– Długo czekaliśmy na waszą prośbę o pomoc – powiedział Linde-Lou niemal onieśmielony z przejęcia.
– Czekaliście? – zapytała Tova agresywnie. – Na moją prośbę też czekaliście?
– Oczywiście!
– O, na pewno nie! – odparła opryskliwie. Nigdy by nie uwierzyła w to, że ktoś może okazywać jej zainteresowanie. Zwróciła się do tego, który musiał być chyba najstarszym w gronie przybyłych. – Ty jesteś, oczywiście, Tengelem Dobrym – rzekła z ironią i złośliwym naciskiem na ostatnie słowo.
– Tak, to ja – potwierdził spokojnym głosem patriarcha.- Na spotkanie z wami przybyliśmy jako grupa wybranych. Proszę bardzo, to jest Sol… a to Dida… Heike… Wędrowiec… Ulvhedin… Shira i Mar. No i Linde-Lou, najbliższy pomocnik Nataniela.
– A… mój? – zapytała Tova wciąż tym zaczepnym tonem, gotowa do obrony.
– Gand przyjdzie niedługo. On po prostu potrzebuje nieco więcej czasu.
– A Imre się nie zjawi?
– Nie. Imre się wycofał. Przynajmniej na jakiś czas. Ale kiedy nadejdzie decydująca chwila, wróci i będzie cię wspierał.
– Phi! Ten stary dziad? On był już przecież dorosły, kiedy urodziła się Christa, w tysiąc dziewięćset dziesiątym roku!
Spoglądali na nią ze smutkiem, ale łagodnie. Żadne nie wypowiedziało ani słowa. Tova rozpaczliwie starała się zachować swą wyzywającą postawę, zorientowała się jednak, że siła płynąca od przybyłych obezwładnia ją w jakiś sposób. Och, nie! myślała ze złością. Nie wyobrażajcie sobie, że przejdę na waszą stronę tylko pod wpływem tych waszych czarujących spojrzeń! To się wam ze mną nie uda!
Nikt nie wie, co tkwi w mojej duszy, myślała dalej z uporem. Nikt się nawet nie domyśla, co zamierzam uczynić, gdy nadejdzie rozstrzygający moment. Nikt nie wie, komu ja służę!
Kiedy jednak spojrzała na ich skupione twarze, musiała spuścić wzrok.
Głos zabrał Heike, ów przystojny mężczyzna o groteskowej, brzydkiej, ale niezwykle mimo to pociągającej twarzy:
– Dobrze rozumiemy wasze kłopoty. A ty, Tovo, powinnaś wiedzieć, że i Ulvhedin, i ja także musieliśmy stoczyć tę sam walkę, którą teraz ty prowadzisz. Zło kusi, jest dużo bardziej ekscytujące niż dobro. My jednak wybraliśmy trudne dobro i żaden z nas nigdy tego nie żałował.
Tova się nie odezwała, lecz Nataniel mógł sobie wyobrazić, co myśli.
– Ja chyba należałem do najstraszniejszych – wtrącił Ulvhedin. – Do dzisiejszego dnia nie pojmuję, jak Villemo, Elisa i tamci wszyscy zdołali przeciągnąć mnie na właściwą stronę. Byłem niczym dzika bestia. To chyba miłość w końcu mnie odmieniła. Miłość Elisy. Ja ciebie rozumiem bardzo dobrze, Tovo. Możemy jedynie mieć nadzieję, że ty także spotkasz pewnego dnia miłość. I że stanie się to wkrótce!
– Łatwo ci mówić! – wybuchnęła. – Ty jesteś mężczyzną, a mężczyzna może wyglądać jak chce, dziewczyny i tak na niego polecą. Ale czy ktoś kiedy słyszał, że jakiś chłopak zakochał się w kompletnie beznadziejnej dziewczynie? Jak myślicie, jakie życie miała Hanna? Nie wmawiajcie mi tylko, że chłopy nie kierują się wyglądem dziewczyn, bo i tak w to nie uwierzę. Już zresztą sama doświadczyłam, jak to jest naprawdę!
– No dobrze, już dobrze – uśmiechnął się Heike. – Przyznaję, że twoja walka jest podwójnie trudna. Ale czy naprawdę nigdy nie pomyślałaś, że łagodny i dobry charakter odwraca uwagę ludzi od wyglądu zewnętrznego?
– Akurat! – prychnęła Tova. – A zresztą ja mam w nosie mój wygląd zewnętrzny. Chcę być jedynie silna i wytrwała! To jest najważniejsze dla…
Nieoczekiwanie cmentarz rozjaśniło delikatne światło. Duchy przodków usunęły się nieco na bok i pozdrawiały nieziemsko pięknego młodego mężczyznę o rudych, kręconych włosach z głębokimi ciemniejszymi refleksami i o postawie, która zdradzała wielką niezależność.
