Prezydent Lucinder wsłuchiwał się uważnie w słowa profesora Razorbaka. Ja także byłem po raz kolejny pod wrażeniem wypowiedzi mojego przyjaciela. Raoul wiedział tyle różnych rzeczy! Ileż książek udało mu się zmagazynować w głowie?
Kiedy się słucha Raoula, można dojść do wniosku, że porządna biblioteka warta jest wszystkich guru i wszystkich wschodnich mędrców tego świata!
– Trzy ciała, powiedział pan – podjął na nowo Lucinder. – Ciało fizyczne, ciało witalne i co dalej?
– Ciało mentalne. To ono dostarcza nam myśli, idee, świadomość. Ciało mentalne somatyzuje i przy okazji burzy równowagę energetyczną ciała witalnego. To ono sprawia, że w tej chwili do pana mówię. Dokonuje analizy i syntezy wszystkich informacji pochodzących z naszych zmysłów i nadaje im rozumowe znaczenie. Ciało mentalne zakochuje się, śmieje i płacze.
Przywódca państwa był od tej pory najwyraźniej zafascynowany.
– Ciało fizyczne, ciało witalne, ciało mentalne. Nie takie proste, owszem, ale wyjaśniałoby to, że docieramy do zaświatów, pozornie śpiąc!
98 – KOLACJA PRZY ŚWIECACH
Odkryliśmy po drugiej stronie tanatodromu malutką restaurację tajską, która z czasem stała się naszą stołówką. Prowadził ją pan Lambert, prawdziwy Taj z Chiang Mai, a jego specjalnością był makaron na parze z bazylią. Podczas gdy rozmawialiśmy z Amandine i Félixem o naszym wyjątkowym spotkaniu z prezydentem i o nowych celach, jakie stoją przed tanatonautyką, jakiś chłopaczek przykleił się do naszego stołu.
– Czy Félix Kerboz to pan? – zapytał Félixa.
Nasz bohater skinął głową, rozradowany i szczęśliwy jak zawsze, gdy go rozpoznawano.
Dziecko poprosiło o autograf i od razu obiegła nas cała masa wielbicieli, a wszyscy wokoło zapewniali, że Félix jest jeszcze piękniejszy w rzeczywistości niż w telewizji.
Zapłaciłem czym prędzej rachunek i szybko się stamtąd wycofaliśmy.
Félix natomiast chętnie by tam jeszcze został. Promieniał w blasku usłyszanych komplementów. Zapisywał swoje nazwisko na menu, na papierowych serwetkach, na bloczkach restauracyjnych, a z jego oczu sypały się iskry szczęścia. Wreszcie czuł się kochany.
99 – MITOLOGIA LUDÓW KENII
Pierwotnie dla ludów Bantu człowiek był nieśmiertelny. Aby utwierdzić je w tym przekonaniu, Bóg wysłał najpierw kameleona. Potem jednak, po dłuższym namyśle, Bóg zmienił zdanie i wyznaczył drugiego posłańca, tym razem ptaka, który miał poinformować człowieka, że wcale tak nie jest i że człowiek musi umrzeć.
Kameleon zjawił się o wiele wcześniej niż ptak. Niestety strasznie się jąkał i nie zdążył przekazać całego przesłania ludziom. Tak więc ptak nie miał żadnych problemów, żeby przekazać swoje przesłanie: ludzie będą umierali i nie powrócą nigdy na ziemię w postaci podobnej do tej, jaką mieli w poprzednim życiu.
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
100 – FÉLIX POSUWA SIĘ ZA DALEKO
Miesiąc po inauguracji tanarodromu w Buttes-Chaumont Amandine ogłosiła uroczyście swoje zaręczyny z Félixem. A ja, jak kompletny imbecyl, niczego nie dostrzegłem albo może nie chciałem nic widzieć.
A przecież rozmawialiśmy z Raoulem o Amandine. Zgodziliśmy się co do tego, że jedyny sposób, aby spodobać się tej dziewczynie, to umrzeć. Tylko tanatonauta mógł wzbudzić jej zainteresowanie. A swoją drogą co ona mogła widzieć w tym ponurym chamie, jakim był Félix? Owszem, zgoda, był sławny, i co z tego? W każdym razie po raz kolejny nasza tajemnicza Amandine wymykała mi się całkowicie z rąk.
Przyznaję, że kiedy małżonkowie już zamieszkali razem, poczułem lekkie ukłucie w sercu. Starałem się, żeby zazdrość nie wzięła góry nad przyjaźnią.
