– Nie dotykajcie mnie! Nie dosyć bólu już nam sprawiliście?
Niklas starał się wyjaśnić:
– Naprawdę bardzo nam przykro z powodu śmierci twojego krewniaka. Znaleźliśmy go w lesie. Ludzie z Grastensholm nie mieli prawa do was strzelać.
– Jemu i tak lepiej – warknął Etdar. – Udało mu się. A ja pewnie zapłacę za to ręką. Od was pochodzi tylko zło. Zawsze tak było.
W oczach Villemo pojawił się wyraz zdecydowania.
– Posłuchaj no mnie, ty uparty koźle! Mój pradziadek skazał twojego pradziadka na śmierć za kazirodztwo. To było pięćdziesiąt lat temu. Uważasz, że nadal mamy się z tego powodu gryźć?
– On zrobił coś więcej. On odebrał nam majątek.
– Niczego takiego nie zrobił i dobrze o tym wiesz. Twój pradziadek tak nieudolnie prowadził swoje gospodarstwo, że w końcu poszło pod młotek. Mój pradziadek nie miał z tym nic wspólnego. Czy nie dał wam w zamian Svartskagen? Dał, bo żal mu było niewinnej rodziny. I Svartskogen wzięliście, więc o co ci chodzi?
– Dla niego to był drobiazg, a dzięki temu zostaliśmy uzależnieni od Grastensholm, nie zapominaj o tym, my, przedtem wolni gospodarze. On dobrze wiedział, jak nas upokorzyć!
– To jest taka okropna niesprawiedliwość wobec Irmelin i mojego drogiego pradziadka, Daga Meidena, że nie zamierzam ci odpowiadać. Podnieś nogę!
– Nigdy w życiu! Trzymajcie się ode mnie z daleka!
Villemo czuła, że za chwilę wybuchnie.
– Podnieś nogę, ty przeklęty idioto! – ryknęła, aż echo przetoczyło się po lesie. Sama uniosła jego ranną nogę i jednym szarpnięciem ściągnęła but: Eldar krzyknął z bólu i złości.
Z buta chlusnęła krew: Cała stopa Eldara pokryta była brązowoczerwoną zakrzepłą krwią.
Irmelin nabrała wody z pobliskiej sadzawki i starannie obmyła nogę, by można było obejrzeć ranę. Eldar nie stawiał już oporu, nie miał siły. Leżał na plecach, obolały i udręczony, i miotał przekleństwa nad ich głowami.
Niklas przez wiele lat bardzo starał się nie ujawniać przed ludźmi swoich uzdrowicielskich zdolności. Nie życzył sobie być obiektem uwielbienia jak święty, nie chciał też, by jego dom stał się celem pielgrzymek. Także i teraz nie przyłożył ręki do okaleczonej chudej stopy Eldara, którą dziewczęta opatrzyły jak umiały. Ten użalający się nad sobą nieszczęśnik wyzdrowieje bez niezwykłych talentów Niklasa.
Gdy krew została zatamowana, a rana opatrzona, zmusili Eldara, by wstał.
– Oprzyj się o Niklasa i o mnie – nakazała Villemo.
– Raczej mnie piekło pochłonie!
Słysząc to Villemo puściła go, tak że zwinął się z bólu i padł bezwładnie, ciskając na nią najgorsze przekleństwa.
Po chwili Irmelin z Niklasem spróbowali znowu go podnieść, a Irmelin zagadnęła przyjaźnie:
– Nie widywałam cię przez jakiś czas.
Eldar syknął jak kropla wody padająca w ognisko.
– To chyba nie takie dziwne. Nie było mnie w domu przez kilka lat.
– Siedziałeś w więzieniu? – Villemo nie mogła się powstrzymać od złośliwości.
Wąskie oczy Eldara rozbłysły.
– Wyobraź sobie, że nie. Czyż dorastające dzieci nie wyjeżdżają z domu, by zarobić na własne utrzymanie? Ale wy pewnie nie słyszeliście o czymś takim, rozpieszczone smarkacze! A teraz wróciłem do domu, bo tam, gdzie służyłem, nastała wielka bieda i nie dla wszystkich starczało jedzenia. A co tu zastałem? Dom pełen konających, którzy nikogo nie obchodzą!
– I wtedy uznałeś, że masz pełne prawo kraść? Czy nie byłoby prościej przyjść i powiedzieć, jak się sprawy mają?
Eldar przerwał swoją powolną wędrówkę w stronę domu. Wyprostował się i spojrzał na Villemo z góry.
– Wy naprawdę nigdy nie pojęliście, co to znaczy pochodzić ze Svartskogen?
– Owszem – odparła Villemo porywczo. – Duma i pycha, i nieliczenie się z nikim innym.
