Zabawił jednak poza domem dużo, dużo dłużej, niż przewidywał…
Z początku wszystko układało się pomyślnie. Dotarł do Vestlandet, gdzie, jak się spodziewał, należało szukać Eldafjord. [Vesdandet – kraina u zachodnich wybrzeży Norwegii (przyp. tłum.).] Ale Vestlandet okazało się krainą znacznie większą, niż oczekiwał, i podróżowanie po niej było o wiele bardziej skomplikowane.
Trudno nie przyznać, że młody Eskil Lind z Ludzi Lodu był chłopcem dość gadatliwym. Łatwo zawierał nowe znajomości i bardzo lubił dyskutować. Temat był mu obojętny, byle stanowił pretekst do głośnej wymiany myśli.
W rozmowy o polityce nie powinien był jednak się wdawać; w owych czasach polityka stanowiła temat zbyt delikatny. Ludzie stali się bardziej czujni i podejrzliwi. Dokładnie tak, jak teraz Eskil, postępowali szpiedzy króla Karla Johana. Prowadzili swobodne, wesołe rozmowy, lecz tak naprawdę starali się podstępnie wybadać, po czyjej stronie jest sympatia rozmówcy.
Eskil nic o tym nie wiedział; polityka obchodziła go tyle co zeszłoroczny śnieg. Chciał po prostu rozmawiać z ludźmi, dyskutować, bawiło go bowiem formułowanie oryginalnych opinii i swobodne wygłaszanie błyskotliwych uwag.
Na ogół wszystko kończyło się dobrze, ludzie napotykani w gospodach czy też przydrożnych rowach brali go za tego, kim był w rzeczywistości – młodzieniaszka, który ma zielono w głowie i żadnego pojęcia o sytuacji zaistniałej w kraju.
Wreszcie jednak przyszła kryska na Matyska…
Stało się to w dość sporej wiosce na zachodnim wybrzeżu, tak dużej, że na dobrą sprawę można by nazwać ją miasteczkiem. Szpiedzy Karla Johana od dawna już budzili w tych okolicach powszechną irytację, przybywało ich tutaj stanowczo zbyt wielu. I najwyraźniej zawitał kolejny! Tym razem miarka się przebrała. Doprawdy, czy ludzie nie mogą myśleć sobie tego, co chcą? Czy Jego Wysokość musi wtrącać się we wszystko? Jasne, chciał wiedzieć, kto trzyma jego stronę, a kto występuje przeciw niemu. To mogło być niebezpieczne! A teraz wysłał bystrookiego młodzieniaszka, któremu jeszcze mleko pod nosem nie wyschło!
Wieść tę podawano sobie z ust do ust. Skończyło się na tym, że nic nie rozumiejącego Eskila osadzono w areszcie. Oskarżono go o włóczęgostwo – niczego innego nie zdołano wymyślić.
Siedział więc w zamknięciu. Czepiając się krat wykrzykiwał swą niewinność, ale nikt go nie słuchał. Nie wiedział nawet, z jakiego powodu został aresztowany, nikt bowiem otwarcie nie chciał przyznać, że podejrzewa się go o szpiegostwo. No bo cóż powiedziałby na to król?
Eskil pisał listy do domu, listy, których jego strażnik nigdy nie wysyłał, bo darł je na strzępki, gdy tylko wyszedł poza areszt. W końcu chłopak zrezygnował, poddał się. Był przekonany, że przyjdzie mu siedzieć w tej ciasnej, cuchnącej norze do końca swych dni.
Zapomniany przez świat… Towarzystwa dotrzymywały mu jedynie pluskwy, wszy i szczury, z rzadka na jedną noc zabłąkał się jakiś pijaczyna. Złodziei i innych groźniejszych przestępców czasami udało mu się dojrzeć, kiedy prowadzono ich do oddzielnej celi. Karmiono go marnie, Eskil wychudł więc bardzo. Ubranie wisiało na nim w strzępach, często chorował. Najbardziej jednak dokuczał mu gryzący duszę żal. Z jakiego powodu? Cóż takiego uczynił? I dlaczego nikt nie przybywa, by mu pomóc?
Pewnego dnia, kiedy stracił już rachubę czasu, w jego celi zagościł przypadkowy więzień. Eskil nigdy się nie dowiedział, jakich przewinień się dopuścił, tego ów człowiek, choć gadatliwy, zdradzić nie chciał. Eskil jednak, z początku małomówny i przygnębiony swą sytuacją, wkrótce rozchmurzył się i ucieszył, że los zesłał mu takiego wesołego współtowarzysza niedoli. Po kilku godzinach wyznał nawet, że był w drodze do utęsknionego Eldafjord, kiedy aresztowano go z niewiadomych przyczyn.
