Ale zwycięży! Musi zwyciężyć!
Wreszcie pewnego dnia następca tronu zaprosił trójkę przyjaciół na poważną rozmowę.
– Musimy uciekać – powiedział. – Nie powinniśmy zostawać tu dłużej, skoro Endre jest już na tyle zdrowy, by utrzymać się w siodle. Rozumiecie zapewne, moi panowie, że mamy wobec was ogromny dług wdzięczności za ofiarną pomoc, jakiej udzieliliście Marii. Wiele opowiadała mi o tym. Dlatego chcę coś dla was uczynić. W ostatnich dniach nawiązałem kontakt z sekretarzem Christiana Drugiego. Proszę, oto list podpisany przez króla. Możecie wracać do Norwegii jako wolni ludzie!
Podziękowali mu gorąco. Wolni… Mogą jechać do kraju nie obawiając się prześladowań.
– A teraz smutna wiadomość, Mario. Próbowałem odwlec ten moment, żebyś doszła do siebie po ciężkich przeżyciach, ale w końcu muszę powiedzieć ci prawdę. Kochana siostrzyczko, Księstwo Brandenburgii przestało istnieć.
– Co?!
– Cesarz przyłączył je do Cesarstwa Niemieckiego. Nasz ojciec udał się na emigrację. Muszę więc odwieźć cię pod eskortą do ciotki Izabelli. Taka jest wola ojca.
– Nie! – zawołała Maria. – Nie do niej! Zdradziła mnie!
– Rozumiem cię, Mario – rzekł łagodnie brat. – Ale nasz ojciec nic o tym nie wiedział, podejmując decyzję o twej przyszłości. Twój mąż nie żyje, a zresztą nie sądzę, by ojciec chciał odesłać cię do niego. Rozwodu jednak nie dostałabyś nigdy. Jedynym miejscem, do którego możesz się udać, jest więc rezydencja ciotki Izabelli.
Teraz, pomyślał Endre. Teraz nadszedł moment, by Magnus zadeklarował się, że się nią zajmie, że się z nią ożeni!
Endre i Maria popatrzyli wyczekująco na przyjaciela. Ale on milczał. Na wiadomość o upadku Brandenburgii pobladł jak kreda.
Kiedy zrozumieli, że nie zamierza nic powiedzieć, oboje poczuli się głęboko zawstydzeni. Małżeństwo z Marią nie mogło się Magnusowi już do niczego przydać, przestał więc się nią interesować.
Endre gorąco zapragnął wziąć Marię w ramiona i wynagrodzić upokorzenie, jakiego doznała, ale przecież nie mógł tego zrobić.
Nieprzyjemne milczenie przerwał Alexander.
– Tym razem podróż przebiegnie szybciej i nie będzie taka uciążliwa, bo pojedziecie w moim orszaku.
Ze spuszczoną głową Magnus wyszedł z komnaty.
Ale nawet następca tronu Brandenburgii, legitymujący się królewskim glejtem, nie został przepuszczony przez granicę do Bohuslän. Udali się więc na północ. Maria i jej przyjaciele, którzy podczas swej wyprawy nie byli rozpieszczani nadmiernymi wygodami, rozkoszowali się teraz wygodnymi saniami, ciepłymi skórami wilczymi, pochodniami rozpalanymi wieczorową porą. Co prawda Endre wolał jechać konno, ale Maria, siedząc w saniach, często na niego spoglądała. Widziała, że i on wodzi za nią oczami, i to napełniało ją radością. To coś zupełnie innego aniżeli moje młodzieńcze zauroczenie Magnusem, pomyślała. Raczej intensywne poczucie przynależności, wobec którego nieważne wydają się podziały społeczne. Kiedy troskliwie otulał ją ciepłym futrem w saniach, ich spojrzenia spotykały się na upojne sekundy. W takich chwilach świat wokół nich przestawał istnieć i nie byli w stanie ukryć swych uczuć. Ale zaraz Endre na powrót stawał się pełnym taktu przyjacielem, który służył z oddaniem swej księżniczce.
Tymczasem Magnus nic nie dostrzegał. Siedział obok Marii smutny i przygnębiony, całkiem pozbawiony ducha walki. Martwił się nie tylko upadkiem Brandenburgii i porażką Szwedów. Dręczyło go coś jeszcze, czuł w głębi duszy jątrzący ból…
Szybko przemierzali drogę na północ. Przed księciem i jego świtą otwierały się wszystkie bramy, nocowali więc przeważnie we dworach i pałacach możnowładców.
W niektórych rejonach Szwecji wojna trwała nadal. Nie było komu dowodzić chłopami, ale oni z własnej woli stawali w obronie swych wsi. Nie na wiele się to jednak zdało. Król Christian podporządkowywał sobie kraj kawałek po kawałku.
