– A więc ostrzeżenie, które otrzymałem, nie jego dotyczy. To nie on naruszył spokój Tengela Złego. Muszę jechać, Vingo. Nie wiem, czy się nie mylę, ale wydaje mi się, że niebezpieczeństwo pochodzi ze Szwecji. A poza tym jestem zmęczony, potrzeba mi odmiany.
– Jadę z tobą.
– Nie, ty nie powinnaś…
– Ja też potrzebuję trochę odmiany.
Heike potwierdził skinieniem głowy.
– W końcu Eskil da sobie radę z gospodarstwem, a ja chciałbym mieć cię przy sobie, nie muszę cię przekonywać.
– Myślisz, że Anna Maria jest w niebezpieczeństwie?
– Tego właśnie nie wiem. Musimy sprawdzić. A poza tym potrzebna jej pomoc w sprawie tych chorych dzieci.
– Chcesz wyjechać i odpocząć od nawału pracy z chorymi, a tam już czekają na ciebie inni chorzy – powiedziała z troską w głosie.
– No, te maleństwa Anny Marii to nic w porównaniu z tłumami, jakie tu do mnie ciągną każdego dnia.
Siedział na krawędzi łóżka i zastanawiał się.
– Mam wrażenie, że wiem, kto mnie obudził…
– Mówiłeś, że ktoś ze Szwecji.
– Nie, nie. Ktoś mnie obudził, żeby mi powiedzieć, że w Szwecji źle się dzieje.
– To skomplikowane, ale zdaje mi się, że rozumiem. Czy to był twój… przyjaciel i obrońca z lat dziecinnych?
Heike skinął głową.
– Wędrowiec w Mroku, tak. Myślę, że to on. Chciał mnie ostrzec. Wiesz, on jest najbliżej Tengela Złego, jest strażnikiem. Musiał zauważyć, że nasz zły przodek sprawia wrażenie, jakby miał się obudzić.
– O, mój Boże, Heike! To nie może się stać! Ale dlaczego myślisz, że to ma coś wspólnego ze Szwecją?
– Takie odniosłem wrażenie… a może otrzymałem znak. Odczułem coś takiego, jakby mi ktoś mówił: „Musisz zobaczyć, co się dzieje w Szwecji!”
– We śnie?
– To nie był sen. To było twarde, brutalne ostrzeżenie, niemal cios. Fala strachu i przerażenia. Nie umiem ci tego dokładnie wytłumaczyć.
– Kogo w Szwecji to może dotyczyć, jak myślisz? – zapytała Vinga cicho. – W Szwecji mieszka wielu członków rodu. Anna Maria, ona jest teraz sama. Jej babka Ingela, także sama. Arv Grip, Gunilla i mała Tula.
– To może chodzić o każde z nich. Ale Anna Maria prosiła o pomoc. Być może za tą prośbą kryje coś więcej? Może chodzi o coś więcej niż tylko chore dzieci? Może ona…?
Vinga wyskoczyła z łóżka:
– Jedziemy natychmiast, wyruszymy wcześnie rano, nie ma czasu do stracenia. Do licha, gdzie ja położyłam ubranie? Ciemno tu jak w kominie…
– Kochana Vingo – powiedział Heike z uśmiechem. – Jeśli mamy jechać tak daleko, to musisz się porządnie wyspać. Ale masz rację, ja też się martwię. Anna Maria to poważna osoba, nie robi popłochu bez powodu, skoro prosi o pomoc, to musi naprawdę jej potrzebować.
Spoglądali na siebie w mdłym światełku nocnej lampki. Nigdy przedtem nie zdarzyło się jeszcze, by Tengel Zły we własnej osobie stanowił zagrożenie.
Heike się nie mylił: To Wędrowiec w Mroku go obudził. Owa prastara istota, cień właściwie, znajdowała się daleko na południe od Grastensholm, w Słowenii, i wysyłała sygnały ostrzegawcze do swego podopiecznego, Heikego Linda z Ludzi Lodu.
A głęboko pod ziemią Tengel Zły poruszał się, jakby się budził ze swego wiele wieków trwającego omdlenia. Po raz pierwszy od XII wieku; czyli od czasu, gdy postanowił zapaść w ten sen podobny do śmierci, usłyszał sygnały. Te upragnione. Jeszcze niezbyt wyraźne, jeszcze niepełne, ale ktoś, ktoś… Ktoś próbował go wzywać!
Tengel Zły otworzył oczy. Całą jego istotę przepełniło intensywne, pełne napięcia oczekiwanie, a po na wpół zmumifikowanej twarzy przemknął złowieszczy uśmiech.
Jego czas! Jego czas nadchodzi! Dopełnia się… Dopełnia!