– Teraz jednak nie wierzę już nawet, że Eldafjord istnieje – oznajmił. – Zanim mnie tu wsadzono, przemierzyłem Vestlandet wzdłuż i wszerz, ale, niestety, nikt nigdzie nie słyszał o miejscu noszącym tę nazwę.
– Eldaflord? A po co ci tam iść, chłopcze? To miejsce oznacza pewną śmierć.
Eskil poderwał się z pryczy.
– Co? Co takiego? Słyszałeś o Eldafjord?
– Czy słyszałem? Oczywiście! Fiord leży niedaleko stąd.
– Ale nikt tutaj…
– Ach, te szczury lądowe! Do Eldafjord można dotrzeć jedynie łodzią, a podejrzewam, że w tym miasteczku nie ma nikogo, kto ośmieliłby się choć jedną stopę postawić na pokładzie. Znają tylko okolice, do których da się dojść na własnych nogach. Ale ty zapomnij o Eldafjord, to nie dla ciebie!
Eskil na wszelki wypadek dokładnie wypytał swego towarzysza, w jaki sposób można tam dotrzeć. Jeśli jednak miał być szczery wobec samego siebie, to ani dom ani skarb w Eldafjord nic już dla niego nie znaczyły. Pragnął jedynie nareszcie wyjść na wolność.
Nie mógł pojąć, dlaczego ojciec i matka nie przybyli mu na ratunek. Takie to do nich niepodobne!
Miesiąc później, kiedy pod wpływem promieni wiosennego słońca z sopli zwisających nad małym okienkiem zaczęła skapywać woda, ktoś nieoczekiwanie przyszedł Eskilowi z pomocą. Do miasteczka zawitał jeden z ludzi króla Karla Johana.
Zdarzyło się, że ów człowiek, zacna dusza, od któregoś z urzędników, obdarzonego cokolwiek za długim językiem, usłyszał o niechęci mieszkańców do królewskich szpiegów, kręcących się po okolicy. Dowiedział się także o szpiegu, którego aresztowano pod pretekstem włóczęgostwa.
Zausznik króla zmarszczył czoło. Ze stolicy nie wysyłano tak młodego człowieka, a już na pewno nie w te rejony kraju. Ten dystrykt został gruntownie zbadany dawno temu i przestał być przedmiotem zainteresowania.
Zapadło kłopotliwe milczenie.
No, prawda, że chłopak nigdy się do niczego nie przyznał, ale był taki ciekawski! Bezustannie chciał o wszystkim dyskutować.
Królewski wysłannik zachmurzył się jeszcze bardziej. Nie można ot, tak sobie, aresztować szpiegów Jego Wysokości, bez względu na to, jak wielkimi są gadułami. Zaczął więc nalegać na widzenie z Eskilem. Urzędnik o długim języku wystraszył się nie na żarty i obiecał załatwić to jak najprędzej.
I tym sposobem Eskil wydostał się z więzienia. Zatarg między miejscowymi władzami a zaufanym człowiekiem króla to długa i nudna historia, której nie warto tu przytaczać.
Eskil nareszcie był wolny! Wysłannik dworu zatroszczył się o to, by chłopak odzyskał wszystkie swoje rzeczy, konia, ubranie i pieniądze.
Eskil opuścił znienawidzone miejsce.
Co miał teraz zrobić? Schorowany i wycieńczony tak długim i surowym odosobnieniem, w pierwszej chwili pomyślał przede wszystkim o powrocie do domu.
Kiedy jednak w przydrożnej gospodzie zjadł nareszcie przyzwoity obiad, zakrapiany nawet winem, zaczął rozważać inną ewentualność. Przez długie miesiące nie otrzymał żadnej wiadomości z domu. Bardzo go to zraniło, choć przypuszczał, że kryje się za tym coś więcej niż obojętność czy gniew rodziców.
Skończył już dwadzieścia jeden lat.
I był tak blisko Eldafjord…
A może by tam pojechać?
Opróżniwszy karafkę z winem, znów poczuł się silny i pewny siebie.
Na wszelki wypadek wysłał jeszcze jeden list, krótki, ale między wierszami dało się wyczytać rozżalenie.
Kochana Mamo i Ojcze!
Wydostałem się z piekła, o ile oczywiście Was to jeszcze interesuje. Dlaczego przez ten cały czas nie odezwaliście się, nie odpowiedzieliście na moje listy? Nie chcieliście przyjąć mej prośby o wybaczenie?
Читать дальше