Margit Sandemo - Móri I Ludzie Lodu
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Móri I Ludzie Lodu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Móri I Ludzie Lodu
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Móri I Ludzie Lodu: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Móri I Ludzie Lodu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Móri I Ludzie Lodu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Móri I Ludzie Lodu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Czy my tam pójdziemy? – zapytała Miranda entuzjastycznie.
– Nie, nie, nie pójdziemy – zapewnił Addi – Ale okolica Grímsvötn jest bardzo dziwna. Wiadomo, że od jeziora w kierunku południowym wiedzie pod lodowcem głęboki tunel lodowy, prowadzi on do Skeidhararjökull, a wyżłobiła go woda. Nie wiadomo, czy drugi tego rodzaju tunel wiedzie od Grímsvötn do Kverkfjöll na północy, ale to bardzo możliwe. Grímsvötn i Kverkfjöll leżą w tej samej ziemskiej rozpadlinie, w szczelinie kontynentalnej, która przecina Islandię od północy do południa. W Kverkfjöll istnieją również tunele lodowe mające do pięciuset metrów wysokości, utworzone przez parę, ale nie wiadomo, który prowadzi najkrótsza drogą do wielkiej rzeki. Od czasu do czasu zabarwia się wodę, by zobaczyć, dokąd dociera rzeka. Owszem, ja myślę, że można przejść aż do Grímsvötn, jeśli się ma szczęście. Jeśli ma się pecha, nigdy się stamtąd nie wyjdzie. Czasza lodowa przesuwa się nieustannie. Ale jak powiedziano… My się tam nie wybieramy!
Całe przedpołudnie jechali po zdumiewająco równej ziemi. Choć właściwie tak bardzo dziwne to nie było. Kolejne wybuchy wulkanów wypełniły doliny pomiędzy górami lawą i popiołem, które zastygły niczym gładka podłoga. Od czasu do czasu trafiali na okolice, w których z takiej podłogi sterczały czarne skały. A otaczająca je lawa przypominała gruby żwir.
Marco nieustannie wysiadał z samochodu i sprawdzał, czy wciąż posuwają się śladami Dolga, tutaj bowiem trudno odnaleźć drogę, jak przestrzegał Addi. Każdego roku właściwie wytyczano nową, bowiem po zimie zmieniała się i ziemia, i wody.
Nie śpieszyli się jednak. Ich zadaniem było przecież dowiedzieć się, którędy podróżował Dolg. Nie było najmniejszego powodu, by niecierpliwić się częstymi postojami. Nikt też zresztą niecierpliwości nie okazywał. Addi zaczął być zainteresowany całą sprawą równie mocno, jak jego pasażerowie; zaakceptował ich niezwykłość, a jego wiedza stanowiła dla nich wielką pomoc.
– Wygląda na to, że chłopiec kierował się w stronę Askji – oznajmił w pewnym momencie Addi.
Móri spojrzał na niego ze zdumieniem.
– Do wulkanu? A co tam jest?
– Wielkie jezioro w kraterze. I rozpadlina w głębi góry, nazywa się to Drekagil. Poza tym Askja jest terenem o niezwykłej, naturalnej urodzie, dzikiej i nietkniętej ręką człowieka. Znajdują się tam ponadto gorące źródła i temu podobne.
– Dolg nie wędrował tutaj po to, by podziwiać naturę – oznajmił stanowczo Móri raz jeszcze. – Coś zupełnie innego musiało ciągnąć go w te strony.
Szarobiałe firanki mgły zaczęły przesłaniać Kverkfjöll.
– Myślę, że będzie deszcz – poinformował Addi.
– To fajnie, nie ma co – mruknęła Indra.
– Teraz deszcz jest lepszy niż burza piaskowa. Okolica od Herdhubreidharlindhir do Askji i Kverfjöll i dalej wzdłuż drogi, którą nazywają Gäsavatnaleid, prowadzącej do Nyídhalur na Sprengisandur, pokryta jest piaskiem, popiołem i pumeksem. Kiedy panuje długotrwała susza, a potem przyjdzie wiatr, powstają tu potężne burze piaskowe. W takim przypadku nie widzi się nic i nigdzie się nie dojdzie bez sprzętu nawigacyjnego. Samochody, zwłaszcza okna i lakier, mogą doznać poważnych szkód, poza tym piasek dostaje się do silnika i wtedy koniec. Ja zwykle w takich razach zatykam wloty powietrza pęczkami wełny i wykorzystuję rezerwowy olej silnikowy do tego, by posmarować cały lakier i okna, tak że pierwszy piasek, który nadlatuje, osadza się mocno na powierzchni i działa jako ochrona. Niewielu kierowców zna te sposoby.
Zebrani w milczeniu podziwiali jego rozsądek. Za czymś takim musi się kryć długie doświadczenie.
Deszcz dawał na siebie czekać, wiedzieli jednak, że wkrótce nadejdzie.