Tova poczuła, że jej serce ściska nieznośny ból.
Gand uśmiechnął się do niej.
– Zadowolisz się moją obecnością w zastępstwie Imrego?
Musiała kilkakrotnie przełknąć ślinę, by się opanować:
– Więc to ty? – powiedziała w końcu ze złością. – To ty masz mnie „ochraniać”? No cóż, w takim razie czeka cię niełatwe zadanie!
– Moglibyśmy się chyba zaprzyjaźnić – rzekł spokojnie, pełen życzliwości uśmiech nie schodził z jego twarzy.
– Nigdy do tego nie dojdzie! – krzyknęła. Nie była już w stanie dłużej ustać w miejscu. Odwróciła się na pięcie i pognała w stronę bramy cmentarza tak szybko, jak jej krótkie nogi na to pozwalały, a łzy spływały jej strumieniami po policzkach.
– Ten gówniarz – szlochała. – Co on sobie wyobraża! Myśli, że jest ważny, bo się uśmiecha i mówi słodkim głosem. Niech mu się nie wydaje, że mnie pokona! A jeżeli sądzi, że padnę przed nim na kolana, to będzie musiał zmienić zdanie. Ja chcę mieć do czynienia z mężczyzną, który potrafi rozszarpać i moje ciało, i duszę, chcę kogoś, kto przeraża i dominuje, kto dręczy…
Problem polegał na tym, że Gand właściwie wszystkie te wymagania spełniał, nikt bowiem nie wątpił w jego niezwykły, wprost rzucający na kolana autorytet.
– Cholera! – wykrzykiwała Tova przez łzy. – Cholera, cholera! Nataniela też nie chcę więcej widzieć. Bo teraz on z pewnością będzie się jeszcze bardziej starał naprowadzić mnie na wąskie ścieżki cnoty. Teraz, kiedy wie, że stoją za nim te wszystkie stare zrzędy. Ale poczekaj no, zobaczysz, jak się zawiedziesz! Teraz mała Tova będzie stawiać opór. I wszyscy się dowiecie, jakiego ona ma sojusznika!
Nataniel został na cmentarzu w otoczeniu swoich przodków. Po zniknięciu Tovy westchnął głęboko.
– Rozumiem twój dylemat – powiedział Tengel Dobry. – Ale nie wolno ci się poddawać. Ta mała może być groźnym przeciwnikiem, jeśli dostanie się pod wpływy Tengela Złego. Myślę jednak, że on jeszcze nie odkrył jej istnienia.
– Staraj się trzymać ją w szachu – doradzała Sol. – Wiesz przecież, że nadejdzie taki czas, kiedy oboje będziecie musieli stoczyć nieludzką walkę.
– A kiedy ten czas nadejdzie? – zapytał Nataniel.
– Gand prosił, byśmy cierpliwie czekali.
– Zawiadomię was – obiecał Gand.
– Ty także potrzebujesz czasu, Natanielu – wtrącił Ulvhedin nieśmiało. – Musisz mieć więcej siły, więcej pewności siebie. Jesteś zbyt wrażliwy.
– Wiem o tym – potwierdził Nataniel. – Właściwie nigdy nie wypróbowałem tak naprawdę swoich możliwości. Tydzień spędzony w grobowcu nie jest jeszcze dostatecznym dowodem siły charakteru.
– Rzeczywiście, to niezbyt przekonujący dowód – przyznała Dida. – Po prostu upewniłeś się, że możesz przetrwać trudną sytuację i nie wpaść w panikę. Masz wystarczająco dużo współczucia dla słabych i cierpiących dusz, ale wiele ci jeszcze brak.
Nataniel zastanawiał się przez chwilę.
– Mój przyjaciel i krewny, Rikard, prosił mnie, bym podjął się pewnego zadania na zachodzie kraju. On, jak wiecie, jest policjantem i ojcem Tovy. Czy uważacie, że powinienem spełnić jego życzenie?
– Dlaczego nie? – powiedział Tengel Dobry. – Dobre jest wszystko, co pomoże ci się zahartować. I zabierz ze sobą Tovę. Nie chciałbym, żebyś akurat teraz tracił ją z oczu na dłużej.
To ostatnie polecenie specjalnie Nataniela nie ucieszyło, miał bowiem nieco inne plany, ale posłusznie skinął głową.
– Dobrze, Tova pojedzie ze mną.
– Znakomicie! – pochwalił Tengel Dobry. – A kiedy czas rozstrzygającej walki nadejdzie, zostaniesz powiadomiony, jak obiecaliśmy.
Читать дальше