Napastnik zdołał ją uderzyć lewą ręką i Vesla już lądowała na podłodze, ale złapała ją Unni, która nie wiadomo skąd się wzięła – jak się później okazało, po prostu weszła przez drzwi – ale ponieważ z Unni nie była żadna atletka, obie dziewczyny upadły na dywan. Unni znalazła się na spodzie.
Mężczyzna nie zdążył się zorientować, co się dzieje, a już został obezwładniony. Jemu i Kenny'emu związano ręce z tyłu i pozostawiono do zabrania policji, po którą zadzwonił Antonio. Nazwisko Kenny'ego bardzo ich ucieszyło!
Teraz cała czwórka musiała czym prędzej jechać na lotnisko. Należało się spieszyć, bo przecież ich przeciwnicy wiedzieli o wyjeździe, nie znali tylko celu ich podróży.
W samochodzie Antonio powiedział ze spokojem:
– Tak, tak, wiadomo już, do czego może się przydać wypełniona po brzegi damska torebka. W końcu miałaś też okazję rozładować trochę agresji, prawda?
– I to jeszcze jak – westchnęła Vesla głęboko. – Chyba naprawdę tego potrzebowałam. Teraz jestem już wolna, naprawdę wolna.
– Doskonale – pochwalił ją Antonio. – Udało ci się wyciągnąć od niego coś interesującego?
– Nie, ale i ja nic mu nie powiedziałam. Jedyną rzeczą, o jakiej on bredził, było jakieś miejsce. Chciał wiedzieć, gdzie ono się znajduje.
– My też chcielibyśmy to wiedzieć. „Tam, gdzie nikt nie chodzi”. Teraz cała nasza nadzieja w Eliu.
Jørn stawił się na lotnisku, żeby osobiście wręczyć im bilety. Ciekawość wprost biła mu z twarzy. Przyglądał się Jordiemu z wielkim zdziwieniem.
– Jesteś prawdziwym aniołem, Jørn! – powiedział Antonio, oddając mu pieniądze, które Jørn z własnej inicjatywy wyłożył.
– Macie międzylądowanie w Kopenhadze i w Madrycie – wyjaśnił Jørn. – Ale tak chyba będzie w porządku?
– Doskonale, dziękujemy bardzo za pomoc.
Prędko zgłosili się do odprawy bagażowej.
– Uznałem, że tak będzie szybciej – wyjaśniał Jørn. – O ile dobrze rozumiem, bardzo się wam spieszy.
– Rzeczywiście, musimy jak najprędzej przedostać się do hali tranzytowej – odparł Antonio. – Daj mi numer swojego telefonu, zadzwonię do ciebie, jak tylko dotrzemy na miejsce. Dowiesz się wtedy więcej, zasłużyłeś na to. Ale zachowaj ostrożność w stu pięćdziesięciu procentach. Ani słowem nie wspominaj nikomu o naszej podróży! Gdybyś coś zdradził, mogłoby się to okazać niebezpieczne również dla ciebie.
Jørn ani trochę w to nie wierzył, ale przyrzekł, że będzie milczał. Dziewczęta ucałowały go w oba policzki, potem wszyscy pomachali mu na pożegnanie i zniknęli w strefie kontrolnej.
Jørn odwrócił się już, żeby odejść. I wtedy zobaczył, że przez halę biegnie Emma razem z dwoma starszymi od niej facetami, wyglądającymi na łajdaków.
– Jørn! – zawołała Emma, usiłując zajrzeć na halę tranzytową, w której zniknęli już bracia, Unni i Vesla. – Mam bardzo ważną wiadomość dla Unni. Dokąd oni pojechali?
Emma. Dziewczyna, w której tak się kiedyś kochał. „Nie mów nic, zwłaszcza Emmie”. Mężczyzna u jej boku wyglądał jakoś podejrzanie. Przyglądał mu się zbyt natrętnie.
Jørn wcześniej studiował tablicę odlotów i wiedział, jakie samoloty startują w tym samym czasie.
– Wydaje mi się, że polecieli do Londynu – odparł spokojnie.
– Do Londynu? – prychnęła Emma, a Jørn zauważył, że również drugi z jej towarzyszy się zdenerwował.
– Czego oni mieliby szukać w Londynie?
– Chyba chcieli zobaczyć jakiś musical – wyjaśnił Jørn, wzruszając ramionami.
– A ty się dałeś na to nabrać? Leon, sprawdź, czy jest teraz jakiś samolot do Hiszpanii?