W tym momencie dostrzegła jednak w jego wzroku coś zupełnie nowego – pełne goryczy zmęczenie i rezygnację.
– Nie – rzekł cicho. – Nie, wy niczego nie pojęliście.
Ku swemu zdumieniu Villemo poczuła się winna.
W chwilę potem spośród drzew wyłoniła się niewielka leśna zagroda Svanskogen, Czarny Las.
Villemo nigdy tutaj nie była, widywała tylko tę zagrodę z daleka, ze wzgórz. Teraz mogła stwierdzić, że to niezłe gospodarstwo, większe niż zwyczajne zagrody komorników. Należało jednak do Grastensholm, a to oznaczało, że właściciele mają obowiązek pracować w określone dni dla swego chlebodawcy. Ludzie ze Svartskogen rzadko tę powinność wypełniali. Meidenowie mieli pełne prawo wyrzucić ich stąd, ale nie zamierzali tego robić. To nie w stylu Meidenów pozbawiać ludzi domu.
Za każdym razem gdy Villemo oglądała tę leśną zagrodę z któregoś ze swoich punktów obserwacyjnych, przenikał ją dreszcz. Wokół Svartskogen panowała jakaś dziwna, budząca grozę, nieprzyjemna atmosfera. Z rodzaju tych, o których otwarcie się nie mówi…
Wszyscy znali tę starą, paskudną historię o założycielu rodu, który cudzołożył z dwiema swoimi córkami, za co zapłacił głową. Ów zastrzelony dzisiaj, pozostawiony w lesie złodziej pochodził właśnie z linii zapoczątkowanej kazirodztwem starego. Eldar także był prawnukiem tamtego nędznika, lecz z innej, normalnej części rodu.
Villemo nie wiedziała, ani ilu ich wszystkich mieszka w Svartskogen, ani jak się ród rozgałęzia. Mówiono, że potomstwo będące owocem grzechu jest trochę dziwne. Ale, zdaniem Villemo, wszyscy oni byli dziwni.
Protoplasta posiadał duże gospodarstwo w sąsiedniej wsi, był więc niezależnym chłopem i mógł się równać z właścicielami Lipowej Alei. Doprowadził jednak do upadku majątku, który przeszedł w obce ręce, i teraz rodzina przyjęła nazwisko Svartskogen, od tej zagrody, którą im dali Meidenowie. Villemo słyszała jednak, że ludzie, którzy ich dawny majątek kupili, też są przez nich znienawidzeni. Oni zaś zostali odrzuceni przez całą parafię. Chociaż odrzuceni to niewłaściwe określenie. Sami przecież byli winni swojej izolacji.
Zawsze uważała, że to szumowiny, ale teraz nie była już tego taka pewna. Bo jakie miała prawo osądzać? Słowa Eldara sprawiły, że zaczęła wątpić. Czy nie o to mu chodziło, że ona, podobnie zresztą jak inni mieszkańcy parafii, krzywią się z niechęci i pomieszanego ze strachem obrzydzenia na myśl o czymś tak okropnym jak postępek ich pradziadka? Że potomstwo cierpieć musi za jego winy, dokładnie tak jak Ludzie Lodu cierpią za winy swojego przodka?
W przypływie współczucia i jakiejś wspólnoty losu zwróciła się do Eldara. I natrafiła na jego bezgraniczną wrogość. Ale czyż nie tego właśnie powinna się była spodziewać? To postawa obronna wobec osądu całej okolicy.
Przypomniała sobie spotkanie z Eldarem i jego siostrą Gudrun sprzed wielu lat. I przyjazne zaproszenie Irmelin, by poszli z nimi do Grastensholm na podwieczorek. Eldar się wahał i już prawie uległ, siostra jednak była nieustępliwa; to ona ostro przecięła jakąkolwiek możliwość nawiązania kontaktu.
A teraz Eldar był równie brutalny.
Czy to zresztą naprawdę takie dziwne?
Stał się niezmiernie przystojnym mężczyzną, temu zaprzeczyć nie mogła. Rozpalał w niej te szalone uczucia, które jej łagodni rodzice bezustannie starali się w niej stłumić. Wiedzieli bowiem, że to na ogół zapowiedź jakichś równie szalonych zachowań.
Tym razem jednak Villemo starała się trzymać w ryzach. Postanowiła być miła dla Eldara, niezależnie od tego, w jak bardzo wojowniczym nastroju on się znajduje.
Zatrzymał się na skraju lasu. Przed nimi leżały niskie zabudowania Svanskogen. Chwyciwszy się gałęzi, co pozwoliło mu stanąć prosto, powiedział:
Читать дальше