Nie padało już od godziny, ale tłusta szaroniebieska glina pod podeszwami jego zielonych wellingtonów od Harrodsa była w dalszym ciągu gładka i połyskliwa. Wodniste słońce unosiło się nad Southwark, odbijając się od wiktoriańskich dachów, krytych szarą, łupkową dachówką, i od dalekich okien, a także od szerokiego łuku Tamizy. Wszystko wskazywało, że zbliża się zima; czuło się chłód i wilgoć – przyprawiające o ból gardła – o których Dan od dawna zapomniał, gdyż pracował przy wykopaliskach w San Antonio. Tam nie można było sobie wyobrazić, że istnieje coś takiego jak zimno.
Holman stał przy odległym końcu niskiej, wschodniej ściany obok prowizorycznej zasłony, zmajstrowanej z płótna i starych drzwi. Był bardzo wysoki i przygarbiony, miał na sobie płaszcz z kapturem, a na mięsistym nosie luźne okulary w rogowej oprawce, i nieustannie je poprawiał. Próbował zapuścić brodę, co przynosiło mizerne wyniki. Łatwiej było wziąć go za któregoś z łachmaniarzy, nocujących w tekturowych pudłach, niż za najbardziej podziwianego archeologa Manchester University, prowadzącego wykopaliska w trudnych miejscach. W przeciwieństwie do niego, Dan był niższy, mocniej zbudowany, i ze swoimi falującymi włosami miał ten lwi wygląd, który przypominał kobietom Richarda Burtona. Nosił się zawsze zwyczajnie, ale kosztownie. Holman nazywał go Wytwornym Danem, Archeologiem Stroju.
Wyciągnął swoją długą rękę, kiedy Dan podszedł, i uścisnął mu dłoń.
– Tu leży – oznajmił bez żadnego wstępu. – Człowiek, który nigdy nie opuścił teatru.
Dan odciągnął na bok płótno i zobaczył mulistoszarą postać, leżącą na lewym boku w błocie; małą, łysą, przypominającą małpę, postać ludzką w pozycji płodówej, z podkurczonymi nogami. W chwili śmierci miała na sobie kubrak i trykoty. Ubiór był w znacznie gorszym stanie niż skóra; i był tak poplamiony błotem, że trudno było rozpoznać kolor.
Dan, obserwowany z bliska przez Holtnana, pochylił się nad ciałem i badał je stararmie. Było to ciało mężczyzny o szczupłej twarzy, z kilkoma włoskami, które pozostały z koziej bródki. Wargi, cofnięte w odrażającym uśmiechu, odsłaniały połamane i zepsute zęby. Oczy miał mętne jak u ugotowanego dorsza.
– Kiedy umarł? – zapytał Dan.
Holman wzruszył ramionami.
– Trudno powiedzieć. Podobny jest do ludzi z bagien, znalezionych w Jutlandii i w Szlezwiku-Holsztynie, doskonale zakonserwowanych w glinie. Z badań stopnia rozpadu węgla wynikało, że żyli od tysiąc sześćset do dwóch tysięcy lat temu. Ale ten człowiek umarł znacznie później.
Dan przykucnął przy błyszczącej szarej postaci i zajrzał jej w twarz.
– Wygląda tak, jakby zamknął oczy dopiero wczoraj, prawda? Czy na wszelki wypadek wezwałeś policję?
Holman potrząsnął przecząco głową.
– Musisz to zrobić – poradził Dan i podniósł się.- Prawdopodobnie jest dokładnie tym, na kogo wygląda, to znaczy zmumifikowanym poddanym króla Jakuba Pierwszego. Ale nigdy nie wiadomo. Ktoś mógł być tak przebiegły, że po zabiciu kochanka żony ubrał go w wypożyczony kostium i pogrzebał właśnie tutaj, w miejscu, gdzie stał teatr Globe, aby każdy mógł sądzić, że umarł w okresie panowania króla Jakuba.
– Z całym szacunkiem dla ciebie, Dan, jest to najbardziej przemawiająca do wyobraźni teoria, jaką usłyszałem w życiu – odparł Holman. – Ale glina wokół ciała była twardo ubita tak jak glina wokół szczątków ścian teatru. Gdyby ciało pogrzebano niedawno, to w glinie pozostałyby wyraźne ślady jej naruszenia.
Pokazał mały, sczerniały z wiekiem kawałek drewna.
– Popatrz, co było przywiązane do jego szyi. Gag, czyli knebel aktorski. Aktor brał taki do ust, żeby ćwiczyć wymowę. Stąd pochodzi określenie "mówić gagi". Zdecydowanie jakubiański.
– Mimo to musimy wezwać policję. Takie jest prawo.
