Zdziwiłem się, widząc, że mój przyjaciel przyjął teraz tak bardzo stateczną postawę, gdyż nie tak dawno jeszcze zachęcał nas do tego, by przeć do przodu, nie zważając na żadne przeciwności.
– Nie wolno mylić szybkości z pośpiechem.
Najpierw należało ostudzić nieco zapał Féliksa, który pragnął zwiększenia liczby startów.
Nasz tanatonauta wielce się zmienił od czasu zwycięstwa, jakie odniósł w Pałacu Kongresowym. Udzielał jednego wywiadu za drugim. Bez przerwy zapraszano go do telewizji, do udziału w różnych grach czy debatach i niezależnie od programu zawsze to uwielbiał.
Ponieważ przez trzydzieści lat był traktowany jak ktoś, kto wart jest mniej niż zero, rozumiałem jego chęć wzięcia rewanżu. Specjalista od chirurgii plastycznej przemodelował jego pokiereszowaną twarz. Słynnemu oftalmologowi udało się wyciągnąć mu z oczu szkła kontaktowe, które zmuszały go do ciągłego mrugania. Na łysiejącej głowie wszczepiono włosy. Ubierali go, rzecz jasna z myślą o własnej reklamie, najwięksi projektanci mody. Piękny elegancki Félix Kerboz uosabiał teraz doskonałego bohatera śmierci.
Wszędzie go było pełno. Brał udział we wszystkich premierach, był na wszystkich wernisażach, na wystawnych przyjęciach w najmodniejszych klubach nocnych. Zaproszenie jedynego na świecie tanatonauty do stolika było przywilejem, o który walczyły ze sobą panie z najwyższych sfer. Félix dostał się również do „Księgi rekordów Guinnessa" jako człowiek, który dotarł najdalej w świecie postwitalnym. Między najpotężniejszym wypluwaczem pestek czereśni a największym piwoszem Kerboz występował w stroju Supermana u boku przepięknej topmodelki trzymającej w ręku kosę.
Félix naprawdę stał się wielkim światowcem.
Z jednej strony byliśmy zachwyceni, ponieważ tym chętniej powinien wracać na nasz padół, a nie dać się wciągnąć tam, w górze, przez nie wiadomo jakie pokusy. Z drugiej strony denerwowały nas ustawiczne opóźnienia, które wynikały z zarywanych przez niego kolejnych nocy. Spędzał czasami całe dni w łóżku, żeby odespać, zamiast pojawić się na tanatodromie, który był jakby jego biurem. Poza tym tak bardzo przywykł do otaczającego go podziwu, że niewielką wagę przywiązywał do naszych rad i do tego, co robiliśmy.
Mimo wszystko Félix Kerboz zachował resztki profesjonalizmu. W pierwszym tygodniu, kiedy już zainstalowaliśmy się w Buttes-Chaumont, udały mu się dwie wyprawy w tę i z powrotem.
Potwierdził istnienie bariery „koma plus dwadzieścia jeden minut". Było to coś, co przypominało wypełnioną parą membranę, którą porównał do wąskich przezroczystych ust.
„Za tą barierą srebrna pępowina, która łączy nas ze światem, pęka i nie mamy już zupełnie ochoty wracać na ziemię", twierdził. Wszystkie gazety podchwyciły określenie „bariera komatyczna". Niektórzy nazywali ją również „barierą śmierci" albo nadawali jej nazwę „Moloch I " czy nawet „Moch 1 ", nawiązując do liczby Macha i bariery dźwięku.
Moloch przywoływał na myśl Baala, fenickiego boga Kartaginy. Podczas podróży do Sidi Bou Said w Tunezji widziałem jego wyobrażenie. Wielki, wydrążony w środku metalowy posąg. W jego brzuchu zapalano ogień, a do szeroko otwartych ust wrzucano w ofierze dzieci i dziewice.
Matka otworzyła sklepik na parterze i sprzedawała teraz, zgodnie z ustaleniami, T-shirty, breloczki do kluczy i bejsbolówki. Jej sklep nosił skromną nazwę „U Zdobywców Śmierci".
Można tam było znaleźć różnego rodzaju produkty, takie jak na przykład kufle do piwa z napisem „Umieranie to mój zawód". Napisy wykonane grubymi literami widniały na wszystkich pozostałych gadżetach; na popielniczkach pojawiło się „Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz"; na zegarkach „Ostatnia zabija"; na rolkach papieru toaletowego: „Nic nie ginie, nic nie powstaje, wszystko się przeobraża"; na świeczkach: „Umieram i lubię to"; na latawcach: „Niebo nie będzie czekać". Można też było znaleźć strój dla dzieci pod nazwą Mały Félix, kasety wideo z jego odlotu w Pałacu Kongresowym, zestawy dla małego anestezjologa tanatonauty, do których dołączono moje zdjęcie. Jeśli chodzi o gust, no cóż…
Ale co tam… wybierać można przyjaciół, rodziny się nie wybiera.
