Margit Sandemo - Martwe wrzosy

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Martwe wrzosy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Martwe wrzosy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Martwe wrzosy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Anna Maria Olsdotter przyjechała do małego górniczego osiedla Martwe Wrzosy, by poprowadzić szkołę dla dzieci robotników. Nie wszyscy jednak ucieszyli się z jej obecności, a wkrótce ktoś usiłował ją zamordować. Anna Maria wezwała na pomoc kuzyna, Heikego Linda. Przybył on dosłownie w ostatnim momencie, gdy nad wieloma mieszkańcami osady zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo…

Martwe wrzosy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Martwe wrzosy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zdawało się, że nie dotarła do niego jej odpowiedź. Myślami błądził gdzieś daleko i nagle powiedział:

– Anno Mario, co byś powiedziała na to, żeby jutro wieczorem złożyć wizytę mojej matce i siostrom? Bardzo chciałyby cię poznać.

– No… dobrze – powiedziała z ociąganiem.

– Kerstin przecież znasz, prawda? Spotkałaś ją kiedyś.

– Tak, ze trzy czy cztery razy. W domu cioci Birgitty.

– Świetnie. No to co, przyjdziesz? O siódmej?

Adrian Brandt był tak ożywiony, że przestała się wahać.

– Dziękuję, chętnie.

– W takim razie przyjdę po ciebie, żebyś nie musiała sama chodzić koło baraków. To by mogło być nieprzyjemne przeżycie.

– Dziękuję!

Stał jeszcze przez chwilę i mówił coś o szkole. Teraz, kiedy dostał błogosławieństwo ministerstwa, sprawiał wrażenie bardziej zainteresowanego tą sprawą, choć przecież szkoła będzie go trochę kosztować. Wyglądało na to, że w tej małej stołeczności panują feudalne stosunki. Właściciel… który łaskawie troszczy się o swoich poddanych.

Och, skąd jej się biorą takie niesprawiedliwe myśli? Adrian Brandt nie był despotą, sprawiał wrażenie człowieka łagodnego i wyrozumiałego. Ale wiedział, czego chce! Dobrze zarządzał spadkiem, który dostał od swego teścia. Klara mówiła, że tamten to był dopiero despota! W porównaniu z nim nowy właściciel jest po prostu aniołem.

Łagodny głos Adriana wyrwał ją z zamyślenia.

– Bardzo lubimy, ja i moja rodzina, przyjeżdżać tu, żeby trochę odpocząć. Miasto jest ponure i męczące, zwłaszcza o tej porze roku, poza tym ja muszę przyznać, że żywię szczególnie ciepłe uczucia dla Martwych Wrzosów. To w pewnym sensie moje dzieło. Wiele zrobiłem w kopalni, kiedy ją przejąłem.

– A co się w tej kopalni wydobywa?

– Rudę żelaza – odpowiedział jakby trochę zbyt pospiesznie, co Annę Marię zdziwiło.

Brandt błądził gdzieś myślami.

– Kol jest głupi – powiedział jakby sam do siebie i zaraz potem zaczął mówić o czym innym.

Nie ulegało wątpliwości, że Anna Maria mu się podoba, odnosił się do niej z niezwykłą uwagą, był przemiły. Rozmyślała o tym, wracając do domu, gdy wczesny zmrok okrywał osadę. Miała wrażenie, że ją ocenia. Jakby brał ze mnie miarę, przyszło jej do głowy.

Ale jako co? Jako nauczycielkę, czy…?

Cóż, jego obecność przydawała Martwym Wrzosom życia. Anna Maria nie przywykła do zainteresowania ze strony mężczyzn. Kiedy z nim rozmawiała, była okropnie skrępowana i ledwo miała odwagę podnieść czasami wzrok i spojrzeć na niego. Ale teraz, kiedy została sama, radość i podniecenie o mało nie rozsadziło jej piersi – rodzące się zainteresowanie mężczyzną!

To zupełnie nowe uczucie! Cudowne! I tak niewymownie podniecające!

Łagodna, żyjąca w cieniu Anna Maria, która dwa ostatnie lata podczas choroby matki spędziła w strasznej wprost samotności, czuła, że wyzwoliły się w niej jakieś siły, że uczucia, które drzemały w ukryciu, szukają teraz ujścia. Spokojni i cierpliwi ludzie, ci, którzy czekają niczym w uśpieniu, nie przeczuwając nawet potęgi tkwiących w ich zmysłach sił, tacy ludzie przeżywają wszystko w podwójnym natężeniu, kiedy już pozwolą sobie pójść za głosem natury. Anna Maria nic o tym nie wiedziała, ale przeczuwała, że stanęła wobec czegoś gwałtownego, co gruntownie odmieni jej młode, samotne życie.

I było to, jako się rzekło, potężne, ale nadzwyczaj przyjemne, podniecające uczucie.

– No i jak? – zapytała niecierpliwie siostra Adriana, Kerstin, gdy brat wrócił do pańskiej siedziby na wzgórzu. – Obiecała przyjść?