Znajdowali się w okolicy gęsto pokrytej sterczącymi w górę skałami.
– Muszę się trochę przejść – oznajmiła Miranda pośpiesznie.
– Znowu? – jęknęła Indra. – Dlaczego piłaś rano tyle herbaty?
Ellen wtrąciła spokojnie:
– Wiesz, Mirando, znam bardzo dobry sposób, który stosuję podczas takich długich wypraw jak ta. Pij na śniadanie tylko czysty sok pomarańczowy. Mam oczywiście na myśli nie koncentrat, który należy rozpuścić w dwudziestu litrach wody, lecz naturalny, świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy, może zawierać również kawałki owoców. Jedz, co chcesz, ale nie pij ani kropli niczego innego, ani herbaty, ani kawy, ani mleka czy wody! Wtedy długo dasz sobie radę.
– Dziękuję – uśmiechnęła się Miranda. – Zapamiętam to.
Addi zatrzymał się i wszyscy wysiedli. Jechali już od dłuższego czasu i przyjemnie było rozprostować nogi Zniknęli wśród skał, każdy w innym kierunku.
Indra i Miranda poszły razem. Indra spoglądała na chmury.
– Nie zabrałam mojego płaszcza przeciwdeszczowego, chyba głupio zrobiłam. Oj, widzę tu ślady jeepa! Zupełnie świeże.
– Deszcz nie spadnie tak zaraz – pocieszyła ją Miranda. – Zresztą nie było jeszcze okazji, by użyć naszych rzeczy przeciwdeszczowych, Bogu dzięki.
Każda z sióstr wybrała swoją skałę i ukryła się za nią. Później spotkały się ponownie, przystanęły i z lękiem rozglądały wokół.
– Oj, chyba odeszłyśmy za daleko od drogi – zaniepokoiła się Indra.
– Pomyśl, co by to było, gdybyśmy zaczęły krążyć pomiędzy skałami?
– Nie ma takiego niebezpieczeństwa – uśmiechnęła się Miranda. – Po prostu pójdziemy z powrotem po naszych śladach.
– Jesteś genialna – zachichotała Indra. – Może jednak najpierw wejdziemy na to wzniesienie za nami i rozejrzymy się po okolicy.
– Oczywiście!
Ruszyły ku wielkim kamiennym blokom, dyskutując o tym, czy owe skały to bazalt, czy porfir, a może inna skała wulkaniczna, i okrążyły wielki głaz.
Za skałą stało dwóch mężczyzn, jeden ciemnowłosy, a drugi wysoki blondyn, gotowi rzucić się na dziewczyny.
Siostry zawróciły w miejscu i rzuciły się do ucieczki, gubiąc własne ślady i poczucie kierunku, lecz uciekały w śmiertelnym strachu, a prześladowcy gnali za nimi.
12
Dlaczego biegniemy? zastanawiała się Miranda, choć bardzo dobrze znała odpowiedź. Ci dwaj to nie żadni wielbiciele jeżdżący za Indrą dookoła Islandii W ich oczach można było raczej wyczytać nienawiść i pragnienie mordu.
Ale, na Boga, dlaczego? Czego oni chcą od obu sióstr, a już zwłaszcza od Indry?
Nie miała czasu zastanawiać się nad tym dłużej. Teraz chodziło o to, by jak najszybciej wydostać się stąd na drogę.
Ale gdzie jest droga?
Nie było widać żadnych śladów stóp w sypkim podłożu, wszystkie skały wyglądały tak samo, niebo, deszczowe chmury, dokąd biec? Czy ciemne chmury nadchodziły z południa od strony Kverkfjöll? Miranda nie widziała przed sobą nic, tylko kawałek szarego nieba w górze, skały tkwiły tutaj bardzo gęsto w ziemi.
Jeden z mężczyzn o mało nie zdołał złapać Indry. Miranda szarpnęła siostrę ku sobie, pociągnęła ją tak mocno, że tamta omal się nie przewróciła.
– Stójcie, bo jak nie, to będę strzelał! – zawołał jeden z mężczyzn, ściślej mówiąc zawołał tak, jak w amerykańskim serialu kryminalnym: „Freeze!” Miranda o mało nie wybuchnęła śmiechem, takie to było tanie i głupie.
Sytuacja jednak nie nastrajała do śmiechu. Ona sama z pewnością dałaby sobie jeszcze przez jakiś czas radę, lecz Indra była śmiertelnie zmęczona, ze świstem wciągała powietrze i z trudem stawiała nogi.
Miranda nie pamiętała, czy zdążyły zawołać pomocy, czy nie, teraz było już na to za późno, bowiem w płucach miały za mało powietrza. Z jakąś wściekłą determinacją zdołała przyśpieszyć tak, że obaj mężczyźni zostali spory kawałek za nimi. Indra jednak chwiała się na nogach, nie uciekną więc daleko.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Móri I Ludzie Lodu»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Móri I Ludzie Lodu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Móri I Ludzie Lodu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.