Jeśli zaś chodzi o pracę, to chociaż Félix trąbił w prasie na lewo i prawo, że już niebawem przekroczy Moch 1, wciąż mu się to nie udawało. Co gorsza, odczuwał coraz silniejsze wahania, gdy przychodziło do startu. Teraz kiedy miał Amandine i stał się ulubieńcem paryskiej śmietanki, wcale nie miał już takiej ochoty, żeby zanurzać się w niebezpiecznych, sztucznie Wywoływanych śpiączkach.
Nie mogliśmy dłużej opierać wszystkich naszych nadziei na jednym tylko, do tego kapryśnym tanatonaucie. Musieliśmy Czym prędzej odtworzyć naszą stajnię. Félix również był tego zdania. Na wszelki wypadek w gazetach zamieściliśmy niewielkie Ogłoszenie: „Tanatodrom w Paryżu poszukuje ochotników".
Sądziliśmy, że kandydatów będziemy mogli policzyć na palcach jednej ręki. A tu niespodzianka: zgłosiło się ponad tysiąc desperatów. Selekcja była drakońska. Raoul, Amandine, Félix i ja przemaglowaliśmy ich na wszystkie strony. Spośród nas wszystkich Félix okazał się najbardziej wymagającym egzaminatorem. Oczywiście on najlepiej znał zagrożenia i wolał raczej studzić zapał tych entuzjastów, zamiast mówić im: „Dalej, naprzód! Lećcie w przestworza! Zobaczycie, jak was rozczochra!".
Sportowcy wyczynowi i kaskaderzy okazali się najlepiej przygotowani, żeby zaliczyć testy podczas selekcji. Każdy z tych młodych ludzi znał doskonale możliwości własnego ciała i co więcej, wiedział, czym jest podejmowanie ryzyka i ocieranie się o śmierć. Owszem, straceńcy, choć nie do końca!
Na drugiego oficjalnego tanatonautę wybraliśmy Jeana Bressona. Ten doświadczony kaskader wystartował i wylądował bez problemów. Zbliżył się do Moch 1 na sporą wprawdzie odległość, ale według opisu, który nam przekazał, sam Félix przyznał, że mu się udało.
Bresson osiągnął poziom „koma plus osiemnaście minut". Trzej inni tanatonauci zatrzymali się następnie na „koma plus siedemnaście minut". Wciąż nie byliśmy w stanie przesunąć granicy Terra incognita znajdującej się w odległości „koma plus dwadzieścia jeden minut", lecz wiedzieliśmy już doskonale, co znajduje się wokoło: ogromny wielobarwny wirujący korytarz utworzony z gazów.
Na te cztery zakończone względnym sukcesem próby ponieśliśmy też dwadzieścia trzy porażki. Podjęliśmy liczne środki ostrożności, a jednak młodzi i zbyt niecierpliwi kandydaci prześlizgnęli się mimo wszystko przez oczka zastawionego przez nas sita. Wyśrubowaliśmy jeszcze bardziej testy selekcyjne. Istotne było, żeby pozostali z nami wyłącznie ludzie wystarczająco dojrzali i obdarzeni wystarczająco silnym charakterem, żeby oprzeć się wabieniu śmiertelnego światła.
A zatem precz ze szpanerami, którym w głowie było jedynie zrobienie wrażenia na kumplach albo na panienkach przez wstąpienie do naszego szlachetnego bractwa! Precz z ludźmi pogrążonymi w rozpaczy, którzy tanatonautykę traktowali jak ostatni krzyk mody w dziedzinie samobójstwa! Precz z tymi, którzy czują się źle w swojej skórze i chcą sprawdzić, czy tam jest lepiej niż tutaj! Dobry tanatonauta musi być człowiekiem szczęśliwym, zdrowym na ciele i na umyśle, takim który będzie czuł, że umierając, wszystko straci.
W końcu najchętniej przyjmowaliśmy kandydatury ojców wielodzietnych rodzin!
Po wielu przeprowadzonych doświadczeniach uzyskaliśmy jednak w kilku kwestiach pewność:
1. Ciało pozostaje na miejscu. W podróż wyrusza tylko dusza.
2. Oddzielając się od ciała, dusza przyjmuje postać białawej ektoplazmy, która może przenikać przez wszelkiego typu materie i przemieszczać się co najmniej z prędkością światła.
3. W chwili śmierci ektoplazma unosi się do nieba, łącząc się tam z niebieskim lejkiem, na którego końcu świeci światło.
Читать дальше