– Tak. Przyjdzie.

– Znakomicie! To naprawdę odpowiednia dla ciebie osoba, Adrian, musisz się koło niej zakręcić!

Adrian zniecierpliwiony powiesił okrycie.

– Posłuchaj no, Kerstin. Anna Maria to nie jest dziewczyna, koło której można „się zakręcić”. Jest na to zbyt wrażliwa. I jeżeli będę się o nią starał, to tylko dlatego, że sam tego chcę, a nie dlatego, że ty mi tak każesz z jakichś mętnych powodów. To wasze nieustanne naleganie sprawia, że sam do siebie czuję niesmak, kiedy na nią patrzę. Anna Maria jest ładna, jest też bardzo miła i naprawdę ją lubię. Ale sam będę decydował o moim stosunku do niej!

Wybuch emocji zarumienił mu policzki.

– Oczywiście, oczywiście, że tak, Adrianie, nie przejmuj się nami, ale przecież my chcemy tylko twojego dobra. Jesteś taki samotny i potrzeba ci kogoś, obiecuję jednak, że nie powiemy już ani słowa na temat, kto się ewentualnie nadaje na twoją narzeczoną.

– Mam nadzieję, że tak będzie – syknął Adrian przez zęby i poszedł do swego pokoju.

Kerstin patrzyła w ślad za nim z uśmiechem zadowolenia. Plany pań się powiodły, Adrianowi spodobała się Anna Maria Olsdotter. Cóż to więc ma za znaczenie, czy one do tego doprowadziły, czy on sam dokonał wyboru.

Na górze Adrian stał pośrodku pokoju, zakrywając dłońmi udręczoną twarz. Potem powoli opuścił ręce.

– Przeklęte baby! – jęknął. – Dom pełen intrygujących bab! Czy one nie mogą zostawić mnie w spokoju?

W sobotę przed południem Anna Maria była wolna. Choć pogoda nastała już prawdziwie jesienna, wyszła na mały spacer, żeby poznać trochę lepiej okolicę. Zajęta organizowaniem szkoły, nie miała dotąd na to czasu.

Wiało bardziej, niż się spodziewała, ale to przecież stała cecha Martwych Wrzosów. Piękny dom na wzgórzu wybijał się na tle krajobrazu. W słońcu musiało to wyglądać wspaniale. To tam miała się udać dziś wieczorem…

Była to stosunkowo nowa pańska siedziba z mnóstwem rzeźb i ozdób na zwieńczeniu dachu i na werandzie.

Z tego górującego nad okolicą domu właściciel kopalni mógł doglądać swojego dominium.

Och, znowu zaczyna myśleć w ten sposób! Nigdy dotychczas nie oceniała bogatych ludzi z tej perspektywy. Zmieniła poglądy pewnie dlatego, że teraz zobaczyła osiedle niejako od środka, od strony zatrudnionych w kopalni. Ale to niesprawiedliwe w stosunku do Adriana, który jest człowiekiem wrażliwym i delikatnym.

A jaka jest jego rodzina?

Adrian jest wdowcem, ma matkę i dwie siostry…

Kerstin przypominała sobie Anna Maria niejasno jako wysoką, głośno mówiącą damę o zdecydowanych poglądach. W żadnym razie nie wydawała jej się niesympatyczna.

Bardziej jednak dominująca niż Adrian, spokojny, cieszący się u ludzi autorytetem.

Anna Maria zobaczyła w oddali baraki robotników i drogę do kopalni. Zwolniła kroku, wciąż miała w pamięci nieprzyjemne wydarzenie z ostatniej nocy. Obudziło ją stukanie w szybę. Sądząc, że to któryś z jej uczniów, wstała i uchyliła firankę. Za oknem zobaczyła kilka męskich sylwetek, cztery czy pięć, usłyszała ordynarne chichoty. Cofnęła się i udawała, że dalszego stukania nie słyszy, niepokoiło ją tylko, że Klara może się obudzić i będzie zła. W końcu jednak poszli sobie, rzucając głośno paskudne obelgi pod jej adresem.

Nie, nie chciała chodzić koło baraków, nie chciała też teraz nikogo spotykać. Chciała poznać okolicę. Poszła więc w bok i powoli wspięła się na skały, skąd rozciągał się rozległy widok na wrzosowiska i na morze.

Oj! Poryw wiatru szarpnął tak gwałtownie, że o mało jej nie przewrócił. Morze grzmiało i huczało, trawa kładła się w podmuchach wiatru na ziemi.

Jak się wszystko odmieniło w porównaniu z tym, co widziała na wrzosowiskach za pierwszym razem! Kwiaty wrzosów zwiędły i pustkowia miały teraz kolor popiołu. Morze było ciemnoszare, podobnie jak niebo, a na wzburzonej wodzie kłębiła się biała piana. Jakby żywioł szczerzył kły.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Martwe wrzosy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Martwe wrzosy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Martwe wrzosy»

Обсуждение, отзывы о книге «Martwe wrzosy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x