Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarjei Lind z Ludzi Lodu złożył obietnicę swojemu dziadkowi Tengelowi, że węzełek zawierający tajemnicze medykamenty i cenne receptury – skarb rodowy – przekaże we właściwe ręce. Za najbardziej godnego dziedzica uznał Tarjei Mattiasa, młodszego brata przebiegłego Kolgrima. Kiedy Kolgrim dowiedział się o tym, zło, które skrywał w sobie, wybuchło z wielką siłą…

Dziedzictwo Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ale jak poradzi sobie sam z wychowaniem małego dziecka?

Przybył do Lipowej Alei pewnego deszczowego dnia w kwietniu 1635 roku. Przyjechał za późno, by pomóc matce. Przekroczyła już tę granicę, za którą żaden ratunek nie jest możliwy. Była jednak niewypowiedzianie szczęśliwa, że może go jeszcze zobaczyć, i to dało jej nową nadzieję. Tarjei umiał przecież wszystko!

Starał się, jak mógł, by uczynić jej ostatnie dni wolnymi od bólu, i przyglądał się tej drobnej, wychudzonej postaci. Meta, niegdyś samotne, nieszczęśliwe dziecko wiejskiej ladacznicy, znalezione przez Sol gdzieś w Skanii… Później dobra i uczciwa gospodyni w zadbanej Lipowej Alei. Ta wysuszona teraz na wiór istota wydała na świat trzech synów. Dwóch wykierowało się na ludzi – jeden jako gospodarz, a drugi jako lekarz i uczony. Trzeci, którego kochała najbardziej, załamał się pod nieubłaganym przekleństwem Ludzi Lodu.

Gdy Meta spoczęła już w ziemi po uroczystym pogrzebie, który jej samej na pewno by się podobał, gdyby go widziała, Tarjei zajął się tragedią Mattiasa.

Opowiedziano mu dokładnie całą historię, choć tak wiele do opowiadania znowu nie było, bo przecież nikt nie wiedział, co stało się naprawdę.

Odbył przede wszystkim rozmowę z ciotką Liv i wujem Dagiem.

– Muszę znaleźć nowego dziedzica dla tajemnego skarbu Ludzi Lodu – powiedział. – Myślałem już o…

– Ciii – szepnęła Liv, choć wiedziała, że wszyscy pomagają przy sianokosach na łące. – Nie mów głośno, kogo wybrałeś!

– Dlaczego? – zapytał Tarjei zdumiony, marszcząc brwi.

Teraz dopiero Liv opowiedziała mu o brzemiennych w skutki słowach Taralda wtedy, podczas obiadu, kiedy dostał list od kuzyna.

– Przez cały czas dręczyło nas nieprzyjemne podejrzenie, że Kolgrim został głęboko zraniony tym, iż to Mattias, a nie on ma być dziedzicem czarodziejskiego skarbu. I że być może to była przyczyna zniknięcia małego. Takie podejrzenia są jednak zbyt okrutne, by wypowiadać je głośno. Choć teraz musiałam to zrobić.

Tarjei był wstrząśnięty.

– Dobry Boże, nie przypuszczacie chyba…? Tak, to było z mojej strony niewybaczalne głupstwo, że napisałem do Taralda. Powinienem był pamiętać, że on nie jest tym najmądrzejszym i najbardziej godnym zaufania.

Tarjei miał się nad czym zastanawiać.

Czy to dlatego Kolgrim starał mu się tak przypodobać we wszystkim, odkąd przyjechał do domu? Wszędzie, gdziekolwiek się Tarjei pojawił, wyrastał natychmiast ów czternastolatek, gotowy do usług, pogodny.

Przeniknął go dreszcz. Tarjei już kiedyś widział, co może zrobić przekleństwo Ludzi Lodu z tymi, których dotknęło. Kolgrim był dotknięty, co do tego nie mogło być żadnych wątpliwości, nawet jeśli na razie jeszcze nic nie wskazuje na to, by miał jakieś ponadnaturalne zdolności.

A sam Kolgrim? Co on myślał?

Kolgrim przestał już wierzyć, że odziedziczy upragniony skarb. Chodził natomiast za Tarjeim, starał się go śledzić w nadziei, że uda mu się dowiedzieć, gdzie skarb został ukryty. Zdołał wypatrzyć, że Tarjei ma podróżny kuferek, a w nim mnóstwo bardzo interesujących przedmiotów, lecz to nie mogło być wszystko. Gdzieś, może tuż, tuż, znajdowały się rzeczy, o których Kolgrim nieustannie marzył. One mogły mu dać tę siłę, która – był o tym przekonany – należała się właśnie jemu!

Tarjei pozostał w domu przez całą wiosnę. Juliana pisała, że jego synek ma się dobrze i że ojciec nie powinien się niepokoić. Powinien natomiast odpocząć, pracował tak ciężko przez ostatnie lata, a prawie równoczesna śmierć Cornelii i matki także musiała być dotkliwym ciosem.

