Bernard Werber - Gwiezdny motyl
Здесь есть возможность читать онлайн «Bernard Werber - Gwiezdny motyl» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Gwiezdny motyl
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Gwiezdny motyl: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gwiezdny motyl»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gwiezdny motyl — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gwiezdny motyl», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Będą strzelać – powtórzyła Elisabeth. – Musieli dostać takie rozkazy.
– Nie – odparła Caroline Toledano – teraz wszystko zależy od psychologii jednego człowieka, tego oficera, który wydaje się nad wszystkim panować i który do nas mówi.
– Będziemy strzelać – obwieścił żandarm.
Yves Kramer uświadomił sobie, że Caroline ma rację: ten człowiek jest rozdarty między posłuszeństwem wobec przełożonych a strachem przed odpowiedzialnością za masakrę. Rozdarty między poczuciem obowiązku a własnym sumieniem. Piętnaście, czternaście, trzynaście, dwanaście…
Deszcz przybrał na sile.
Sto czterdzieści cztery tysiące pasażerów zaniepokojonych dochodzącymi zewsząd odgłosami czekało w strefie podróżnej. Piątka w kokpicie zaciskała zęby. Trzy, dwa, jeden, zero. Dysze wypuściły dym i nagle zamilkły.
– Cholera! – zaklął Yves. – To nie pora na awarię silników!
– Co się dzieje? – zapytał Adrien.
Yves Kramer, który zdążył już się poderwać z fotela, spoglądał na monitory.
Tymczasem na zewnątrz żandarmi, zorientowawszy się, że rakieta nie zdoła wystartować, robili zupełnie co innego. Przyciągnęli wysoki dźwig, który podniósł do góry grupę mężczyzn w mundurach. Kiedy ci znaleźli się na poziomie jednej z dolnych śluz, zabrali się do przecinania metalowych drzwi palnikiem. Obok zaś wyposażony w potężny młot żołnierz walił w zawiasy.
Huk rozległ się w całym statku.
Widok tego człowieka, który za pomocą zwykłego młota mógł zniszczyć cały projekt, miał w sobie coś śmiesznego. Przypominał on miniaturowego dzięcioła stukającego w baobab.
– Zaraz otoczymy pojazd! Otwierajcie w imię prawa albo wejdziemy siłą! – zawołał oficer, ożywiony z powodu znalezienia pośredniego rozwiązania, które nie zmuszało go do strzelania.
– Na litość boską, Yves, niechże pan coś zrobi! – rozzłościł się Mac Namarra, który nie panował już nad swoim gniewem.
– Wszystko zostało zablokowane przez system chłodzenia. Z powodu temperatury na zewnątrz – wyjaśnił wreszcie wynalazca, sprawdziwszy kilka wskaźników. – Jest za zimno. Noc była zbyt chłodna. Paliwo zamarzło w przewodach. Jesteśmy uzależnieni od pogody. Jeżeli się trochę ociepli, być może mechanizm zdoła się odblokować.
Rozległo się walenie młotem. Na monitorach kontrolnych było widać dolną część rakiety oświetloną przez płomienie palnika.
– W tej sytuacji – powiedziała Caroline – zastanawiam się, czy nie byłoby najlepiej… się pomodlić.
Złożyła dłonie i zamknęła oczy.
– Nie – odparł Adrien, zagorzały ateista. – Zaufajmy przeznaczeniu.
Yves walczył z dźwigniami, śledząc jednym okiem poziom temperatury na zewnątrz i w silnikach.
Gabriel Mac Namarra w końcu również zamknął oczy i zaczął odmawiać szeptem modlitwę.
– Jeśli jest ktoś, kto mnie słyszy na górze, mój anioł stróż albo Bóg, pragnę mu przypomnieć, że nigdy o nic nie prosiłem. Nigdy nie wygrałem w totolotka ani w gry hazardowe, zawsze dostawałem mandaty za złe parkowanie, zawsze łapałem wszystkie choroby, które krążyły w powietrzu, i nigdy nie spotkałem wielkiej miłości. Dobra, w takim razie może podliczyć wszystkie moje zniżki, a ja je zgarnę.
Elisabeth śledziła z niepokojem monitory kontroli zewnętrznej, gdzie było widać żandarmów, którzy przyprowadzili właśnie kolejny dźwig, aby przebić drzwi do zbiornika paliwa znajdujące się w odwłoku Gwiezdnego Motyla.
„Gąsienico, zmień się, przeobraź się w motyla”.
