Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarjei Lind z Ludzi Lodu złożył obietnicę swojemu dziadkowi Tengelowi, że węzełek zawierający tajemnicze medykamenty i cenne receptury – skarb rodowy – przekaże we właściwe ręce. Za najbardziej godnego dziedzica uznał Tarjei Mattiasa, młodszego brata przebiegłego Kolgrima. Kiedy Kolgrim dowiedział się o tym, zło, które skrywał w sobie, wybuchło z wielką siłą…

Dziedzictwo Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rzucił okiem na owce.

One nigdzie nie pójdą.

Gdyby tak pożyczył sobie łódkę, którą mieszkający tu niedaleko chłop wyprawiał się na ryby? Nikt by nawet nie zauważył.

W chwilę potem energicznie wiosłował ku kołyszącej się na wodzie tratwie. Raz po raz pospiesznie spoglądał przez ramię, czy nie zbacza z kursu. W którymś momencie drgnął. Okazało się, że ktoś tam jednak siedzi. W pierwszej chwili doznał głębokiego rozczarowania, lecz zaraz pojął, że coś tu nie jest w porządku. Na tratwie znajdowała się jakaś mała postać, trzymająca się kurczowo obiema rękami burty i wpatrująca się w niego wytrzeszczonymi oczyma.

Pastuszek nie dostrzegał nigdzie żadnych wioseł. Pracował coraz szybciej, jego łódź pruła wodę. Gdy już prawie podpłynął do chłopca, wstał i przeszedł na dziób łodzi, by zapobiec zderzeniu.

Malec na tratwie był mniejszy od pasterza owiec, lecz różnica nie wydawała się duża. Miał ładne, miedzianorude loki i bardzo piękne, trochę przybrudzone ubranie. Na buzi o ślicznych rysach widoczne były ślady łez.

– Jak to dobrze, że do mnie przypłynąłeś – powiedział uprzejmie, choć głos mu drżał. – Bo jestem już trochę głodny i chce mi się pić.

Pastuszek pomógł mu przejść do swojej łodzi, tratwę zaś przymocował linką.

– Miałem kilka kanapek – powiedział nieznajomy chłopiec swoim pięknym językiem. – A kanapki Kolgrima przechowywałem bardzo długo, ale w końcu musiałem zjeść także i je. One mi jednak nie smakowały, bo wiedziałem, że nie są moje.

Oczy znowu napełniły mu się łzami, które pospiesznie wycierał.

– Wybacz mi, ale jestem trochę smutny – powiedział z niepewnym uśmiechem. – Bo Kolgrim zaginął. Wiesz, mieliśmy wypłynąć, żeby zobaczyć tańczące ryby i ja je widziałem, ale Kolgrim już nie zdążył. Zasnąłem, a kiedy się obudziłem, jego nie było. I nie wrócił, choć wołałem i wołałem. Biedny Kolgrim!

Broda mu drżała.

Pastuszek nie wiedział, ani co o tym myśleć, ani co ma powiedzieć. Czuł się taki ubogi i nierozgarnięty wobec tej delikatnej istoty o łagodnym spojrzeniu…

– Dawno to się stało? – zapytał piskliwym głosem.

– Trzy razy była już noc, od kiedy zniknął. Czy myślisz, że on się utopił?

Pastuszek obawiał się, że tak właśnie było, lecz nie miał odwagi powiedzieć tego głośno.

– Nie, ta nic pewnego. Może wyszedł na ląd i łódź odpłynęła od niego?

– Tak myślisz? Bardzo bym chciał, żeby tak się stało!

– Na pewno! Bo przecież byś się obudził, gdyby wypadł za burtę i wzywał pomocy.

– Tak – przyznał mały, wyraźnie pocieszony.

– A jak się nazywasz?

– Mattias. Mattias Meiden. A ty?

Pastuszek się uśmiechnął.

– Prawie tak samo. Mam na imię Mads.

– Ale śmiesznie – ucieszył się Mattias. – O, nareszcie jesteśmy przy brzegu.

Łódź zderzyła się z lądem i obaj stracili równowagę. Znowu wybuchnęli śmiechem.

Kiedy jednak Mattias miał zejść na brzeg, okazało się, że jest zbyt wyczerpany. Po trzech dobach spędzonych na wodzie, bez jedzenia i picia, nogi miał całkiem bezwładne. Umiał jednak dawać sobie radę, tak że dno tratwy było prawie suche, a jego ubranie także nie zostało przemoczone. Inna sprawa, że miał niebywałe szczęście, jeśli chodzi o pogodę. Żadnego deszczu ani wiatru.

– Można by pomyśleć, że miałeś przy sobie anioła stróża – śmiał się Mads. Pomógł pobladłemu chłopcu wyjść na ląd i przyniósł swoje jedzenie. Bardzo niewyszukane, woda ze strumienia i twarda kromka chleba, lecz dla Mattiasa był to królewski posiłek.

