Nikomu z szóstki nawet przez myśl nie przeszło, że jacht należy do Leona. Ten łajdak, choćby nie wiadomo jakich przestępstw się dopuścił, nigdy nie zdołałby zgromadzić dostatecznie dużo pieniędzy, by móc sobie sprawić taką luksusową łódź.
Unni i jej przyjaciele nie mieli wątpliwości, że Leon miał przed sobą tylko jeden jedyny cel i zmierzał do niego z uporem. Cel ten zaś miał związek z rycerzami i mnichami.
Ale kim Leon tak naprawdę był i do czego dążył?
Nawet Gudrun wyglądała na zaskoczoną małymi rozmiarami chatki.
Nie odwiedzała tego miejsca od kilku lat, był to właściwie domek rybacki jej męża, a ponieważ mąż zmarł tak wcześnie, nie bardzo interesowała się chatynką. Zachowała jednak domek, od czasu do czasu, choć właściwie bardzo rzadko, przyjeżdżała tu z kimś znajomym, a kiedy na świat przyszedł Morten, postanowiła zachować chatkę dla niego, jedynego wnuka i jedynego zresztą członka rodziny.
– No, proszę, proszę – powiedziała Unni, gdy Gudrun już im to wszystko wyjaśniła. – Jesteś właścicielem ziemskim, człowieku. I właścicielem leśnym, spójrz tylko, na działce rosną aż dwa świerki!
– Od tej pory masz się do mnie odnosić z większym szacunkiem – odparł Morten z godnością, a Unni żartobliwie wykonała rewerans.
Wyraźnie było widać, że Gudrun od dawna nie przebywała w chacie. Zostawiły tu swoje ślady mrówki, myszy, małe ptaki i owady. Okna niemal całkiem zasłoniły pajęczyny.
Chatka stała jednak ukryta głęboko w lesie, nad niewielkim rybnym jeziorkiem. Prowadząca do niej droga była dostatecznie kręta na to, by sama Gudrun miała trudności z trafieniem na miejsce. Jakże więc mógł tego dokonać Leon i jego kompania?
Tu szóstka przyjaciół była najzupełniej bezpieczna.
Tu mogli liczyć na chwilę wytchnienia, a właśnie tego potrzebowali, by od nowa zebrać siły.
Tylko jak się tu wszyscy zmieszczą?
W chatce było tylko jedno pomieszczenie. Kuchnia, to znaczy piec, w którym paliło się drewnem, stał w jednym kącie, było też jedno szerokie łóżko, przymocowany do ściany stół pod oknem i dwa krzesła.
To wszystko. Sprzęt rybacki i rozmaite drobne przedmioty na półeczce pod sufitem właściwie się nie liczyły.
Kiedy wszyscy stanęli w izdebce, wyglądała na wypełnioną po sufit.
– Damy radę – orzekła Vesla. – No, bierzmy się do roboty, posprzątamy tutaj! Chłopcy, wy pójdziecie po drewno, widziałam, stos na dworze pod ścianą, a ja nastawię wodę. Unni, masz tu szczotkę, zamieć! Morten, ty zetrzyj kurz ze stołu i z parapetu, możesz to robić na siedząco…
Optymizm dziewczyny zaraził wszystkich. Gudrun także się ożywiła. I znów pokazała, jak bardzo potrafi być skuteczna. Ale o tym już mieli okazję się przekonać. Przemoczone ubrania rozwieszono nad piecem, dostatecznie wysoko, aby nikt nie zaplątał się w nogawki spodni ani biustonosze. Buty również odstawiono do suszenia. A wkrótce w dużym kociołku do gotowania ryb zaczęła wrzeć woda. Na szczęście Gudrun zabrała ze sobą sporo środków czyszczących. Morten szorował krzesła i stół, Unni zajęła się myciem okien, a Antonio wcierał w podłogę całe mnóstwo naturalnego mydła, tak żeby przyjemnie pachniało. Uszczelnili mysie nory, a pająki troskliwie wynieśli na dwór. Vesla przygotowywała kiełbaski z purée ziemniaczanym i wszyscy wchodzili sobie nawzajem w drogę.
Samochody dla wszelkiej pewności ustawili za domem. Co prawda nie na wiele się to zdało, bo niewielki samochodzik Gudrun akurat się zmieścił, natomiast duży samochód do przewozu niepełnosprawnych wystawał zza węgła niczym ciekawski słoń bez względu na to, jak starali się go ukryć.
Gdyby tylko było lato i słońce, siedziałoby się na dworze! Niestety mgła, czy też może raczej chmury, zawisły nisko nad lasem i chatką, otaczając wszystko ponurą wilgocią.
