– Wszyscy byli tacy zajęci grobami – protestowała bez przekonania.
– Nonsens!
– No, ale jak to doszło do tego, że obie panie jednak widziały? – zapytał doktor.
– Mamy pewne zdolności jasnowidzenia – wyjaśniła Benedikte krótko. Nie chciała się wdawać w szczegóły niezwykłych uzdolnień Ludzi Lodu.
Zebrani spoglądali na nie sceptycznie.
– Nie rozumiem tylko, dlaczego w takim razie umarł młody Petrus Nygaard – wtrącił pospiesznie Abel Gard, który widział, że zmiana tematu męczy Christę i chciał jej pomóc. – Co on takiego zrobił?
– Petrus… chciał mnie zgwałcić – szepnęła Christa zgnębiona. – Linde-Lou musiał to widzieć. Ja mu opowiedziałam, ale dopiero później.
– Co ty mówisz? – wykrztusił Abel. – Zgwałcić? Ale dlaczego mnie nic nie wspomniałaś?
– Ja myślałam… To trudno mówić o takich sprawach. Raz próbowałam, ale…
– Ale z nim mogłaś rozmawiać?
– Tak, my…, jak Benedikte powiedziała… byliśmy bardzo do siebie podobni. Ale Linde-Lou był tam podczas pożaru. Ja myślę, że to on…
– Był przy ogniu? – zapytał jeden z grabarzy. – Ja też tam byłem.
– No właśnie, ty mógłbyś go widzieć, bo stał koło ciebie. Na skraju lasu.
– Nie widziałem go. Ale ciebie widziałem, Christo. Wyglądało tak, jakbyś chciała się z kimś przywitać, ale nikogo tam nie było.
Christa drżała.
– To pewnie on przewrócił beczkę z żarem – powiedział Abel, który też nie był specjalnie zachwycony tym Linde-Lou. – I potem dostał się do szpitala, w którym leżał Petrus. A ty mówisz, Christo, że nie chciał nic złego i że nie był mordercą. To jak wyjaśnisz te wydarzenia?
Benedikte odpowiedziała w jej imieniu:
– Wydaje się, że ze względu na Christę Linde-Lou się zmienił. Dla niej mógł zrobić wszystko. A przekonał się już wcześniej, że jako zjawa budzi w ludziach śmiertelne przerażenie. Petrus chciał zgwałcić Christę. Tego Linde-Lou nie mógł znieść, chciał się zemścić.
– A Frank? – zapytał Abel.
– Tego nie umiem wytłumaczyć – szepnęła Christa. Była taka zmęczona i zrozpaczona, że chciała umrzeć.
– Musisz! – nakazał lensman.
– Nie wiem – powiedziała udręczona. – Może dlatego, że Frank miał pewne plany w stosunku do mnie, na które ja nie chciałam się zgodzić… – Christa unikała patrzenia na Abla. – On by nigdy nie zaakceptował Linde-Lou, a poza tym zabraniał mi odwiedzin u rodziny mojej matki.
– Nie zaakceptowałby Linde-Lou jako kogo? – zapytał Abel.
– Och, nie wiem! – zawołała Christa i ukryła twarz w dłoniach. Chciała powiedzieć: jako zięcia, ale przecież nie wypadało. – Jakie to ma teraz znaczenie? Przecież on nic żyje! – rozpłakała się.
Benedikte wtrąciła pospiesznie:
– Wcale się natomiast nie dziwię, że ten zboczeniec, który uprowadził małego Joachima, został śmiertelnie przestraszony.
– Linde-Lou kochał dzieci – potwierdziła Christa. – Nie darowałby nikomu, kto je krzywdził.
– Dość! Nie chcę już dłużej słuchać o upiorach – przerwał im proboszcz niecierpliwie. – Czy wy nie rozumiecie, że to jakiś zwyczajny, żywy człowiek, który z niewiadomego powodu podawał się za tego Linde-Lou?
– Och, gdyby to mogło być takie proste! – zawołała zrozpaczona Christa.
– Rozmawiałaś z żywą istotą, co do tego nie może być wątpliwości. Wszystko inne to szaleństwo. Takie rzeczy się po prostu nie zdarzają i opowiadanie o duchach to zwyczajne bajdurzenie!
– Christa, podobnie jak ja, należy do… cokolwiek dziwnych ludzi – rzekła Benedikte spokojnie.
– Nigdy w to nie uwierzę. Nikt nie jest, jak pani to powiedziała, dziwny w taki sposób. A teraz skończmy już z tym, zwłaszcza że pada coraz bardziej.
