Margit Sandemo - Dom Hańby

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dom Hańby» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dom Hańby: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dom Hańby»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Po dramatycznych wydarzeniach w Norwegii i na Islandii Móri wraz z rodziną wraca do Austrii. Wszyscy mają nadzieję, że podróż będzie spokojna. Nie biorą jednak pod uwagę złych braci zakonnych i nie wiedzą o istnieniu francuskiej czarownicy Marie-Christine. A już w ogóle nie przyszłoby nikomu do głowy, że zostaną wplątani w tragiczne sprawy całkiem obcej im rodziny, że staną się świadkami zazdrości, wiarołomstwa, a nawet morderstw. Czeka ich po drodze wiele ponurych przygód…

Dom Hańby — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dom Hańby», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Żadne z nich nie miało pojęcia, na jaki niebezpieczny teren wkroczyli. Jak trudno im teraz będzie dotrzymać złożonych przyrzeczeń.

Osunęli się na kolana. Rycerski Uriel rozesłał na ziemi płaszcz, by Taran miała na czym usiąść. Na pół leżąc, odchylona do tyłu oparła się na łokciach.

– Pieść mnie, Urielu, pieść tak, jak przed chwilą.

Ostrożnie rozpiął jej sukienkę. Poczuł ból, gdy zobaczył, jaką Taran ma różową skórę, niczym najpiękniejsze róże w klasztornym ogrodzie. Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, ucałował najpierw jedną, potem drugą jej pierś. Że Taran jest tym zachwycona, poznawał po jej rozkosznym uśmiechu i po tym, jak pełną garścią chwyciła jego włosy i mocno zacisnęła rękę.

– Zostaw mnie… – szepnęła jednak.

Uriel pozwolił dłoni dziewczyny przesuwać się badawczo pod jego koszulą. Znowu jej ręka spoczywała na jego płaskim brzuchu i powolutku, drżąca, zmierzała w dół.

Mój Boże, czy jej się naprawdę podoba to moje nędzne ciało, które w klasztorze biczowałem z taką siłą po to, by stać się dobrym człowiekiem?

Akurat teraz nie byłby w stanie wskazać żadnego związku pomiędzy samobiczowaniem się a dobrocią serca.

O, jej ręka zsunęła się już bardzo nisko! Nie powinna tego robić, nie powinna. Mimo to jego ciało poddawało się pieszczocie, przyjmowało pozycję ułatwiającą Taran dotarcie do celu.

Czuł na swojej piersi uderzenia jej serca. A może to jego serce tak bilo? Tak mocno, że każde uderzenie sprawiało mu ból.

Oboje wciąż znajdowali się w tym pięknym stadium wzajemnego zauroczenia, kiedy jeszcze nie jest się do końca pewnym uczuć drugiej strony. Kiedy szuka się odzewu z lękiem, że wydaje się samego siebie na łaskę ukochanej osoby, lecz także z gorącym pragnieniem, by tak właśnie postąpić, kiedy pragnie się tylko wiernego, zaufanego przyjaciela.

Ciałem Taran wstrząsały dreszcze tak silne, że ją to przestraszyło. Wiedziała, że oto wszelkie bariery zostały przekroczone i że ona niczego już nie kontroluje. Ostrożnie przesunęła palce jeszcze niżej i wtedy oboje zamarli ze zgrozy.

W lesie dały się słyszeć jakieś czyste, jasne glosy. Na wzgórze wspinała się gromadka dzieci.

Taran i Uriel zerwali się na równe nogi i pospiesznie porządkowali ubrania. Taran ze zdumieniem stwierdziła, że jest okropnie zdyszana, ale z Urielem wcale nie było lepiej.

– Uratowani w ostatniej sekundzie – rzekł ochrypłym głosem. – Naprawdę czuwa nad nami jakiś anioł stróż!

Taran kiwała głową, niezdolna do wydobycia głosu, by mu odpowiedzieć.

– Tak, tak, bo ja sarn nie byłbym już w stanie się powstrzymać.

– Ani ja – mruknęła zgnębiona.

Uśmiechnęli się do siebie promiennie, zgodni w ocenach. „Ty i ja. My”. Cudowne słowa dla osamotnionych dusz.

Uriel wziął ją za rękę i zaczęli zbiegać ze zbocza w dół, jak najdalej od głosów dzieci. Nie zauważeni przez nikogo wrócili do miasta, od strony, gdzie przedtem nie byli. Wyglądało zresztą na to, że w ogóle niewiele ludzi bywa w tej okolicy.

Musieli się przedzierać przez kolczaste zarośla tak, że w końcu, kiedy dotarli do brzegu, wyglądali dość strasznie. Rzeka oddzielała pustkowie od terenów zabudowanych.

– O Boże, jak my się przedostaniemy na drugą stronę? – jęknęła Taran.

Uriel uważnie badał wzrokiem okolicę.

– Obawiam się, że będziemy musieli przedzierać się przez zarośla aż do mostu, przez który szliśmy w tamtą stronę.

