– Jesteś głodna? – zapytała Liv.
– Czy jestem? W tej waszej spiżarni niczego nie ma! Wszystko co najlepsze pozamykaliście, chytrusy przeklęte!
Kąpać jednak nie chciała się za nic! Zaparła się plecami o ścianę i pluła na każdego, kto chciał się do niej zbliżyć.
Liv starała się ją przekonać:
– Freda też musiała się wykąpać, kiedy do nas przyszła. Wszystkie dzieci się kąpały, to warunek, żeby tu zostać. Będą z tobą tylko kobiety.
– Co, baby mają się na mnie gapić, tak? O, nie! Bardzo dziękuję! W każdym razie nie ta chuda miotła, tam – krzyknęła, pokazując na Gabriellę. – Ona jest taka cholernie paskudna i kanciasta, że utopi się z rozpaczy, kiedy się dowie, jak powinna wyglądać dziewczyna! Żeby wtedy nie było na mnie, zapamiętajcie sobie. I niech ona mnie nie dotyka tymi swoimi kościstymi paluchami, do cholery!
Płacz, który Gabriella tłumiła w sobie przez wiele tygodni, teraz przerwał tamy. Słyszała jeszcze pełne goryczy pytanie Kaleba: „Czy to naprawdę było potrzebne, ty złośliwy mały potworze?”, gdy jak szalona uciekła z łaźni i pobiegła do swojego pokoju. Tam ukryła się za drzwiami, oparła o ścianę i próbowała powstrzymać szloch.
Wszyscy tak mówią, myślała. Brzydka i chuda, i nudna. Nic dziwnego, że Simon mnie rzucił!
Ale akurat teraz mogło mi to być oszczędzone. Teraz, kiedy przeżyłam moment szczęścia.
Poczuła na ramionach dwoje przyjaznych rąk.
– Panno Gabriello… – Głos Kaleba był czuły i łagodny. W tej sytuacji już żadną miarą nie mogła powstrzymać łez!
– Myślę, że wasza wysokość powinna się teraz wypłakać. Bo chyba dotychczas pani tego nie zrobiła? Na dłuższą metę to niezdrowo. – Długo przełykała łzy. – Czy pani nie rozumie, że Oline jest zazdrosna? Mieszka pani w jednym domu z tyloma młodymi mężczyznami. Według jej wypaczonych poglądów na świat na pewno wszyscy jesteśmy pani kochankami.
Gabriella uśmiechnęła się, pociągając nosem. Jakieś dziwne, podniecające uczucie pojawiło się w jej sercu na myśl, że Kaleb…
No nie, co też to za myśli!
Jego słowa jednak wywołały też inny skutek. Zaniechała walki, przytuliła się do jego ramienia i rozpłakała się gorzko, jakby chciała wylać te wszystkie łzy, które tak długo w sobie dusiła.
Kaleb rozumiał znacznie więcej, niż przypuszczała. Z daleka dochodziły do nich okropne wrzaski Oline, która już najwyraźniej znalazła się w balii, a on szeptał cichutko:
– Moja najdroższa panno margrabianko, pochodzi pani z innego świata niż ja, ale nic nie mogę na to poradzić. Dla mnie jest pani najładniejszą i najwspanialszą istotą na ziemi. Proszę mi wybaczyć, że odważyłem się to powiedzieć!
Śmiejąc się i płacząc jednocześnie, Gabriella poprosiła:
– Mów dalej. Jestem skłonna znieść bardzo wiele takich słów. Właśnie teraz tak strasznie ich potrzebuję. – Przestała płakać i próbowała spojrzeć mu w oczy, ale było zbyt ciemno. – Taka byłam nieszczęśliwa, kiedy myślałam, że ty mnie nie znosisz.
– Ja też byłem nieszczęśliwy, bo myślałem, że pani mnie nie lubi, panno margrabianko. Czy teraz już lepiej?
– O, tak. Dużo lepiej! Płacz mi pomógł. I twoje przyjazne słowa.
– Dotychczas nie słyszała ich pani ode mnie zbyt wiele niestety. Naprawdę wstyd mi, że odnosiłem się do pani tak brutalnie. Mogę to sobie tłumaczyć tylko tym, że chciałem się bronić przed nieuświadomionym jeszcze uczuciem do pani. Zwalczałem je w sobie z całych sił i szukałem w pani wad. Chciałem, żeby pani była zarozumiała i samolubna, a przecież pani taka nie jest. Proszę o wybaczenie, jeżeli to możliwe!
Gabriella skinęła głową.
