Margit Sandemo - Zimowa Zawierucha

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Zimowa Zawierucha» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zimowa Zawierucha: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimowa Zawierucha»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Siedemnastoletnia Villemo Kalebsdatter zakochała się bez pamięci w starszym od niej o osiem lat Eldarze Svartskogenie. Jednak Eldar pochodził ze złej rodziny, a poza tym był uwodzicielem bez skrupułów. Villemo musiała drogo zapłacić za swoje uczucie do Eldara, który, mimo młodego wieku, popadł w złe towarzystwo i wdał się w krwawe rozgrywki…

Zimowa Zawierucha — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimowa Zawierucha», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Także w Danii babcia Cecylia została sama. Jej ukochany Alexander zmarł. Cecylia nie przyjeżdżała już tak często do Norwegii, miała ponad siedemdziesiąt lat, więc po śmierci Liv to Gabriella najczęściej jeździła w odwiedziny do matki. Teraz zresztą też tam byli oboje z Kalebem. Pojechali, by zdobyć trochę zboża dla Elistrand, i Villemo sama zajmowała się gospodarstwem. Prawdę mówiąc, robił to zarządca, ale ona jednak pełniła rolę gospodyni i to było ważne.

Wszystkie majątki przejęło młode pokolenie. Oprócz Cecylii ze starszych pozostał jeszcze tylko Brand. W Lipowej Alei nie było kłopotów z zachowaniem rodu. Żył Brand, jego syn Andreas z małżonką Eli i ich syn Niklas… Gorzej miały się sprawy w Grastensholm. Nie ulegało wątpliwości, że rodowe nazwisko Meidenów wygasa. Mattias i Hilda mieli tylko jedną córkę, Irmelin. Wyglądało na to, że będzie ona ostatnią baronówną Meiden, bo inni, nawet dalecy krewni i w Norwegii, i w Danii wymarli już dawno temu. Za jakiś czas ten stary baronowski ród przestanie istnieć.

Villemo spojrzała w stronę Lipowej Alei. Nie było tam już ani jednej z tych lip, które kiedyś posadził Tengel. Na ich miejscu rosły nowe, całkiem zwyczajne, niewinne drzewa.

Wraz ze śmiercią Liv skończyła się cała epoka. Epoka, która zaczęła się dawno temu w małej, odludnej górskiej dolinie w Trondelag. Villemo czuła jednak, że dziedzictwo nie wygasło. Ona sama jest jedną z tych, którzy je przenoszą. Nici wywodzące się z tamtej nieszczęsnej górskiej doliny stworzyły rozległą sieć. Dotarły tu, do okolic Akershus, do Gabrielshus w Danii i na szwedzki dwór królewski w Sztokholmie.

Były czasy, że członkowie rodu wędrowali daleko po świecie. A w każdym z nich tkwiło ziarenko złego dziedzictwa. Villemo chciała złożyć taką samą obietnicę, jaką kiedyś złożył Tengel: Nie przekaże dziedzictwa dalej. Nigdy nie wstąpi w związek małżeński.

Wiedziała jednak, że nie wolno jej tak myśleć. Rozumiała bowiem, że właśnie ona ma przekazać dalej także inne dziedzictwo.

Silje, którą wszyscy uważają za matkę rodu, miała jedyną córkę, Liv. Liv także miała tylko jedną córkę, Cecylię, matkę Gabrielli, która z kolei była matką Villemo. Tak więc było obowiązkiem Villemo postarać się urodzić córkę, praprawnuczkę Silje.

Ale ona bała się tego, nie chciała. Po części ze względu na przekleństwo, a po części dlatego, że była po prostu jeszcze za młoda na to, by myśleć o dziecku. Zdawało jej się to głupie i okropne i… nie! Nie chce i już!

Dobra mała Villemo nie dojrzała jeszcze do spotkania z dorosłym, podniecającym i pełnym napięć życiem. W rzeczywistości zaś ona sama ze swoim nienasyconym, nieodpowiedzialnym pragnieniem przygód stanowiła dla swego życia największe niebezpieczeństwo.

A te jej pobłyskujące żółtym blaskiem oczy, które tak martwiły całą rodzinę?

Wkrótce już miało się okazać, dlaczego właśnie oni troje: Niklas, Dominik i Villemo, przynieśli na świat takie oczy.

ROZDZIAŁ II

Zima zbliżała się wielkimi krokami i starsi ludzie w okolicy byli śmiertelnie przerażeni. Już dawniej przeżywali klęski głodu i dobrze wiedzieli, co to znaczy. Oczywiście i Ludzie Lodu, i Meidenowie robili co mogli, lecz ich zapasy także były na wyczerpaniu. A co potem?

Ostatnie nieurodzaje miały zasięg lokalny. Klęski ogarniające cały kraj przeżywali około roku 1650, a później jakoś powszechny głód omijał Norwegię. Kraj był jednak zaludniony nierównomiernie, wsie izolowane od siebie i nie było roku, żeby jakiś dystrykt nie głodował. W parafii Grastensholm i najbliższej okolicy zbiory były marne już od kilku lat z rzędu, a zatem nadchodząca zima wszystkich napełniała lękiem.

