– Holman? – zawołał. – Holman? Jesteś tam?
Wnętrze budy okazało się ciemne i zimne. Niezbyt czysta prycza była pusta; rysunki i odbitki światłoczułe szeleściły na tablicy ogłoszeń jak poszeptywanie żałobników w posępnej kaplicy. Piecyk był zimny, a imbryk pusty i nie miał wieczka.
– Holman? – powtórzył Dan.
Wyszedł z budy i poszedł przez grząski teren wykopaliska ku zagrodzie sporządzonej z płótna i starych drzwi, kryjącej miejsce, gdzie znaleziono ciało. Możliwe, że Holman postanowił wcześnie rozpocząć pracę i zjeść śniadanie później. W Southwark mżyło, na rzece żałośnie wyła syrena barki.
Odsunął na bok część starych drzwi.
– Holman? – zawołał… i wówczas zobaczył, dlaczego Holman nie odpowiadał. Dan zatrzymał się tam, gdzie stał, łapiąc powietrze krótkimi, płytkimi ruchami płuc, jak gdyby biegł. Z początku ledwie mógł się zorientować, na co patrzy, ale stopniowo zawiłe pętle i sploty kolorów szkarłatu i szarości nabrały sensu. Poczuł ucisk w gardle, a usta wypełniły mu się nagle żółcią i letnią kawą.
Holman został rozdarty na strzępy; długie pasma jelit i połyskujących mięśni porozciągane były po całej zagrodzie. W odległym kącie wykopaliska leżała jego klatka piersiowa, jak część wraku samochodowego. Kawałek rozpłaszczonej twarzy wystawał z błota, tuż obok prawej stopy Dana. Z jednym okiem, połową zakrwawionej brody, bez szczęki. W pobliżu leżały pokryte lepką krwią okulary.
Trzęsąc się z zimna i ze strachu, Dan ruszył na środek wykopaliska, do miejsca, gdzie Rita znalazła zmumifkowane ciało. Znalazł je, odrzucone w kąt dołu; jedna noga wystawała pod nieprawdopodobnym kątem. Glina obok wyglądała tak, jakby została przekopana koparką. Bóg wie, co tam się działo. Holman nigdy nie poważyłby się naruszyć w ten sposób tak doniosłego odkrycia archeologicznego. Co przydarzyło się Holmanowi?
Dan wciągnął nosem ranne powietrze. Było zimne i ostre jak papier ścierny. Poczuł w nim także pewien zapach, który nie był zapachem rozdartego ciała ludzkiego. Był to odór pleśni, podobny do smrodu nigdy nie przewietrzanego pokoju, pełnego starych modlitewników. Była to woń zamkniętej przestrzeni, zapach starości.
Dan okrążał wykopalisko, czując w nogach ołów i nie wiedząc, co robić. Zatrzymał się, zaciskając ręką usta w obawie, że zwymiotuje. Wtedy usłyszał skamlący głos, podobny do płaczu przejechanego kota. Odwrócił się i dopiero wtedy zobaczył Ritę, skuloną za drugimi drzwiami. Była od stóp do głów usmarowana gliną. Nabiegłe krwią oczy miała otwarte.
Ukląkł obok i ujął jej śliską od gliny rękę.
– Rita? Rita, to ja, Dan.
Spojrzała na niego obłąkańczo. Trzęsła się cała i rzucała głową na wszystkie strony, jak wariatka.
– Na litość boską, Rita, co się stało?
– To wyszło – wyszeptała wargami szarymi od błota.- Obróciliśmy go, a ziemia wyglądała tak, jakby się gotowała.
I wtedy to wyszło!
– Co wyszło? Rita, co to było?
Szarpała głową we wszystkie strony.
– Był wiatr… wiatr, który wiał w dół. A potem ziemia się gotowała. A potem Holman krzyczał, bo to było czarne… i miało macki… i zmieniało kształt… i rozerwało go na kawałki.
Dan trzymał ją w objęciach, a ona drżała, kołysała się i trzęsła głową. W końcu otarł jej czoło z błota i powiedział:
– Dobrze, już dobrze. Wezwę ambulans.
Poszedł odwiedzić ją dwa tygodnie później. Zamieszkała w Ettington Parku, w ogromnym, kremowo-szarym, gotyckim hotelu z piaskowca, położonym w sercu Warwickshire, na południe od Stratford-on-Avon, między pełnymi gawronów wiązami, nad wolno płynącą rzeką.
Poszli na spacer. Było zimne popołudnie; panowała cisza, przerywana chwilami krakaniem gawronów. Rita spytała:
– Co mają zamiar zrobić z wykopaliskiem?