Przedzierać się, to było właściwe określenie. Na ziemi, wśród krzewów porastających brzeg, leżały całe zwałowiska kamieni. Bardziej otwarte odcinki były krótkie i trafiały się rzadko. Taran nie chciała narzekać, ale bardzo poważnie obawiała się o całość swojej sukni, w ogóle zbyt eleganckiej jak na spacer, ale włożyła ją, bo chciała zrobić wrażenie na Urielu. Teraz tego gorzko żałowała. Ostre krzewy już w kilku miejscach rozdarły delikatny materiał. Uriel bardzo nad tym ubolewał, ale nic przecież nie mógł poradzić.

Zabudowa po tamtej stronie rzeki zaczynała zmieniać charakter. Widzieli teraz tyły licznych bogatych domów ze schodzącymi aż do wody ogrodami, bardzo zadbanymi, w najmniejszym stopniu nie przypominającymi chaszczy, przez które tutaj brnęli.

Taran potykała się o kamienie. W dalszym ciągu nie widzieli mostu, znajdował się za zakolem rzeki. Dziewczyna przedzierała się przez gęstwinę jeżyn. Nic nie wskazywało na to, by mieszkańcy eleganckiego brzegu kiedykolwiek zachodzili na krańce swych ogrodów, bowiem nad samą wodą również one przemieniały się w gęste chaszcze.

– Co za obrzydlistwo – prychnęli Taran, kiedy mijali coś wstrętnego, wystającego z, wody tuż przy brzegu.

Uriel stanął jak wryty, zrobił to tak gwałtownie, że Taran wpadła na niego. Odwrócił się ku niej blady jak ściana.

– Taran… W wodzie leżu coś naprawdę potwornego. Nie patrz w tamtą stronę!

Ale to najbardziej, nierozsądne słowa, jakie można było powiedzieć dziewczynie takiej jak Taran. Oczywiście, spojrzała natychmiast.

– O, do licha – wykrztusiła. żałując, ze go nie posłuchała.

Akurat w tym miejscu rzeka była wąska, a brzegi wysokie. Po przeciwległej stronie, na -wp6l zanurzona w wodzie, leżała jakaś kobieta. Prąd rzeki poruszał jej suknią, martwe oczy w obrzmiałej twarzy wpatrywały się w niebo.

Biedaczka – użaliła się nad nią Taran. – Taka okropna, taka brzydka śmierć!

7

Spoglądali na ogród po tamtej stronie. Bardzo elegancki dom zdawał się zapewniać swoim mieszkańcom pełną ochronę przed zewnętrznym światem.

– Musimy ich zawiadomić – zdecydowała Taran.

– Tak. Sami nie mogą jej zobaczyć, wysoki brzeg zasłania widok. Chodź, biegniemy!

Z wielkim wysiłkiem, w ubłoconych butach dotarli w końcu do mostu i przeszli na drugą stronę.

– Dom jest biały z czerwonym dachem – powiedział Uriel. – Zdaje mi się, że przy ścianach rosną pnące róże.

– Zgadza się – potwierdziła Taran zdyszana, kiedy biegli ładną ulicą. Tutaj było cicho i elegancko, domy stały na rozległych posesjach, w otoczeniu ogrodów i parków, oddzielone od świata wysokimi parkanami.

– To tu! – zawołał Uriel po chwili.

Taran przystanęła i obejrzała swoje ubranie.

– Boże, jak ja wyglądam – jęknęła. – Nie mogę w tym stanie wejść do eleganckiego domu.

Nie mieli jednak czasu do stracenia. Prąd w każdej chwili mógł unieść zwłoki nieszczęsnej kobiety i pociągnąć je w dół rzeki.

Pomagali sobie nawzajem doprowadzić się do porządku, na ogól jednak z marnym skutkiem. Sukienka Taran była podarta, Uriel miał przemoczone buty, oboje byli ubłoceni. Co tam, nie warto się przejmować. Przygładzili włosy, poprawili jak mogli ubrania i poszli. Nie wybierali się przecież z niedzielną wizytą.

Dom trwał w ciszy. Nieco przestraszeni zapukali ostrożnie do drzwi.

Służący otworzył tak szybko, jakby z wnętrza domu widziano, że Taran i Uriel nadchodzą. Stojący, w drzwiach mężczyzna miał nieprzeniknioną, pełną godności minę.

Taran przeprosiła, że się narzucają, ale, że, niestety, muszą zawiadomić, iż w rzece., na tyłach ogrodu, leżą zwłoki kobiety.

Służący – spoglądał na nią surowo.

– Nie mamy z tym nic wspólnego -wycedził przez zęby. Próbował zamknąć drzwi, lecz stopa Taran była szybsza.

Chce pan powiedzieć, że to nie jest nikt: z tego domu? Z głębi domu dał się słyszeć glos starsze) kobiety:

– O co chodzi, Julius?

Służący wyjaśnił.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dom Hańby»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dom Hańby» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Dom Upiorów
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Dom W Eldafjord
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dom Hańby»

Обсуждение, отзывы о книге «Dom Hańby» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x