– O, to akurat nie ma znaczenia – rzekł doktor.
– W każdym razie ja pomodlę się i pobłogosławię groby, a później przeniesiemy ziemskie resztki tych wszystkich biedaków na cmentarz koło kościoła.
Christa przelękła się okropnie.
– Nie! – wykrztusiła.
Wszyscy spoglądali na nią, nie pojmując, o co chodzi.
– Nie, proszę się tu nie modlić! Jeszcze nie teraz!
– Co się z tobą dzieje? – spytał Abel. – Ty, taka bogobojna?
– Tak, tak, ale…
– Myślę, że Christa ma rację – westchnęła Benedikte i rozejrzała się wokół. – Tutaj znajduje się coś, co nie chce błogosławieństwa.
– Cóż za głupstwa! – oburzył się proboszcz.
Reszta zebranych jednak milczała i nikt się nie ruszał z miejsca. Ukradkiem spoglądali w stronę lasu otaczającego polankę.
I po chwili usłyszeli wszyscy to, o czym przedtem tylko słyszeli. Przeciągłe, głośne zawodzenie spoza zamkniętych warg, jak pełen przestrogi jęk, głuche westchnienie, straszne.
– Proszę się modlić, pastorze! – zawołał Abel.
– Tak, niech pastor zaczyna, szybko! – powtórzył jak echo jeden z grabarzy i zataczając się zaczął uciekać.
Pastor patrzył bez słowa na zebranych, a potem rozpoczął rytuał wyświęcania.
Dziwna, bura ciemność zaległa nad polaną. Grabarze krzyczeli: „Panie Jezu, ulituj się!” Lensman skulił się, obejmując rękami głowę, w koronach drzew rozległ się szum, drzewa przyginały się do ziemi jak pod wpływem wichury. Pastor został odrzucony daleko na środek polany, wszyscy krzyczeli przerażeni.
I wtedy rozległ się silny, władczy głos Benedikte:
– Nie dostaniesz jej, Linde-Lou, i dobrze o tym wiesz! Jesteśmy twoimi przyjaciółmi i chcemy twego dobra, ale nawet gdybyś dziś jeszcze powrócił do życia, i tak jej nie dostaniesz. Twoim ojcem był Ulvar, Imre mi to powiedział, a w takim razie ona jest dla ciebie niedostępna! Odejdź więc! Pozwól sobie na odpoczynek, którego tak potrzebujesz i na który zasłużyłeś! Christa nigdy o tobie nie zapomni, ona cię nadal kocha, chociaż wie, że umarłeś dawno temu. Zostaw ją teraz, najdroższy przyjacielu i kuzynie! Zostaw nas, pomyśl o spokoju twego rodzeństwa!
Kiedy zerwała się wichura, Christa ukryła twarz w dłoniach. Stała wstrząsana płaczem, wszystko było takie straszne, takie potwornie tragiczne. Nie widziała, że wichura poprzewracała mężczyzn, słyszała tylko stanowczy głos Benedikte, a potem ponawiane modlitwy pastora, tym razem odmawiane ciszej i jakby niepewnie.
Powoli, powoli wiatr nad polanką przycichał. Christa otworzyła oczy. Ciemność zrzedła i słychać było tylko szum deszczu.
– W imię Jezusa Chrystusa. Amen! – zakończył proboszcz swoją modlitwę.
Linde-Lou ustąpił. Teraz już nie będzie mógł więcej wrócić na ziemię. Nie będzie mógł więcej zobaczyć swojej ukochanej Christy.
Osiągnął jednak swój cel: Przestępca sprzed trzydziestu lat został ujawniony, nazwany po imieniu. „Pan Peder” został ukarany, a groby w lesie odnalezione.
W ostatniej chwili chciał przeszkodzić temu, co dawniej było jego największym pragnieniem, a mianowicie, aby trzy groby z lasu zostały przeniesione do poświęconej ziemi. W ostatniej chwili zapragnął zostać z Christą. W końcu jednak pojął, jak nierealistyczne było jego marzenie o ukochanej. Teraz i on, i jego rodzeństwo znajdą spokój na cmentarzu.
Proboszcz był wstrząśnięty. Ręce mu dygotały.
– Ja… muszę już teraz iść – wymamrotał. – Możecie zacząć kopać.
I odszedł do wsi.
Christa też nie mogła tu dłużej zostać. Nie była w stanie patrzeć na białe kości, które kiedyś były jej Linde-Lou.
– Chciałabym pójść do komorniczej zagrody – powiedziała cicho.
Читать дальше