Idąc, zostawia za sobą dzieci-duchy, nieśmiertelne dusze, które wyszły z jego ciała. W jednej z jaskiń wyrył święte znaki nazywane Tjurungas, które posiadają moc wyzwalania energii. Pierwszy Przodek zrodził się ze związku Tjurungi i dziecka-ducha.
Inni przodkowie pojawili się w ten sam sposób i zajęli się nauczaniem pierwszych ludzi.
Pewnego dnia Numbakulla wbił pal na środku placu. Pokrył go swoją krwią, wspiął się na niego, a potem dał znak Pierwszemu Przodkowi, by ten do niego dołączył. Ponieważ jednak krew uczyniła pal zbyt śliskim, Przodek spadł na ziemię.
Tak więc Numbakulla był jedynym, któremu udało się dotrzeć do nieba, i wciągnął za sobą pal.
Nikt nigdy więcej już go nie ujrzał.
Od tej pory ludzie wiedzą, że nieśmiertelność wymknęła im się na zawsze. Święty pal pozostaje osią, wokół której wszystko na ziemi się toczy, zgodnie z wolą Numbakulli.
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
90 – TANATODROM W BUTTES-CHAUMONT
Dzięki specjalnym środkom finansowym przyznanym przez prezydenta Republiki mogliśmy zbudować wspaniały tanatodrom. Nie był to łuk triumfalny, ale nowocześnie wyglądający niewielki budynek położony w spokojnej dzielnicy. Bardzo starannie wybraliśmy lokalizację. Dom znajdował się przy ulicy Botzaris, na samej górze dzielnicy Buttes-Chaumont.
Raoul uznał za zabawne, że będziemy prowadzili badania nad śmiercią niedaleko miejsca, gdzie dawno temu wznosiła się owiana ponurą sławą szubienica Montfaucon. Tutaj na rozkaz króla byli w średniowieczu wieszani zarówno bandyci, jak i ludzie niewinni.
Po dwóch miesiącach wszystko było gotowe.
Mieliśmy do dyspozycji siedem pięter, których okna wychodziły na park Buttes-Chaumont. Na czterech ostatnich piętrach było dwanaście niewielkich mieszkań, po trzy na każdym. Zburzyliśmy ściany na najwyższych poziomach. Urządziliśmy laboratorium o powierzchni 220 metrów kwadratowych na piątym piętrze i salę odlotową, o takich samych wymiarach, na szóstym. Siódme piętro przerobiliśmy na penthouse, całkowicie zamknięty szybami w zimie, będący tarasem na świeżym powietrzu w lecie.
Amandine urządziła według swojego gustu salon recepcyjny i wstawiła do niego wiele roślin i kwiatów. Do tego cokolwiek kolonialnego wnętrza dodaliśmy biały fortepian Steinwaya i czarny bar. Miejsce naprawdę było bardzo, ale to bardzo eleganckie!
Na dole budynku na bardzo skromnej tablicy widniał napis: „Tanatodrom paryski" i mniejszymi literami: „Wstęp tylko dla personelu". Raoul zaproponował również, żeby dopisać: „Uwaga, startujący tanatonauci", tak jak w pobliżu lotnisk ustawiane są tablice z napisem „Uwaga, pas startowy". Pomysł bardzo się nam zresztą spodobał.
Prezydent Lucinder w klasyczny sposób dokonał otwarcia budynku, rozbijając butelkę o drzwi wejściowe. Tym razem prawdziwy szampan, a nie wino musujące. Koniec z oszczędnościami.
W penthousie zorganizowano prezentację dla prasy. Przywódca państwa wygłosił krótkie przemówienie, gratulując nam dotychczasowych osiągnięć i zachęcając nas, byśmy nadal pozostawali na czele wyścigu o podbój „Ostatecznego Kontynentu”. Stojąc na podium otoczonym bujnymi roślinami, ze smutkiem wymieniał kolonie: Kanadę, Indie, Afrykę Zachodnią, które Francja utraciła tylko dlatego, że nie potrafiła utrzymać swojej przewagi.
– Tym razem pozostaniemy pierwsi – zakończył dobitnie.
Potem w świetle fleszów fotoreporterów każdemu z nas wręczył odznaczenie, które wymyślił specjalnie dla nas: order Tanatonautycznej Legii Honorowej. Na medalu przedstawiony był mężczyzna ze skrzydłami anioła lecący w stronę ognistego kręgu.
