Nazbierało się tego tyle, że musiała wszystko zapisać.
Gdy Unni była zajęta rozmową z Jørnem, Antonio podszedł do drzwi.
– Veslo, pomożesz mi ustawić w samochodzie siedzenie dla Mortena? Nie wiem, jak ma stać.
Nikt chyba nie poderwałby się prędzej niż Vesla. Przeszli za dom. Po tej stronie nie było żadnego okna. Świetnie!
Antonio zatrzymał się przy aucie.
– Z tym siedzeniem wszystko jest w porządku – uśmiechnął się. – Chciałem tylko zamienić z tobą kilka słów.
– Tak? – spytała bez tchu.
Antonio zawahał się.
– Dzisiaj rano… Kiedy siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy…
Vesla czekała. Przełknęła ślinę.
– To było takie cudowne – wyznał cicho Antonio. – Ja… Veslo, jesteś dziewczyną, którą mógłbym pokochać. A to nie powinno się zdarzyć.
Vesla znów przełknęła ślinę, tym razem z większym bólem.
– Znasz moje pochodzenie – powiedział. – Jeśli nie uporamy się z tym przekleństwem, to wiesz, że nie chcę mieć dzieci.
Na Boga, pomyślała Vesla. Przecież istnieje antykoncepcja!
Nagle zrozumiała jednak, że tu chodzi o coś znacznie delikatniejszego, znacznie bardziej wysublimowanego i że jej również to dotyczy. Poczuła w sobie cudowny prąd mocnych uczuć, oddania, czułości, tęsknoty i smutku, i pewną wzniosłą rezygnację z przyjemności. Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu.
– Rozumiem – zapewniła, a jej głos zabrzmiał bezdźwięcznie.
– Żałuję, że wszystko nie może być inaczej – szepnął Antonio.
Vesla kiwnęła głową. On delikatnie ją objął i przyciągnął do siebie. Nie nastąpił pocałunek, nic innego poza policzkiem przytulonym do policzka przez kilka cudownych sekund, podczas których otaczający ich las w ciszy kapał pachnącymi żywicą łzami po nocnej mgle. Wreszcie Antonio ją puścił i popatrzyli na siebie, uśmiechając się ze smutkiem, przepojeni gorącym uczuciem.
Pospiesz się, Jordi, myślała Vesla. Rozwiąż tę zagadkę, nim będzie za późno.
A ja pomogę. Ze wszystkich sił, z całego serca!
Jørn nie krył ciekawości.
– Ty, Vesla i Antonio wyjeżdżacie do Granady? Razem z Jordim? Myślałem, że on nie żyje?
– Nie, to była pomyłka – odparła Unni lekko. – Tylko, Jørn, pamiętaj, nikomu ani słowa o tym, co ci mówię. Nie mów nic o Jordim ani o naszym wyjeździe, a przede wszystkim nie wspominaj o tym Emmie. Możemy ci zaufać?
– Nie widziałem Emmy od kilku dni. To znaczy pewnie będzie najlepiej, żebym się nie wygadał i przed Hege, prawda? Ona nie ma najbystrzejszego umysłu na świecie. Ale co wy wyprawiacie? Dlaczego nie mogę się do was przyłączyć?
– Jesteś już z nami, teraz – pocieszyła go Unni. – Ogromnie byś nam pomógł, gdybyś zdołał nam załatwić te bilety.
– Oczywiście. Ale czy wiesz, co się stało z Mortenem? On gdzieś zniknął.
– Morten jest tutaj, tak samo jak jego babcia. Oni nie jadą z nami.
– Gdzie jest to tutaj?
– Jeśli można powiedzieć in the middle of nowhere, to jest to właśnie tutaj. Gdzieś w samym środku pustkowia. Wydaje mi się, że nie odnalazłabym tego miejsca nawet na szczegółowej mapie.
Omówili wszystkie praktyczne sprawy. Po zakończonej rozmowie Unni oznajmiła przyjaciołom:
– Gdybyśmy włączyli w to Jørna, on na pewno bardzo by się nam przydał. Ale tym samym wyrzucilibyśmy poza nawias Mariusa i Hege, a to by było zbyt trudno wyjaśnić.
– Emmę także – przypominał Morten.
– Emma stoi poza nawiasem tak bardzo, że bardziej już nie można. I to był jej własny wybór.
Morten westchnął. Nigdy nie zapomniał tamtego zakazanego spotkania z piękną Emmą.
Dlaczego ona musi stać po złej stronie? Może gdyby spróbował, zdołałby ją nawrócić?
