Bernard Werber - Gwiezdny motyl
Здесь есть возможность читать онлайн «Bernard Werber - Gwiezdny motyl» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Gwiezdny motyl
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Gwiezdny motyl: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gwiezdny motyl»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gwiezdny motyl — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gwiezdny motyl», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
O szóstej trzydzieści napełniono oba zbiorniki-cysterny na powietrze i wodę, które stanowiły dolne piętra cylindra, a także te na paliwo potrzebne do startu.
O szóstej czterdzieści pięć ani w Mieście – Motylu, ani w Mieście – Gąsienicy nie było już nikogo. Cały ośrodek „Ostatnia Nadzieja” opustoszał.
O siódmej grad zamienił się w gęsty deszcz.
– Wygląda na to, że pogoda też się sprzysięgła przeciwko nam. Czy to nie zakłóci startu? – zapytała Caroline, spoglądając na warstwę czarnych chmur.
– Tak czy inaczej nie mamy wyboru. Będzie to pierwszy start rakiety w deszczu – oświadczył wynalazca.
O siódmej czterdzieści pięć Yves, Gabriel, Elisabeth, Adrien i Caroline, po przeprowadzeniu ostatniej kontroli, weszli na najwyższą kładkę, tę łączącą wysoką ruchomą wieżę centrum kontroli z prawym okiem na głowie Gwiezdnego Motyla.
O ósmej wszystkie trzydzieści silników zaczęło się rozgrzewać, Elisabeth zaś przystąpiła do wstecznego odliczania od stu pięćdziesięciu.
Kiedy na ekranie pojawiła się liczba sto trzydzieści, obraz z kamer zewnętrznych połączonych z wnętrzem kokpitu pokazał, że pluton żandarmerii przybył znacznie wcześniej, niż przewidywali.
– Trzeba natychmiast startować – westchnął Gabriel Mac Namarra. – Odłączcie kładkę.
Nagle Yves odpiął pas bezpieczeństwa i wstał na oczach zdumionych towarzyszy podróży.
– Zapomniałem o czymś! – zawołał.
– Za późno! – rzucił Adrien, łapiąc go za ramię.
Yves wyswobodził się jednym szorstkim ruchem.
– Nie, nie polecę bez niego.
Wynalazca już zdążył otworzyć drzwi i zbiegł po kładce. Przemysłowiec nie wierzył własnym oczom.
– Zaraz wszystko schrzani!
– Pomogę mu! – oświadczyła Elisabeth, odpinając swój pas. – Nie przerywajcie wstecznego odliczania, zaraz wracamy. Domyślam się, czego on szuka, i tylko ja wiem, gdzie to jest.
Tymczasem w centrum kontroli Yves Kramer szukał Domina w miejscu, w którym widział go po raz ostatni.
Burza zatrzęsła ośrodkiem. Niebo za oknami było tak ciemne, jakby zapadła głęboka noc. Woda ściekała po szybach.
– Schował się pod zlewem – zawołała z daleka Elisabeth. – Zauważyłam, że często to robi.
Rzeczywiście do uszu wynalazcy dotarło ciche miauknięcie dobiegające z okolicy rury odpływowej pod komorą zlewozmywaka. Yves chciał schwytać kota, ten jednak, uznawszy to za sygnał do zabawy, pacnął go pazurami w dłoń, wyskoczył i zaczął pędzić radośnie po pokoju.
– Nie, Domino! Nie teraz! Wracaj!
Z daleka słychać było syreny pojazdów żandarmerii, które sforsowały bramę i wtargnęły na teren ośrodka „Ostatnia Nadzieja”.
Kociak ukrył się pod jednym z biurek.
– Niech pan da spokój! – zaklinała Elisabeth. – Trudno.
– To nasza maskotka na szczęście, sama pani tak powiedziała!
– Domino! Domino! – zawołała niczym echo Elisabeth, która nagle pożałowała, że zrobiła mu taki prezent.
Spostrzegłszy pędzącego czarno-białego kotka, spróbowała go dogonić, potknęła się jednak i upadła.
Yves Kramer rzucił się, żeby pomóc jej się podnieść. Tymczasem hasający w oddali kociak przybierał pozy świadczące o tym, że zrozumiał, że oni przyszli tu specjalnie po to, by się z nim bawić, i że to się dobrze składa, bo jest w wyśmienitym humorze. Słodkim miauknięciem zachęcił ich do dalszej gonitwy.
– Musimy zostawić tego kota, trudno! – wrzasnęła żeglarka. – Tylko w filmach koty są ratowane w ostatniej chwili.
„Tylko w filmach są inteligentne koty” – pomyślała.
– Nie zostawię go!