Być może w tej właśnie chwili, kiedy grzaliśmy się w cieple sukcesu i sławy, śmierć przyglądała nam się z góry, tak jak pływające w błotnistej wodzie piranie lubią patrzeć na miejscowe dzieci, które z cienkich popękanych desek próbują zbudować trampolinę.
Odgoniłem od siebie te myśli i powróciłem do hałaśliwej atmosfery przyjęcia. Dziennikarz ze stacji RTV1 znowu tu był, zadawał pytania Amandine, lecz nie miała zanadto ochoty udzielać mu odpowiedzi. Amandine milcząca. Wystarczyło tylko na nią popatrzeć. Ten dziennikarz jednak nie potrafił już patrzeć. Zadawał pytania i w ogóle nie słuchał odpowiedzi, filmował, nie patrząc. Wykorzystując bez przerwy sztuczne zmysły w postaci mikrofonu i kamery, sprawił, że jego naturalne zmysły uległy atrofii. A przecież Amandine była taka piękna. Tego dnia miała na sobie obcisłą suknię z czarną lamówką, ale starałem się unikać jej ciemnoniebieskich oczu, które przyciągały mnie niczym dwie przepaści bez dna.
Matka wykorzystała moment, kiedy dziennikarz z RTV1 zrobił sobie przerwę, żeby zasypać go odpowiedziami na pytania, na które nawet nie wpadł. „Tak, niebawem będzie otwarty sklep tanatonautyczny", „Tak, w tym sklepie oferować będziemy T-shirty i gadżety związane z eksperymentami tanatonautycznymi", „Nie, przed wakacjami nie przewidujemy wyprzedaży".
Prezydent dalej przemawiał na estradzie, upajając się własnymi pomysłami.
– Ten order – perorował Lucinder, wymachując medalem – będzie nagrodą dla tych wszystkich, którzy przyczynią się do postępu w tanatonautyce, także dla naszych zagranicznych kolegów, którzy dołączą do nas i będą z nami współpracować. Życzę wszystkim powodzenia!
Cholerny Lucinder. Był zdecydowany na wszystko, żeby tylko jego nazwisko znalazło się w podręcznikach do historii. Nie wystarczało mu już to, że jest prezydentem, który zainicjował eksperymenty związane ze śmiercią. Żeby mieć pewność, że wycisnął piętno na ludzkich umysłach w czasie i przestrzeni, musiał także wymyślić ten order, „Order Lucindera", i swój tanatodrom. Miejsce, które bez wątpienia pewnego dnia nosić będzie nazwę tanatodromu Lucindera, tak jak istnieją lotniska J. F. Kennedy’ego czy Roissy-Charles de Gaulle.
Natomiast pomysł, by sprowadzić tu wszystkich zwycięskich tanatonautów, będzie gwarancją, że nigdy nie wyprzedzą nas cudzoziemcy. Nieźle rozegrane.
Wzniosłem toast na jego cześć.
91 – MITOLOGIA TYBETAŃSKA
„Pamiętaj jeszcze o tym:
Poza omamami Nie istnieje
Pan Śmierci
Ani demony
Ani zwycięzca śmierci, Mańdżuśri.
Zrozum to i bądź wolny."
Bar-do Thos-grol (Tybetańska Księga Umarłych)
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
Już nazajutrz po oficjalnej inauguracji rozłożyliśmy się ze wszystkimi klamotami w naszym pałacu śmierci.
Prezydent przewidział oddzielne mieszkania dla każdego z nas. A do tego laboratorium z wieloma wejściami, żebyśmy mogli pracować również w nocy. Ponieważ przed seansem w Pałacu Kongresowym każde z nas miało problemy z sąsiadami podczas wymierzonej przeciwko nam kampanii oszczerstw, teraz z radością instalowaliśmy się w nowym miejscu.
Zdecydowałem się na mieszkanie na trzecim piętrze.
Zaraz potem udałem się do laboratorium, gdzie zastałem już Raoula, który był niezwykle przejęty tym, jak zdecydowaną wolę przyspieszenia działań wykazuje prezydent Lucinder.
– Amerykanie, Japończycy, Anglicy… Tylko takie słowa cisną mu się na usta. Nic z tego nie rozumie. Tu chodzi bowiem o długofalowe działania. Możemy posuwać się do przodu jedynie krok po kroku, do tego działając niezwykle ostrożnie.
Читать дальше