Bernard Werber - Gwiezdny motyl
Здесь есть возможность читать онлайн «Bernard Werber - Gwiezdny motyl» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Gwiezdny motyl
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Gwiezdny motyl: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gwiezdny motyl»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gwiezdny motyl — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gwiezdny motyl», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Uważał, że jest piękniejsza niż kiedykolwiek.
„Myśli mogą wszystko. Można wymazać przeszłość przez samo to, że się tego chce” – powtarzał sobie.
– W końcu pokochałam tę „Ostatnią Nadzieję”. Ocalić ludzkość, wysyłając w kosmos statek… Trzeba być naprawdę stukniętym, żeby to zrobić. Ale ja lubię wyzwania. Teraz, kiedy się w to zaangażowałam, nie pozwolę panu tego rzucić. A poza tym, moim zdaniem, plany Gwiezdnego Motyla IV są wspaniałe. Według mnie ten słoneczny żaglowiec to najpiękniejszy środek do przemieszczania się, jaki kiedykolwiek było mi dane oglądać. A muszę panu powiedzieć, że widziałam mnóstwo lodzi prujących fale i statków przecinających powietrze.
Przyjrzał się jej dokładnie.
– Dzisiaj – mówiła dalej – wszystko zdaje się iść źle. To tak, jakbyśmy wyczerpali cały kapitał szczęścia. – Zamilkła na chwilę. – Rzecz polega na tym, że nienawiść do pana to luksus, na który nie mogę już sobie pozwolić. Nie wybaczyłam panu i nigdy nie wybaczę, ale chciałabym, aby pan wiedział, że w tych trudnych chwilach, cóż… jak by to ująć… mimo wszystko… jestem z panem.
Opróżniła szklaneczkę jednym haustem.
– Dziękuję – powiedział.
– Nie, proszę mi nie dziękować, to normalne. Jak już mówiłam, kocham ten projekt. A ja nie mam zwyczaju załamywać rąk, kiedy pojawiają się trudności. To kwestia osobistej moralności.
– Dziękuję – powtórzył.
– Widzę przeciwne wiatry. Odejście Satine, kłopoty zdrowotne Gabriela, spadek zainteresowania ze strony Adriena, akty sabotażu, groźby, zmniejszenie budżetu, jak również najróżniejsze problemy wśród stu czterdziestu czterech tysięcy… Co tydzień Adrien jest zmuszony zwolnić co najmniej stu z nich i zatrudnić następnych…
– Wiem. Statek tonie.
– Zabraniam panu tak mówić. Nie wolno zapominać, jak narodził się ten projekt i jakie przyświecają mu cele – oświadczyła.
Nagle na jej twarzy pojawił się nieznany grymas, jakby poczuła ból w miednicy.
– Nie możemy się teraz poddać.
W tym „my” było coś tak nieoczekiwanego, że wolał się nie odwracać.
– Jesteśmy wyczerpani. I nic dziwnego, bo harowaliśmy jak woły. Teraz musimy złapać drugi oddech, żeby dobiec do mety.
Chwila, na którą czekał od tak dawna, wprawiła go w zakłopotanie.
– Zaszliśmy za daleko, żeby zawrócić. Jeżeli załamiemy ręce, nigdy sobie tego nie wybaczymy. Nie mamy wyboru. Musimy iść dalej naprzód.
Niemal z przyzwyczajenia unikał jej wzrokiem, próbowała więc znaleźć sposób, by go zmusić do reakcji.
– Zauważył pan? Od niedawna potrafię chodzić o kulach. Lekarze nigdy nie wierzyli, że mi się to uda. Nawet kiedy mówili, że wszystko będzie dobrze, sami w to nie wierzyli. A ja nie wiedziałam, że to niemożliwe, więc… to zrobiłam. To zupełnie jak z tym projektem. Nie wiedzieliśmy, że to niemożliwe, dlatego właśnie go realizujemy.
Yves Kramer przełknął ślinę.
– Dlaczego zmieniła pani opinię na mój temat? – zapytał.
– Z powodu kilku wypowiedzianych przez pana zdań, które ciągle nie dawały mi spokoju, dopóki na zawsze nie zapadły w pamięć.
Zmieniła pozycję, ponieważ poprzednia zaczęła jej sprawiać ból.
– Na przykład?
– „Ostatnią nadzieją jest ucieczka” albo: „Pewnego dnia ludzkość osiedli się gdzie indziej i najlepiej w inny sposób”, a na koniec było, zdaje się, zdanie Gabriela. Któregoś wieczoru powiedział, że „wszystko jest paradoksem i że prawdziwa mądrość polega na dostrzeganiu tych paradoksów”.
Mówiła o ich wspólnym przyjacielu tak, jakby już nie żył. Było to dla wynalazcy nieco krępujące, rozumiał jednak, co Elisabeth ma na myśli. Stanowiło to raczej hołd niż nekrolog.