– Czasem trzeba umieć się odciąć od przeszłości bez względu na to, jak bardzo jest się do niej przywiązanym, żeby iść ku przyszłości!
– I właśnie pani to mówi?
Warkot silników, ludzkie głosy i tupot nóg stawały się coraz wyraźniejsze.
– Wracajmy, błagam pana! A poza tym… przesądy… przynoszą pecha!
Skrzywiła się z bólu szarpiącego jej nogę. Wziął ją pod ramię, po czym puścili się biegiem, gdy tymczasem odgłosy inwazji żandarmerii zbliżały się coraz bardziej.
– Tędy! – krzyknął czyjś głos przez megafon.
Yves Kramer przewrócił po drodze monitor, który roztrzaskał się z hukiem. Natychmiast też dały się słyszeć głosy:
– Tam są! Szybko!
Żandarmi byli tuż za nimi.
Yves i Elisabeth z trudem posuwali się ku kładce.
Kot, który nie pojmował, dlaczego najpierw zachęcali go do zabawy, a potem porzucili, ruszył radośnie za nimi, gotów dać susa w przeciwnym kierunku, gdyby tylko usiłowali go schwytać.
Kiedy wreszcie dotarli do kładki, zdołali dostrzec małe sylwetki żandarmów depczące im po piętach, a wśród nich kotka Domino.
Deszcz uderzający o plastikowo-metalowy pokład robił hałas, do którego dochodził rozdzierający łoskot burzy. Kot zaczął miauczeć.
– Nie powinnam była dawać panu tego kota!
Elisabeth rzuciła się do wnętrza rakiety, za nią zaś Yves.
– Stać, bo strzelam! – zawołał z daleka jakiś głos spośród sylwetek w mundurach.
Yves zdążył wcisnąć guzik zamykający śluzę, ponieważ jednak nie działał, musiał uruchomić dźwignię ręcznie. Truchtający po kładce kot przyglądał się jego wysiłkom, widząc zaś, że śluza się powoli zamyka, zaczął się zastanawiać: z kim by tu się lepiej pobawić? Z nieznajomymi ludźmi, którzy właśnie biegli, czy z tymi, których już znał?
Dopuściwszy do głosu jedynie własny instynkt, przyznał pierwszeństwo tym, którzy nieraz napełniali mu już miskę chrupkami.
W samą porę – kot wskoczył tuż przed zamknięciem drzwi. Zablokowawszy zamki, Yves uruchomił mechanizm odczepiający kładkę.
Prześladowcy, którzy zdążyli już na nią wejść, nie mieli innego wyjścia, jak się wycofać.
Kładka została odczepiona, odcinając całkowicie rakietę od centrum kontroli.
Tymczasem mężczyźni w mundurach otoczyli Gwiezdnego Motyla, jeden z oficerów zaczął zaś ostrzegać przez megafon.
– Wychodzić. Jesteście otoczeni!
W kabinie pilotażu umieszczonej na czubku rakiety Yves, Elisabeth, Adrien, Mac Namarra i Caroline oglądali transmitowany przez kamery obraz tego, co działo się na zewnątrz. Lufy czołgów i karabinów maszynowych w opancerzonych pojazdach były wycelowane prosto w nich.
– Będziemy strzelać!
– Nie ośmielą się – odrzekł Gabriel Mac Namarra. – Jeśli strzelą, wszystko może wybuchnąć. Żaden rząd nie wziąłby na siebie ryzyka, żeby mieć na sumieniu śmierć stu czterdziestu czterech tysięcy nieuzbrojonych osób. Nie przerywajmy.
Yves Kramer chwycił kota, który ruszył właśnie w kierunku kokpitu, i włożył go sobie pod skafander, gdzie malec zwinął się w ciepłą miauczącą kulkę.
Na sufitowym ekranie toczyło się wsteczne odliczanie. Sześćdziesiąt pięć, sześćdziesiąt cztery, sześćdziesiąt trzy.
– Ośmielą się! – mruknął Adrien. – Zawiść to jedna z najpotężniejszych sił napędowych ludzkości. Oni nie chcą, żeby nam się udało. Wolą, żebyśmy wszyscy zdechli, niż żeby garstka ludzi uciekła.
Wsteczne odliczanie doszło właśnie do czterdziestu dziewięciu, czterdziestu ośmiu, czterdziestu siedmiu. Oficer powtórzył swoją groźbę przez megafon:
– Będziemy strzelać!
– Blefują. Nie ustąpimy – uciął Mac Namarra.
Wsteczne odliczanie doszło właśnie do trzydziestu pięciu, trzydziestu czterech, trzydziestu trzech, żołnierze zaś ustawili się tak, by mieć jak najlepszy kąt strzału.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Gwiezdny motyl»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gwiezdny motyl» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Gwiezdny motyl» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.