Na równinie w jednej chwili zrobiło się jakby chłodniej i bardziej pusto.
Nataniel spojrzał na Lynxa. Prawdą było to, co powiedziała Tova, ten człowiek z każdą chwilą tracił swoje istnienie. Nie blakł ani nie rozpływał się w nicość, lecz sprawiał wrażenie chorego. Śmiertelnie chorego. Popielaty na twarzy, opuchnięty, spocony i…
Nataniel patrzył z niedowierzaniem. Głowa Lynxa jakby oddzieliła się od szyi.
– Masz rację. Musimy poprosić Marca o pomoc.
– Trzeba tego za wszelką cenę uniknąć – cicho sprzeciwiła się Tova. On już otrzymał swoją dawkę tego, co może znieść.
– On? On potrafi znieść wszystko!
– Nie, przyjacielu. Akurat w tej chwili Marco nie może sobie dać rady ze sobą. Nigdy go jeszcze takim nie widziałam. Ma łzy w oczach, Natanielu.
– A więc zło do tego stopnia jest mu obce – zamyślił się Nataniel. – Oszczędzimy mu tego, choć i ja w pełni podzielam jego uczucia. Ale on już zrobił swoje. Teraz kolej na nas.
– Posłuchaj… – powiedziała Tova z namysłem. – Ty masz się zająć Tengelem Złym i to ci wystarczy. Pozwól mnie się przyczynić jakoś do zwycięstwa.
– Przecież tyle już zrobiłaś! Bardzo dużo! Ale jeśli chcesz przejąć Lynxa, masz moje błogosławieństwo.
– Dziękuję.
– Tova! – przestraszył się Ian. – Nie narażaj się na niebezpieczeństwo.
– A cóż innego robiliśmy w ostatnich dniach?
Stanął obok niej i mocno ujął za rękę.
Wobec tego będę przy tobie.
– Dziękuję, Ianie – odparła wzruszona. – Ale to może się źle dla ciebie skończyć.
– Poradzi sobie – stwierdził Nataniel, a Ian z wdzięcznością kiwnął mu głową.
Tova i Ian zbliżyli się do Lynxa. Musieli się spieszyć, bo widać było, że jego istnienie dobiega kresu rzeczywiście w błyskawicznym tempie.
– Jesteś strażnikiem Otchłani, prawda? – zaczęła Tova agresywnym tonem. – Skąd czerpiesz swe życiowe siły?
– Stamtąd.
Zawahała się na moment.
– Będziesz mógł tam wrócić, jeśli powiesz nam, w jakim wymiarze czy sferze znajduje się Wielka Otchłań. Trafiło tam wielu naszych przyjaciół.
– Zapomnijcie o nich!
– Wobec tego nie licz na naszą pomoc – spokojnie oświadczyła Tova. – Po cóż mielibyśmy to robić?
– Z Otchłani… nie ma… wyjścia.
Lynx mówił coraz bardziej ochrypłym głosem, zaczął się jąkać. Zlewał go obfity pot. