Margit Sandemo - Móri I Ludzie Lodu

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Móri I Ludzie Lodu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Móri I Ludzie Lodu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Móri I Ludzie Lodu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czarnoksiężnik Móri był nieśmiertelny i dlatego leżał uśpiony w nie oznakowanym grobie, podczas gdy cała rodzina z wyjątkiem Dolga przekroczyła tajemnicze Wrota. Teraz Marco oraz Nataniel z Ludzi Lodu pomagają mu odnaleźć zaginionego syna. Poszukiwania Dolga wymagają pełnej niebezpieczeństw podróży na Islandię i do krainy elfów.

Móri I Ludzie Lodu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Móri I Ludzie Lodu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I nagle obu ukazał się cudowny widok. Spomiędzy skał wyłonił się superjeep. Addi otworzył drzwi.

– Do środka! Szybko.

Miranda najpierw wepchnęła Indrę. Addi wciągnął ją jedną ręką, po czym Miranda rzuciła się za nią. Jeep sunął dalej z wciąż otwartymi drzwiami, zrobił duże okrążenie i wyjechał na drogę. Teraz drzwi zamknęły się z trzaskiem.

Reszta pasażerów stała w oddali Niektórzy byli już gotowi biec między kamienne bloki i szukać dziewcząt, ale zobaczyli zbliżający się samochód.

– Dzięki – wykrztusiła Miranda do Addiego. – Skąd mogłeś wiedzieć…?

– Widziałem ślady jeepa – wyjaśnił. – I słyszałem krzyk.

– Aha, więc jednak jesteśmy dość inteligentne – westchnęła Miranda.

– Owszem, a poza tym rozmawiałem dziś rano z ludźmi na Herdhubreidharlindhir. Powiedzieli mi, że w nocy przyjechało jeepem dwóch mężczyzn, którzy wypytywali, dokąd podróżujemy. Powiedziano im, że prawdopodobnie kierujemy się w okolicę Askji.

– Słyszałam ich. Ale że znajdą się akurat tutaj? Tu, gdzie się zatrzymaliśmy.

– Zatrzymujemy się niemal co minuta. Prawdopodobnie widzieli nas z góry. A że przypadkiem zrobiliśmy sobie przerwę akurat w tym miejscu, tego nie mogli się spodziewać. Mieli szczęście, po prostu zdobycz sama wpadła im w ręce.

– Zdobycz, owszem. Dlaczego oni chcieli nas złapać?

– Nie mam pojęcia. Gdyby mieli czyste intencje, przyszliby i powiedzieli wprost, o co im chodzi. Tak jednak nie zrobili.

Wszyscy pasażerowie wsiedli do samochodu i kiedy ruszyli dalej, zaczęła się ożywiona dyskusja

– Czy oni naprawdę mieli broń palną? – zapytał Nataniel z niedowierzaniem.

– Tego nie wiemy – odparła Miranda – Oni po prostu wołali „Freeze!”, ale robili to tak, że o mało nie wybuchnęłam śmiechem.

– Miranda uratowała mi życie – rzekła Indra cicho. – W ogóle nie mam kondycji fizycznej. Już nigdy więcej nie będę się wylegiwać w łóżku.

– No, no, nie obiecuj zbyt wiele – rzekł Nataniel z dobrodusznym uśmiechem. – Nie możesz utracić swego stylu, a zresztą przecież nie każdego dnia człowiek jest narażony na takie niebezpieczeństwa

– Zastanawiam się, czy to ma coś wspólnego z Dolgiem – rzekł Móri zmartwiony.

– Trudno powiedzieć – odparł Gabriel. – Niczego nie rozumiem.

Nikt z obecnych chyba niczego nie rozumiał. Po trwającej niemal wieczność jeździe u podnóża góry, gdzie nie było żadnej roślinności, ani wysoko na skałach, ani na ziemi, okrążyli ją nareszcie i wtedy zobaczyli wznoszący się na linii horyzontu ogromny masyw.

– Askja – rzucił Addi lakonicznie.

– Uff! – jęknęła Ellen. – Jaka wielka!

– Krater zajmuje całe pięćdziesiąt kilometrów kwadratowych – informował Addi. – To jest tak zwana kaldera, czyli ogromne wgłębienie, które powstało w wyniku osunięcia się skał po eksplozji. Wielkie jezioro, o którym mówiłem, powstało po wybuchu w tysiąc osiemset siedemdziesiątym piątym roku. Wtedy niebo było całkiem czarne od popiołu i pumeksu. Popiół opadał nawet nad Sztokholmem. Tu na Islandii była to straszna katastrofa.

– Pięćdziesiąt kilometrów kwadratowych – powtórzył Gabriel – Nie bagatela. Łatwiej teraz zrozumieć, że wybuch musiał mieć katastrofalne konsekwencje. Czy to ostatni wybuch tego wulkanu?

– Nie, mieliśmy jeszcze jeden w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym pierwszym, ale już nie taki gwałtowny.

Siedzieli jakiś czas w milczeniu. Odczuwali teraz, jak małą istotą jest człowiek wobec natury.

