„Ból ustąpi”, powiedział staruszek. Oby to była prawda! Endre zakrztusił się. Kasłał, z trudem łapiąc powietrze, więc czym prędzej zrezygnowała z cudownego środka. Niech się dzieje co chce, pomyślała, i dokończyła mu opatrywać ranę.
Chyba jednak proszek trochę pomógł, bo Endre leżał spokojnie. Mam nadzieję, że nie podałam mu go zbyt dużo, myślała przestraszona.
Nagle ranny ponownie podniósł powieki i spojrzał na dziewczynę całkiem przytomnie.
– Mario – rzekł wyraźnie. – Mario, przyszłaś do mnie… – Jego głos wyrażał bezgraniczne szczęście.
Usiadła na brzegu posłania i zapytała zdziwiona:
– Nic cię nie boli?
Powoli pokręcił głową. W jego oczach było tyle ciepła…
– Jak się tu znalazłaś?
– Kiedy dowiedziałam się, że być może nie żyjesz, Endre, zawalił się mój cały świat. Musiałam cię odnaleźć! No i znalazłam, a potem przyciągnęłam tutaj.
Podniósł zdrowe ramię i czule pogłaskał policzek dziewczyny.
– Mario… Wiesz, o co się modliłem, leżąc tam, na polu? Żeby ujrzeć cię raz jeszcze. Zostań ze mną, Mario. Potrzebuję cię!
– Zostanę. Powiedz, czy nie jest ci zimno?
– Nie wiem… Może.
– Okryję cię swoją peleryną.
– Dziękuję, moja mała księżniczko – powiedział, chwytając ją za rękę.
– Lepiej już? – zapytała, a w odpowiedzi usłyszała jego cichy śmiech.
– Lepiej? Jestem szczęśliwy!
Poczuła, że palce rannego rozluźniły się, a on sam zapadł w sen, spokojny i głęboki.
Maria pogłaskała Endrego po głowie. Odzyskałam go, pomyślała. I o dziwo, on też mnie potrzebuje. On, taki silny i opanowany!
Endre spał dość długo, dopiero po jakiejś godzinie Maria zauważyła, że otworzył oczy.
– Nadal nic cię nie boli? – zapytała.
– Zupełnie nic. Czuję, oczywiście, że mam rany, ale wszystko wydaje mi się takie cudowne! Zupełnie jakbym unosił się w powietrzu.
– To wspaniale! Zostaniemy tu do świtu. Do tej pory może uda mi się wymyślić, jak cię stąd wydostać.
– Nie chcę stąd odchodzić – rzekł pośpiesznie.
– Ależ, Endre – roześmiała się. – Przecież to najbardziej obskurne miejsce na świecie.
– Nie! – zaprotestował gwałtownie, a wtedy dziewczyna zrozumiała, że Endre znajduje się pod wpływem środków odurzających. – Bo ty jesteś tu ze mną, Mario, moja ukochana…
Drgnęła, usłyszawszy ton jego głosu. To nie przyjaźń, ta miłość…
– Endre, co ty opowiadasz? – spytała bez tchu i pochyliła się nad nim.
Nie odpowiedział, dłonią poszukał jej twarzy, opuszkami palców gładził ją po policzku i w okolicach ust. Potem cofnął rękę, a na policzku poczuła jego pocałunek.
Z ustami tuż przy jej uchu, szeptał gorąco:
– Mario, zostań ze mną! Kocham cię jak nikt na świecie. Śniłem o tobie, najdroższa…
– Och, Endre – zadrżała, a serce waliło jej jak opętane. To szaleństwo, myślała. A mimo to czuję się tak bezgranicznie szczęśliwa. Endre mnie kocha! Endre należący do zupełnie innego świata. Endre, o którym nigdy nie odważyłabym się nawet myśleć w taki sposób, ale bez którego nie potrafię żyć!
Ujęła jego twarz w swe dłonie i pocałowała go, a uczucie upojenia, jakiego doznała przy pierwszym z nim pocałunku, wróciło ze zdwojoną siłą. Przeraziła się tej intensywności. Endre trzymał ją mocno w ramionach i drżąc na całym ciele, dotykał gorącymi wargami jej ust.
Tym razem nie piłam wina, to jego bliskość tak na mnie wpływa, pomyślała.
Zniknęły wszelkie bariery. Należeli do siebie od chwili, w której poprosiła go, by został jej przyjacielem. Zdawało się, że od tamtej pory minęły całe wieki.
Endre zwolnił uścisk.
– Gdzie Magnus? – chciał wiedzieć.
– Byłam głupia, Endre – szepnęła w odpowiedzi. – Teraz dopiero zrozumiałam, że to ciebie zawsze kochałam, nie Magnusa.
