Margit Sandemo - Książę Czarnych Sal

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Książę Czarnych Sal» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Książę Czarnych Sal: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Książę Czarnych Sal»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marco, jeden z pięciorga potomków Ludzi Lodu, wybranych do walki z Tengelem Złym, był owym tajemniczym, niezwykle silnym sojusznikiem, którego potęga wciąż pozostawała nie odkryta. Tym razem jednak otrzymał zadanie prawie niemożliwe do wypełnienia – miał zniszczyć okrutnego Lynxa, najbliższego współpracownika Tengela Złego. A musiał tego dokonać nie wykorzystując swej najsilniejszej broni…

Książę Czarnych Sal — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Książę Czarnych Sal», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– ”Łańcuchy trupów przytrzymają” – powiedział Gabriel. – Mój sen! A co z pozostałą częścią przesłania? „Zajmijcie się najpierw tym drugim”? Ojej, Marco, twój ojciec i Rune idą tutaj!

Lynx minął przełęcz i schodził żlebem w dolinę, ku wyraźnie podnoszącej się teraz mgle.

Wkrótce skryły go mlecznobiałe opary.

– Niedobrze – mruknął Marco. – On nie powinien się tu znaleźć.

– Cieszę się, że przeszedł w takiej odległości od nas – wyznała Tova. – Na jego widok skóra mi cierpnie.

Podnieśli się w oczekiwaniu na Lucyfera i Runego. Z rosnącym zdumieniem patrzyli na zbliżającego się ojca Marca.

Miał teraz normalny wzrost, ubrany był tak jak Marcel, którego kiedyś spotkała Saga, w szeroką opończę i sandały. Tova na moment zaniepokoiła się, że zmarznie od chłodu ciągnącego od lodowca, ale zaraz prychnęła pod nosem, zawstydzona takimi niemądrymi myślami.

Ruszyli nadchodzącym na spotkanie. Marco ukląkł przed ojcem, który wyciągnął doń ręce i podniósł go z ziemi. Czwórka towarzyszy Marca natychmiast poszła w jego ślady.

Czarnoskóry anioł światłości witał się z nimi po kolei, przyglądając im się bacznie i wymieniając imiona. Nikomu nie podał ręki, ale Gabriel twierdził później, że już samo spojrzenie jego oczu napełniło go niezwykłym ciepłem, a towarzysze potwierdzili te słowa.

– Marco, mój synu – rzekł Lucyfer. – Przynoszę ci pozdrowienia od matki. Bardzo się o ciebie niepokoi, ale powiedziałem, że jej obawy są zbędne.

– Mam dobrych, wiernych przyjaciół – powiedział Marco.

– To prawda – uśmiechnął się Marcel i przeniósł spojrzenie na Nataniela. – Ty także jesteś moim potomkiem, młody Natanielu. Wnukiem mego wnuka. Posiadasz wielką moc, czy wiesz o tym? Nie, żadne z was nie zdołało jeszcze tego odkryć, ale ten czas nastąpi.

Ku zachwytowi zapłonionego Gabriela Lucyfer zwrócił się następnie do niego.

– A tu mamy dzielnego młodego człowieka – powiedział serdecznie. – Przyszły wielki dziejopisarz. Tylko nie zapomnij napisać i o mnie!

Lucyfer mówiąc te słowa śmiał się, ale Tova odniosła wrażenie, że wypowiada je z całą powagą. I że nie wypływa to z czystej próżności, lecz za prośbą o poinformowanie ludzi o jego istnieniu kryje się coś więcej.

– Tova – odezwał się ów niesamowity mężczyzna, którego przed chwilą widzieli jako sięgającą nieba istotę o ogromnych skrzydłach. – Tova, Tova, z takim brzemieniem przyszłaś na świat, a jednak zdołałaś się od niego uwolnić. Naprawdę patrzę na ciebie z podziwem!

– Dziękuję – odparła oszołomiona i szczęśliwa. – Czy wolno mi spytać o to, czy będziemy mogli cieszyć się waszym towarzystwem w Dolinie Ludzi Lodu?

– Niestety – rzekł przepraszająco. – Ja do tej doliny zła wejść nie mogę. Ale jeśli uda wam się ją oczyścić, przybędę z radością. Przywiodę wówczas ze sobą twoją matkę, Marco. Bardzo pragnie spotkać swoich krewniaków.

Rozpromienili się. Saga była niemal jedyną z rodu, która nie uczestniczyła w spotkaniu w Górze Demonów.

– Macie też ze sobą obcego – ciągnął „Marcel”. – Ian Morahan… Moje czarne anioły śledziły twą podróż i gorąco się za tobą wstawiały, uznałem więc ich wolę. Miały całkowitą rację.

Serce Iana zaczęło walić jak oszalałe na myśl o tym, że jego imię wymienia się w takich kręgach.

– Nietrudno przyszło mi podjąć decyzję o przyłączeniu się do nich, panie – odparł z szacunkiem. – Wasz czarny anioł uratował mi życie, nigdy o tym nie zapomnę. Ale zdecydowałem się już wcześniej.

