Rodzina Móriego użalała się nad losem nieszczęsnej, proponowano młodej kobiecie, by wyruszyła dalej w ich towarzystwie i pod ich opieką, tego jednak Pajęczyca za nic by nie zrobiła, miała bowiem zbyt wiele magicznych przedmiotów-w swoim powozie. Wyjaśniła zatem, że podąża w przeciwnym kierunku, więc kiedy powóz naprawiono, pożegnała się i odjechała.
Kiedy i oni ruszyli dalej, [)o1g, d1ugo się do nikogo nie odzywał.
W najbliższym: mieście poinformowano ich, że na granicy dwóch potężnych państw wybuchły zamieszki, co się tu zresztą zdarzało często. Sytuacja byli bardzo groźna i nasi podróżni,postanowili zaczekać w górskiej miejscowości, aż się trochę uspokoi.
Nie oni jedni zresztą. Wszystkie gospody były już przepełnione, w końcu jednak udało się znaleźć kilka wolnych pokoi i jakoś się w nich urządzili. Cztery panie, Theresa, Tiril, Taran i Danielle, dostały największe pomieszczenie, w którym znajdowały się aż dwa łóżka. Erling i Móri dzielili niewielki alkierzyk, do którego zabrali też Nera, czterej młodzi mężczyźni natomiast, Dolg, Villemann, Rafael i Uriel, rozlokowali się w trzecim pokoju, gdzie jednak nie było łóżek, tylko jedna nędzna prycza. Trzech musiało więc spać na podłodze.
Trudno tu mówić o jakiejkolwiek wygodzie, ale lepsze to niż spać pod gołym niebem, zwłaszcza że pogoda zaczynała się psuć. Stangreci i służba musieli sobie znaleźć jakieś miejsca w stajniach. Theresa zawsze się bardzo o swoich ludzi troszczyła, tym razem jednak w żaden sposób nie mogła im pomóc.
– Mam nadzieję, że graniczna awantura wkrótce przycichnie – rzekł Erling, kiedy siedzieli w jadalni przy mało wykwintnym posiłku. Przy stole panował ścisk, w sali zgiełk głośnych rozmówi swąd przypalonego mięsa. – Chcę jak najprędzej wracać do domu, zobaczyć, jak tam tegoroczne urodzaje.
Nagle do izby wkroczyli żołnierze niemieckiego cesarza, rozejrzeli się po zebranych, po czym, przepychając się w tłoku, podeszli do stołu, gdzie siedziała Theresa z rodziną.
– Co się tu znowu dzieje? – zaniepokoił się Móri. – Czy ktoś na nas doniósł?
– Czy to księżna Theresa von Habsburg, siostra poprzedniego cesarza Austrii? – zapytał najwyższy rangą.
– Tak, to ja – potwierdziła niechętnie Theresa, bowiem katolicka wiara nie pozwalała jej kłaniać. Erling położył żonie dłoń na ramieniu, by dodać jej pewności siebie.
– Zmuszony jestem prosić, by wasza wysokość udała się z nami.
– Teraz? Dokąd? – zdziwiła się Theresa.
– Nasz komendant życzy sobie rozmawiać z waszą wysokością.
Księżna zachowała zimną krew.
– Jeśli chcecie mnie wziąć jako zakładniczkę, to muszę was rozczarować. Niczego dzięki mnie nie wskóracie, bowiem po śmierci mego brata nie mam już żadnych związków z cesarską rodziną. Dla nowego cesarza jestem persona non grata.
Dowódca przyglądał jej się z niedowierzaniem.
– Jestem niczym włos w zupie – dodała Theresa cierpko. – Nikt sobie nie życzy mojej obecności na dworze, mówiąc otwarcie.
– Komendant będzie decydował – odrzekł oficer. Rodzina spoglądała po sobie.
Dolg powiedział coś, co wszystkich zaskoczyło. Po norwesku, żeby Niemcy go nie zrozumieli.
– Idź z nimi, babciu. Tam będziesz bezpieczna. I nie wyjaśnił niczego więcej.
– Dobrze – zgodził się po chwili Erling. – I ja pójdę z tobą, Thereso.
– Znakomicie! – uradował się Dolg.
– My też pójdziemy! – zawołała Tiril' w imieniu swoim i Móriego.
Taran rozzłościła się nie na żarty.
– Nie możecie zabierać babci, przeklęci gówniarze! – krzyczała na żołnierzy. – Nie mieszajcie jej do waszej głupiej wojny!
