Bernard Werber - Gwiezdny motyl
Здесь есть возможность читать онлайн «Bernard Werber - Gwiezdny motyl» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Gwiezdny motyl
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Gwiezdny motyl: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gwiezdny motyl»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gwiezdny motyl — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gwiezdny motyl», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ta pierwsza zbrodnia zburzyła jednak przeświadczenie o zbiorowej niewinności. Była to pierwsza czarna plama na nieskazitelnie białej powierzchni.
Wieczorami przebywający w więzieniu piekarz wykrzykiwał czasem imię zamordowanej nieboszczki. – Kochałem cię, Lucindo! Kochałem cię!
Jocelyne Perez odwiedziła Yves’a Kramera akurat wtedy, gdy karmił z butelki Elodie.
– Teraz znów staliśmy się społeczeństwem ludzkim, takim jak inne. Jestem tak bardzo zawiedziona. Wystarczył jeden kretyn, żeby wszystko schrzanić.
– Nie. To wspaniałe.
– Zbrodnia jest wspaniała?
– A czego się pani spodziewała? Stu czterdziestu czterech tysięcy świętych? To wspaniałe, że nie mieliśmy kłopotów wcześniej. Pozostaje pytanie: jak osiągnąć sprawiedliwość, nie wywołując jednocześnie niechęci?
Jocelyne Perez nie potrafiła pojąć, dokąd zmierza wynalazca.
– Naprawdę wierzyła pani w podróż, która trwałaby tysiąc lat bez ani jednej zbrodni? – zapytał.
– Chyba nie powinniśmy byli pozwolić na zabranie alkoholu. Przecież zakazaliśmy go przed wylotem.
– Produkują własny sok z owoców, żeby otrzymać z niego pokątnie alkohol przez destylację. To normalne. Od czasu do czasu muszą się odstresować. Nawet zwierzęta mają swój „odprężacz”.
Mówiąc to, pokazał na Domino, który zajadał właśnie kocimiętkę i wydawał się pijany ze szczęścia.
– Powinniśmy byli ogłosić całkowity zakaz – upierała się Jocelyne.
– Wtedy znaleźliby coś innego. Paliliby trawę, liany, konopie.
– Tego też zabronimy.
Yves oparł córeczkę na swoim ramieniu, żeby jej się odbiło, po czym położył ją w łóżeczku.
Jocelyne Perez przyglądała się gaworzącemu niemowlęciu.
– Dla pełnego spokoju powinniśmy zakazać mnóstwa rzeczy. Tylko że wtedy wkroczylibyśmy w dyktaturę. Na dodatek sprawilibyśmy, że staliby się dziećmi. Nie tak wyobrażam sobie homo stellaris przyszłości.
– Na litość boską! – zawołała Jocelyne. – Dlaczego oni nie potrafią się zachować? Myślałam, że zostali odpowiednio dobrani.
– Nie ma co liczyć na cuda. Mimo najlepszego nawet castingu to tylko ludzie, za nimi zaś są miliony lat zbrodni. Mamy to we krwi, nie da się tego tak łatwo wymazać.
Do pokoju weszła właśnie Elisabeth Malory, wyczerpana koniecznością wyminięcia asteroidy i naprowadzenia statku z powrotem na właściwy kurs. Niemowlę natychmiast zaczęło gaworzyć inaczej, przyzywając mamę, oraz otwierać i zaciskać dłonie.
– Co proponujesz, Jocelyne? – zapytała żeglarka, od razu włączając się do rozmowy.
– Uważam, że najwyższy czas jasno przedstawić reguły gry, które do tej pory były przemilczane. Rozumie się samo przez się, że lepiej powiedzieć to głośno.
Mała Elodie została wyjęta z łóżeczka, wzięta na ręce, ucałowana i wyściskana przez matkę.
– Będziemy musieli stworzyć konstytucję. Nazwać po imieniu to, co zakazane. Określić sankcje za każdą zbrodnię i każde przestępstwo.
– Sankcje? A kto będzie je nakładał?
– Policja. Potrzeba nam policji. Nie możemy dłużej ponosić ryzyka trzymania ludzi w ryzach tylko za pomocą entuzjazmu. Trzeba dodać do tego strach przed karą, inaczej wszystko się zawali, kiedy zaś nastąpi koniec niewinności, stoczymy się powoli w barbarzyństwo.
Elisabeth Malory, całując dzidziusia, jakby chciała go naładować miłością, odwróciła się ku nim.
– Czego się spodziewałaś, Jocelyne? Że będziemy się do siebie uśmiechać bez najmniejszego zgrzytu przez tysiąc lat?
– Miałam taką nadzieję. Oczywiście licząc na poczucie obywatelskie każdego z nas, łudziłam się, że bez pieniędzy, bez własności prywatnej, bez instytucji małżeństwa, bez alkoholu, bez podatków i bez rządu nam się uda.
