Fiodor Dostojewski - Skrzywdzeni i poniżeni
Здесь есть возможность читать онлайн «Fiodor Dostojewski - Skrzywdzeni i poniżeni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Русская классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Skrzywdzeni i poniżeni
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Skrzywdzeni i poniżeni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Skrzywdzeni i poniżeni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Skrzywdzeni i poniżeni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Skrzywdzeni i poniżeni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Jednakże ze zdrowiem jej było gorzej. Stała się nadzwyczaj wrażliwa. Serce biło nieregularnie. Doktor powiedział mi nawet, że może umrzeć bardzo prędko.
Nie mówiłem tego Ichmieniewom, by ich nie przestraszyć. Mikołaj Siergieicz był najzupełniej pewien, że Nelly wyzdrowieje przed podróżą.
— Ojczulek już wrócił! — rzekła Natasza posłyszawszy jego głos. — Chodźmy, Wania.
Mikołaj Siergieicz, zaledwie przeszedł przez próg, swoim zwyczajem zaczął głośno mówić, Anna Andriejewna zaczęła machać na niego rękami. Starzec uciszył się natychmiast i ujrzawszy mnie i Nataszę, szeptem zaczął nam prędko opowiadać o rezultacie swych starań. Posada, o którą zabiegał, została mu zapewniona, z czego bardzo się cieszył...
— Za dwa tygodnie można będzie jechać — powiedział zacierając ręce i obrzuciwszy ukradkiem Natasze zatroskanym spojrzeniem. Lecz ta odpowiedziała mu uśmiechem i przytuliła się do niego, toteż wątpliwości jego rozwiały się momentalnie.
— Pojedziemy, pojedziemy, moi drodzy, pojedziemy! — powiedział uradowany. — Tylko ty, Wania, z tobą tylko boleśnie będzie się rozstać... (Mimochodem dodam, iż nigdy nie zaproponował mi, bym wyjechał wraz z nimi, co, sądząc z jego charakteru, uczyniłby z pewnością... w innych okolicznościach, gdyby nie wiedział o mojej miłości do Nataszy.)
— Cóż robić, moi drodzy, cóż robić! Przykro mi, Wania, ale zmiana miejsca ożywi nas wszystkich... zmiana miejsca to znaczy zmiana wszystkiego! — dodał, raz jeszcze spojrzawszy na córkę.
Wierzył w to i był zadowolony, że w to wierzy.
— A Nelly? — powiedziała Anna Andriejewna.
— Nelly? No cóż... Nelly jest trochę chora, ale do tego czasu wyzdrowieje z pewnością. Już teraz jest jej lepiej; jak myślisz, Wania? — spytał jakby przestraszony i z niepokojeni popatrzył na mnie, jak gdybym to ja właśnie powienien był rozstrzygnąć jego niepewność.
— No, a co z nią? Jak spała? Wszystko dobrze? Nie obudziła się teraz? Wiesz co, Anno Andriejewno, przesuńmy czym prędzej stolik na taras, wszyscy przyjdą, siądziemy razem i Nelly do nas wyjdzie... Będzie cudownie. Może ona jeszcze śpi? Pójdę do niej. Popatrzę na nią tylko... nie zbudzę jej, możesz się nie niepokoić — dodał widząc, iż Anna Andriejewna znowu macha na niego rękami.
Lecz Nelly już się zbudziła. Po kwadransie, jak zwykle, siedzieliśmy przy wieczornej herbacie.
Nelly przywieźliśmy w fotelu. Przyszedł doktor, przyszedł Masłobojew. Przyniósł dla Nelly duży bukiet bzu, lecz był widocznie zatroskany i jakby zły.
A propos: Masłobojew przychodził prawie co dzień. Mówiłem już, że wszyscy, a zwłaszcza Anna Andriejewna, polubili go nadzwyczajnie, lecz nigdy ani słowem nie wspominało się o Aleksandrze Siemionownie i nie wspominał o niej również Masłobojew. Anna Andrejewna, dowiedziawszy się, że Aleksandra Siemionowna jeszcze nie zdążyła zostać jego legalną małżonką, zdecydowała, że ani przyjmować jej, ani nawet mówić o niej w domu nie wolno. Tego przestrzegano i to maluje dostatecznie samą Annę Andriejewnę. Zresztą gdyby nie miała Nataszy, a co najważniejsze, gdyby nie zdarzyło się to, co się zdarzyło, może nie byłaby taka skrupulatna. Nelly była tego wieczora jakoś szczególnie smutna, a nawet czymś zatroskana. Jak gdyby miała zły sen i myślała o nim. Lecz podarunek Masłobojewa ucieszył ją bardzo i z rozkoszą spoglądała na kwiaty, które postawiono przed nią w szklance.
— To ty tak lubisz kwiatki, Nelly? — spytał staruszek. — Poczekaj! — dodał żywo — jutro zaraz... no, zobaczysz sama!...