Dan zapalił papierosa i zaciągnął się.
– Obecny plan polega na tym, żeby wypełnić je gruboziarnistym piaskiem, aby zachować to, co już odkryliśmy, a na tym zbudować fundamenty biurowca. Nikt nie zobaczy już wykopaliska, chyba że rozwali ten cholerny wieżowiec.
– Tu jest bardzo przyjemnie – zmieniła temat Rita.- Bardzo spokojnie. Jest biblioteka, dużo kominków i kryta pływalnia.
– Udało ci się przypomnieć sobie, co się wtedy stało?- zwrócił się do niej Dan, obserwując uważnie jej twarz. Spojrzała w bok kamiennym wzrokiem.
– Tylko to, co ci powiedziałam. Wiatr wiał w dół, a ziemia gotowała się i wyszło tamto. Policja doszła do wniosku, że to pewnie była eksplozja gazu błotnego, rodzaj fenomenu przyrodniczego. Will-o'-the-wisp do dziewiątej potęgi.
Dan uścisnął jej rękę.
– Życzę ci szczęścia – odwrócił się i poszedł.
Pojechał pod groźnie wyglądającym niebem do Stratford-on-Avon i wstąpił do Shakespeare Library w pobliżu Memorial Theatre. Resztę popołudnia spędził przy małym biureczku pod oknem, czytając prace nie o Szekspirze, ale o jego koledze, aktorze z Globe Theatre, Johnie Heminge'u, który pomagał wydać Pierwsze Folio dzieł Szekspira.
Było już prawie ciemno, kiedy natknął się na list. Jarzeniowe lampy biblioteki migotały. Znalazł go, jakby ten list czekał na niego, wpięty w tom dzienników Johna Heminge'a. Część była nieczytelna, a poza tym nikt, kto nie widział ciała Holmana, nie zrozumiałby go ani nie domyślił się, że napisał go Szekspir. Pochodził z roku 1613, więc był napisany trzy lata przed śmiercią Szekspira, a dziesięć lat wcześniej, nim Heminge opracował pierwszy zbiór dzieł.
Johnie, udaję się na wyprawę, z której nigdy nie wrócę. Zaofiarowałem mu moje życie w zamian za sukces, ale nigdy nie spodziewałem się, że zażąda życia mojego biednego dziecka. Teraz wiem, że takiej umowy żaden człowiek nie ma prawa zawierać. Tylko Bóg może decydować o czyimś losie, nie zaś ta kreatura, pochodząca z czasów, kiedy nie było Boga, i z przestrzeni, które nie są objęte jego królestwem. Bardzo bolałem ale cieszyłem się moimi sukcesami, a teraz muszę za nie zapłacić. Biedy Hamneeae, wybacz mi!
Ostrzegam cię, Johnie, przed Wielkimi Demonami, które przychodzą z kosmosu. Mogą dać człowiekowi wszystko, czego zapragnie, lub ukarać go bez żadnej przyczyny. Szczególnie groźny jest Y'g Southothe, który przyszedł spoza granic czasu i przestrzeni i który mieszka teraz pod piwnicami Globe.
Globe został zbudowany po to, żeby stworzyć mu kryjówkę, zatem powinien zostać zrównany z ziemią, a jego piwnice zasypane i zabite deskami. Wraz ze mną, aby mógł żyć Hamnet.
Później, tegoż wieczoru, Dan poszedł na długi spacer wzdłuż Avon, dochodząc w końcu do posągu Barda. Sodowe lampy uliczne świeciły ostrym, pomarańczowym światłem; w ich blasku pomnik wyglądał tak, jakby został odlany z osobliwego, nieziemskiego metalu. W głowie Dana zaczął układać się pewien schemat wydarzeń, chociaż zupełnie nie mógł go zrozumieć. Z listu do Johna Heminge'a wynikało, że Szekspir osiągnął swój ogromny sukces jako dramaturg wskutek ubicia interesu z Y'g Southothe'em, który był jakąś pradawną siłą życiową "z czasów kiedy nie było Boga". Można tylko zgadywać, że ta siła życiowa zażądała życia Hamneta. Może jako zabezpieczenia? Może, by zmusić Szekspira do wybudowania jej kryjówki na ziemi, do zburzenia starego teatru i wzniesienia na tym samym miejscu Globe?
Nikt nigdy się nie dowie, co się naprawdę stało. Ale z listu do Johna Heminge'a wynika, że w 16I3 roku Szekspir nie mógł już dłużej znieść poczucia winy za śmierć Hamneta i udał się do Londynu, żeby spalić Globe i zniszczyć owego Y'g Southothe'a.
Читать дальше