– Spójrzcie! – zawołała Indra. – Ziemia jest biała!

– Biała lawa Askji – odparł Addi. – To słynne zjawisko.

Jechali teraz przez ową białą pokrywę, która najbardziej ze wszystkiego przypominała wapń, chociaż z całą pewnością wapń to nie był. Jechali kilometr za kilometrem. Zatrzymywali się często, by sprawdzić, czy ślady jeszcze istnieją. Nadal poruszali się tą samą drogą co Dolg.

– Szlak wiedzie w kierunku Drekagil – rzekł Addi sucho.

– Drekagil… – zaczął Marco. – Zastanawiam się, czy słusznie byłoby to przetłumaczyć na Smoczą Przełęcz? Tam dalej widzę leżącego smoka. To ta góra przed nami.

– Zgadujesz właściwie. Istnieje mnóstwo różnych dziwnych formacji zastygłej lawy, które mogą przypominać skamieniałe smoki. Oho, zaczyna padać.

I rzeczywiście. Niewielki, przyjemny w gruncie rzeczy deszcz powodował jednak, że powietrze zrobiło się zimne.

– Nie bardzo mi to odpowiada – zasępił się Addi na widok szarych zasłon deszczu, zwisających ponad najbardziej tajemniczym wulkanem Islandii, Askją. – Bo pewnie zechcecie obejrzeć Drekagil?

– Jeśli Dolg tam poszedł, to i my musimy – stwierdził Marco spokojnie.

Na tle różnobarwnych minerałów mieniących się w oddali ukazał się niewielki czerwony domek. Stał dokładnie nad wejściem do rozpadliny, Z pewnością jakaś stacyjka dla turystów.

Zatrzymali samochód i wysiedli. Miranda z płaszczem od deszczu w ręce pobiegła natychmiast w dół do niewielkiej rzeczki, która wypływała z Drekagil.

– Spójrzcie! – zawołała. – Pływające kamienie!

– To pumeks – wyjaśnił jej ojciec.

Miranda podniosła jeden kamień z brzegu i rzuciła go daleko w wodę. Tańczył długo unoszony prądem, utrzymując się wciąż na powierzchni. Bardzo chciała pokazać to swoim współtowarzyszom podróży.

Reszta grupy szła ku niej od samochodu, zatrzymali się jednak wszyscy, gdy Indra głośno krzyknęła:

– Na Boga, co to…?

– O co chodzi, Indra? – zaniepokoił się Marco.

– Co to do diabła jest? – wrzasnęła zamiast odpowiedzi. – Spójrzcie tylko na mój płaszcz przeciwdeszczowy! Popatrzcie, co w nim znalazłam! Nic dziwnego, że moja torba była taka cholernie ciężka!

Wrócili do samochodu, by obejrzeć. Indra wyciągała ku nim płaszcz z dziwną zawartością.

Zobaczyli paczkę starannie owiniętą klejącą taśmą. Marco uniósł ją w górę. Rzeczywiście ciężka. Wszyscy starali się pomóc w otwieraniu, ale taśma trzymała mocno. Addi musiał użyć swojego noża. Wewnątrz znaleźli trzy spore plastikowe woreczki z białym proszkiem.

Wstrzymywali oddech, zdumieni i przestraszeni.

– No dobrze – rzekł Gabriel cierpko. – Teraz już wiemy, co tamtych dwóch tak ciągnęło do Indry.

Addi działał skutecznie. Wskoczył do samochodu i oznajmił:

– Dzwonię na policję.

– Znakomicie – przytaknął Nataniel. – Nasi prześladowcy są z pewnością bardzo niebezpieczni.

Słyszeli, jak Addi rozmawiał z policją. Nie rozumieli co prawda zbyt wiele, jednak niektóre imiona rozpoznawali. Spoglądali po sobie zdumieni.

Gdy Addi skończył, Gabriel zapytał:

– Wspomniałeś imię Bodil, dlaczego?

– Prosiłem ich, by jak najszybciej odnaleźli ją w hotelu i nie pozwolili umknąć. To przecież ona, Indro, jakoby przez pomyłkę wzięła na lotnisku twoją torbę, zamiast swojej, prawda? I to ona koniecznie chciała pożyczyć od ciebie płaszcz przeciwdeszczowy.

Nataniel spojrzał na zebranych z uśmiechem.

– My poruszamy się w nieco mniej realnych sferach i tam jesteśmy zadomowieni. Addi ma więcej praktycznego zmysłu. On widzi, co się dzieje wokół niego. Dzięki ci, Addi, my nigdy byśmy o niczym takim nie pomyśleli.

– Nieszczęśni rodzice Bodil, którzy tak ją uwielbiają – mruknął Gabriel.

Indra miała na ten temat nieco odmienne zdanie.

– Może przynajmniej teraz spojrzą życzliwszym okiem na pozostałe dzieci. To by akurat nie zaszkodziło.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Móri I Ludzie Lodu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Móri I Ludzie Lodu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Móri I Ludzie Lodu»

Обсуждение, отзывы о книге «Móri I Ludzie Lodu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x