W sierocińcu pościel była stęchła. Tutaj aż roi się w niej od tłustych pluskiew wielkości mojego paznokcia. Nawet myszy się ich boją. W sierocińcu śmierdziało moczem, tutaj – padliną.
Bardzo długo żałowałem, że podjąłem decyzję o pomszczeniu Władimira, choć mogłem odejść z pułkownikiem. Pewnego dnia dowiedziałem się, że mój eksprzyszły tatuś został aresztowany. Okazało się, że należał do siatki pedofilskiej. Chłopaki miały rację. Jak widać, nie można już nawet ufać odznaczeniom wojskowym…
Pierwszego dnia pobytu w poprawczaku, gdy spałem, skradziono mi wszystkie rzeczy. Nocą w całym budynku panuje hałas. Słychać krzyki, a moja wyobraźnia zaczyna pracować na wysokich obrotach.
Wania też tu jest. Ponieważ to on podał mi nóż, dyrektor uznał go za współwinnego. Niestety zdążył już tu poważnie oberwać. Można by pomyśleć, że przyciąga ciosy… Próbowałem mu pomóc. Powiedział, że będzie mi za to dozgonnie wdzięczny. Wania stał się jakby moim młodszym bratem.
Tutaj też pracujemy w warsztacie. Sieroty, przestępcy, więźniowie to przecież najtańsza siła robocza dla przedsiębiorców. Nadal robię zabawki dla dzieci z Zachodu.
Przetestowałem taktykę „ciepło-zimno" na Venus: poddawałem ją na przemian przyjemnościom wynikającym z sukcesów w pracy jako modelka i przykrości słuchania małostkowych kłótni rodziców.
Taktykę kuli bilardowej testowałem na Igorze, wpływając na jego przyjaciół, by zmusili go do wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny podczas konfrontacji z Piotrem.
Jacques'a poddałem próbie kija i marchewki: sprawiałem, by miał ochotę przypodobać się Martine, strasząc go jednocześnie bandą opryszków. Stałem się kowalem ich dusz. Dopracowuję je za pomocą intuicji, snów i kotów. Cały czas mam jednak poczucie, że jedynie pomagam im toczyć się wytyczoną już ścieżką. Moje kule rozbłyskują światłem i dostrzegam, że rezultat nie jest jednak aż tak pozytywny, jak sądziłem. Prawdę mówiąc moje stadko nie posuwa się do przodu tak, jak bym sobie tego życzył. A jeśli już robi krok naprzód, to nie najodpowiedniejszą ścieżką.
Raoul uśmiecha się, widząc moje rozczarowanie.
– Tak naprawdę nie możemy im pomóc. Nie jesteśmy w stanie przestrzec ich przed popełnianiem największych głupstw.
Znając defetyzm mojego przyjaciela, wolę zmienić temat rozmowy.
– A ta słynna Nathalie Kim, o której wspomniał władca Inków?
Raoul odpowiada, że przeanalizował jej przypadek i nie zauważył w niej niczego ciekawego. Zresztą nie rozumie, dlaczego miałaby być w jakikolwiek sposób wyjątkowa. Jej karma, dziedziczność i pierwsze decyzje wolnej woli są jak najbardziej typowe dla przeciętnej istoty ludzkiej.
– To znaczy?
– To znaczy, że popełnia mnóstwo głupstw.
Podaje mi jej jajo, bym sam je obejrzał.
Nazwisko: Kim
Imię: Nathalie
Narodowość: koreańska
Włosy: czarne
Oczy: czarne
Znak szczególny: lubi się śmiać
Słaby punkt: naiwność
Mocne punkty: dojrzałość, odwaga
Twarz okrągła niczym księżyc, długie ciemne warkocze, czarne oczy w kształcie migdałów. Nathalie Kim jest figlarną dwunastolatką. Jej stroje nawiązują do mody hipisowskiej z lat siedemdziesiątych, nosi sandały i sukienki indyjskie. Mieszka ze swoją rodziną w Limie, w Peru, gdzie jej ojciec pełni funkcję ambasadora Korei Południowej.
Mili rodzice, korzystne warunki do wylęgu, liczba punktów przy urodzeniu: 564.
Podskakuję.
– 564! 564 na 600! Ależ ona… praktycznie rzecz biorąc, już osiągnęła cel!
Raoul Razorbak wygląda na rozczarowanego.
– Tak ci się tylko wydaje! To po prostu stara dusza. Jak gdyby najgorszy uczeń, w kółko powtarzający klasę, który w końcu zacznie zdobywać dobre oceny. Wciąż kończy się jednak na tym, że potem wszyscy drepczą w miejscu, nie mogąc dotrzeć do mety.