Było ich kilka, leciały w różne miejsca, nie zrobili się więc od tego mądrzejsi. Zresztą ani Leon, ani Emma nie przygotowali się na zagraniczną podróż. Byli bez bagażu, Leon miał przy sobie ciężki rewolwer, a paszport Emmy leżał w domu.
Musieli zawrócić.
Jørn odczuł ulgę, kiedy wsiadł już do samochodu. Cieszył się, że tak naprawdę nic nie wiedział o zamiarach przyjaciół. Chyba rzeczywiście prawdą było to, co mówił Antonio. To mogła być niebezpieczna gra.
W hali tranzytowej przyjaciele czekali przy wyjściu. Nie wiedzieli, że Leon i Emma zjawili się na lotnisku.
Dziewczęta były niespokojne i podniecone.
– Ach, nie, zapomniałam pasty do zębów! – zdenerwowała się Vesla.
– I ja nie jestem gorsza – westchnęła Unni. – Nie wzięłam żadnych letnich butów.
Jordi, słysząc to, roześmiał się.
– Dziewczęta, Hiszpania nie jest krajem trzeciego świata, będziecie tam mogły kupić to samo co w Norwegii. W sklepach pełno jest wszystkiego. Służba zdrowia doskonała. Tylko Norwegom wydaje się, że z ich krajem nic nie może się równać.
– Pamiętajcie tylko, że w Hiszpanii daleko nie zajedziecie z angielskim – przypomniał Antonio.
– Naprawdę? – przeraziła się Vesla. – No to jak…
– Dzieci w szkole nie uczą się angielskiego. Nie widzą w tym sensu, bo przecież hiszpański jest jednym ze światowych języków. Wszystkie filmy w kinie i w telewizji są dubbingowane.
– Ratunku! – powiedziała Vesla. – Tom Cruise wyznaje miłość po hiszpańsku?
– Owszem. John Wayne również.
– Chyba powinnam przejść jakiś błyskawiczny kurs – stwierdziła Unni. – Znam zaledwie kilka słów. „Ja kupić sztuczna szczęka, si? ” Z tym się daleko nie zajdzie.
– Veslo, jeśli nie masz nic przeciwko temu, to zamienię się z tobą na miejsca – powiedział Jordi. – Będę mógł pouczyć trochę Unni w samolocie.
– Miałabym się nie zgodzić? Ależ skąd, przeciwnie, bo wtedy… – Vesla urwała, ale zaraz dokończyła radośnie: – Wtedy Antonio będzie mógł uczyć mnie.
– Oczywiście – uśmiechnął się.
Unni była wniebowzięta. Cała długa podróż samolotem razem z Jordim!
A potem emocjonujące poszukiwania tajemniczego Elia, który być może będzie mógł powiedzieć im coś o miejscu, gdzie nikt nie chodzi.
Pięciu rycerzy z minionych czasów zebrało się, by rozważyć sytuację.
„Wyruszają na południe w brzuchu jednego z tych wielkich ptaków. Jedziemy za nimi?” – spytał młody don Ramiro z Nawarry.
„Nie, najsilniejszy jest z nimi. On jest ich najlepszą ochroną – odparł don Garcias z Kantabrii. – Mnisi śmiertelnie się go boją po tym, jak unicestwił jednego z nich, nie ośmielą się zbliżyć do naszych przyjaciół, dopóki on będzie w ich pobliżu. Musimy ich o tym poinformować, niech wiedzą, że nie wolno im się rozdzielać, bo to może być niebezpieczne”.
Stary don Federico z Galicii skinął głową.
„A te żywe ziemskie łotry, które służą mnichom, nie są w stanie iść śladem naszych przyjaciół”.
„Nasi znienawidzeni mnisi są teraz wściekli – uśmiechnął się z ponurą miną don Galindo z Asturii. – Wszyscy nasi sprzymierzeńcy przeżyli wszak ów nikczemny atak na łódź. Leon, posłuszne narzędzie mnichów, posmakował już ich rozgoryczenia. Przez cały czas mu się nie wiedzie”.
„Dlatego, że w końcu natknął się na silnych przeciwników – rzekł stary. – Muszę wam powiedzieć, że nasi przyjaciele doskonale sobie radzą i nie jest to wyłącznie zasługą najsilniejszego. Wszyscy mają swój wkład. Ale ta młoda dziewczyna jest ich najlepszą bronią”.
„Ta wysoka, przystojna dziewczyna również ma nieoczekiwanie dużo oleju w głowie – stwierdził z uznaniem don Ramiro. – Podobnie jak i ta starsza dama. Musimy mieć baczenie na nią i na jej wnuka, zostali teraz sami na północy”.
Читать дальше