— Lubię — odpowiedziała Nelly — pamiętam, jakeśmy mamusię witali kwiatami. Mamusia, gdy jeszcze byliśmy tam (tam — znaczyło teraz: za granicą), była raz przez miesiąc bardzo chora. Ja i Henryk umówiliśmy się, że kiedy wstanie i po raz pierwszy wyjdzie ze swojej sypialni, skąd nie wychodziła przez cały miesiąc, ubierzemy wszystkie pokoje kwiatami. Tak też zrobiliśmy. Mamusia powiedziała wieczorem, że nazajutrz rano z pewnością będzie jeść śniadanie razem z nami. Wstaliśmy raniutko. Henryk przyniósł dużo kwiatów i cały pokój ubraliśmy zielonymi liśćmi i girlandami. Był bluszcz i jeszcze takie szerokie liście, których nie znam — i jeszcze inne liście, które przyczepiają się do wszystkiego, i białe, duże kwiaty, i narcyzy, lubię je ze wszystkich kwiatów najbardziej, i róże były, takie cudne róże, i dużo, dużo było kwiatów. Rozwiesiliśmy girlandy, porozstawiali kwiaty w wazonikach, a były tam takie kwiaty jak całe drzewa, w dużych cebrach; rozstawiliśmy je po kątach i koło fotela mamusi i kiedy mamusia wyszła, zdziwiła się bardzo i ucieszyła, a Henryk był bardzo zadowolony. Pamiętam to i teraz.
Tego wieczora Nelly była jakoś szczególnie słaba i rozdrażniona. Doktor spoglądał na nią z niepokojem. Ale ona bardzo chciała mówić. Długo, aż do zmroku, opowiadała o swym poprzednim życiu tam i nie przerywaliśmy jej. Tam z mamusią i Henrykiem długo jeździli i dawne wspomnienia wyraziście powstawały w jej pamięci. Ze wzruszeniem opowiadała o błękitnym niebie, o wysokich górach, przez które przejeżdżała, o wodospadach górskich, o jeziorach i dolinach Włoch, o kwiatach, drzewach, wieśniakach, o ich odzieży, o ich smagłych twarzach i czarnych oczach; opowiadała o różnych spotkaniach i zdarzeniach. Potem o wielkich miastach i pałacach, o wielkim kościele z kopułą, która nagle rozjaśniała się różnokolorowymi światłami, potem o gorącym mieście południowym z błękitnym niebem i morzem błękitnym... Jeszcze nigdy nie opowiadała nam tak szczegółowo swych wspomnień. Słuchaliśmy jej z natężoną uwagą. Znaliśmy dotychczas inne jej wspomnienia — o ponurym, mrocznym mieście z duszącą, odurzającą atmosferą, z powietrzem zatrutym, ze wspaniałymi pałacami wiecznie powalanymi błotem, z nędznym, zamglonym słońcem i ze złymi, na pół zwariowanymi ludźmi, od których ona i jej mamusia tak dużo wycierpiały. Wyobraziłem sobie, jak one obie w brudnej piwnicy, o szarym ponurym zmierzchu, objąwszy się uściskiem na swym nędznym posłaniu, wspominały o przeszłości, o umarłym Henryku i cudach innych krajów. Wyobraziłem sobie Nelly wspominającą to wszystko, już samotną, bez mamusi, kiedy Bubnowa biciem i zwierzęcym okrucieństwem usiłowała ją złamać i zmusić do złego czynu. W końcu jednak Nelly zrobiło się słabo i odniesiono ją do łóżka. Mikołaj Siergieicz przestraszył się bardzo i irytował się, iż pozwolono jej tak dużo mówić. Miała jakiś atak, podobny do zamierania. Atak ten powtarzał się już kilkakrotnie. Gdy się skończył, Nelly natarczywie zażądała, bym do niej przyszedł. Miała mi coś do powiedzenia. Prosiła o to tak, iż doktor tym razem sam zażądał, by spełniono jej prośbę, i wszyscy wyszli z pokoju.
— Wania — powiedziała Nelly, gdyśmy zostali sami — ja wiem, oni myślą, że ja z nimi pojadę; ale ja nie pojadę, bo nie mogę, i zostanę tymczasem u ciebie, to ci miałam powiedzieć.
Zacząłem jej perswadować; powiedziałem, że Ichmieniewowie tak ją kochają, że uważają po prostu za rodzoną córkę. Wszyscy będą jej bardzo żałowali. U mnie, przeciwnie, żyć jej będzie ciężko i chociaż ją bardzo kocham, nie ma innego wyjścia i musimy się rozstać.
— Nie, tak nie można! — odpowiedziała stanowczo Nelly. — Często widuję mamusię we śnie i ona mi mówi, abym z nimi nie jechała i została tutaj; mówi mi, że bardzo zgrzeszyłam opuszczając dziadziusia, i płacze, kiedy to mówi. Chcę zostać tutaj i pielęgnować dziadka.
— Ależ twój dziadek umarł, Nelly — powiedziałem słuchając jej ze zdumieniem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Skrzywdzeni i poniżeni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Skrzywdzeni i poniżeni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Skrzywdzeni i poniżeni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.