Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarjei Lind z Ludzi Lodu złożył obietnicę swojemu dziadkowi Tengelowi, że węzełek zawierający tajemnicze medykamenty i cenne receptury – skarb rodowy – przekaże we właściwe ręce. Za najbardziej godnego dziedzica uznał Tarjei Mattiasa, młodszego brata przebiegłego Kolgrima. Kiedy Kolgrim dowiedział się o tym, zło, które skrywał w sobie, wybuchło z wielką siłą…

Dziedzictwo Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

A zatem, dlaczego nie?

Tak to Tarjei wpadł w pułapkę.

Od samego początku małżeństwo było bardzo szczęśliwe, a państwo młodzi nieprzytomnie zakochani. Tarjei nie pracował już wieczorami do późna, jak to przedtem czynił. Spieszył do domu, bo strasznie tęsknił za Cornelią. Wcześniej nawet nie śnił, że życie może być takie cudowne. Dawniej zawsze ze zdumieniem obserwował, jak nierozumnie zachowują się ludzie zakochani.

Gdy okazało się, że Cornelia oczekuje dziecka, szczęściu naprawdę nie było końca.

Dużo czasu musiało minąć, nim Tarjei uświadomił sobie, jak jest zdominowany, ba, nawet tyranizowany przez żonę.

Dostał bardzo spóźniony list z domu. Wysłano go późnym latem 1633 roku, a teraz była jesień 1634. Z niewypowiedzianym żalem czytał wstrząsające wiadomości o zaginięciu Mattiasa. I natychmiast usiadł, by napisać odpowiedź.

Do żony zaś powiedział:

– Cornelio, muszę niezwłocznie tam pojechać. Zaginął jeden z moich małych kuzynów. Muszę pojechać do domu, dowiedzieć się, czy go odnaleziono, albo pocieszyć jego rodziców.

Nie powiedział jej o tym, co niepokoiło go najbardziej: mały Mattias miał odziedziczyć skarb Ludzi Lodu. Skoro on zaginął, to kogo teraz wybrać?

Cornelia jednak szalała z gniewu. Czy naprawdę zamierza ją opuścić teraz, kiedy dziecko ma się niedługo urodzić? Czy on tylko o sobie potrafi myśleć?

Cornelia stała się nieznośna także pod wieloma innymi względami. Mieszkali na zamku, bo nie wyobrażała sobie, że mogłaby się przeprowadzić do ubogiego lekarskiego mieszkania. Wygrzewała się w blasku popularności, jaką Tarjei zaczynał zdobywać, lecz nie chciała się zgodzić, by chodził do pracy, bo uważała, że powinien nieustannie być z nią. Albo planowała jakąś wesołą wycieczkę, którą musieli odbyć akurat wtedy, gdy on prowadził ważne badania. W przeciwnym razie oświadczała, że źle się czuje. Tego ostatniego sposobu zresztą szybko zaniechała, bo Tarjei miał nieprzyjemny zwyczaj rozpoznawania chorób, także symulowanych.

Lubiła budzić w nim zazdrość, bo zabawnie było wtedy obserwować jego reakcje. Od czasu do czasu udawała, że sama jest zazdrosna, i rozkoszowała się słuchaniem jego zapewnień, że w tej dziedzinie nie ma się czego obawiać. Lubiła też wywoływać drobne małżeńskie sprzeczki tylko po to, by móc się potem znowu godzić. I zawsze po kłótniach, sprowokowanych przez nią z wymyślonych powodów, Tarjei musiał czynić pierwszy krok do zgody. A kiedy prosił o wybaczenie, stawała się łagodna i miła jak kociak, powtarzając wciąż, że nikt na świecie nie jest bardziej szczęśliwy niż oni.

Po czymś takim Tarjei wracał do równowagi powoli i za każdym razem potrzebował na to więcej czasu.

Wszystko to składał na karb jej stanu, lecz w głębi duszy czuł narastające przekonanie, że taka właśnie jest Cornelia i że nic a nic nie zmieniła się od ich pierwszego spotkania, kiedy jeszcze była dzieckiem. Pozostała tak samo uparta i pewna siebie.

Ustąpił więc i napisał drugi list, w którym wyjaśnił, że stan małżonki nie pozwala mu na podróż, a on żywi szczerą nadzieję, iż Mattias się odnalazł. Przekazał rodzinie swoje najgłębsze współczucie, zapewniając, że myśli o nich i o chłopcu dzień i noc. Prosił, by natychmiast znowu do niego napisali.

Oczywiście pisał do domu już wcześniej, informując o swoim małżeństwie i o tym, że rodzina wkrótce się powiększy, nie wiedział jednak, czy te listy doszły.

Tym razem poczta okazała się sprawniejsza. Bardzo szybko dostał kolejny list od swego ojca, Arego.