Juliana miała rację. Był bardzo zmęczony i bardzo, bardzo smutny.

Opowiadano mu, że zima w Grastensholm była trudna. Na dachach i gałęziach drzew spoczywała ciężka pokrywa śniegu, wiatr wył i zawodził na strychu. Irja zadręczała się myślą, że gdzieś pod śniegiem leży może małe dziecięce ciałko, samotne, bez grobu…

Tarald próbował nie dopuszczać do siebie takich myśli. Ale nachodziły go, mimo wszystko. Musiał wtedy raz po raz przełykać ślinę i oddychać głęboko, by nie utracić kontroli nad sobą.

W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia Irja zapaliła świecę dla Mattiasa.

– Dzisiaj skończyłby dziesięć lat – powiedziała cicho.

Liv i Dagowi było równie ciężko, choć oboje mieli więcej sił, zwłaszcza Liv. Z rosnącym lękiem patrzyła, że jedno z drzew w alei marnieje coraz wyraźniej, a bardzo dobrze wiedziała, do kogo ono należy…

W Lipowej Alei panowała dręcząca cisza. Are chodził po obejściu bezradny, nie był w stanie niczym się zająć, od kiedy stracił Metę, która zawsze przedtem nim kierowała. Lżej było tylko Brandowi i Matyldzie, bo oni mieli małego Andreasa, teraz ośmioletniego, który przyczyniał im wiele radości. Był to mały, pulchny chłopaczek, spokojny jak ojciec i jak dziadek, wolny od poważnych rozterek.

Tarjei czuł się bezradny.

Jedynie Kolgrim wydawał się być zadowolony z życia. Z wielką niecierpliwością starał się odnaleźć ukryty skarb, lecz zamiast tego pewnego wiosennego dnia 1635 roku przydarzyło mu się coś dziwnego…

Nie znalazł skarbu, ale coś jednak znalazł!

Buszował po strychu w Grastensholm i tam w jakimś kącie odkrył żelazną skrzynkę. Rozerwał zamki i w środku zobaczył rzecz, która z początku wydała mu się bez znaczenia.

Później jednak zaczął badać to dokładniej…

Spędził na strychu cały dzień. Następnego dnia także tam poszedł. A gdy w końcu zszedł na dół, miał na wargach uśmieszek, który Liv uznała za bardzo nieprzyjemny. Wyglądał niczym kot, który właśnie upolował wielkiego szczura.

Od tej chwili zaczął jeszcze usilniej poszukiwać skarbu.

Zbliżała się druga rocznica zaginięcia Mattiasa.

Ileż razy w tym czasie myśli jego rodziców powracały do tamtego lata, kiedy mieli go jeszcze przy sobie!

Do lata 1633 roku…

ROZDZIAŁ III

Gdzieś u wybrzeży Skagerraku siedział mały pastuszek. Owce pasły się spokojnie na soczystej trawie pod skałami. On sam usadowił się na wysokim wzniesieniu, skąd miał rozległy widok zarówno na owce, jak i na migoczące w słońcu morze.

Wyciął sobie wierzbową fujarkę, lecz pora była zbyt późna i wierzbina nie nadawała się już na piszczałki, toteż nie wydobył z niej żadnej melodii, tylko ostry świst. Zresztą kora nie była porządnie obrobiona, i w ogóle wszystko wyglądało jakoś nie tak.

Obok położył spory kij, jedyną obronę przed dzikimi zwierzętami, na wypadek gdyby zaatakowały jego owce. Niebezpieczeństwo nie było zresztą wielkie; tu, nad otwartym morzem, drapieżniki zjawiały się rzadko.

Od dawna dostrzegał jakiś ciemny przedmiot, pojawiający się raz po raz na migotliwej, jasnej powierzchni morza.

Za każdym razem wydawał się coraz większy. Wraz z falą przypływu zbliżał się do lądu.

Kiedy pastuszek kolejny raz spojrzał na taflę wody, przedmiot ów znajdował się poza strumieniem słonecznego światła i był wyraźnie widoczny…

To jakaś nieduża łódź albo coś podobnego. I nie wyglądało na to, że wewnątrz ktoś jest.

Ładna, mała tratwa, stwierdził w chwilę potem. Tratwa, która zerwała się z cumy być może tak daleko stąd, że trudno będzie znaleźć właściciela?

Całkiem zapomniał o swoich owcach, lecz przecież nic z tego powodu nie mogło się stać.

Pastuszek owiec, urodzony nad morzem, zawsze marzył o własnej łodzi!

Bardzo więc chciał dostać jakoś tę tratwę! Ale ona nigdy nie dotrze do lądu, teraz to widział. Minie go, dryfując dalej, ku nieznanym morzom.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dziedzictwo Zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x