Książęcy orszak przemierzył cało i zdrowo niespokojne trakty, aż któregoś wieczoru utknął w posiadłości szlacheckiej w pobliżu granicy z Norwegią. Niedaleko stąd toczyły się walki. Gdyby książę podjął najmniejszą nawet próbę wmieszania się w zbrojne starcia, glejt umożliwiający mu swobodne poruszanie się na terenach objętych wojną straciłby ważność.
Magnus, Endre i Maria siedzieli w pięknej komnacie i rozmawiali o zaistniałej sytuacji.
– No tak, znów dostaliśmy się w sam środek wydarzeń – stwierdził Magnus. – Póki co mamy pożywienie i dach nad głową. Ale doprawdy korci mnie, żeby trochę przetrzepać skórę tym Duńczykom.
– To nie są Duńczycy – wtrącił się Endre – lecz knechci szkoccy z wojska zaciężnego. Okrutni i bezwzględni.
– Wiem. Tym bardziej należałoby zrobić z nimi porządek. Ale mówiąc poważnie, jeśli o mnie chodzi, to nie wracam do Norwegii.
– Jak to? – zdziwił się Endre. – Dlaczego?
– Nie mogę, jeszcze nie nadszedł czas. Zapomniałeś, że zamierzałem powrócić jako wódz? Jak więc mam się zjawić jako Magnus Maar, uboższy niż kiedykolwiek? Nie… Zamierzam porozmawiać najpierw ze Stenem Sture. On mógłby mi nadać wyższy tytuł szlachecki, dzięki czemu zyskałbym większy respekt. Co powiesz na to, Endre, byśmy ruszyli stąd w stronę Sztokholmu?
Endre długo wpatrywał się w siedzącą z boku Marię. Nie odzywała się. Jej piękna twarz w obramowaniu czarnych włosów i na tle wspaniałych brokatowych draperii wydawała się bledsza niż zwykle. Miała na sobie głęboko wydekoltowaną suknię z aksamitu w kolorze czerwonego wina. Nie nosiła biżuterii. W jej oczach wpatrujących się marzycielsko gdzieś w niewiadome odbijał się blask świec.
Magnus mógł ją zdobyć, a tymczasem złamał jej serce, pomyślał Endre.
Powoli odwrócił wzrok na przyjaciela i powiedział:
– Nie, Magnusie. Tym razem nie będę ci towarzyszył.
Twarz Magnusa oblała się gwałtownym rumieńcem.
– Co? Zostawisz mnie samego? Chcesz mnie zdradzić?
– Wydaje mi się, że raczej powinieneś unikać tego słowa Magnusie – powiedziała cicho Maria.
Magnus zacisnął dłonie na poręczy fotela.
– Endre, zapomniałeś, kim jestem? Zapomniałeś, że kiedyś przyrzekłeś wspierać mnie w walce o koronę Norwegii? A teraz, gdy twoja sytuacja trochę się poprawiła, chcesz zrezygnować? Zaprzepaścić na dobre nasze wielkie zadanie!
Endre westchnął głęboko i odezwał się cicho smutnym głosem:
– Wiesz, Magnusie, kiedyś byłeś moim ideałem, bohaterem. Od dnia, w którym twoja matka poprosiła mnie, bym pilnował, żebyś nie wpadł do stawu, a miałeś wówczas cztery albo pięć lat, uwielbiałem cię i starałem się osłonić przed wszelkim niebezpieczeństwem. Kiedy dorosłeś, byłeś mi niczym gwiazda, a twój cel był moim celem. Ale nie mogłem cię ochronić przed złem tkwiącym w tobie. Pomyśl, nie zauważyłeś zmiany, jaka dokonała się w twej duszy? Dawniej mówiłeś: „Kiedy Norwegia odzyska niepodległość”, a teraz w kółko powtarzasz: „Kiedy zostanę królem Norwegii”!
Magnus uczynił niecierpliwy gest.
– Przecież to w gruncie rzeczy to samo!
– Nie – zaprzeczył Endre. – To nieprawda. Jeszcze niedawno mówiłeś o tym, czego dokonasz dla ludu norweskiego, a ja słuchałem ciebie z nabożeństwem i bezgranicznie podziwiałem. Ale w ostatnim czasie twoje plany sprowadzają się do zemsty.
– To z powodu kłopotów – usprawiedliwił się Magnus.
Endre potrząsnął głową.
– Przykro mi o tym mówić – wtrąciła się Maria. – Ale nie jesteś ulany z odpowiedniego stopu, by zostać królem, Magnusie. Wszystkie swoje zamierzenia opierasz na pomocy innych. Zależało ci na przykład na mnie, bo chciałeś czerpać korzyści z mego książęcego pochodzenia. A ponieważ okazało się, że sytuacja się zmieniła, odrzuciłeś mnie jak zużyty przedmiot. Teraz zamierzasz się posłużyć Stenem Sture, który być może kiedyś zostanie królem Szwecji i będzie mógł nadać ci wyższy tytuł. Poświęciłeś swego przyjaciela…
Читать дальше