List był spokojny, lecz mimo to wstrząsnął Tarjeim do głębi. Mattias się nie odnalazł. Irja pogrążyła się w rezygnacji i apatii, nic już jej nie cieszyło. Ale Kolgrim jest dla nich dużą pomocą i teraz wszyscy w Grastensholm z nim właśnie wiążą nadzieje. Po pierwszych gwałtownych wybuchach i podejrzeniach pod jego adresem uspokoili się. Irja i Tarald traktują go teraz jak swego jedynego syna. Ale żałoba wyziera z każdego kąta w Grastensholm.

Chyba jeszcze gorzej mają się sprawy w Lipowej Alei. Do zmartwienia z powodu Mattiasa doszła poważna choroba Mety. Czy Tarjei mógłby przyjechać do domu? Teraz już tylko w nim nadzieja.

Ale on naprawdę nie mógł. Dziecko miało przyjść na świat za kilka tygodni i Cornelia czuła się bardzo źle, choć naturalnie przesadzała ze swoimi dolegliwościami, co czasami zaczynało być groteskowe. Zamierzał jednak jechać zaraz po rozwiązaniu niezależnie od tego co powie Cornelia. Tym razem zaniepokoił się poważnie. Meta, z którą wprawdzie nigdy nie miał wspólnego języka, była mimo wszystko jego matką i szczerze ją kochał.

A mały Mattias, który go zawsze tak cieszył, budził w nim tyle spokoju…

To było zbyt bolesne, nawet myśleć nie mógł!

Cornelia zresztą nie miała nic przeciwko temu, żeby jechał zaraz po porodzie. Cornelia w ogóle nie powiedziała już nic więcej.

Bo kiedy ich maleńki synek przyszedł na świat, jego matka zgasła jak delikatne, spokojne światełko. Tarjei, ze wszystkimi swoimi medycznymi umiejętnościami, nic nie mógł na to poradzić. Zmarła mu na rękach, a on nigdy nie zdołał odpowiedzieć na pytanie, dlaczego. Domyślał się, że miała słabe serce.

Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo ją kochał. Jej zadziorne odpowiedzi, humory, jej kochane ręce, ramiona obejmujące go tak, że prawie dławiły, jej maniery rozpieszczonej panny…

Zdawał sobie sprawę, że z czasem mogłaby skruszyć w nim wszelką wolę, zrujnować pasję badawczą, przepoić jego życie goryczą. A mimo to był po jej śmierci niepocieszony.

Z pomocą przyszła mu ciotka Cornelii, Juliana.

– Jedź do domu, Tarjei – radziła łagodnie. – Jedź do chorej matki! Tak nie można, rozpacz cię wyniszcza. Cornelia spoczywa w ziemi i nic na to nie poradzisz. Ja się zajmę twoim małym synkiem. A przy okazji, jakie zamierzasz dać mu imię?

Tarjei, który ledwie był w stanie spojrzeć na malca, ocknął się z odrętwienia.

– Imię? Nie wiem. Może Mikael, żeby zaczynało się na tę samą literę co imię mojej matki, Mety? I Cornelius. Mikael Cornelius… Tak, niech tak będzie.

– Dobrze – zgodziła się Juliana. – Możesz jechać spokojnie, drogi przyjacielu. Byłeś dla Cornelii dobrym mężem. Była szczęśliwa do ostatniej chwili i nie wiedziała, że umiera.

Tak więc Tarjei pojechał. Wyjechał z domu żałoby, by przybyć do innego, także dotkniętego żałobą.

Gdy statek przemierzał wody Kattegatu, Tarjei słyszał szum wiatru zawodzącego w takielunku i linach. Dźwięki te odbijały się jakby echem skargi w najskrytszych zakamarkach jego duszy, tak że w końcu nie umiałby powiedzieć, co było pierwsze. Może żałosny szum wiatru odzwierciedlał tylko stan jego uczuć?

Dopiero podczas tej podróży przez morze myśli jego zaczęły krążyć wokół nowo narodzonego dziecka. Mikael Cornelius Lind z Ludzi Lodu. Próbował sobie przypomnieć, jak chłopiec wygląda…

Ciemnowłosy, rzecz jasna, bowiem oboje rodzice byli ciemni. Gęste, czarne włosy z delikatnym odcieniem miedzi, który wniosła do rodziny Silje i który pojawiał się nieodmiennie w kolejnych pokoleniach. Chociaż Tengel jako potomek Ludzi Lodu był kruczoczarny, a zatem on powinien dominować, jeśli chodzi o kolor włosów i karnację. Blond włosy Daga czy Mety i ich niebieskie oczy miały bardzo nikłe szanse, by odrodzić się w przyszłych generacjach.

Z tego co Tarjei zapamiętał, mały Mikael miał buzię taką samą jak wszystkie noworodki. Trudno było w niej odnaleźć jakieś szczególne cechy. Tarjei odczuwał teraz żal, że nie brał częściej synka na ręce, że nie dawał mu tej miłości, którą w istocie dla niego żywił.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dziedzictwo Zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x