Informacja skierowana do właściwych służb
Ruch tanatonautyczny zaczyna przybierać tak potężne rozmiary, że niemożliwe będzie zapanowanie nad nim przy użyciu zwykłych środków interwencyjnych. Tanatonautyka stała się czymś nieuniknionym. Wobec braku możliwości podejmowania działań w stosunku do ruchu jako takiego możemy wyeliminować tylko głównych działaczy (patrz karty identyfikacyjne), a w szczególności Raoula Razorbaka, Michaela Pinsona oraz Amandine Ballus. Uważamy, że niebezpiecznie byłoby pozwolić im działać dalej. Mogą wywołać poważne niepokoje. Prosimy o wydanie zgody na interwencję.
Odpowiedź właściwych służb
Zalecamy dalsze oczekiwanie i obserwację. Za wcześnie na interwencję.
– Bardzo fajna ta wasza „bariera komatyczna", ale jeśli nie zaproponujecie opinii publicznej jakiegoś logicznego rozwiązania, już niebawem zostaniecie wzięci za szarlatanów. A ja przy okazji też!
W gabinecie, w którym pełno było komputerów i monitorów kontrolnych, prezydent Lucinder był bardzo podekscytowany. Miał rację: wyjaśnienie, na czym polega eksperyment, jest często ważniejsze od samego eksperymentu. W swoim czasie Pasteur zresztą chętnie interpretował wyniki swoich badań, zanim jeszcze naprawdę je zweryfikował. Dokonaliśmy niezwykłego odkrycia. Do nas więc należało teraz wyjaśnienie wszystkim, na czym ono właściwie polega.
Raoul zapalił smukłymi palcami jednego z tych swoich biddies. Zamyślony wypuścił dym, po czym oświadczył:
– Być może mam interpretację, którą mógłbym zaproponować opinii publicznej.
Prezydent zasiadł wygodnie w fotelu na kółkach. Włączył niewielkie urządzenie do masowania pleców.
– Słucham pana – powiedział łaskawie.
Raoul najpierw się zaciągnął, po chwili wypuścił z rozkoszą kółeczko dymu z eukaliptusa.
– Otóż pierwsze wyjaśnienie mogłoby być następujące: śmierć jest biologicznym regresem. W przypadku „klasycznej śmierci", gdy neokorteks zamiera, świadomość przedostaje się do systemu limbicznego i wtedy możemy zaobserwować NDE. Między neokorteksem i systemem limbicznym zachodzą jeszcze reakcje chemiczne, co sprawia, że ludzie mogą zapamiętać tunel. Potem świadomość przechodzi do mózgu gadziego. Nadal istnieją relacje między neokorteksem i systemem limbicznym, nie ma ich już jednak między neokorteksem i mózgiem gadzim. Dlatego niczego już nie zapamiętujemy. Nikt nie opowiedział, jak wygląda ta faza. Natomiast stymulowano mózg gadzi, co wywoływało sny, halucynacje, wydarzenia, które dzieją się poza nami z udziałem postaci lilipucich. Świadomość przechodzi następnie od mózgu gadziego do komórek i od komórek do jądra DNA. DNA ukonstytuowało się już na początku świata, tak więc w tym właśnie momencie postrzegamy, niejako w odmiennym stanie świadomości, świat pierwotny.
Lucinder podniósł rękę i odwrócił się w moją stronę.
– Nic z tego nie zrozumiałem. A może pan, Michaelu, ma do zaproponowania jakąś interpretację?
– Niedawno pojawiła się teoria tachionów. Są to nowe cząstki elementarne, których istnienie odkryto w akceleratorze jądrowym w Saclay. Tachiony posiadają niezwykłą wręcz właściwość: są szybsze od światła. I być może właśnie to znajduje się w polu świadomości. Kiedy rano jesteśmy trochę niewyraźni, podobno właśnie tachiony świadomości nie całkiem jeszcze się obudziły. Zwolennicy teorii tachionów sądzą, że jest to cząsteczka, która nie ma ani przeszłości, ani przyszłości. Możliwe, że to tachiony tworzą „materię" duszy.
Читать дальше