– W końcu zaczęłam się zastanawiać, czy mój wypadek nie jest „paradoksalnie”… czymś dobrym.
Roześmiała się nerwowo, jakby usiłowała naśladować śmiech Mac Namarry albo wmówić samej sobie kłamstwo.
– Strasznie się pani wycierpiała z mojego powodu. To nie może być nic dobrego, to katastrofa – odparł lakonicznie wynalazca.
Przygryzła wargę.
– Kto wie? Uwięziwszy moje ciało, być może uwolnił pan mój umysł. Czym byłoby moje życie, gdyby nie ten wypadek? Nawet sława przemija. W końcu przestałabym zwyciężać, przestałabym uprawiać żeglarstwo. Zamieszkałabym z jakimś przystojnym, nadzianym playboyem i zanimbym zdechła ze starości, miałabym kupę najlepszych w klasie dzieciaków. Tak właśnie potoczyłoby się „normalnie” moje życie. Sposób myślenia w ogóle by mi się nie zmienił. Dbałabym wyłącznie o własne przyjemności i wygody. Tymczasem… dzięki naszemu spotkaniu i pańskim szalonym pomysłom być może zdołam ocalić ludzkość i odkryć jakąś nową planetę.
– Żadnemu z nas się to nie uda – uciął Yves. – Podróż potrwa co najmniej tysiąc lat.
Machnęła ręką, żeby pominąć ten szczegół.
– W takim razie przynajmniej zapewnię moim dzieciom możliwość zbudowania lepszego świata w innym miejscu.
Przez długą chwilę milczeli daleko od siebie.
– Gabriel powiedział, że wieczorem przed zaśnięciem człowiek może zadać pytanie swojemu aniołowi stróżowi i że rano będzie znał odpowiedź.
Yves’owi wydało się dziwne, że jego sponsor porusza w rozmowach z Elisabeth te same tematy co z nim.
– Zadałam przed zaśnięciem pytanie i dostałam rano odpowiedź.
– Jakie pytanie?
Udała, że nie słyszy, i mówiła dalej:
– Gabriel zwrócił mi też uwagę, że wieczorem, tuż przed zaśnięciem, człowiek może obejrzeć jak na filmie całe swoje życie i wymazać niektóre fragmenty, przeprogramować je i rozsupłać węzły. Wczoraj wieczorem wróciłam do przeszłości i rozsupłałam węzeł.
– Nie da się zmienić przeszłości. Co się stało, to się nie odstanie. Nie można skleić tego, co się stłukło.
– Kto wie. Potęga myśli nie zna granic. Niech pan tylko popatrzy: odzyskałam władzę w nogach. Czego panu trzeba, jeśli nie zwycięstwa umysłu nad materią?
Mówiąc to, pragnęła mu pokazać, że potrafi chodzić bez kul. Po kilku pewnych krokach przewróciła się.
28. WPROWADZENIE ZBĘDNEGO SKŁADNIKA
Sztandary z błękitnym motylem na czarnym tle w otoczeniu białych gwiazd łopotały pod wpływem gwałtownych powiewów chłodnego wiatru.
Chociaż ośrodek „Ostatnia Nadzieja” zwolnił tempo, wszyscy jego mieszkańcy przygotowywali się bez ustanku do życia w cylindrze.
Po okresie wygadywania rozmaitych bzdur na temat Gwiezdnego Motyla media w końcu w ogóle przestały się nim interesować.
Poza nielicznymi wyjątkami wszyscy dziennikarze ekscytują się danym tematem równie szybko, jak czują się nim znużeni.
Brakowało im czegoś, w co mogliby wbić zęby, i właśnie nadarzyła się okazja, bo oto wyjątkowo gwałtowne trzęsienie ziemi zmiotło z mapy jedno z przybrzeżnych miast wraz ze wszystkimi mieszkańcami. Jednocześnie pewien dyktator, będący jednym z najzagorzalszych przeciwników projektu „Ostatnia Nadzieja”, oświadczył, że jego kraj właśnie zakupił broń atomową i że zamierza ją wykorzystać, aby unicestwić swojego najbliższego sąsiada z powodów religijnych. Nagle wzrosło napięcie na całej planecie. Zupełnie jakby historia dostała przyspieszenia.
Nad wielkimi stolicami unosił się nieustannie smog gęstej bursztynowej mgły. Mieszkańcy z trudem oddychali ciężkim powietrzem. Zamachy terrorystyczne stały się tak częste, że gazety już nawet nie zadawały sobie trudu, by o nich wspominać. Do ulubionych celów należały metro i autobusy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Gwiezdny motyl»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gwiezdny motyl» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Gwiezdny motyl» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.