Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarjei Lind z Ludzi Lodu złożył obietnicę swojemu dziadkowi Tengelowi, że węzełek zawierający tajemnicze medykamenty i cenne receptury – skarb rodowy – przekaże we właściwe ręce. Za najbardziej godnego dziedzica uznał Tarjei Mattiasa, młodszego brata przebiegłego Kolgrima. Kiedy Kolgrim dowiedział się o tym, zło, które skrywał w sobie, wybuchło z wielką siłą…

Dziedzictwo Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Prędzej! – zawołał Tarjei. – Bierz mojego konia i pędź do komendanta, on na pewno jest teraz w mieście. Powiedz mu, że knechci są w drodze do zamku i że ja zrobię, co będę mógł. Nazywam się Tarjei.

Chłopiec już siedział na koniu i ruszył z kopyta ku miastu.

Tarjei czuł, ze serce mu łomoce. Nigdy nie miał specjalnej ochoty na odgrywanie roli bohatera; znacznie bardziej pociągały go wyzwania intelektualne. A poza tym knechtów, którzy znikali już w zamkowej bramie, była gromada. On zaś pozostał sam…

Myślał jednak o nieszczęsnych mieszkańcach zamku. Choć więc naprawdę niewiele mógł zrobić, jego obowiązkiem było próbować.

– Odwagi, Tarjei – mruczał sam do siebie.

Przemykał się niepostrzeżenie. Z daleka słyszał wrzaski knechtów. Wyglądało na to, że już plądrują salę rycerską.

Tarjei skradał się pod murami zamku. Gdyby nie był taki niespokojny, sam sobie musiałby wydać się śmieszny.

Próbował znaleźć kogoś ze służby. I to właśnie wtedy usłyszał rozpaczliwy krzyk młodej dziewczyny.

– O, mój Boże, Cornelia – szepnął wstrząśnięty.

W tym momencie zdał sobie sprawę, co tak naprawdę było przyczyną jego strachu. Cornelia… to biedne, bezradne dziecko.

Cornelio, moja najdroższa, ukochana, szeptał, pędząc w kierunku, skąd dochodził krzyk.

Gdyby słuchał uważniej, domyśliłby się, że te żałosne pełne skargi krzyki nie są krzykami Cornelii.

Lecz Tarjei jakby postradał zmysły ze strachu,

Był już blisko, w długim korytarzu z drewnianą podłogą. Na tyle jednak zachował rozsądek, by wiedzieć, że w pojedynkę niczego przeciwko knechtom nie zdziała, żeby nie wiem jakiej odwagi dodawał mu lęk o życie lub cześć Carnelii. Rozejrzał się i chwycił halabardę, stojącą pod ścianą jako dekoracja. Zaczął nią uderzać o podłogę i tupać tak, by echo jego kroków odbijało się od ścian, sprawiając wrażenie, że biegnie wielu ludzi.

– Tędy, panie komendancie! – wołał. – Tutaj są ci nędznicy. Bez litości wytnijmy ich co do nogi!

Rzeczywiście udało mu się przestraszyć knechtów, którzy, tratując się nawzajem, zaczęli uciekać z sali rycerskiej, krzycząc przy tym i nawołując:

– Komendant i jego ludzie! Musimy się wnosić!

Tarjei tupał energicznie jeszcze przez chwilę, po czym stwierdziwszy, że pole zostało oczyszczone, rzucił się do szlochającej na podłodze dziewczyny.

Natychmiast uświadomił sobie pomyłkę, lecz ulga, jaką przy tym odczuł, szybko przemieniła się we współczucie.

– O, dziecko drogie – powiedział. – Chodź, oprzyj się o ramie. A gdzie jest twoja chlebodawczyni?

– W wieży – szlochała dziewczyna.

– Czy wszyscy tam są?

– Nie. Panny Cornelii nie ma. Ja miałam jej poszukać i wtedy… oni przyszli.

– Wracaj szybko do pani, ja odnajdę Cornelię – powiedział Tarjei, a strach dławił go w piersi.

Domyślał się, gdzie mogła się ukryć Cornelia. Pokazała mu kiedyś swój sekretny schowek na drugim piętrze, tuż przy schodach wiodących na mury.

Jak szalony przebiegł przez zamek, nawet nie oglądając się za siebie. Gdyby to zrobił, mógłby zobaczyć, że uciekający rabusie wpadli na moście ponad fosą prosto w ręce ludzi komendanta. Bo hrabia już wcześniej został powiadomiony o napadzie i spieszył do zamku, a gdy po drodze spotkał chłopca, którego wysłał Tarjei, jego oddział pognał co koń wyskoczy.

Knechci próbowali zawrócić, lecz zamkowa służba błyskawicznie zatrzasnęła bramy i napastnicy zostali uwięzieni na moście. Wielu próbowało ratunku, skacząc do fosy, lecz tylko nieliczni uszli z życiem.

