A tego ranka jedna z pielęgniarek oznajmiła mu, że podejrzewa, iż zarazki przypuściły atak na pawilon, w którym leżała Marit!
– Muszę oczywiście mieć sześć druhen – oświadczyła Lise – Merete. – Wybrałam już sześć średnio ładnych przyjaciółek…
Christoffer ocknął się z zamyślenia.
– Dlaczego? – uśmiechnął się.
– Jasne chyba, że muszę mieć druhny?
– Owszem, ale dlaczego średnio ładne? To dość dziwne kryterium. Czy po prostu nie powinnaś poprosić najbliższych przyjaciółek?
– Och, naprawdę tego nie rozumiesz? Druhny nie mogą być brzydkie, to zakłóci całą uroczystość. I nie mogą też być za… No cóż, w każdym razie wybrałam już dla nich materiał na suknie. Woal w rozmaitych pastelowych kolorach. Stać nas chyba na to, ukochany?
– Co takiego? Ależ tak, oczywiście!
Obrzuciła go spojrzeniem pełnym wyrzutu.
– Nie da się od ciebie uzyskać żadnej rozsądnej odpowiedzi! Nad czym tak dumasz?
– Nie, nic, ja… – Musiał natychmiast coś wymyślić. – Zastanawiałem się tylko nad tym, czy nie powinniśmy poczekać, aż twój brat wyjdzie ze szpitala i będzie mógł być na ślubie?
– Ależ to oczywiste! Ja także potrzebuję czasu na uszycie osiemdziesięciu ręczników, czterdziestu par prześcieradeł z monogramem, rzecz jasna, obrusów, serwetek i…
Christoffer poczuł się nagle ogromnie zmęczony. Wstał z krzesła.
– Naprawdę jesteś słodka, Lise – Merete, ale muszę już iść, bo jutro czeka mnie ciężki dzień. Zaplanowano dwie operacje, a dziś też od rana pracowałem.
– Ależ oczywiście, mój drogi. Czy napisałeś już do domu o naszych planach?
Nie zrobił tego jeszcze, nie miał czasu, ale nie mógł się do tego przyznać.
– Tak, tak, napisałem wczoraj.
Musi wysłać list jak najprędzej, aby kłamstwo nie było aż tak ciężkie.
– Jak myślisz, co oni na to? Czy już o mnie wiedzą?
– Tak, sporo im o tobie opowiadałem. Ich zdaniem to świetnie, że taki zatwardziały stary kawaler jak ja nareszcie znalazł sobie dziewczynę.
Bardzo jej się spodobało, że o niej wspominał.
– Ale przecież ty wcale nie jesteś jeszcze taki stary – roześmiała się.
– Mam dwadzieścia siedem lat. Najwyższy czas, by się ustatkować.
A Marit z Grodziska ma dwadzieścia dziewięć, pomyślał bez żadnego związku. Agneta także jest nieco starsza od Henninga. No a różnica wieku między Solveig a Eskilem…
Wrócił do swego mieszkania z osobliwym uczuciem niespełnienia w sercu. Mam tyle szczęścia, myślał z desperacją. Lise – Merete zgodziła się mnie poślubić. Takie z niej słodkie, kochane stworzenie. Taka spontaniczna! Przygotowania do ślubu sprawiają jej tyle radości!
Na pewno będzie doskonałą żoną, o lepszej nie można nawet marzyć!
Następnego dnia tragedia stała się faktem.
Kiedy Christoffer wraz z ordynatorem i kilkoma pielęgniarkami przyszli do męskiego pawilonu na rutynowy obchód, natychmiast dostrzegli przerażające oznaki choroby. Młody uczony z zainfekowaną raną na ręce poprzedniego dnia wydawał się już prawie zdrowy. Teraz brzegi rany płonęły ognistą czerwienią, a oczy błyszczały od gorączki. Wesoły wieśniak, na którego zwalił się ładunek kamieni, również nie wyglądał lepiej, tego ranka nie miał ochoty na żarty.
A w sąsiednim pokoju leżał półprzytomny Bernt Gustavsen. Kiedy zdjęli bandaże, ujrzeli, że jedna noga od stopy do kolana była niepokojąco spuchnięta. Na twarzy i szyi pokazały się wrzody.
Nikt nic nie mówił, wszyscy i tak wiedzieli, co się stało. Pomimo starannego przestrzegania zasad higieny ktoś musiał zakazić i to pomieszczenie.