– Bardzo dobrze – zgodził się w zniecierpliwieniu Holman, zabijając ręce. – Ale czy możemy opóźnić to o czterdzieści osiem godzin? A dokładniej: czy możemy o tym nie mówić nikomu przez czterdzieści osiem godzin? Chciałbym przeprowadzić trochę wstępnych badań bez udziału setek ciekawskich. Chciałbym z nim zostać sam. – Holman wyprostował się i rozejrzał po błotnistych, połyskujących w słońcu rowach, a potem spojrzał znów na ciało. – Czy przyszło ci do głowy, Dan, że ten człowiek prawdopodobnie oglądał przedstawienie sztuki Williama Szekspira? Któregoś ranka, we wczesnych latach siedemnastego wieku, włożył na siebie ten strój, poszedł do Globe i tam umarł. Może spłonął w ogniu w czasie pożaru teatru w tysiąc sześćset trzynastym.
– Miejmy nadzieję, że tak było – zauważył Dan. – Ostatnią rzeczą, której moglibyśmy sobie życzyć, byłoby intensywne dochodzenie w sprawie o morderstwo, w połowie prac wykopaliskowych. I tak będzie wystarczająco kiepsko kiedy dowie się o tym prasa.
Rozmawiali jeszcze, gdy pojawiła się dziewczyna, w wieku około dwudziestu lat, idąca w ich stronę przez wykopalisko.
Była w żółtym kasku ochronnym i w zielonej puchowej kurtce. Długi kosmyk jasnych, falujących włosów przesłaniał jedną stronę jej twarzy. Nie miała więcej niż sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, ale ze swoimi oczami lalki i z zadartym noskiem wydawała się wyjątkowo ładna. Poza tym że była wybitnym archeologiem, co doceniali obaj mężczyźni, zaręczyła się z zawodowym tenisistą o szerokich barach, imieniem Roger; ponieważ zaś Roger łączył w sobie wybuchowy temperament z dziką zazdrością, więc większość jej kolegów archeologów trzymała się od niej z daleka.
– Halo, doktorze Essex – powiedziała. – Co pan o nim sądzi? Postanowiłam, że nazwę go Tymon, zgodnie z tytułem najgorszej sztuki Szekspira Tymon Atericzyk, której bohater umarł dramatyczną śmiercią.
– Jak się masz, Rita? – powitał ją Dan. – Moje gratulacje. Niezły eksponat… jeżeli jest oryginalny.
– Oczywiście, że jest oryginalny – odparła Rita, klękając w błocie obok niego. – Biedak, pewnie został przywalony w jakimś pomieszczeniu piwnicznym. Znalazłam go pod tamtym dębowym stropem. Musieliśmy użyć koparki, żeby go dźwignąć. – Starannie usunęła pędzelkiem glinę z piersi Tymona. – Chciałabym wydostać go stąd jak najprędzej i przenieść do klimatyzowanego pomieszczenia. Nie można przewidzieć, co się stanie, kiedy zacznie na niego działać powietrze. Możemy go stracić w ciągu dwóch, trzech dni, a może nawet jeszcze wcześniej. Spójrzcie na jego guziki! Piękne, z masy perłowej, wszystkie ręcznie rzeźbione.
– To jest rzeczywiście coś – zachwycił sig Holman.- Patrzymy na kawałek historii.
Dan podniósł ręce poddając się.
– W porządku. Daję wam trochę czasu. Poproszę firmę Dunstan & Malling, żeby wzmocnili straż. Nie wspomnę im oczywiście, z jakiego powodu. – Dunstan & Malling byli przedsiębiorcami budowlanymi, którzy pierwsi odkryli ruiny siedemnastowiecznego szekspirowskiego teatru Globe, trzy dni po rozpoczęciu prac przy wykopach pod fundamenty dwudziestodwupiętrowego wieżowca o nazwie Globe House. Oficjalnie, w obecności prasy, obaj dyrektorzy mówili o "zabezpieczaniu dziedzictwa kulturalnego Anglii". W rzeczywistości byli wściekli z powodu zwłoki, ponieważ Wydział Ochrony Zabytków powołał zespół Dana w celu przeprowadzenia prac wykopaliskowych i zaproponowania sposobów udostępnienia odkrycia turystom.
Dan zapiął płaszcz dla ochrony przed wiatrem i właśnie chciał wyjść, kiedy Rita zawołała:
– Dan, poczekaj! Spójrz na to!
Dan uważał trupy za szczególnie mało pociągające, nawet takie, które miały ponad trzysta lat i były niewiadomego pochodzenia. Wrócił jednak do płóciennej zasłony, gdzie pracowała Rita.
Читать дальше