– Najwyższy czas… Miałam zamiar powiedzieć: „wrócić na ziemię”, ale powiedzmy raczej: „wrócić do rzeczywistości”. Jesteśmy tylko istotami ludzkimi.
Elodie znów zaczęła gaworzyć. Wszyscy troje popatrzyli po sobie, lecz Elisabeth ucięła:
– To dziecko gwiazd, ale jego pokolenie nie zdobyło jeszcze przewagi liczebnej. Jesteśmy przede wszystkim „Starymi z Ziemi”, a nie „Nowymi z Kosmosu”.
Jocelyne zrobiła zawiedzioną minę. – Trzeba powołać Zgromadzenie Mędrców, żeby zredagować konstytucję. Nie damy rady tego zrobić w pięcioro.
Położywszy dziecko do łóżeczka, Elisabeth zaproponowała Jocelyne bez zastanowienia kieliszek alkoholu, pani burmistrz jednak stanowczo odmówiła.
– A więc Zgromadzenie Ustawodawcze Mędrców. Co jeszcze? – zapytał wynalazca.
– Trzeba zbudować więcej cel więziennych. Może sto. Będą następne zbrodnie.
Yves wypowiedział w zamyśleniu zdanie, którego wolałby nigdy nie mówić:
– Czy sam fakt istnienia pustych cel nie zachęca do tego, żeby je zapełnić… – Ugryzł się w język. – Mam wrażenie, że kroczę starą ścieżką, która zawsze wiodła donikąd. Czy nie ma innego wyjścia?
– To zło konieczne, ale mniejsze zło. Gorzej by było, gdyby istniały zbrodnie bezkarne, bo wtedy zmierzalibyśmy ku anarchii – ostrzegła Elisabeth.
– Byłem anarchistą. Zawsze marzyłem o świecie bez policji i rządu – odrzekł Yves.
– To utopia. W rzeczywistości prawna próżnia sprzyja oszustom i drobnym gangsterom, którzy widząc, że nie ma żadnych sankcji, narzucają przemocą własne reguły – przypomniała mu jego towarzyszka.
– A zatem będziemy musieli utworzyć „rząd”.
Wymówił to słowo tak, jakby wymieniał nazwę jakiejś obrzydliwej potrawy.
– Nie widzę innej możliwości – przytaknęła Jocelyne Perez.
Yves Kramer uderzył pięścią w bambusową ścianę.
– Dlaczego zawsze musimy powielać te same schematy?
– Człowieka nie da się tak łatwo zmienić – odparła Elisabeth, kołysząc córeczkę.
– Wszyscy przejęliśmy od innych paranoiczny system postrzegania. Rodzice, szkoła, miejsce pracy i telewizja urabiały nas przez całą naszą młodość. Niełatwo się z tego wyzwolić. Nawet wieloletnia podróż w kosmos nie może zmienić tak głębokiego programowania. Chyba że zrobilibyśmy Motylanom pranie mózgu, aby zapomnieli. Aby stali się czyści, wolni od przemocy, którą widzieli i której zaznali. Aby w niczyjej pamięci nie pozostał ani jeden klaps otrzymany w dzieciństwie. Ani jeden strach przed ciemnością czy przed wilkami.
– Ja wierzę w następne pokolenie – zapewniła Elisabeth, całując Elodie. – Trzeba być cierpliwym. Co do nich, spróbujemy ich tak zaprogramować, żeby nabrali ochoty do szczęścia.
– To nie będzie proste – przyznał Yves. – Jeśli bowiem dobrze zrozumiałem, wystarczy jedna czarna owca zarażona wirusem przemocy, żeby zakazić całe stado.
Jocelyne Perez nalała sobie w końcu kieliszek alkoholu i wypiła jednym haustem.
– Właśnie to sprawia, że nasze przedsięwzięcie jest unikatowe. Po raz pierwszy mamy możliwość spróbować zmienić stare zasady. Ale w tym celu musimy na początek zachować kilka z nich. Należą do nich konstytucja i prawo. A także rząd i policja. Trzeba poczekać, aż wszyscy staniemy się doskonali i będziemy umieli żyć bez przywódców.
48. ROZKŁAD
Pogrzeb żony piekarza odbył się na odsłoniętym płaskowyżu, który Jocelyne określiła mianem cmentarza.
Zgodnie z sugestią Adriena Weissa, jak zawsze troszczącego się o ekosystem cylindra, ciało młodej kobiety nie zostało ubrane, lecz złożone nago, wprost do wykopanego w ziemi dołu, aby mogło ulec recyklingowi za pośrednictwem robaków, a więc tym samym integracji z „przyrodą” cylindra.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Gwiezdny motyl»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gwiezdny motyl» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Gwiezdny motyl» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.