Kilku jednak pozostawało jeszcze w zamku. Zapuścili się zbyt daleko, by słyszeć ostrzegawcze nawoływania. Kiedy więc Tarjei zbliżał się do kryjówki Cornelii, usłyszał wściekły kobiecy głos. Tym razem trudno się było pomylić. To była Cornelia – w całej swojej krasie czy raczej w najwyższej potrzebie.

– Zabieraj stąd te swoje owłosione łapy, ty małpo – mówiła gniewnym głosem, który miał brzmieć lodowato, lecz ze strachu przechodził w piskliwy falset. – Czy myślisz, że pozwolę, żeby dotykało mnie coś tak wstrętnego i brudnego? I do ciebie też to się odnosi! – krzyknęła jeszcze ostrzej. – Twoja matka musiała się zapatrzeć na świnię, kiedy z tobą chodziła, ty wstrętna pokrako!

Boże drogi, pomyślał Tarjei otwierając drzwi do pomieszczenia przy schodach. Powinna to słyszeć wytworna ciotka Juliana!

Nie zastanawiając się, wpadł do środka na ratunek dziewicy. Ale, jak powiadają, odważnym szczęście sprzyja, choć tu można by raczej mówić o głupich…

Nie zdając sobie z tego sprawy, Tarjei przez cały czas dzierżył w dłoniach ciężką halabardę i teraz wyglądał naprawdę groźnie, wymachując bezładnie straszliwą bronią.

Dwaj knechci, zresztą ani paskudni, ani pokraki, rzucili się do ucieczki. Nie wiadomo tylko, czy bardziej ze strachu przed Tarjeim, czy też dlatego, że jeden z nich przypadkiem zobaczył, co się dzieje na moście.

Cornelia natychmiast dostrzegła w nim bohatera i rzuciła mu się w ramiona.

– O, Tarjei, jesteś! Ja wiedziałam, że przyjdziesz!

Cóż to znowu za kiepskie przedstawienie, myślał cokolwiek zirytowany, ale też skłonny do śmiechu, skoro niebezpieczeństwo minęło. Nie był jednak w stanie wykrztusić ani słowa, bowiem uściski Cornelii całkowicie pozbawiały go tchu. A ona umiała wykorzystać sytuację. Z wrodzoną kobiecą przebiegłością tak pokierowała sprawami, by Tarjei był przekonany, że to on ją całuje, a nie odwrotnie. Tego rodzaju chytre sztuczki kobiety znają od początku świata.

Tarjei zresztą nie protestował, o nie!

Tak naprawdę, to ten zawsze bardzo zajęty młody uczony nigdy nawet nie marzył, że mogłoby istnieć coś równie rozkosznego! A kiedy już raz zaczął, nie mógł przestać, bo Cornelia nie należała do osób, które by chciały przerywać taki pocałunek nie w porę.

Niechętnie ocknął się na dźwięk czyjegoś głosu.

– No, no – powiedział komendant Georg Ludvig Eberhardsson von Lowenstein und Scharffeneck.

Tarjei wstrzymał oddech, spłoszony, i uwolnił się z uwodzicielskich objęć Cornelii.

– Och, wuju! – szepnęła zawstydzona. – Tarjei mnie skompromitował! Lecz jako prawdziwy rycerz miał, oczywiście, uczciwe zamiary.

– Zaraz, zaraz, poczekaj chwilkę – zaprotestował oszołomiony Tarjei.

– Teraz musisz poprosić o moją rękę – podpowiadała mu głośno Cornelia.

– O twoją rękę? O, nie! Nie przywiążę sam sobie kamienia młyńskiego do szyi!

– Co? – wykrztusiła panna.

Komendant przyglądał się im z rozbawieniem.

Tarjei nie zamierzał się poddawać.

– Nieposłuszne małe dziewczynki stają się nieposłusznymi żonami – powiedział.

Przez chwilę Cornelia sprawiała wrażenie zupełnie zagubionej. Ostatnia szansa przepadła. Skoro Tarjei nie chce…

Jej dziecinna buzia wyrażała teraz inne uczucia niż zazwyczaj okazywana pewność siebie. Tarjei zmiękł i pogładził ją po policzku.

– Ja wcale tak nie myślałem, Cornelio – rzekł pospiesznie tonem usprawiedliwienia. – Tylko się z tobą drażniłem. – Pewien, że odpowiedź będzie odmowna, zwrócił się do wuja dziewczyny: – Panie komendancie, niniejszym mam zaszczyt prosić o rękę pańskiej kuzynki.

I oto stało się coś nieoczekiwanego! Hrabia uświadomił sobie nagle, że Tarjei jest jedynym mężczyzną, który zdoła utrzymać Cornelię w ryzach. A poza tym ma przed sobą przyszłość. Nosi nazwisko o szlacheckim brzmieniu. Sam zaś jest człowiekiem honoru.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dziedzictwo Zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x