– Nadal? Przecież nigdy mnie o to nie zapytałeś. Nigdy wprost!
– Sądziłem, że to już między nami ułożone. Przecież gdyby było inaczej, wszystko, co się wydarzyło, byłoby grzechem. Pogańska ceremonia zmieszania krwi to była tylko namiastka, ale…
Lisa wybuchnęła płaczem. I znów znalazła się w jego ramionach, w tych cudownych, silnych, a tak delikatnych ramionach.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wczoraj? Oszczędziłbyś mi lęku o to, że cię znów utracę.
– Ależ, najdroższa – rzekł wzruszony. – Tak bardzo mi nie ufasz? Wciąż pamiętasz o przestrogach, jakich ci udzielono? Cóż obchodzą nas inni ludzie, Liso? To prawda, zachowałem się jak nieokrzesany prostak, który nie rozumie kobiecej natury. Wybacz, nie zdążyłem ci tego powiedzieć w nocy. Wszystko wydarzyło się tak nagle. Ale czy uważasz, że postąpiliśmy niewłaściwie?
– Nie, wczoraj o tym nie myślałam w ten sposób. Właściwie się nad tym nie zastanawiałam. Straciliśmy panowanie nad sobą. Czemu jednak nie powiedziałeś mi tego potem? Albo dziś? Patrzyłeś na mnie chłodno i nieprzyjaźnie, jakbyś chciał, bym odeszła. Byłam taka zrozpaczona, bałam się, Wasylu.
Ucałował jej wilgotne włosy.
– Dziś rano byłem śmiertelnie przerażony, Liso. Nie wiedziałem, gdzie są Tatarzy, a musiałem za wszelką cenę wydostać cię stamtąd. Tylko to zaprzątało mój umysł. A poza tym chciało mi się jeść – wyznał z rozbrajającą szczerością. – A kiedy jestem głodny, nie potrafię myśleć o niczym innym – dodał z uśmiechem. – Wybacz, najdroższa. Kocham cię!
Lisa milczała. Szczęście po prostu odebrało jej mowę.
– Urządzimy wesele – ciągnął z zapałem Wasia. – Zaprosimy Nataszę, Wołodię i wszystkich. Zobaczysz, jak Zaporożcy świętują. Uroczystość trwa zwykle wiele dni przy muzyce i tańcach. Wino leje się strumieniami… Nie, Liso, nie obawiaj się, przyrzekam, że się nie upiję.
Nagle Lisę uderzyła pewna myśl.
– Wasia! Już wiem, kto może poręczyć za ciebie. Ależ jestem niemądra, że nie pomyślałam o tym wcześniej. Przecież i tak muszę jechać do osady szwedzkiej, żeby uzyskać błogosławieństwo z mojej parafii. Poproszę naszego pastora. On za ciebie poręczy.
Wasyl pobladł, jakby cała krew odpłynęła mu z twarzy.
– Mogę towarzyszyć ci w drodze do osady, ale dojadę tylko do obrzeży.
– Ale dlaczego, Wasyl… Chyba nie… Wasyl, co ty uczyniłeś?
Spuścił wzrok, nie mając odwagi popatrzeć jej w twarz.
– Ja… Podpaliłem plebanię.
Dymitr nie posiadał się z radości, widząc ich całych i zdrowych.
– Gdzie byliście? Kiedy zorientowałem się, że pojmali was Tatarzy, pogalopowałem co tchu, by ściągnąć kwaterujące w chutorze oddziały kozackie. Dotarliśmy na plażę i znaleźliśmy Tatarów, ale was tam nie było.
Lisa i Wasyl wymienili spojrzenia.
– To dlatego nie natknęliśmy się dzisiaj na nikogo – rzekł Wasia. – Mówisz, że znaleźliście Tatarów?
– Wycięliśmy ich w pień.
– Kiedy i gdzie?
– Wczoraj wieczorem. Ich obóz znajdował się niedaleko skał.
Zapadła cisza.
– To znaczy, że uciekliśmy w ostatniej chwili – szepnęła Lisa, blednąc.
– Musieliśmy twardo spać, skoro nic nie słyszeliśmy
– dodał Wasia. – Dima, skoro już i tak wstałeś, jedźmy do Chersonia. Lisa musi tam dotrzeć jak najprędzej.
Przebrali się w suchą odzież, którą mieli w jukach przytroczonych do siodeł, i dosiedli koni. Szybko dotarli na miejsce.
Adiutant zameldował ich przybycie.
– Dziewczyna? – usłyszeli donośny głos dowódcy. – Niemożliwe, to ona żyje? Doszły nas słuchy, że Tatarzy zmobilizowali wielkie siły, by ją pojmać, a to znaczy, że przynosi ważne wieści. Wezwij cały sztab i wprowadź tu tę trójkę Kozaków!
Wasyl uśmiechnął się i spojrzał znacząco na Lisę.