Uniósł głowę, jakby chciał przeniknąć spojrzeniem mrok i zobaczyć jej twarz.
– Tak – powtórzyła Maria. – Niełatwo mi to wyjaśnić, ale dla mnie Magnus i ty stanowiliście jedno. Ty byłeś jakby jego cieniem. Ale z upływem czasu coraz bardziej rosła moja miłość do tego cienia… Ale przecież nie mogłam nawet marzyć o tobie. Stoimy jakby po dwóch stronach ogromnego muru.
– Dziwne, że to mówisz – roześmiał się Endre. – Myślałem kiedyś tak samo.
– Ale przed chwilą zburzyliśmy ten mur.
Zapadła uroczysta cisza.
– Przyrzekłam pomóc Magnusowi – szepnęła po chwili Maria. – I dotrzymam słowa. Bo Magnus jest naszym przyjacielem. Ale to ty masz moją miłość.
Powoli w izbie robiło się coraz cieplej. Endre znów zasnął, a i Maria czuła narastające znużenie. Łóżko było szerokie. Ostrożnie położyła się więc na brzegu i prawie natychmiast zapadła w sen.
Późnym przedpołudniem obudziły ją głosy dobiegające z dworu. Poderwała się, skostniała z zimna. Potrząsnęła lekko Endrem, ale w odpowiedzi usłyszała jedynie żałosne pojękiwanie.
Ostrożnie wyjrzała, a potem otworzyła drzwi na oścież.
– Tu jesteśmy! – zawołała do Magnusa i Alexandra, stojących ze służbą na polu i rozmawiających głośno.
Z okrzykami radości podbiegli do niej. W nocy mżawka zamieniła się w śnieg i ziemia znów okryła się białą pierzyną.
– Mario! Jak mogłaś zniknąć w taki sposób, zupełnie nas o niczym nie uprzedzając? – zapytał surowo Magnus. – Śmiertelnie nas przeraziłaś!
– Musiałam – odpowiedziała spokojnie. – Endre leży w środku. Potrzebna jest pomoc.
Jej chłodny ton sprawił, że Magnus spuścił głowę. Weszli do chaty. Magnus ostrożnie przysiadł na brzegu posłania, a potem podniósł na Marię oczy pełne łez. W jego spojrzeniu kryło się nieme błaganie o wybaczenie, skierowane zarówno do niej, jak i do Endrego.
Endre powoli odzyskiwał świadomość, ale znów wił się z bólu.
– Czy możemy go przenieść do zamku? – chciał wiedzieć Alexander.
– Myślę, że tak – skinęła głową Maria, a jej brat natychmiast wezwał służbę.
Umieścili rannego w jednej z komnat zamkowych, gdzie zbadał go medyk następcy tronu.
– Dzięki szybkiej pomocy, jakiej mu udzieliłaś, księżniczko, wkrótce dojdzie do siebie. Ale zastanawiają mnie jego rozszerzone źrenice. Czy podałaś mu jakieś lekarstwo?
Maria skinęła głową twierdząco i opowiedziała o sproszkowanym zielu.
Medyk powąchał je i stwierdził;
_ To bardzo silny środek, wasza wysokość. Ludzie Wschodu posiadają rozległą wiedzę medyczną, ale posługują się specyfikami, które nie zawsze są bezpieczne dla człowieka. Ten proszek należy zniszczyć. Osobiście się tym zajmę…
Schował pudełeczko z miną człowieka, któremu trafiła się nie lada zdobycz. Później wypróbował niezwykły lek na wielu swych pacjentach, którzy błogosławili go za ulgę w cierpieniach.
Endre szybko wracał do zdrowia i w kilka dni później pozwolono mu już wstać z łóżka. Maria nawet słowem nie wspomniała o nocy w chacie i nadal zachowywała dystans, pewna, że sprawdziły się słowa staruszka o tym, iż zapomina się o wszystkim, co się mówiło pod wpływem cudownego proszku.
Ale Endre nie zapomniał. Wiedząc jednak, że dla nich dwojga nie ma żadnej nadziei, ukrył wspomnienie owej nocy w sercu jako najdroższy skarb.
Magnus zaś czuł się bezradny i nieszczęśliwy. Jak dotąd nie miał okazji porozmawiać o swych planach z następcą tronu. Podczas każdego posiłku przy stole siedziało wiele osób. Poza tym dręczyły go wyrzuty sumienia. Jak mógł być tak zaślepiony pragnieniem sukcesu, że zawiódł przyjaciela? Maria nadal odnosiła się do niego uprzejmie, ale obojętnie. Zdaje się, że popełnił największe głupstwo w swym życiu.
Читать дальше