– Że ta kopana mumia przetrwała sfiknięcie z wysokości ładnych paru metrów? I to bez większych uszkodzeń, skoro była w stanie iść na włam.
– Właśnie, Brona.
– To oznacza, że jest żywa, i to praktycznie niezniszczalna! – przestraszył się Radek. – Co gorsza, staranowanie przez radiowóz i zabawa w berka z milicją zapewne nastawiły ją skrajnie negatywnie do ustroju socjalistycznego!
– No i sami widzicie, że tej sprawy nie możemy tak zostawić. Trzeba klienta dopaść i zlikwidować. A jak się nie uda zlikwidować, to wyekspediować na Wschód, niech go reedukują i przerobią na komunistę, albo na Zachód, i niech się kapitaliści męczą.
– Wedle rozkazu! – Radek zasalutował.
– Cieszę się, że rozumiecie, Brona, powagę sytuacji. Co tu owijać w bawełnę.
Wpadliśmy tym razem jak śliwka w krowi placek. Jest tylko jeden pozytywny aspekt całego tego zamieszania – westchnął major.
– Jeśli wolno zapytać: jaki?
– Ożywiony trup Egipcjanina grasujący po mieście niewątpliwie podważa dogmaty humanistycznego racjonalizmu, ateizmu i komunizmu, ale zarazem na szczęście kompletnie nie pasuje też do ciemnogrodzkich dogmatów katolicyzmu.
– Hmm... To poniekąd żywy dowód na prawdziwość religii egipskiej!
– I...?
– A gdyby tak zbudować świątynię i wskrzesić ten zabobon? Oczywiście wszyscy kapłani byliby od początku naszymi agentami. A byłaby konkurencja dla katolików.
To osłabi wpływy Kościoła...
– Was, Brona, kompletnie porąbało? – zirytował się Nefrytow. – Mało mamy
kłopotów z zarejestrowanymi już religiami? Chcielibyście nam na plecy jeszcze jeden kamień dorzucić? Wy się zastanawiajcie, jak namierzyć i zaciukać mumię, sprawami religii zajmuje się inny departament!
– A może... – Radek zamyślił się na chwilę. – A gdyby tak poszczuć na tę mumię wampiry?
– Co proszę? – zdumiał się major.
– Wampiry. Trup trupa jakoś pewnie wywęszy. Ostatecznie z tego, co pan mówił, wampiry mają kontakty w wilkołakami, zombiakami i innymi takimi. A wampiry i mumie to różne gatunki. Konkurencja do tej samej niszy ekologicznej.
– Wy, Brona, wcale nie jesteście tacy głupi, za jakiego was brałem. – W oczach ubeka błysnął szczery podziw. – Tylko jak je zmusimy do współpracy?
– W komunizm nie uwierzą, zatem pozostają nam dwa wyjścia – westchnął
student. – Albo je przekupimy, albo zaszantażujemy.
– A ponieważ jesteśmy ubecją, w szantażowaniu mamy dużo większą wprawę. –
Zwierzchnik zatarł owłosione kułaki.
Gosia marzyła o tym, żeby pójść z Gregiem na jakiś film o miłości albo chociaż na Niekończącą się opowieść , ale gdy dotarli do kina Praha, okazało się, że puszczają tam akurat Elektronicznego mordercę . Żadne z nich nie widziało jeszcze tego filmu.
Wilkołak chciał kupić bilety. Niestety, wszystkie wyprzedano, więc ruszyli w stronę parku Praskiego. W międzyczasie niebo zaciągnęło się chmurami. Zerwał się zimny wiatr.
– Zaraz będzie lało – zauważył Greg. – Musimy się gdzieś schować. Może w przedsionku kościoła Świętego Floriana?
– Dobry pomysł – pochwaliła.
Kuląc się pod coraz silniejszymi smagnięciami wichru, biegli wzdłuż muru. Greg pierwszy wpadł na dziedziniec świątyni. Gosia skoczyła za nim i... Straszliwe uderzenie zatrzymało ją w pół skoku. Potoczyła się w tył po chodniku. Dłuższą chwilę potrząsała głową, nim doszła do siebie.
– Szlag! – zaklęła.
Dziewczyna zdumiona patrzyła na bluzkę. Materiał był całkowicie poszarpany, brzegi skrawków tkaniny wyglądały jak nadwęglone. Także pracowicie wydziergany stanik uległ przypaleniu. Diabli wzięli rajstopy, jedynie miniówa ocalała.
