– No, a Shira? – spytał Marco. – W walce z Tengelem Złym jej rola chyba także jest istotna?
– Shira jest najważniejsza ze wszystkich. Mogłoby się wydawać, że jej wędrówka przez groty, do której wyznaczona została przez cztery żywioły, to wydarzenie mające ścisły związek wyłącznie z Taran-gai. Tak jednak nie było. To my nawiązaliśmy kontakt z czterema duchami Taran-gai, Ziemią, Powietrzem, Ogniem i Wodą.
– Przepraszam – pokornie wtrącił Gabriel. – Dla porządku… „My”, to znaczy kto?
Lucyfer uśmiechnął się:
– Napisz po prostu „Siły Wyższe”, Gabrielu. Nie powinienem wymieniać ich z imienia.
Gabriel kiwnął głową i dalej notował z takim zapałem, że aż wystawił język.
Nataniel jednak siedział milczący. Rozmyślał o tym, co przeczytał o wędrówce Shiry przez groty, o liście, jaki na pustym brzegu morza napisał do niej Daniel:
„…Ale ja żyję na samym skraju tej ponurej baśni, w którą Ty zostałaś wciągnięta, nie pojmuję wszystkich wątków w tej olbrzymiej sieci, którą zostaliśmy omotani…”
Daniel napisał to przed dwustu z górą laty, a wciąż nie wiedzieli, jak ogromna w rzeczywistości jest ta sieć. Natanielowi zakręciło się w głowie.
Ian ostrożnie spytał Lucyfera:
– Chodzi tu chyba o odwieczną walkę dobra ze złem, czyż nie tak, panie?
– Naturalnie – odparł anioł światłości, zwracając na Iana swe niezwykłe oczy. Irlandczykowi zaparło dech w piersiach. – Ale musisz wiedzieć, że nie wszystko jest czarne jak węgiel albo białe jak śnieg.
– Wiem o tym, wasza wysokość – odpowiedział Ian, w głębi ducha zastanawiając się, czy Lucyfer ma teraz na myśli siebie samego i swe czarne anioły. Ian zdawał sobie sprawę, że demony potrafią być nie tylko złe, a elfy wyłącznie dobre. Po tym jak spotkał Ludzi Lodu, wiele się nauczył. W dość istotny sposób musiał zrewidować swe poglądy na temat fundamentalnych wartości.
Daleko na lodzie ogarnięty bezsiłą Tengel Zły wrzeszczał z wściekłości.
Lucyfer zerknął na niego przez ramię.
– Jest niemal unieruchomiony, ale nigdy nie wiadomo, z jakimi mocami potrafi nawiązać współpracę. Powinniśmy zachować czujność. – Anioł światłości wstał, inni natychmiast poszli za jego przykładem. – Mgła się uniosła. Utrzymuje się już tylko tu na górze, na dole widoczność jest dobra. Ale słońce zeszło już z nieboskłonu. Radzę wam zaczekać do świtu, jak już wcześniej mówiłem. Ja, Tarjei i Rune wkrótce was opuścimy, ale najpierw chciałbym udzielić wam kilku przestróg.
Przyjęli to z wdzięcznością. Prawdę powiedziawszy, wyprawa do nieznanej doliny przepełniała ich wielkim strachem.
Lucyfer spojrzał na swego syna z nagłym smutkiem w oczach.
– Marco, mój najcenniejszy klejnocie, z ciężkim sercem zdecydowaliśmy, że ty, właśnie ty jesteś jedynym, który może podjąć walkę z owym tajemniczym Lynxem…
Zobaczyli, że na twarzy Marca odmalowało się napięcie. Nie był to wyraz lęku, lecz raczej zawodu.
– Ale przecież ja mam jedną z butelek! Czy mogę w takiej sytuacji…?
– Ważne, abyś miał ją przy sobie podczas decydującego starcia z tym potworem. Podejrzewamy bowiem, że on w taki czy inny sposób znajduje się pod wpływem ciemnej wody, inaczej nie bałby się tak do was zbliżyć.
– Chcesz powiedzieć, ojcze, że muszę podejść do niego bardzo blisko i pokropić go wodą Shiry? Ale wtedy jedną buteleczkę należy spisać na straty!
– Nic na to nie poradzimy. Lynx jest niebezpieczny dla was wszystkich i w tej chwili stanowi najpoważniejszą przeszkodę w dalszej wędrówce. Nie wiemy jednak, co może go złamać, i tylko przypuszczamy, że może chodzić o jasną wodę. Gdybyśmy wiedzieli, kim jest…
Rune odezwał się swym trzeszczącym głosem:
– Ja mam teraz o nim trochę więcej informacji.
