Margit Sandemo - Lilja I Goram

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Lilja I Goram» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lilja I Goram: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lilja I Goram»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Strażnik Goram ma do wykonania ważne zadanie w Małym Madrycie, zwanym inaczej miastem nieprzystosowanych. Młoda dziewczyna, Lilia, prosi mianowicie o pomoc dla swego siedmioletniego kuzyna, Silasa, który jest bardzo źle traktowany i w rodzinnym domu, i w szkole. Tymczasem wysłannikom Królestwa Światła udaje się wylądować poza terytorium Gór Czarnych, ale dalsza droga do domu wydaje się znacznie trudniejsza niż kiedykolwiek przedtem…

Lilja I Goram — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lilja I Goram», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czyż nie zachowałam się wspaniale, Ram, wielki Strażniku?

– Oczywiście, naprawdę wspaniale – odparł Ram z udaną powagą. – Tysięczne dzięki składamy ci, Fivrelde, bardzo nam pomogłaś.

Te ostatnie słowa wypowiedział szczerze.

Zadowolony elf przytulił się do szyi Dolga.

– Co ty byś beze mnie zrobił, Lanjelin?

W głowie Petera Andersona nieustannie krążyła jedna jedyna myśl. Usłyszał mianowicie przed chwilą, kiedy błądził po mieście, próbując ukryć się w tłumie, czyjś komentarz. Nasłuchiwał ukradkiem, chciał dowiedzieć się czegoś więcej, czy władze nie zorientowały się przypadkiem, co się z nim dzieje, przede wszystkim jednak chciał się dowiedzieć, gdzie się podziewa przeklęta Lilja, ale ludzie mówili przeważnie jakieś nic nie znaczące głupstwa, o sztuce i kulturze i takie tam. Dopóki…

Dotarło do niego zdanie rzucone przy stoliku kawiarnianego ogródka: „… słyszałem, że do miasta Saga przybył smok…”

Anderson przystanął gwałtownie, by usłyszeć więcej, ale tamten głos już umilkł, a poza tym w pobliżu kręciło się tak wielu Strażników, że pośpiesznie opuścił i to miejsce, i miasto w ogóle. Było tu zbyt niebezpiecznie.

Przed jedną willą zobaczył zawieszone na płocie wielkie ogrodowe nożyce. Ukradł je, by mieć się czym bronić na wypadek, gdyby ktoś go zaatakował.

Czyż jego żona nie wspominała niedawno, że Silas zmyśla coś o jakimś smoku? Wtedy, rzecz jasna, nie słuchał, bo ta baba wciąż gada różne głupie rzeczy, ale może obie informacje jakoś się ze sobą łączą? Wiedział, że jego rodzina, i rodzina brata zmieniły mieszkania „dla bezpieczeństwa”. Czyżby to on im zagrażał?

Może przeprowadzili się do Sagi?

W takim razie znienawidzona Lilja też powinna tam być. Mógłby ją odnaleźć i zemścić się!

To właśnie do Sagi zmierzał, kiedy musiał się ukryć w lesie, bo wszędzie aż się roiło od gondoli Strażników, latały ponad drogami, ponad wioskami i najwyraźniej polowały na niego. Z tego powodu trzymał się raczej bezdroży.

Przeklęty las! Czasami zdawało mu się, że las jest zaczarowany. Gałęzie czepiały się go, jakby miały zęby, zagradzały mu każde przejście. Jakby niewidzialne kamienie leżały akurat tam, którędy przechodził. Wciąż się potykał, jakby celowo podcinały mu nogi. Niekiedy ziemia zapadała się pod nim i wpadał do jakiejś dziury albo do wypełnionej wodą sadzawki.

Był zmęczony, głodny i przemoczony, kiedy nareszcie zobaczył zabudowany teren.

Dzielnica willowa. Może to przedmieście Sagi? Samo miasto leżało w dolinie, otaczały je wysokie wzgórza. To chyba rzeczywiście Saga.

A zatem nie zabłądził.

Nieźle orientował się w terenie.

Peter Anderson przez kilka godzin krążył po zboczach wzgórz, zawsze kryjąc się na skraju lasu. Ogrodowe nożyce były ciężkie i niewygodne do niesienia, rozdzielił więc je na dwoje i dalej ruszył z jedną tylko częścią. Niosło się ją dużo wygodniej, jedna część byłaby też łatwiejsza w użyciu i skuteczniejsza.

W pewnym momencie, kiedy stał pod drzewami i przyglądał się najbliższej okolicy, mógłby przysiąc, że ktoś kopnął go w zadek. Zatoczył się i runął głową w dół do wypełnionego wodą, pełnego żabiej rzęsy rowu. Kiedy się stamtąd jakoś wygramolił, nie zobaczył nic. Rozglądał się uważnie, ale nie było nikogo, kto mógłby go popchnąć.

Klnąc na czym świat stoi, powlókł się dalej.

