– Następne „dinozaury”, tylko mniejsze! Będziemy mogli polować… – zawołał z podekscytowaniem Adrien.

– Na nas też mogą polować… – szepnęła Elisabeth, wskazując na zbliżające się ku nim masywne olbrzymy.

Czworonogi zajęte skubaniem wysoko rosnących liści.

– To roślinożercy – uspokoił ją chłopak.

– Słyszę plusk. To rzeka!

Pognali w tamtą stronę, rzucili się do wody, po chwili wahania zaś Adrien odważył się jej spróbować.

Znajdujące się kilka metrów dalej zwierzę nagle przystanęło, po czym zaczęło się im przyglądać, rozdziawiwszy szeroko paszczę ze zdumienia.

– Przybyliśmy na planetę z dinozaurami – westchnęła Elisabeth.

Nabrawszy głęboko powietrza dla dodania sobie odwagi, nadal ściskając w dłoni nóż, Adrien podszedł do małego dwunożnego stwora, który dorównywał mu wzrostem.

Pozaziemski stwór od razu czmychnął.

Wszystkie zwierzęta identycznej lub mniejszej wielkości co Ziemianie natychmiast uciekały na ich widok.

– Dobra, jedno jest pewne. Nie potrafią ani mówić, ani się porozumiewać. Moim zdaniem poziom inteligencji tubylców nie przewyższa poziomu jaszczurek z cylindra, mimo że są oni więksi.

– A gdybyśmy ich jedli? – podsunął Adrien.

– Pierwszy oddychałeś tutejszym powietrzem, pierwszy wystawiłeś skórę na tutejsze słońce i piłeś tutejszą wodę, odstępuję ci więc radość spróbowania pierwszemu tutejszej fauny.

Adrien wrócił do Muszki 2 po łuk. Ze względów bezpieczeństwa Elisabeth wolała zaczekać na niego przed statkiem.

Wrócił po kilku minutach, niosąc małego metrowego dinozaura ze sporą strzałą w głowie. Rzucił towarzyszce przygód swoją zdobycz do stóp.

Dwójka Ziemian przyjrzała się martwemu zwierzęciu.

– Mamy sporo mięsa, jemy?

– Ty pierwszy. W końcu to ty jesteś eksperymentatorem.

Adrien-18 nie spuszczał oka z bestii wstrząsanej przedśmiertnymi drgawkami.

– Hm… Proponuję go upiec, dzięki temu powinien być smaczniejszy i bardziej higieniczny.

68. PIERWSZA DEGUSTACJA

Po godzinie pieczenia na rożnie zbudowanym naprędce z suchych gałęzi Adrien ugryzł ostrożnie mały kawałek uda pozaziemskiej jaszczurki.

Natychmiast skrzywił się z obrzydzeniem.

– Niedobre? – zapytała dziewczyna.

– Nie, nieszczególne. Zupełnie jak z powietrzem: z początku zaskakujące, ale myślę, że z czasem się przyzwyczaimy. I tak nie mamy wyboru.

Nie przestając się krzywić, przełknął trzy kęsy mięsa, podczas gdy jego towarzyszka przyglądała mu się z powątpiewaniem.

Mimo wszystko zgodziła się jednak skosztować kawałek, ponieważ zaś była głodna, zjadła i drugi.

– Nie powiedziałem ci tego – zaczął nieco zakłopotany – ale ten tam… – wskazał głową rożen – był w pewnym sensie „specjalny”.

– To znaczy?

– Wyglądał, jakby miał ochotę „negocjować”. Podszedł do mnie. Kiedy powiedziałem mu „dzień dobry”, odpowiedział kwiknięciem, które mogło oznaczać „dzień dobry” w jego języku. Kiedy pokazałem mu otwartą dłoń w międzynarodowym geście pokoju, zrobił to samo. Otwarta dłoń. Kiedy się uśmiechnąłem, zrobił inną minę, pokiwał głową, potem zbliżył się pełen ufności.

– I co dalej? – dopytywała się bardzo zaciekawiona.

– Cóż… – odparł zmieszany. – Ponieważ początek rozmowy sprawił, że polowanie stało się „kłopotliwe”, wydobyłem łuk i strzeliłem mu w głowę z bliskiej odległości. Zanim zdążył nawiązać dialog.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gwiezdny motyl»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gwiezdny motyl» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Bernard Werber - Las Hormigas
Bernard Werber
libcat.ru: книга без обложки
Bernard Werber
Bernard Werber - L'Empire des anges
Bernard Werber
Bernard Werber - L’ultime secret
Bernard Werber
libcat.ru: книга без обложки
Bernard Werber
Bernard Werber - Die Ameisen
Bernard Werber
Bernard Werber - Imperium aniołów
Bernard Werber
Bernard Werber - Imperium mrówek
Bernard Werber
Bernard Werber - Tanatunauci
Bernard Werber
libcat.ru: книга без обложки
Bernard Werber
Отзывы о книге «Gwiezdny motyl»

Обсуждение, отзывы о книге «Gwiezdny motyl» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x