– No to dobrze, dziękuję – ucieszył się Kaleb. – Może zejdziemy teraz na dół, żeby im pomóc? Sądząc po przekleństwach, można przypuszczać, że Oline została już wyszorowana do czysta.
– Chyba tak – uśmiechnęła się Gabriella, niechętnie uwalniając się z jego objęć. – Kaleb, jak my sobie z nią poradzimy?
– Będzie trudno. Ale babcia pani jest optymistką. Trzeba będzie rozwiązywać problemy w miarę jak się będą pojawiały.
Gabriella westchnęła.
– Boję się, żeby nie spadły nam na głowę wszystkie naraz.
Jak miło, jak nieskończenie miło było rozmawiać z Kalebem o sprawach, które obojga interesowały, i wiedzieć, że on jest jej przyjacielem i że rozumieją się nawzajem!
Dotychczas praca z dziećmi była trudna, ale teraz, z przybyciem Oline, kłopoty się podwoiły. Szokowała ich nieustannie swoimi ordynarnymi wyrażeniami, bezwstydnymi zachowaniem wobec mężczyzn i mnogością chorób, którymi była zarażona. Mattias poważnie naruszył swoje zapasy medykamentów, żeby ją z tego wyprowadzić.
Uzyskali natomiast wyjaśnienie, co to za dziwne i okropne hałasy dochodziły ze strychu. Oline ze złością tłumaczyła, że było jej tam strasznie zimno, musiała więc ściągnąć stare łóżko i urządzić sobie lepsze posłanie.
Dziwna sprawa, ale mimo wszystko pod wieloma względami wykazywała chęć do współpracy. I naprawdę dobrze czuła się w Grastensholm! Irja przyłapała ją w swojej garderobie, zajętą przymierzaniem jedwabnych sukienek, a najwidoczniej z przyzwyczajenia podkradała jedzenie, które i tak za chwilę mogła dostać. Najwięcej sympatii okazywała Andreasowi, on jednak na jej widok po prostu zmykał. Śmierdziała dziegciem, którym Mattas leczył jej świerzb, twierdziła więc, że to z tego powodu Andreas jej unika.
– Poczekajcie tylko, niech no się pozbędę tego paskudztwa – mawiała. – Wtedy zobaczycie, jak będzie za mną biegał z…
– Dość, wystarczy! – uciął Kaleb ostro. – Są z nami także damy.
Oline nie zauważyła tej drobnej złośliwości.
W lekcjach prowadzonych przez Liv dziewczyna brała żywy udział i wcale nie była głupia. Bardzo szybko dogoniła pozostałą czwórkę w czytaniu. Rachunki uważała za nudne – zazwyczaj nudzą człowieka sprawy, których nie rozumie – robiła więc co mogła, by się ich nie uczyć. Liv nie upierała się. Takie podstawowe rzeczy, jak liczenie pieniędzy, Oline znała, a po co jej wyższa matematyka?
Łagodne oczy Mattiasa od początku budziły w niej respekt. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że sama jest dla niego niczym.
– On jest kastratem, mogłabym przysiąc – parskała ze złością, chcąc się jakoś pocieszyć.
W dzień przed wigilią, kiedy całe Grastensholm pogrążyło się w gorączce świątecznych przygotowań, zjawił się nieoczekiwany gość.
Gabriella, wracająca ze spaceru z dziećmi, usłyszała jego głos już w hallu i fala gorąca oblała jej twarz.
Simon? Tutaj?
Wszyscy zebrali się w salonie, stali sztywno, nie bardzo wiedząc, jak się zachować – Simon, Liv, Mattias, Kaleb, Irja i Tarald. Gabriella odesłała dzieci na górę pod opieką pokojówki. Zauważyła, że Kaleb pobladł.
Simon wyszedł jej naprzeciw z wyciągniętymi rękami.
– Gabriello, najdroższa, właśnie wyjaśniałem państwu, jakie zaszło straszne nieporozumienie. Jak można było uwierzyć, że uciekłem do Niemiec z inną kobietą? Zostałem w największym pośpiechu wezwany do umierającego wuja, nie miałem nawet czasu nikogo powiadomić…
Gabriella patrzyła na tego przystojnego mężczyznę i nie czuła nic.
– A ta młoda dama? Ona także została wezwana do umierającego wuja?
Simon potrząsnął wspaniałą złotobrązową czupryną.
– To absolutny przypadek, że podróżowała razem ze mną. Nic o sobie nie wiedzieliśmy, dopóki nie spotkaliśmy się w dyliżansie jadącym na południe.
Читать дальше