Lucinder, Amandine, Raoul i ja byliśmy gdzieś między płaczem i śmiechem. Biegliśmy teraz, by znaleźć się z powrotem na scenie. The show must go on. Lekarze i eksperci naukowi cofali się oszołomieni i kręcili głowami, jakby nie wierzyli własnym oczom, własnym uszom, własnemu zmysłowi dotyku.
Wciąż obmacywali Féliksa, sprawdzali urządzenia kontrolne. Jeden z naukowców chciał nawet zajrzeć pod fotel. Na wypadek gdyby jednak w miejsce trupa podstawiono brata bliźniaka.
Zmierzyłem tętno Féliksa, posłuchałem pracy serca, przyjrzałem się jego źrenicom, zbadałem zęby.
Wszyscy jednak wiedzieli, widzieli i musieli to uznać za niezaprzeczalne. Udało nam się. Raoul, Félix, Amandine, Lucinder i ja przeciwko imbecylom.
Félix zaczął mamrotać:
– Kurde, ale jazda, kurna, nigdy jeszcze czegoś takiego nie miałem. No to… jak będzie, dostanę tę amnestię czy nie?
Amandine nachyliła się nad nim i szepnęła mu coś do ucha. Jego wzrok zdawał się mówić: eureka!
Wyciągnął głowę do mikrofonu dziennikarza z RTV1 i powiedział zupełnie wyraźnie:
– Był to malutki krok dla mojej duszy, ale wielki krok dla ludzkości.
W jednej chwili napięcie opadło. Publiczność na stojąco oklaskiwała bohatera. Co jasno dowodziło, jak ważne jest dobre hasło reklamowe. Zewsząd słychać było owacje. Wszyscy wiwatowali.
– Drodzy telewidzowie, oglądają państwo teraz program RTV1. To historyczny moment i historyczne zdanie, które wypowiedział dla nas nasz narodowy tanatonauta. Malutki krok dla jego duszy, lecz wielki krok dla ludzkości. Cóż wspanialszego aniżeli to oko puszczone do Historii. Ten mężczyzna poznał Near Death Experience na żywo, na naszych oczach. Co właściwie udało się w tę podróż? Nie znajdując innego określenia, Félix nazwał to „duszą". Jakże poetyckie wyobrażenie. Pozostaje nam teraz znalezienie naukowego wytłumaczenia. I z wielką…
Ściskaliśmy teraz gorąco Féliksa Kerboza.
– I jak, w porządku? Eeee… a moja amnestia? Aktualna?
– Masz ją. Masz, od tej pory jesteś wolny! – ogłosił prezydent Lucinder.
– Rychło w czas. Kurna, ile dzisiaj trzeba się narobić, żeby stać się bogatym!
Amandine nie odstępowała go ani na krok.
– Jesteś tutaj! Jesteś tu… żywy.
– No… tak, widzicie przecież, że wróciłem. Wróciłem do was, moi drodzy. Tym razem dobrze się przyjrzałem, wszystko dokładnie zobaczyłem. Jeśli chcecie, mogę wam wszystko narysować, żebyście zobaczyli, jak tam jest. Kurna, no nie do wiary, tyle mogę wam powiedzieć.
Zdenerwowany Raoul Razorbak podszedł do niego bliżej.
– Mapa! Sporządzimy mapę kontynentu umarłych i za każdym razem gdy pójdziemy dalej, naniesiemy na nią nowe szczegóły.
Publiczność zachowywała się jak w transie.
Prezenter stacji RTV1 biegł za nami, krzycząc:
– Hej! Panie Kerboz, proszę o kilka słów dla RTV1. Nasi widzowie mają prawo dowiedzieć się, jak było tam w górze! Panie Kerboz, jest pan bohaterem stulecia, panie Kerboz!
Félix przystanął, przez chwilę szukał odpowiednich słów, a potem powiedział:
– No, tego… Mogę wam powiedzieć, kurna, że śmierć to coś nieprawdopodobnego i wcale nie jest tak, jak sobie niektórzy myślą, pełno tam różnych kolorów, cała masa dekoracji, pełno tych, no… Człowiek jest tam przestawiony na maksa! A zresztą nie wiem za bardzo, jak o tym mówić, za dużo tego wszystkiego.
Dziennikarz z RTV1 przyczepił się teraz do nas. Musiał jakoś wypełnić czas ze względu na sponsorów, a jeszcze nie całkiem mu się to udało. Błagał o choćby króciutki komentarz.