– Taki fajny ciuch cały... Nie gap się! – jęknęła w kierunku Grega, który pomógł
jej wstać. się.
– Przepraszam, zapomniałem. – Greg uprzejmie podał jej swoją jeansową kurtkę.
– Co zapomniałeś? – warknęła, pospiesznie zakrywając prawie nagie ciało.
– Że nie możesz wejść na poświęconą ziemię.
– Co!?
– No, jesteś wampirem. A wampiry są potępione.
– Jak mogę być potępiona, skoro w ogóle nie wierzę w te religijne zabobony? –
zirytowała się.
– Tego nie wiem – westchnął.
Podeszła do bramy i ostrożnie wyciągnęła dłoń. Ból bez ostrzeżenia szarpnął
całym jej ramieniem.
– Auuu! – pisnęła. – A ty niby co? Wskoczyłeś i nic ci nie jest.
– Bo nie jestem potępiony.
– Jesteś wilkołakiem!
– No to co? Biblia ani katechizm nie zabraniają zamieniać się w zwierzę.
– A w wampira zabraniają!?
– Nie wiem. Aż tak dokładnie nie czytałem – zawstydził się.
– A krzyże?
– Co? – nie zrozumiał.
– Krzyże nam, wampirom, podobno szkodzą. A mieszkamy w grobach. Cmentarz to istny las krzyży. I grób też przecież jest poświęcony!
– Twój rodzinny grobowiec już nie jest – mruknął. – Świecki pogrzeb go zdesakralizował.
– Czy ty mnie aby nie obrażasz?
– Eee... – uciekł spojrzeniem w bok.
– Może to inny rodzaj poświęcenia albo coś. Skąd mam wiedzieć, nie jestem przecież teologiem! A co do krzyży, może szkodzą, tylko jak ich dotkniecie, a tak na odległość już nie?
Kropiło tylko przez chwilę, po czym deszcz na szczęście przeszedł bokiem. Ale Gosia straciła jakoś ochotę na kontynuowanie randki. Greg też dziwnie zmarkotniał.
Zapakowali się do auta i pojechali na Kawęczyńską. Pech chciał, że akurat gdy wysiadała z mercedesa, napatoczył się Igor. Chłopak pospiesznie cmoknął ją w policzek i czmychnął, wciskając gaz do dechy.
– Marek nie będzie zadowolony, że się prowadzasz z wilkołakiem – łajał Gosię starszy wampir.
– Oj tam. – Wzruszyła ramionami. – Wielkie mi halo. Dzieci z tego i tak nie będzie, a jemu tego wilkołactwa zostało na parę tygodni może. Wilk w nim już zdycha ze starości.
Wampir nic nie odpowiedział, tylko pokręcił z naganą głową, krzywiąc się demonstracyjnie. Weszli w bramę i po skrzypiących schodkach wdrapali się na piętro.
– O cholera! – syknął, patrząc na drzwi mieszkania Marka.
Skrzydło nosiło ślady otwierania z kopa. Framuga też była uszkodzona.
Przekroczył ostrożnie próg. W przedpokoju wszystko było poprzewracane.
– Ubecja zwinęła naszego szefa – stwierdził, badając ślady butów odbite na parkiecie.
– Skąd wiesz, że to ubecja?
– Wzór podeszwy, produkcja specjalna dla oddziałów KBW. Nadal mają pełne magazyny tych trepów. Milicja i wojsko noszą inne – wyjaśnił. – Dziwne...
– To ścierwo mój braciszek miał nas ostrzegać! – syknęła. – Małe ostrzegawcze wysysanko przywróci mu świadomość klasową. Na razie trzeba ustalić, gdzie trzymają Marka. I odbić siłą!
– Co?
– Odbić. Nie spodziewają się ataku na swoją bazę...
– Oj, dziecko, dziecko. – Igor westchnął ciężko. – Nie wiesz, o czym mówisz...
Tak się nie da... Już raczej porwiemy im kilku funkcjonariuszy i wymienimy.
– Szantaż to ich metody. – Skrzywiła się.
– A masz lepszy pomysł?
W tym momencie zadzwonił telefon. Spawacz przez chwilę stał niezdecydowany, ale wreszcie odebrał.
– Halo?
– Cześć, wampirku, mówi major – odezwała się słuchawka.
– Jaki znowu major? – zirytował się Igor.
– I nie jestem żadnym wampirem! Wypraszam sobie takie podejrzenia. Jako komunista, były członek partii komunistycznej od tysiąc dziewięćset dwudziestego trzeciego...
Читать дальше