– Trójka Kozaków! Wchodź, Kiryłowa!
– Czy tak się będę nazywać? – szepnęła bez tchu.
– Jeśli nie masz nic przeciwko temu.
Ataman dowodzący wojskami kozackimi na Ukrainie popatrzył zdumiony na Lisę.
– Ależ… Czy to ten delikatny kwiatuszek poradził sobie z hordami Tatarów?
– Miałam dobrych pomocników – rzekła nieśmiało.
Oficerowie patrzyli na nią badawczo.
– Ubrana jesteś wprawdzie w szarawary i rubaszkę, ale chyba nie jesteś Kozaczką? – dziwił się ataman. – A już na pewno nie pochodzisz z Zaporoża. A ci pomocnicy rzeczywiście nie są najgorsi. Tego Kozaka dobrze znamy! Nie należy do tych, którzy odprawiają modły za wroga.
Ataman wyprosił z pomieszczenia niższych rangą oficerów. Pozostał tylko ścisły sztab. Wtedy zwrócił się do Lisy.
– No, gdzie są te dokumenty?
– Czy mogę prosić o papier i pióro? – odpowiedziała pytaniem.
– Dlaczego?
– Musiałam zniszczyć papiery. Ale wszystko dokładnie zapamiętałam.
– Zapewne były napisane po tatarsku.
– Owszem. Znam dobrze ten język, ale może lepiej od razu pisać po rosyjsku?
– Powiedz mi – rzekł ataman powoli. – Słyszę w twojej mowie obcy akcent. Z jakiego właściwie narodu się wywodzisz?
– Jestem Szwedką.
– Z tej osady na stepie?
– Tak.
– A więc twym ojczystym językiem jest szwedzki?
– Tak.
Mężczyźni popatrzyli po sobie.
– Trzy języki. O, to nie jest zwyczajna dziewczyna!
Lisa napotkała dumne spojrzenie Wasyla. Zrozumiała, że nie zmarnowała swego życia, i poczuła się nieopisanie szczęśliwa.
Mijały minuty, potem godziny, a oficerowie nie odrywali wzroku od szkiców sporządzonych przez Lisę. Wreszcie podnieśli głowy i popatrzyli po sobie wstrząśnięci. Ataman zwrócił się do Lisy:
– Przypuszczam, że zdajesz sobie sprawę, jaką przysługę oddałaś Jej Wysokości carycy Katarzynie – rzeki. – Gdyby te dokumenty dotarły do chana, losy wojny byłyby przesądzone. Wszyscy zostaniecie hojnie nagrodzeni przez carycę. Poza tym będziemy potrzebować cię, Liso Koppers, jako tłumacza.
Wasyl poruszył się, jakby chciał zaprotestować.
– Ciebie, Kiryłow, także – rzekł ataman. – Zostaniesz oficerem w kozackich oddziałach carskiego wojska strzegącego granic. Ale jest jeden warunek. Musisz powściągnąć nieco swój temperament.
Wasyl podziękował za awans i poprosił o rozmowę w cztery oczy z atamanem. Wyjaśnił, że pragnie omówić sprawę swego ślubu z Lisą.
Ataman patrzył zamyślony na niego i na dziewczynę.
– Udzielam zgody. Zazdroszczę ci, Kiryłow. Znajdę dla was odpowiednią kwaterę w Chersoniu. Skoro twoja przyszła żona ma być tłumaczem, muszę ją mieć pod ręką. Powodzenia! I jeszcze raz dziękuję wszystkim. Teraz, panowie, zechciejcie na chwilę zostawić nas samych! Muszę odbyć prywatną rozmowę z Kiryłowem.
Dima i Lisa czekali na schodach.
Popatrzył na nią badawczo.
– Bramy zamku zamknęły się za tobą na zawsze, jak widzę?
Zarumieniła się.
– Tak, Dima. Ale nawet nie wiesz, jak cudownie jest w środku. Wasyl jest wspaniałym człowiekiem.
– Wiem. Przeżył piekło z samym sobą. Bądź dla niego dobra!
– Nie musisz mnie o to prosić. Ale… skąd wiesz?
Dima roześmiał się serdecznie.
– Nie możecie oderwać oczu od siebie. Odnosicie się do siebie z ufnością i otwartością, jak ludzie, którzy naprawdę się miłują. Bardzo cieszy mnie wasze szczęście.
Wasyl zszedł po schodach. Był oszołomiony.
– Jak ci poszło, Wasia? – spytała zaciekawiona.
Bez słowa podał jej dokument, który trzymał w ręku.
– Poręczenie. Do popa w Chersoniu – przeczytała z niedowierzaniem. – Ależ, Wasia, to znaczy… Tu jest napisane: „Natychmiast… Obowiązuje od zaraz… W uznaniu zasług Lisy Koppers”.
Читать дальше