Prądu elektrycznego w chacie nie było. Chyłkiem nadciągnął wieczór i w małej izdebce zrobiło się ciemno, chociaż zapalili wszystkie świece, jakie udało im się znaleźć. Nikt nie pomyślał o zabraniu oleju parafinowego do lampy wiszącej u sufitu.
Posiłek spożyli w takich miejscach, jakie kto sobie znalazł. Dwie osoby siedziały na stołkach, trzy na łóżku, Jordi zaś usadowił się na podłodze.
No a miejsca do spania…
Z tym było gorzej. Gdy jednak Antonio oznajmił, że w żadnej podłogowej desce nie ma mysiej dziury, zapadła decyzja, że będą spać na podłodze. Gudrun oddano łóżko, zasłużyła na to, tak bardzo im przecież pomogła (być może również wszyscy młodzi chcieli spać na podłodze, bo tak było o wiele ciekawiej). Vesla miała swój śpiwór, pozostali ułożyli ze wszystkich kołder, poduszek i kocy, jakie tylko znaleźli, duże wspólne posłanie. Unni gotowa była przysiąc, że Vesla jest rozczarowana. Na początku chciała zaproponować śpiwór Mortenowi, ten jednak okazał się dżentelmenem i odmówił. Unni niemalże słyszała, jak Vesla w duchu przeklina.
Potem ułożyli się rzędem: Jordi, Antonio, Morten, Vesla i Unni. Nie było to rozmieszczenie, jakiego wszyscy najbardziej by pragnęli, za to absolutnie najprzyzwoitsze. Unni dostała do własnego użytku cudowny, wełniany koc Mortena.
Wszyscy byli zmęczeni, a raczej wytrąceni z równowagi po ciężkich przeżyciach. Oczy wydawały się suche ze zmęczenia, umysł natomiast zupełnie trzeźwy.
Było już ciemno, wciąż jednak mogli się widzieć nawzajem, co prawda tylko jako cienie w mroku. Jasne włosy Mortena i Vesli wskazywały na to, gdzie leżą, Antonio okryty był białą owczą skórą, Jordi i Unni ułożyli się w cieniu, każde pod swoją ścianą.
Nikt nie mógł zasnąć.
Jordi wstał w końcu, by dołożyć kilka polan do pieca. Ostrożnie przeszedł między leżącymi, lecz nie uniknął kilku protestów, kiedy źle stąpnął. Tu i ówdzie rozległ się zduszony śmiech.
Kiedy otworzył drzwiczki pieca, izdebkę zalało ciepłe światło.
– Gudrun, nie chcesz wiedzieć, jak wygląda twoje łóżko od dołu? – spytała Unni z udawaną naiwnością.
– O, nie, doprawdy nie chcę! – odparła Gudrun ze śmiechem w głosie.
Jordi wrócił na swoje miejsce, położył się, ale cisza nocna nie trwała zbyt długo.
– Jordi – odezwała się Unni cicho. – O jednej rzeczy nigdy nam nie opowiadałeś.
– A o czym to?
– O tym, jak zdołałeś wyeliminować dwunastego mnicha.
Zapadła cisza. Unni usłyszała, że Gudrun lekko się unosi i opiera na łokciu, pozostała trójka ułożyła się wygodniej, żeby lepiej słyszeć.
Jordi się wahał.
– Celowo unikałem mówienia o tym. To była dość nieprzyjemna historia.
– Trochę teraz się wymigujesz – stwierdziła Unni.
– Tak, chyba tak – westchnął Jordi. – Czy mogę nie mówić o tym dzisiaj? Mamy za sobą męczący dzień, poza tym są tu panie.
– Opowiadaj, opowiadaj! – wykrzyknęła zaciekawiona Vesla.
– Nie – uśmiechnął się Jordi. – Antonio być może kiedyś o tym usłyszy, nikt inny.
Teraz wtrącił się Morten.
– Jeśli nie chcesz, żebyśmy się o tym dowiedzieli, to nie powinieneś tak drażnić naszej ciekawości, jak to teraz robisz. Wiesz, że uczepimy się ciebie jak pijawki i będziemy cię dręczyć, dopóki nam nie powiesz. Równie dobrze możesz więc mówić o tym teraz, przyjacielu.
– Inaczej nikt z nas nie będzie mógł zasnąć – przyłączyła się Gudrun. – A chyba tego nie chcesz mieć na sumieniu?
– Ale to naprawdę paskudna historia, wręcz obrzydliwa, perwersyjna. Czy nie wystarczy wam, że go unicestwiłem? I w związku z tym nie musimy już dłużej o nim myśleć?
Читать дальше