– Piękna jak ta lala, bogata, inteligentna, pod opieką kochających rodziców, któż to właściwie jest, ta Nathalie Kim? Przecież to wymarzona klientka!
– Nie robię sobie złudzeń.
Jeszcze raz przyglądam się osobliwemu jaju. W rezydencji ambasadora Nathalie Kim pobiera lekcje u prywatnego nauczyciela, w towarzystwie swoich dwóch starszych braci. Rodzeństwo bardzo nudzi się w Peru, gdyż nie wolno im wychodzić, kiedy i dokąd tylko chcą. Wymyślają więc zabawy tylko dla ich trójki. W tej chwili Nathalie czyta braciom dzieło na temat hipnozy, zatytułowane: Hipnoza dla każdego. Nachylam się nad jajem i stwierdzam, że zamierza ona właśnie przetestować jedną z lekcji na swoim najstarszym bracie, Jamesie, piętnastolatku.
Prosi brata, by ten zamknął oczy, zrelaksował się i wyobraził sobie, że jest twardą deską. James zamyka oczy, próbuje się skoncentrować, lecz nagle wybucha śmiechem.
– To nie działa! – martwi się Nathalie.
– Jeszcze raz, obiecuję, że nie będę się już śmiał – mówi James.
Nathalie stwierdza jednak zdecydowanie:
– Tu jest napisane, że jeśli ktoś raz się roześmiał, to znaczy, że nie da się go zahipnotyzować.
– Na pewno się da. Zacznijmy od początku, uda się.
– Przykro mi, James. Niewielu ludzi jest podatnych na hipnozę. Zgodnie z tym, co piszą w tej książce, to zaledwie 20 procent całej populacji, a ty najwyraźniej nie należysz do tej grupy. Nie masz daru. Hipnotyzowany musi być bardzo zmotywowany, żeby mogło się udać – to od niego zależy sukces całego doświadczenia. Hipnotyzer uświadamia mu tylko, że jest zdolny do wprowadzenia się w ten stan.
Willy, lat trzynaście, zgłasza się na ochotnika do kolejnej próby. Zaciska powieki z tym większym zaangażowaniem, że widział, jak jego bratu się nie udało, a on tak bardzo chce udowodnić swojej siostrze, że jest podatny na hipnozę. Jak gdyby to był powód do dumy.
– Jesteś sztywny jak deska – intonuje monotonnym głosem Nathalie. – Twoje mięśnie są sztywne, nie możesz się ruszać.
Chłopak zaciska pięści, powieki, napina się.
– Jesteś sztywny, twardy, suchy, jesteś kawałkiem twardego drewna…
Nathalie daje znak Jamesowi, by stanął za bratem i oznajmia:
– Jesteś deską i teraz jak deska opadniesz do tyłu.
Willy, sztywny, wyprostowany, pada na wznak. James łapie go za ramiona, a Nathalie chwyta za nogi. Kładą jego głowę na oparciu jednego krzesła, zaś stopy na oparciu drugiego. Nic go nie podtrzymuje, a mimo to nie spada.
– To działa! – woła James oczarowany.
– W książce jest napisane, iż ciało potrafi być tak sztywne, że można na nim usiąść.
– Jesteś pewna? Nie złamiemy mu kręgosłupa?
Dziewczyna wspina się na nieruchomego brata, lecz ten nie ugina się nawet pod jej ciężarem. Nathalie staje mu na brzuchu. James dołącza do niej. Nastolatki są zachwycone, że Hipnoza dla wszystkich się sprawdziła.
– Umysł ludzki kryje w sobie niezbadane tajemnice – mówi z przejęciem Nathalie. – Postawmy go teraz do pionu.
Znów chwytają nogi i ramiona Willy'ego, którego oczy wciąż są zamknięte, a ciało sztywne.
– Zacznę teraz odliczać, gdy dotrę do zera, obudzisz się – rozkazuje Nathalie.
– Trzy, dwa, jeden… zero!
Ze strony Willy'ego nie ma najmniejszej reakcji – nie porusza się żadna część jego ciała, nawet powieka. Zabawa przestaje być aż tak wesoła.
– Niczego nie rozumiem. Nie daje się wybudzić – niepokoi się Nathalie.
– Może nie żyje? Co powiemy rodzicom? – martwi się James.
Dziewczyna zaczyna nerwowo wertować kartki książki.
Читать дальше