– Doskonale!

Anioł światłości powiódł wzrokiem po Dolinie.

Nataniel wyjaśnił:

– Zastanawialiśmy się, czy mamy rzucić się w to morze mgły, czy też czekać, aż się przejaśni.

– Dzień wkrótce już minie – powiedział Lucyfer. – Nie schodźcie do Doliny dziś w nocy! Krąży po niej nie tylko Lynx, Tan-ghil także i tam ma swoje posterunki, nie wykorzystał jeszcze wszystkich rezerw. Nie mówiąc już o sile jego ducha. Za nic na świecie nie wolno wam o niej zapominać!

– Sądziłem, że nie zdążył sprowadzić kolejnych posiłków – westchnął Marco.

– Bo wcale też tak nie było. Tym, którzy znajdują się w Dolinie, wyznaczono miejsca, zanim tu przybył.

– Rozumiem.

Gabriel pociągnął Marca za ramię.

– P-patrz! Tam idzie jeden z nich! W naszą stronę!

Spojrzeli na postać z wolna wyłaniającą się z mgły.

– Nie! – z wyraźną ulgą uśmiechnął się Nataniel. – To nie żaden łajdak, to przecież Tarjei!

Odetchnęli.

Tarjei, przez stulecia sprawujący funkcję strażnika

Lodowej Doliny, z daleka pomachał im ręką. Nie wyszli mu naprzeciw, nie chcieli opuszczać miejsca, w którym się znajdowali, bo trudno było o lepsze.

Gdy do nich dotarł, serdecznie się przywitali.

– W Dolinie pojawili się goście – oznajmił Tarjei cierpko.

– I nie są chyba szczególnie mile widziani – dopowiedział Nataniel. – Chodzi ci pewnie o Lynxa?

– O tego, który przybył jako ostatni. Takich, których powinniście się wystrzegać, jest więcej, ale on jest najgroźniejszy.

Wszyscy pytająco spojrzeli na Lucyfera, a Tova na głos wyraziła to, co ich nurtowało:

– Czy Tarjei będzie nam towarzyszył jako przewodnik?

Potężny anioł światłości potrząsnął głową.

– Niestety – odparł z żalem. – Czas Tarjeia w roli strażnika Doliny już się dopełnił. On jest duchem. A w tej ostatniej rozpaczliwej próbie uwolnienia Doliny od usadowionego w niej zła wstęp do niej mają tylko żywi ludzie.

– A wysłannicy Tan-ghila? Czy to nie duchy?

– Owszem. Lecz to jego dolina, nie nasza. To wy jesteście intruzami w jego siedzibie. Tarjei jednak może udzielić Natanielowi rad, przekazać wiadomości o ścieżkach i kryjówkach w Dolinie, może też podpowiedzieć, jaką macie wybrać drogę.

– Oczywiście – potwierdził młody mężczyzna rodem z XVII wieku.

Przez chwilę udzielał im instrukcji, ostrzegał przed niebezpiecznymi miejscami, dawał jeszcze inne nieocenione wprost rady. Słuchali go z wielką uwagą, starając się zapamiętać wszystko jak najdokładniej. Tarjei wymienił także imiona wyznaczonych przez Tan-ghila na strażników Doliny. Słysząc je, przynajmniej Gabriel skulił się ze strachu. Czy nigdy nie będzie końca podstępnym atakom straszliwego przodka?

Kiedy Tarjei przekazał im już wszystkie informacje, Marco rzekł z powagą:

– Należą ci się podziękowania za pełnienie straży w Dolinie przez stulecia. Bardzo chcielibyśmy, abyś nam towarzyszył, to jednak niemożliwe.

Tarjei, młody człowiek o niezwykłych zdolnościach, przodek Marca, Nataniela i Tovy, uśmiechnął się z wyraźnym smutkiem.

– Moim pragnieniem zawsze było wspomóc Nataniela, on jest jakby moim dziedzicem, następcą. A ja w swej naiwności wyobrażałem sobie kiedyś, że sam zdołam pokonać Tengela Złego!

– Ludzie Lodu nie znali wówczas całej prawdy – odparł Lucyfer. – Ale teraz usłyszycie o czymś, o czym nic nie wiecie. Usiądźcie, opowiem wam…

Spoglądali na niego zdziwieni.

Lucyfer, wciąż pod postacią wędrownego mnicha Marcela, usiadł na ziemi. Plecami oparł się o skałę, podciągnął kolana. Ledwie zauważalnym gestem powiódł dłonią nad ziemią i skałą wokół i na ich oczach resztki zalegającego tam śniegu stopniały. Kiedy usiedli, poczuli, że kamienne podłoże i ściany są ciepłe, i bose, obute w sandały stopy Marcela wcale nie wydawały się już nie na miejscu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Książę Czarnych Sal»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Książę Czarnych Sal» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczny Księżyc
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Stygmat Czarownika
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Tajemnica Gór Czarnych
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Książę Czarnych Sal»

Обсуждение, отзывы о книге «Książę Czarnych Sal» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x