Raoul dał mi kuksańca pod żebro.
– Michael, walnij im jakąś przemowę!
Nie zastanawiając się, wszedłem na estradę w świetle lamp błyskowych.
– Panie i panowie, dostaliśmy najpiękniejszą z nagród. Udało nam się wysłać w podróż i sprowadzić na ziemię po pobycie w zaświatach naszego tanatonautę.
Zapadła całkowita cisza. Jeden z dziennikarzy zapytał:
– Doktorze Pinson, jest pan jednym z głównych autorów dzisiejszego sukcesu. Co ma pan zamiar teraz zrobić?
Przysunąłem się jeszcze bliżej mikrofonu.
– Ten dzień jest wielkim dniem.
Wszyscy słuchali mnie uważnie.
– Udało nam się pokonać śmierć. Od dzisiaj nic nie będzie już takie samo. Trzeba całkowicie zmienić nasz punkt widzenia. Przekroczyliśmy granicę nowego świata. Od tej pory zawsze już będzie „przed" i „po" dzisiejszym dniu. Mnie samemu trudno w to uwierzyć. A jednak przed chwilą udowodniliśmy, że… – W tym samym momencie znowu pojawiło się złowróżbne zdanie: Co ja tutaj w ogóle robię? – Udowodniliśmy więc, że…
Nagle uświadomiłem sobie, że jestem tutaj, tu i teraz, i że dokonałem czegoś o historycznym znaczeniu. Kiedy ta dziwna myśl utkwiła mi w głowie, nic nie było w stanie jej stamtąd przegonić.
Zgromadzony tłum nadal uważnie mnie słuchał, w telewizji widać było zbliżenie mojej twarzy. Miliony ludzi oglądały mnie teraz na żywo, a ja z otwartymi ustami nie byłem w stanie wypowiedzieć słowa.
– Doktorze Pinson?
Nie potrafiłem wymówić choćby jednej sylaby więcej. Dziennikarz, wyraźnie skrępowany, starał się jakoś ratować sytuację.
– Hm… A pan, panie prezydencie… udało się panu udowodnić, że działał pan w dobrej wierze. Czy zmieni to w jakimś stopniu pana politykę przed następnymi wyborami do parlamentu?
Prezydent Lucinder nie zwrócił na niego uwagi. Szepnął do nas:
– Chodźcie, przyjaciele, nie zajmujmy się już tym motłochem. Skoro wyszliśmy z tego cało, musimy kontynuować pracę. Chodźmy przygotować pierwsze mapy kontynentu zmarłych.
– Gdzie?
– Na tanatodromie Fleury-Mérogis. Tylko tam będziemy mieli trochę spokoju.
Nasza grupka stawała się coraz bardziej zwarta.
„Ryba rzekła do kaczki na patelni:
«Myślisz, że kiedyś woda w rzece popłynie pod prąd?»
Na to kaczka odpowiedziała: «Kiedy nas już usmażą,
Cóż nam po tym, czy świat morzem jest czy mirażem?»
Od Ziemi do Saturna
Rozwiązałem wszystkie problemy,
Uniknąłem zasadzek i pułapek,
I węzeł każdy rozsupłałem prócz jednego – tajemnicy śmierci".
Omar Chajjam (1050-1123), „Rubajjaty"
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
Oklaski i gratulacje docierały do nas z więziennych cel. Więźniowie oglądali na żywo w RTV1 „podróż" Féliksa. Nasz tanatonauta pozdrawiał wszystkich wokoło, a jego oczy zdawały się mówić: „Wiedziałem dobrze, że tak będzie, przecież wam mówiłem, nie?".
W dawnym lazarecie przekształconym na tanatodrom Raoul znalazł kawałek brystolu i kolorowe pisaki. Usiedliśmy, tworząc krąg, a Félix starał się opisać tak dokładnie, jak umiał, to co zobaczył w zaświatach.
Wzruszający był nawet widok gruboskórnego chama, który stara się znaleźć odpowiednie słowa, szuka w pamięci precyzyjnych określeń, chcąc nas zadowolić, nas właśnie, swoich pierwszych przyjaciół.
Podrapał się po czole, podrapał się po plecach, podrapał się pod pachami. Zmarszczył czoło. Raoul, który miał narysować mapę, zaczynał się niecierpliwić.
– A więc jak to wyglądało?
– No to tak… najpierw był lejek z takimi brzegami, jakby to była korona z pianki albo z waty, o właśnie, coś takiego.
Raoul zaczął rysować szkic.
Читать дальше