I wtedy go spostrzegł. Smoka. To był prawdziwy smok, taki straszny, że Anderson dostał gęsiej skórki. Widział potwora w pewnej odległości od siebie na zboczu między pięknymi domami. Bawiła się z nim gromadka dzieci. Muszą mieć źle w głowach, przecież on w każdej chwili może je pożreć. A zresztą niech to zrobi, przeklęte gówniarze!

Ale… czyż jeden z chłopców to nie Silas? Peter Anderson nie widział dokładnie, odległość była zbyt wielka, ale to rzeczywiście mógł być jego pasierb, poznawał po niezdarnych ruchach!

Ogień zapłonął w głowie mściciela. Skoro ten chłopiec tam to Silas, w takim razie w domu musi też być Lilja. Bardzo prawdopodobne! Anderson szedł skrajem lasu. Zakradał się coraz bliżej zabudowań.

Zabrali ze sobą Dolga do lasu, by szukać zbiegłego więźnia. Dolg bowiem cieszył się wielkim poważaniem elfów. Z pewnością przydałby im się również Tsi, bo nikt nie zna lasu lepiej niż on, ale nie mieli sumienia odrywać go od maleńkiej córeczki. Siedział przy jej kołysce godzinami w niemym podziwie, przepełniony ojcowską miłością. Od czasu do czasu biegł do sali, w której leżała Siska, by donieść jej, jakie osiągnięcia ma ich maleństwo. A mała rozwijała się naprawdę bardzo szybko! Była przecież dzieckiem elfów, nie można więc porównywać jej rozwoju z powolnym dorastaniem ludzi. W końcu Siaka, Misa i Miranda musiały poprosić, by przynajmniej pukał do drzwi, a nie wpadał po prostu bez uprzedzenia.

Dolg wypytywał towarzyszące mu elfy, z których tylko kilka na samym przedzie było widzialnych. Po chwili zwrócił się zatroskany do Rama:

– On poszedł w kierunku Sagi. Elfy mówią, że znajduje się teraz na wzgórzach za miastem.

– W pobliżu nowego domu Lilji i Silasa?

– Na to wygląda.

Ram nawiązał kontakt z Goramem, znajdującym się w mieście, i przekazał mu polecenia.

– Lilji tam nie ma – powiedział Ram. – Ale chłopiec i obie matki są w domu. Wprawdzie strzeżemy ich uważnie, ale… – Ram roześmiał się szyderczo. – Dolg nam powiedział, że elfy zgotowały Andersonowi bardzo nieprzyjemną wędrówkę przez las. Wpychały go w błoto, plątały mu nogi i nie wiadomo co jeszcze.

– To bardzo dobrze. Zajmę się zaraz chłopcem. Zadzwonię też do szpitala, żeby się upewnić, czy Lilja wciąż tam jest.

Lilja nie posiadała się ze szczęścia, słysząc jego głos. Obiecała solennie, że nosa nie wystawi poza oddział. Zresztą za drzwiami stoi Strażnik, więc wszystko powinno być dobrze.

– Niedługo go ujmiemy, Liljo – zapewnił Goram. – wtedy będziesz wolna.

I nasza współpraca się skończy, pomyślała zgnębiona. Ale zanim do tego dojdzie, może się jeszcze wiele wydarzyć!

Silas bawił się ze swoimi nowymi przyjaciółmi i ze smokiem w ogrodzie poza domem. Nigdy w życiu jeszcze nie było mu tak wesoło. Na początku czuł się dość niepewnie. Czekał, że lada moment tamci zaczną się śmiać, i powiedzą, że wszystko było oszustwem. Że jest głupim nietoperzem, takim brzydkim, że nawet pchły nie chcą go gryźć, i tak dalej.

Nic takiego jednak się nie stało. Teraz więc czuł się już bezpiecznie, był cudownie zmęczony po całym dniu zabawy na świeżym powietrzu.

Poszedł w górę, w kierunku lasu, niedaleko, tylko parę kroków. Chciał się położyć w trawie i odpocząć wśród stokrotek.

Nagle jakiś głos zawołał go z głębi lasu.

Silas poczuł, że pieką go uszy. Ten głos znał aż nadto dobrze.

– Chodź tutaj!

Musiał posłuchać. Strach i ból wielu lat zmusiły go do tego.

Ojczym wyszedł z cienia. Wyglądał potwornie, oblepiony ziemią i śmieciami, z głowy i ubrania zwisała zaschnięta żabia rzęsa.

Dzieci na dole tymczasem jeździły na smoku. Ręka tyrana zacisnęła się na chudziutkim ramieniu Silasa.

– Powiedz Lilji, że ma tutaj przyjść!

– Lilji nie ma w domu – wyjąkał Silas.

– A gdzie jest?

– W szpitalu.

– A to dlaczego?

– Nie wiem.

– Niech to diabli porwą!

W tym momencie znajdujący się najbliżej nich Strażnik zorientował się, co się stało. Krzyknął ostrzegawczo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lilja I Goram»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lilja I Goram» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Lilja I Goram»

Обсуждение, отзывы о книге «Lilja I Goram» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x