Anna Maria była zdenerwowana, kiedy tego wieczoru weszła w towarzystwie Adriana do hallu Brandtów.
Starała się ubrać tak elegancko, jak jej na to pozwalała żałoba, ale wiatr i zacinający deszcz obeszły się okrutnie z jej strojem i fryzurą. Na domiar złego czuła, że jej mokra od deszczu twarz jest też sina z zimna.
W największym pośpiechu starała się naprawić szkody przed lustrem, po czym zrezygnowana weszła do salonu.
Wszędzie widoczna była dyskretna elegancja. „Wiejski domek” wytwornych państwa. Delikatne światło srebrnych kandelabrów dodawało pokojowi przytulności.
Wokół stołu siedziały cztery kobiety. Na widok gościa jedna z nich wstała; po wzroście i silnym głosie Anna Maria rozpoznała Kerstin, przyjaciółkę swojej ciotki.
– Witaj, Anno Mario, ileż to już lat minęło, odkąd widziałyśmy się po raz ostatni? – powiedziała, wyciągając rękę. Przechyliła głowę. – Niech no ci się przyjrzę! Naprawdę, moja kochana, jesteś już dorosłą panną! Ale Birgitty to specjalnie nie przypominasz. Chociaż nie ma czego żałować, nie jest ona pięknością, trzeba przyznać…
– Tak, bardziej jestem podobna do rodziny ojca – powiedziała Anna Maria, nieco zakłopotana w imieniu swojej ciotki. Ona sama nigdy nie zwracała uwagi na urodę! Uważała że to raczej osobowość, to, co człowiek ma w duszy, decyduje o wyglądzie.
– No właśnie, to rodzina twojego ojca ma takie dziwne nazwisko, prawda?
– Tak, Ludzie Lodu. Ale my go już nie używamy.
– Bardzo rozsądnie. Jakoś wieje chłodem od tych Ludzi Lodu. Ale chodź, przedstawię cię mojej mamie…
Anna Maria dygnęła przed wyniosłą matroną, która się nawet nie poruszyła.
– I mojej siostrze Lisen…
Lisen była młodą damą o wytrzeszczonych oczach i najwyraźniej uwielbiała kłaść kabałę. Ledwie spojrzała znad kart, kiedy kiwnęła Annie Marii głową, bardziej przejęta tym, co wynika z układu. Obie siostry miały w sobie coś męskiego, ze skłonnościami do wąsików na górnych wargach i brzydką, zaniedbaną cerą. Obie dominowały nad bratem, który był człowiekiem łagodnym.
Anna Maria uświadomiła sobie, jak bardzo lubi Adriana za jego wrażliwość. Uważała, że zupełnie nie pasuje do tych kobiet.
– I małej Celestynie…
Pięcioletnia dziewczynka wpatrywała się w Annę Marię zimnymi oczyma. Brązowe włosy małej zostały starannie ufryzowane w długie loki, a sukienka była pięknie marszczona, nic jednak nie mogło ukryć faktu, że płaska twarzyczka Celestyny wyraża znudzenie i złość.
I wrogość.
To osobowość małej decydowała, że takie właśnie odnosiło się wrażenie. Nie było w tym dziecku nic sympatycznego.
Ale skąd taka wrogość?
Na odpowiedź nie trzeba było czekać. Gdy tylko Adrian usiadł obok dziewczynki, ona natychmiast wsunęła mu rękę pod ramię i wpatrywała się agresywnie w Annę Marię.
Mój Boże, pomyślała młoda nauczycielka. O co tu chodzi?
– Celestyna jest córeczką Adriana – wyjaśniła Kerstin. – Ale ty, oczywiście, o tym wiesz.
– Nie, nie wiedziałam – odparła Anna Maria, zanim zdążyła pomyśleć. Pospieszyła załagodzić jakoś swoją niezręczność, więc wyciągnęła rękę do dziewczynki, mówiąc: – Bo ja przecież wcale nie znam pana dyrektora Brandta. Dzień dobry, Celestyno, cieszę się, że mogę cię poznać!
– Panno Celestyno, jeśli wolno prosić – odparła dziewczynka, nie reagując na powitanie, więc Anna Maria musiała cofnąć rękę i poczuła się bardzo głupio.
Dziewczynka mówiła dalej:
– Ty jesteś tylko nauczycielką. I nie jesteś taka ładna jak moja mama. Wcale nie jesteś ładna!
– No, no, Celestyno! – upomniała ją babka łagodnie.
– Wiemy, że nikt nie jest taki ładny jak twoja mama, ale tak nie wolno się zwracać do ludzi. Nie można nikogo ranić.
Читать дальше