W kilka tygodni po wyprawie trojga młodych do Svartskogen wrócił z Danii Kaleb, a wraz z nim przypłynął statek załadowany zbożem z Gabrielshus. Gabriella została w Danii. Jej matka, Cecylia, często się teraz przeziębiała, ostatnio także niedomagała, więc Gabriella postanowiła spędzić z nią najgorszy zimowy czas.

Kalebowi towarzyszył natomiast młody Tristan, syn Tancreda.

Tristan miał piętnaście lat i wszystkie właściwe temu wiekowi zmartwienia. Wyrósł na wysokiego chłopca z mnóstwem orzechowobrązowych loków, których nienawidził. „Cóż za słodki chłopiec! – szczebiotały damy na duńskim dworze. – Istny cherubinek!” Chociaż Tristan miał w sobie niewiele z cherubina. Jego rysy i cała sylwetka świadczyły, iż chłopiec jest w okresie dojrzewania, zdawało się że nic do niczego nie pasuje. Nękały go pryszcze i w najmniej odpowiednich momentach oblewające twarz rumieńce. Pociły mu się dłonie, a ponad wszystko interesowały go kobiety. Spoglądał na nie ukradkiem z ciekawością, obrzydzeniem i tęsknotą. Na wszystkie, od najbrudniejszej dwunastoletniej świniarki do uperfumowanej damy dworu. Po nocach miewał sny, na których wspomnienie płonął ze wstydu. Sam ścielił swoje łóżko, by pokojówki nie widziały plam na prześcieradle, i przeklinał głos, który nieustannie go zawodził i zawsze gdy Tristan chciał się dorośle włączyć do konwersacji, przechodził w piskliwy falset.

Statek z taką ilością ziarna w ładowniach nie mógł wejść do portu w Christianii. Nie obroniliby tam ładunku. Przybili więc do brzegu w małej zatoce, możliwie jak najbliżej Grastensholm. Zrządzeniem losu, czy też może z naturalnych powodów, wypadło to w tym samym miejscu, w którym chory z nienawiści do brata Kolgrim zwabił małego Mattiasa na tratwę.

O tym jednak ani Kaleb, ani Tristan nie wiedzieli. Sprowadzili konny transport z Grastensholm, Elistrand oraz Lipowej Alei i pod osłoną nocy przewieźli ładunek do domu, a statek odpłynął do Christianii. Nie odczuwali wyrzutów sumienia wobec głodującej ludności dystryktu Akershus, że się ukrywają. Mieli przecież do wykarmienia całą własną parafię.

Villemo prowadziła jeden z wozów, co Kaleb przyjmował z uśmiechem. Właściwie ta jego szalona córka powinna była urodzić się chłopcem, myślał. Taka niezależna i pewna siebie. Z drugiej jednak strony wyrastała na bardzo pociągającą kobietę, więc może byłoby trochę szkoda.

Zauważył, że zaczęła znowu normalnie jeść, i zastanawiał się, co ją skłoniło do zmiany postanowienia. W każdym razie cieszył się z tego.

Widział Villemo i Tristana w mroku na siedzeniu dla woźnicy. Dalekie gwiazdy migotały na jesiennym niebie.

Villemo nie przestawała mówić, opowiadała z dumą i otwartością:

– Byliśmy w Svartskogen, wiesz. Chyba pamiętasz Svanskogen?

– Oczywiście – odparł Tristan swoim piskliwym głosem. – To tam mieszkają ci straszni ludzie, kazirodcy i wszelkie możliwe szumowiny.

– No, nie wszyscy z nich są tacy – przerwała mu Villemo pospiesznie. – Okropnie było na nich patrzeć, oni po prostu konali z głodu. Nie chcieli prosić o pomoc i z początku kiedy przyszliśmy, byli wściekli, ale w końcu przyjęli jedzenie. Uratowaliśmy ich.

– Byli wam pewnie wdzięczni?

– Och, nie sądzę – powiedziała Villemo cokolwiek za głośno. – Słyszałam we wsi, że mówią o nas: „Rozpuszczeni smarkacze, którzy rzucili się na nas z udawaną troskliwością po to, by mogli się sami lepiej poczuć”. Nazywają nas fałszywymi samarytanami. A to nieprawda. To oczywiste, że człowiekowi jest miło, kiedy zrobi dobry uczynek, a1e nam naprawdę chodziło o nich. A nie o własne dobro, jak twierdzą. Ja się zresztą nie przejmuję takim głupim gadaniem.

Tristan zerkał na nią spod oka. W jej głosie było coś… jakby skrępowanie.

– A poza tym musimy tam jeszcze pojechać, żeby zobaczyć, jak sobie dają radę – mówiła dalej. – I zawieźć im jeszcze trochę ziarna. Pojedziesz z nami?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zimowa Zawierucha»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimowa Zawierucha» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Zimowa Zawierucha»

Обсуждение, отзывы о книге «Zimowa Zawierucha» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x