Stracił jednak ochotę. Miał wrażenie, że taki pomysł nie spotkałby się z aprobatą grupy.
Rozstali się przy najbliższym banku i obiecali się skontaktować najszybciej jak tylko się da. Antonio nakazał Gudrun i Mortenowi nadzwyczajną ostrożność, dopóki on i Jordi będą w Hiszpanii. Przyrzekli uważać. Zgaszonemu Mortenowi Antonio natomiast powiedział:
– Rób, co tylko w twojej mocy, żeby wyzdrowieć i odzyskać formę, tak żebyś był w stanie uczestniczyć razem z nami w wielkiej ekspedycji, bo nie będziemy mogli się bez ciebie obyć, pamiętaj!
Morten rozpromienił się wtedy i wybaczył. Długo jednak i tęsknie za nimi spoglądał.
Czwórka przyjaciół jechała tak prędko w stronę rodzinnego miasta, jak tylko pozwalały na to ograniczenia prędkości. Unni bardzo cieszyła się na tę podróż samochodem, okazała się ona jednak inna, niż to sobie wyobrażała. Antonio poprosił, żeby Jordi usiadł z przodu, by mogli swobodnie rozmawiać o wszystkim, co się wydarzyło w czasie, kiedy się nie widzieli. W ostatnich dniach przecież nie starczało czasu na prywatne rozmowy.
Antonio nic nie rozumie, stwierdziła w duchu Unni. Obie z Veslą siedziały rozczarowane na tylnym siedzeniu. Nie poprawiał też sytuacji fakt, że bracia przez cały czas rozmawiali ze sobą po hiszpańsku. Dziewczęta jednak prędko stwierdziły, że i one mają sobie wiele do powiedzenia. Czas więc płynął szybko.
Tak było, dopóki nie dojechali na wyżyny.
– Ach, nie! – westchnęła Unni. – Nie chcę znów oglądać śniegu, kiedy już zakosztowałam wiosny. Zakończyłam już sprawy z zimą, dobranoc!
Skuliła się w swoim kącie, nie miała ochoty wyglądać przez okno. Po chwili obie z Veslą już spały. Trudno powiedzieć, aby przez ostatnie noce miały dostateczną ilość snu.
Jordi regularnie dzwonił do Mortena. Na tym froncie jednak wszystko wydawało się w porządku. Udało im się dotrzeć do Molde przed zmierzchem i nikt ich nie śledził.
To znaczy, że przynajmniej Morten i Gudrun są bezpieczni. Dobrze to wiedzieć!
Leon, jedyny ziemski człowiek, któremu wolno się było zbliżyć do świętych w jego opinii mnichów, stanął przed swymi panami.
– Oni zginęli. Wszyscy co do jednego! – wykrzyknął.
– Najsilniejszy również? – spytał miękki, syczący głos.
– No… – Leona pytanie zbiło trochę z tropu, ale prędko wziął się w garść. – Jeśli był z nimi, to on również zniknął, tyle mogę zagwarantować. Pokonaliśmy ich w końcu. Skoro są tacy głupi, żeby zebrać się w jednej łodzi…
Zimne, złe oczy bacznie mu się przyglądały.
– Sprawdź, ile oni wiedzieli – przerwał mu szept. – Szukaj wszędzie! A jeśli ich wiedza zatonęła wraz z łodzią, drogo cię to będzie kosztować!
Leon pobladł. Przecież on stara się jak może, a tymczasem te zjawy ośmielają się mu grozić! Wiedział jednak, że bez niego sobie nie poradzą, to dawało mu gwarancję życia. Wkrótce więc twarz mu się rozjaśniła.
– Znajdziemy wszystko, wierzcie mi. I nie zapominajcie o moim wynagrodzeniu, gdy już dotrzemy na miejsce!
Uśmiechnęli się kwaśno. O, tak, na pewno go wynagrodzą. Dobrze albo źle.
Niestety, przed wyjazdem musieli zajrzeć do swoich domów, zabrać paszporty i ubrania na zmianę. Vesla twierdziła, że dostała już dostateczną nauczkę i że spakuje wyłącznie najniezbędniejsze rzeczy. Ale co właściwie jest absolutnie niezbędne? Jak można z góry przewidzieć, że coś się nie przyda?
Odwieczny dylemat turysty.
Powrót do miasta był niczym uderzenie obuchem w głowę. Wszędzie dookoła sami zwykli ludzie, współczesność ze swoimi supermarketami, reklamą i innymi trywialnościami. Pocieszali się tym, że wkrótce znów wyjeżdżają, właściwie już zaraz. Było już ciemno, jechali cały dzień.
Читать дальше