Uspokój się, Taran – powiedział Dolg. – To najlepsze rozwiązanie. Babcia będzie tam miała dobrą opiekę. Nie mówiąc już nic więcej, dowódca ujął Theresę pod ramię. Ona wyniosłym gestem odtrąciła jego rękę i wyprostowana bez słowa ruszyła za nim. Kiedy większość młodych zerwała się z miejsc, by jej towarzyszyć, Erling ich zatrzymał.
– Nie, dzieci! Ktoś przecież musi pozostać na wolności. To prawda. Powinni zostać. Dolg zaś dodał szeptem:
– I ty również zostań z nami, ojcze. Wystarczy, jeśli Erling i mama pójdą z babcią. My będziemy ciebie potrzebować.
– Czy ty coś wiesz, mój chłopcze? – zapytał Móri cicho.
– Później ci powiem.
Nero spoglądał zdezorientowany na Dolga. Ten skinął głową.
– Idź z paniami, piesku. Opiekuj się nimi.
Gdy niewielki oddział wraz z trójką „więźniów” zniknął za drzwiami, Móri westchnął ciężko i poprosił: – No, Dolg, teraz nam powiedz, co to wszystko znaczy?
– Nie potrafię tego dokładnie wyjaśnić – zaczął jego nieziemsko urodziwy syn. – Ale człowiek miewa niekiedy takie błyskawiczne wizje.
– Owszem, znam to dobrze. Co takiego widziałeś?
– Że babci ani nikomu z nich nie grozi żadne niebezpieczeństwo, ale że my będziemy potrzebowali ciebie. Nic konkretnego, tylko przeczucie.
– Odnoszę się z największym respektem do twoich przeczuć, synu – powiedział Móri. – W takim razie, cóż, pozostaje czekać, aż nasi bliscy wrócą.
Wszyscy zebrani widzieli jednak, że coś go poważnie niepokoi.
Dolg często miewał przeczucia, więc spoglądali. na niego w nadziei, że da im jakąś odpowiedź. On jednak milczał.
– Czy wiesz chociaż, czego mamy się wystrzegać? – zapytał Rafael, który znal Dolga tak dobrze, jak tylko dwaj bracia znać się mogą. Tym bardziej że byli równolatkami. i wychowywali się przecież razem. Dolg to jedyny człowiek na ziemi, któremu marzycielski Rafael mógł się zwierzyć ze wszystkich swoich myśli.
– Nie wiem – odrzekł Dolg. – Naprawdę nie mam pojęcia, z której strony nam to niebezpieczeństwo zagraża. Jedno, co wiem, to że jest to coś ohydnego.
Po tym oświadczeniu przy stole na chwilę zaległa cisza.
– No, to w takim razie mogliśmy chyba wszyscy towarzyszyć babci! – zawołała nagle Taran. – Przy niej my też bylibyśmy bezpieczni.
Dolg potrząsnął głową.
– Chyba widziałaś, że ten oficer powstrzymywał nas ruchem ręki, kiedy chcieliśmy z nimi iść. Nie pozwoliłby nam. Musieliśmy tu zostać i będziemy sobie musieli radzić, cokolwiek się stanie. Jest z nami ojciec, więc jeśli będziemy się trzymać razem, nic złego się nam nie przytrafi.
– Odesłałeś też Nera – zauważył Uriel cicho.
– Tak, bo czułem, że gdyby z nami został, to przede wszystkim on byłby narażony na niebezpieczeństwo.
Dolg milczał potem długo. Wpatrywał się w coś ciemnego, czego jego towarzysze nie mogli widzieć. Dostrzegali tylko strach na jego pięknej twarzy. Nie był w stanie określić, co go przeraża.
Ten sam wyraz dziwnego niepokoju pojawił się u niego już na wiejskiej drodze, kiedy spotkali tę młodą kobietę. Jakby jakaś dziwna mgła przesłaniała jego zmysły i jakby chciał ich wszystkich pozostawić na zewnątrz, z dala od zagrożenia. Ale to nie było tak. On chciał tylko za wszelką cenę odnaleźć żr6dlo lęku.
On i Nero mieli tam na drodze to samo przeczucie. Zło. Czaiło się na nich zło. Nie będą mogli wrócić do domu tak szybko, jak chcieli.
Zatrzymywała ich nie tylko napięta sytuacja graniczna. Spotkanie na wiejskiej drodze?
Tak, było w tym coś podejrzanego, choć nie umiałby powiedzieć, co konkretnie.
Ale wyczuwał coś jeszcze. Rzeczywiste niebezpieczeństwo czaiło się tutaj, w miasteczku, i to go martwiło najbardziej.
Dalby wiele za to, by zabrać swoich bliskich, także tych troje, których teraz z nimi nie było, i jak najszybciej opuścić to zadżumione miasto.
Читать дальше