Ale kiedy nazajutrz weszli do kobiecego pawilonu, w którym leżała Marit, Christoffera ogarnął nagły strach. U Marit nastąpił nawrót gorączki, dręczącej jej biedne, wychudłe ciało przez pierwsze dni po operacji. A ciała dwóch innych kobiet pokryły się paskudnymi wrzodami.
Sytuacja była naprawdę rozpaczliwa. Rajca Gustavsen nie polepszył jej wcale, publikując zjadliwy artykuł w gazecie:
Skandaliczne warunki w naszym szpitalu.
Co ma począć biedna rodzina, kiedy jej drodzy najbliżsi są atakowani przez choroby nawet w szpitalu? Ośmielamy się twierdzić, że to zakrawa na skandal!
Czy lekarze nie mają za grosz poczucia odpowiedzialności?
I tak dalej, i tak dalej w podobnym tonie. Tak zwana szpitalna zaraza nie była właściwie niczym niezwykłym, ale tym razem pod opieką lekarzy znajdował się syn rajcy, a to od razu zmieniało sytuację. Łatwiej o dramatyczny ton w prasie. Gustavsen nigdy nie wybaczył Christofferowi, że zoperował ubogą komornicę przed Berntem, nie przejmował się więc, że jego niezwykle ostry artykuł dotknie także przyszłego zięcia. Lise – Merete była wzburzona. Nie podobało jej się wcale, że Christoffera zaatakowano w gazecie, a jeszcze mniej, gdy usłyszała o epidemii w szpitalu. Dlaczego narzeczony nic nie powiedział? Czy nie rozumiał, że mógł przywlec zarazę do innych?
To znaczy konkretnie do niej?
Cała ta sytuacja ogromnie zasmuciła Chsistoffera, ale smutek utonął w prawdziwych kłopotach wewnątrz szpitala. Oczywiście nie wszyscy pacjenci zachorowali, ale trudno było przewidzieć, w kogo uderzą panoszące się zarazki. Najczęściej jednak atakowały tych o najmniejszej odporności.
A Marit z Grodziska nie miała absolutnie nic, czym mogłaby się bronić.
Z Berntem Gustavsenem sprawy także miały się nie najlepiej i rajca zaczął wpadać w histerię. Obawa o życie syna była rzeczą naturalną, ale on groził konsekwencjami, które mogły zaważyć na dalszym istnieniu szpitala. Na posiedzeniu rady miejskiej wygłosił mowę, w której żądał ograniczenia dotacji, dopóki lekarze nie zwalczą epidemii. Poparł go inny członek rady, którego krewniak także leżał w szpitalu, i we dwóch zdołali przekonać radę, że osoby odpowiedzialne za sytuację w szpitalu należy trochę postraszyć. A nic nie dokucza mocniej niż bojkot ekonomiczny, stwierdził rajca z niezachwianą pewnością siebie.
Christoffer, gdy się o tym dowiedział, odbył bardzo niemiłą rozmowę ze swym przyszłym teściem. Powiedział mu wprost, że rozsądniejszym posunięciem byłoby zwiększenie dotacji, tak by mogli zatrudnić dodatkową osobę, która zajęłaby się zbadaniem źródła epidemii. Rajca posiniały z gniewu wrzaskiem oznajmił, że spóźnione badania w niczym nie pomogą Berntowi, i tak już zarażonemu dzięki staraniom niezguł, którym gmina wypłaca bezwstydnie wysokie pensje. Uratujcie go, a otrzymacie nagrodę w postaci zwiększonych dotacji.
Christoffer, słysząc to, zaniemówił, a potem odwrócił się na pięcie i odszedł bez słowa. Nie chciał, by wyrwały mu się jakieś gwałtowne słowa pod adresem ojca Lise – Merete.
Nie mógł dopuścić, by jego biedna ukochana cierpiała tylko dlatego, że jej ojciec i jej narzeczony nie mogą dojść do porozumienia. Przecież nie miało to żadnego związku z nią!
Marit z Grodziska zrozumiała, że jej stan znacznie się pogorszył. Była już taka wesoła i silna, a teraz znów nie mogła nawet unieść ręki: Co dzień przychodziła pielęgniarka, by zdrenować ranę, którą trzeba było ponownie otworzyć, gdyż na nowo wdało się zapalenie.
Wraz z dwiema pozostałymi zarażonymi kobietami umieszczono ją w osobnym pokoju, by zaraza nie przeniosła się na inne pacjentki.
Ale Marit zdawała sobie sprawę, że jest z nich wszystkich najsłabsza.
Doktor Volden zaglądał do niej codziennie. Oczy miał pełne smutku, wydawały się suche jak piasek od braku snu, przepracowania i ciągłego zdenerwowania.
Читать дальше