– Jeśli użyją palników, wszystko może wybuchnąć – ostrzegł Yves, jakby chciał odpowiedzieć na pytanie, którego nie ośmieliła się zadać.
– Na co czeka słońce, żeby wzejść i ogrzać to wszystko?! Słońce, wstawaj! – zawołała żeglarka. – Proszę cię, Słońce, już czas, wychyl się zza horyzontu i przybądź nam z pomocą!
– Przewody ciągle są zatkane – oznajmił nerwowo Yves.
W jego głosie słychać już było coś jakby rezygnację.
Wrócił na swój fotel i zapiął pas.
– To już nie ode mnie zależy – przyznał.
W tej samej chwili spod skafandra wyskoczył mu kot i zaczął spacerować po klawiaturze kontrolnej. Wynalazca nie zdążył go powstrzymać – zwierzak nacisnął kilkanaście klawiszy.
Jeden z cyferblatów zmienił kolor i nagle wskazówka temperatury silników zaczęła piąć się w górę.
– Ten kot coś odblokował! – wrzasnęła Caroline.
– A niech to – powiedział po prostu wynalazca – zapomniałem o tym! Pewien młody inżynier dorzucił mi ten guzik w zeszłym tygodniu. To automatyczne włączanie pompy właśnie na wypadek mrozu.
Elisabeth nie wierzyła własnym uszom.
Yves jął natychmiast gorączkowo naciskać rozmaite guziki.
– Zacznijmy ponownie wsteczne odliczanie – polecił.
– Zaczynamy od stu? – zapytał Adrien obserwując na ekranie postępy żandarmów.
– Nie. Teraz już nie. Spróbujmy wystartować natychmiast. Od dziesięciu.
– Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć…
Dysze zaczęły dymić.
Pojąwszy, że rakieta ponowiła próbę, żandarmi biegiem uciekli.
– Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden…
– Zero!
Statek uniósł się powoli ponad strefę wyrzutu.
„Motylu, rozłóż skrzydła i leć ku światłu”.
Statek cały czas się unosił, poszerzając strefę, w której dysze wyrzucały płomienie. Żandarmi nie zdążyli się wycofać dostatecznie szybko. Wkrótce wszyscy zostali zamienieni w popiół przez olbrzymią rakietę, którą usiłowali przedziurawić.
Ogromne drgania z powodu startu wstrząsnęły ścianami i fotelami. Wszyscy pasażerowie uczepili się lękliwie poręczy foteli. Drgania utrzymywały się jeszcze przez kilkadziesiąt minut, po czym ustały.
Gwiezdny Motyl oderwał się od ziemi.
Sto czterdzieści cztery tysiące pasażerów w strefie podróżnej trzęsło się ze strachu.
Wtedy to właśnie Gabriel Mac Namarra, otarłszy czoło lśniące od potu wywołanego lękiem, wypowiedział historyczne zdanie:
– W porządku, gotowe.
II
32. FAZA DESTYLACJI
Po podmuchu odrzutu przyszła kolej na wzlot w całym tego słowa znaczeniu.
Gigantyczny statek kosmiczny wznosił się w powietrze, ciężko dysząc. Tylne reaktory wyrzucały z siebie strumienie ognia, od których drżało powietrze i wszystko wokół.
Pierwszy człon odpadł, gdy rakieta przekroczyła połowę grubości atmosfery.
Olbrzymia, wypełniona istotami ludzkimi wieża nadal wznosiła się, przecinając warstwy powietrza z ogłuszającym rykiem.
Drugi człon odwłoka oddzielił się wraz z dotarciem do górnej warstwy atmosfery.
Ponieważ oba człony zostały uszkodzone przez palniki żandarmów, Yves Kramer poczuł ogromną ulgę, stwierdziwszy, że wytrzymały ciśnienie.
Teraz Gwiezdny Motyl nie miał już odwłoka. Jedynie wielki kadłub i małą głowę.
Pęd powietrza chłostał kuliste prawe oko, gdzie cała piątka trwała na stanowiskach przy pulpitach i ekranach kontrolnych.
Wreszcie statek zwolnił i znieruchomiał na orbicie okołoziemskiej.
Przez bulaje sto czterdzieści cztery tysiące pasażerów siedzących w strefie dla podróżnych widziało swoją rodzinną planetę jako wielką niebieskawą kulę pokrytą plamkami chmur, postrzępionych w zwoje i spirale. Tam, skąd wyruszyli, białe migoczące punkciki oznaczały burze.
– Teraz moja kolej – oświadczyła Elisabeth, odpinając pas.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Gwiezdny motyl»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gwiezdny motyl» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Gwiezdny motyl» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.