Poszukiwania trwały już dobre trzy kwadranse, wreszcie zebrali się wszyscy i przysiedli na ławkach przeznaczonych dla ludzi uczestniczących w nabożeństwach lub dla zmęczonych turystów.
Nikt nie osiągnął żadnego rezultatu. Przygnębiające!
– Siedziałem i myślałem – zaczął Morten.
– Gratuluję! – docięła mu Unni. Sam się o to prosił.
Morten zachichotał, ale zaraz podjął:
– Wiecie, moja matka Sigrid była tutaj i ujrzała tu mnicha.
– Ależ nie, nie! – przerwał mu Antonio. – Musiała widzieć któregoś z rycerzy. Mnisi nigdy nie podchodzą tak blisko i zawsze pojawiają się gromadą.
– Czy Sigrid nie pisała, że on wyglądał na bardzo surowego? – spytała Unni. – Tacy właśnie są rycerze. Mnisi wyglądają na złych, wstrętnych i ohydnych.
Jordi potwierdził jej słowa skinieniem głowy. On najlepiej z nich potrafił odróżnić te dobre i złe siły.
– Rzeczywiście, opis bardziej pasuje do rycerza – zgodził się Morten. – Ale dlaczego go tu zobaczyła? Co on tu robił?
Jordi kiwnął głową.
– To bardzo rozsądne pytanie, Mortenie. Co ten rycerz tu robił?
– Prawdopodobnie to samo co ci, których Antonio i ja mieliśmy okazję kilkakrotnie spotkać – stwierdziła Unni. – Chciał jej coś przekazać. Chociaż oni nie mogą mówić. Może chciał ją pospieszyć, tak jak nas poganiają?
– Owszem, to możliwe – przyznał Jordi. – Ale dlaczego właśnie tutaj? Przecież w pobliżu było kilkoro innych dzieci, a on, nie zważając na to, po prostu się pojawił.
Unni próbowała śledzić tok rozumowania Mortena.
– Gdzie Sigrid się schowała?
– Tego nie wiemy – odparła Vesla.
– Owszem, wiemy – oznajmił Antonio. – Ukryła się za murem.
– Bardzo dziękuję – cierpko powiedziała Unni. – Te ruiny składają się w głównej mierze z murów. Masz coś inteligentniejszego do dodania, Antonio?
Ale i Jordi podchwycił ten pomysł.
– Kiedy ktoś przychodzi się tutaj bawić w chowanego, to gdzie staje ten, co kryje?
Zastanowili się.
– Na cmentarzu – orzekła wreszcie Gudrun. – Wtedy wszyscy pozostali mogą się schować gdziekolwiek wśród ruin.
Przeszli tam i stwierdzili, że ściana wieży musiała być najlepszym miejscem do krycia.
– Niewiele nam to daje – stwierdził Morten. – Do przeszukania pozostaje cały klasztor.
Unni rozglądała się wkoło.
– Chyba że… Czy twoja córka była inteligentna, Gudrun?
– Oczywiście – wtrącił się Morten. – Przecież to moja matka!
– Jasne – uśmiechnęła się Gudrun. – Sigrid miała dość oleju w głowie. A o czym myślałaś, Unni?
– O tym, czy Sigrid nie postąpiła wprost przeciwnie. Każdy by się spodziewał, że wszyscy schowają się w ruinach, prawda? Więc ona… może pobiegła w przeciwną stronę?
– Poza mury cmentarza? – zamyślił się Antonio. – No cóż, tam w każdym razie nie szukaliśmy. Trzeba by się kierować w stronę tych skałek. Damy temu pomysłowi jakąś szansę?
– Zaczekajcie chwilę – poprosiła Vesla. – Uważacie więc, że rycerz pokazał się tam, ponieważ Sigrid przypadkiem znalazła się w pobliżu dziennika Anne?
– Właśnie tak. Nie wiemy, czy rycerz wykonał jakiś ruch, czy dał znak. O tym Sigrid nie wspomina. Ale chodźcie, poszukamy! Każde z nas przyjrzy się fragmentowi muru. Sprawdźcie, czy nie ma w nim luźnych kamieni po zewnętrznej stronie.
Był to zaiste szalony pomysł. Ale co innego mogli zrobić?
Pamiętnik znalazła Vesla. Tkwił wetknięty w mur, schowany za kamieniem.
Wszyscy zebrali się dookoła dziewczyny.
Anne Hansen zmarła w roku 1933, w owym czasie nie było jeszcze plastiku. Kasetka z pamiętnikiem spoczywała owinięta w nasączone olejem płótno. Zaszczyt jej otwarcia przypadł Gudrun.
– Pismo da się odczytać – oznajmiła wzruszona. – Jeśli tylko zna się hiszpański.