Spojrzenia wszystkich skierowały się na chłopaka-alraunę.
– Świetnie! – pochwalił go Lucyfer. – Opowiadaj!
– On jest Niemcem. Ma na imię Fritz i żył prawdopodobnie na początku lat dwudziestych obecnego stulecia.
– Skąd to wiesz? – zaciekawiła się Tova.
Rune powiedział, że ma wrażenie, iż poznaje charakterystyczną dla lat dwudziestych modę i błyszczące od brylantyny włosy. Znalazł także u Lynxa wiele germańskich cech.
– Ja też przez cały czas miałem takie odczucie – wtrącił Nataniel.
– Na próbę więc tylko zawołałem za nim „Fritz” – ciągnął Rune. – Niemieckich żołnierzy zawsze wszak nazywano frycami albo szwabami. Ale gdy wymówiłem to imię, zarówno Lynx, jak i Tengel Zły zareagowali panicznym wręcz przerażeniem. Zrozumiałem więc, że Fritz to jego prawdziwe imię.
Marco podniósł głowę.
– Jesteś pewien, że ich reakcja była rzeczywiście tak gwałtowna?
– Całkowicie, mnie samego to zdumiało. Tengel wrzasnął coś histerycznie, ale akurat w tej chwili ziemia zadrżała. To właśnie wtedy wasza wysokość wyłonił się na powierzchnię, prawda?
– Tak.
Marcel-Lucyfer odpowiedział z roztargnieniem, zatopiony we własnych myślach. Oczy płonęły mu z podniecenia. Wreszcie jednak powrócił do teraźniejszości i długo zastanawiał się nad wieściami przyniesionymi przez Runego, rozważając je na wszystkie sposoby.
Lynx należał więc do zmarłych, ale mimo wszystko nie wydawał się martwy. Żywy także nie. Jasne też było, że nie jest duchem ani upiorem.
W końcu Marcel znów zabrał głos:
– To, co nam powiedziałeś, Rune, jest bardzo istotne. Przerażenie, jakie ogarnęło Lynxa i Tengela, gdy wymówiłeś słowo „Fritz”, wskazuje na to że mamy do czynienia z magią imienia.
– Z magią imienia? – zdziwiony Gabriel wybałuszył oczy.
– Tak – odparł Lucyfer, spoglądając nań nieobecnym wzrokiem. – I najwyraźniej chodzi tu o ten rodzaj magii, w której imię powinno pozostać ukryte.
– Wiem już – ucieszył się Marco. – Czytałem o tym. Posługiwali się nią dawni Celtowie i niektórzy Indianie, używano też jej w wuduizmie…
Ojciec Marca pokiwał głową.
– Wiele dawnych kultur znało ten rodzaj magii, występuje ona w niezliczonych formach. Tan-ghil przywiódł ją zapewne ze Wschodu. Tak więc… Teraz najważniejsze to dowiedzieć się, kim jest Lynx. Abyś ty, Marco, mógł zdobyć nad nim jakąkolwiek władzę, musisz znać jego imię i wiedzieć, kim albo czym on jest. To pierwsze przykazanie magii imienia.
– Rozumiem.
– Dawno już jasne się stało, że Marco musi w tej sytuacji posłużyć się magią. Dlatego właśnie jego wyznaczono do pokonania Lynxa, który i dla nas pozostaje tajemnicą. A jeśli już w ogóle trzeba odwołać się do magii, nie wolno działać po omacku, nie wiedząc, kogo poddaje się jej działaniu. Dotyczy to wszelkich rodzajów magii. Jeśli Marco będzie mógł rzucić Lynxowi w twarz imię, zawód, miejsce, z którego pochodzi, i inne informacje o jego życiu, natychmiast zyska przewagę. Rozumiecie?
– No cóż, niewiele wiem o magii imienia – odparła Tova. – Ale to brzmi logicznie.
– No właśnie – uśmiechnął się Lucyfer. – Kiedy staniesz twarzą w twarz z Lynxem, będziesz musiał zaufać swojej intuicji, Marco. A jeśli już jesteśmy przy magii imienia, to pamiętaj, że twoje imię oznacza „mężny”. A teraz musisz zebrać całą swoją odwagę, bo Lynx się nie zawaha. Jeśli zbytnio się do niego zbliżysz, wyrzuci za tobą tę swoją mackę czy jak to nazwać.
– A jeśli nie podejdę dostatecznie blisko, nie będę mógł go spryskać jasną wodą. To dopiero kłopot – zafrasował się Marco.
– Dlatego właśnie pragnę posłużyć się magią imienia. To może osłabić skuteczność jego działania. Na ile, tego nie wiemy.
Читать дальше