– Oczywiście tratwę możesz sobie wziąć – powiedział wielkodusznie. – Kolgrim ją znalazł, więc chyba nie miała właściciela.

Mads nie był pewien, czy się nie przesłyszał. Ten chłopiec musiał przynosić ze sobą szczęście.

– Ale ona nie ma wioseł – dodał zmartwiony Mattias.

– Co tam wiosła! Mogę wystrugać nowe z dwóch palików.

– A teraz muszę wracać do domu, do mamy – rzekł Mattias, niepewnie spoglądając w głąb lądu. – Ona martwi się pewnie o mnie. I o Kalgrirna. Mam nadzieję, że on wrócił do domu. Tak się boję o jego życie.

– A gdzie mieszkasz?

– W Grastensholm.

Takiej nazwy Mads nigdy nie słyszał.

– Nigdy nie słyszałeś o Grastensholm? – dopytywał się Mattias zdumiony. – Ja myślałem, że Grastensholm znają wszyscy.

– Dryfowałeś stamtąd – pokazał Mads.

– Tak, przez cały czas płynąłem wzdłuż lądu. Więc teraz muszę po prostu iść z powrotem wzdłuż brzegu, trzymając się morza.

Roześmiali się obaj, że to takie proste.

– Odprowadzę cię do głównego traktu.

W połowie drogi spotkali gospodarza, u którego służył Mads, i Mattias musiał powiedzieć, że tratwa to naprawdę podarunek dla Madsa. Dlatego, że go uratował, nie pozwolił dryfować daleko na otwarte morze. Pastuszek był niezwykle wdzięczny za te słowa, bo w przeciwnym razie tratwa pewnie niedługo pozostałaby jego własnością.

Gospodarz drapał się w głowę.

– Grastensholm? Nie, nie znam takiego majątku.

Mattias uważał, że gospodarz i chłopiec posługują się jakimś bardzo dziwnym dialektem. Podziękował uprzejmie za wszelką pomoc i ruszył drogą ku północy.

– Jaki to miły chłopaczek – powiedział gospodarz. – O Boże, czuję się dzisiaj tak jakoś lekko, jakbym spotkał anioła.

Mattias aniołem, oczywiście, nie był, lecz miał w oczach i w uśmiechu coś takiego, co wywierało bardzo dobry wpływ na ludzi. Jak to kiedyś powiedziała Liv: ludzie odzyskiwali przy nim utraconą wiarę w dobro.

Mads jednak nie miał wątpliwości, że spotkał anioła. Pomyśleć tylko, taka tratwa! I przez trzy dni na morzu chłopca nie zaskoczył deszcz ani wiatr!

Mattias nie wiedział przecież, że tratwa była ukradziona. Zresztą prawowity jej właściciel niedawno zmarł, a spadkobiercy kłócili się o nią. Tak więc kradzież dla nikogo nieszczęściem nie była. Raczej skutecznie rozstrzygnęła spadkowe spory.

Mads wysmołował tratwę i przyozdobił najpiękniej jak potrafił, tak że nawet właściciel by jej nie poznał, gdyby żył i gdyby kiedykolwiek dotarł tak daleko na południe do miejsca, gdzie się teraz znalazła.

Tak więc tratwa należała do Madsa. Nie mogło być żadnych wątpliwości.

Mattias czuł zmęczenie w swoich małych nogach. Szedł już przez cały dzień, a nie widział żadnych domów. Jedyne, czym się posilał, to maliny i jeżyny rosnące przy drodze. Znalazł też sobie piękny kij na wypadek, gdyby napotkał jakieś dzikie zwierzę.

Nad wieczorem, w dość akurat tutaj rzadkim lesie, zobaczył poświatę ogniska. Podszedł bliżej i grzecznie poprosił pięciu skupionych wokół ognia mężczyzn, by pozwolili mu przysiąść się na chwilę i trochę ogrzać.

Mężczyźni nie wyglądali zbyt sympatycznie, śmiali się jednak i zgadywali, kim też może być ten mały wędrowiec.

Wyjaśnił uprzejmie, tak jak go uczono, że nazywa się Mattias Meiden i ma osiem lat oraz że jest w drodze do domu, do Grastensholm.

Ci ludzie także nigdy nie słyszeli o takim majątku, lecz mimo to zrobili mu miejsce na pieńku przy ogniu.

Wszyscy byli zarośnięci, obdarci i brudni. Jeden, odrażający jednooki, przysunął się bliżej i pomacał brudnymi paluchami aksamitną kurtkę Mattiasa, po czym gwizdnął cicho.

– Skąd wziąłeś takie ubranie, chłopcze?

– Ona jest moje – odparł Mattias przestraszony. – Rodzice mi je uszyli.

– Ach, tak – rzekł nieznajomy ironicznie. – A kim to w takim razie jest twój tatuś?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dziedzictwo Zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x