– A tu się zna – oświadczył sucho Antonio.
Światło słońca zniknęło.
– Nadciąga mgła – powiedziała Gudrun z cieniem niepokoju w głosie. – Powinniśmy wrócić do domu, nim zanadto się zbliży. Czy możemy przejrzeć ten pamiętnik w domu? Bo… mamy chyba… jeszcze jedną sprawę tu do załatwienia, czyż nie tak?
– Owszem – odparł Jordi. – Ale w tym wypadku, jak mi się wydaje, mgła będzie przyjacielem. Staniemy się jeszcze bardziej niewidzialni dla otaczającego nas świata.
Pozostałym przeszły ciarki po plecach, jak gdyby mgła wdarła się pod ubrania i chłodną, wilgotną ręką dotknęła ich ciał.
– Może wrócimy w obręb ruin – podsunęła zatroskana Gudrun.
Ale Jordi rozejrzał się dokoła.
– Nie, wydaje mi się, że ten duży, otwarty cmentarz to dobre miejsce. Co robimy? Morten, Unni, Antonio i ja powinniśmy się z nimi spotkać, ponieważ jesteśmy ich potomkami. Przypuszczam, że oni również bardzo chętnie poznają Gudrun i Veslę, które tak wiele nam pomogły, ale jeśli ktokolwiek z was nie ma ochoty na to spotkanie, to od razu o tym mówcie.
To przecież szaleństwo, pomyślała Vesla gorączkowo. Kompletny obłęd! Zejdę do łodzi, nie chcę w tym uczestniczyć! Czy Jordi naprawdę sobie wyobraża, że ci rycerze zechcą tu przyjść? Czy on naprawdę wierzy w ich istnienie i próbuje nam to wmówić?
On twierdzi, że już widzieliśmy mnichów. To kłamstwo, ja żadnych mnichów nie widziałam. A ta zjawa w Widmowym Dworze? Ten szary upiór? Ja w każdym razie z nikim takim się nie zetknęłam. Trzymają się ich primaaprilisowe żarty. Do pierwszego kwietnia już niedaleko, tak więc…
No dobrze, ale czego właściwie się boję? Jeżeli nie widziałam żadnych szarych zjaw ani mnichów, to nie ujrzę również żadnych rycerzy, to przecież oczywiste. Jeśli sądzą, że pozwolę sobie wmówić obecność rycerzy, są w błędzie. Mogą sobie tutaj stać i udawać, ile tylko chcą, a ja i tak niczego nie zobaczę.
A to znaczy, że nie ma w tym absolutnie nic groźnego.
– Chętnie wezmę udział w spotkaniu z rycerzami – oznajmiła Gudrun. – Tyle jest pytań bez odpowiedzi, dotyczących losu moich najbliższych, i jeśli tylko mogę jakąś uzyskać, to będę zadowolona. Chcę dowiedzieć się czegoś o mojej teściowej, moim mężu, córce i wnuku.
– Spytam w twoim imieniu – obiecał Jordi. – Wy prawdopodobnie nie będziecie w stanie się z nimi komunikować, ale zadawajcie pytania, a ja „przetłumaczę” je na myśli.
Do diaska, pomyślała Vesla. Gudrun zostaje. W takim razie ja byłabym jedyną dezerterką. O, nie, to niemożliwe!
– Czy wolno mi będzie trzymać Antonia za rękę? – spytała cierpko.
Antonio z uśmiechem natychmiast ujął jej dłoń.
– Brakuje nam dwóch osób – zauważyła Unni.
Popatrzyli na nią pytająco.
– Flavii i Pedra – wyjaśniła. – Frekwencja byłaby stuprocentowa.
– Owszem – odparł Jordi. – Niestety, mało jest nas, osób, którym rycerze mogą zaufać. Ale oni znają Flavię i Pedra, zostali sobie przedstawieni już jakiś czas temu w Hiszpanii.
– I wszystko poszło dobrze? – spytała wciąż nieprzekonana Vesla.
– Bardzo dobrze. Możesz więc być całkiem spokojna. Tych pięciu rycerzy rozpaczliwie nas potrzebuje, choć oczywiście żaden z nich się do tego nie przyzna. Są dumni nawet po śmierci.
– To prawda – rzekł cierpko Antonio. – I to jeszcze długo, długo po śmierci.
Jordi ich opuścił. Mgła rzeczywiście nadciągała nad wyspę. Z początku pojawiły się delikatne białe obłoczki, które następnie zbiły się w lekką masę. Nie wiedzieli, co Jordi zrobił, aby przyzwać rycerzy, nagle jednak Vesla mocno szarpnęła ręką Antonia. Mortenowi, który usiadł oparty o mur, ktoś pomógł wstać. Zarówno Vesla, jak i on szepnęli: „Nie”.
Читать дальше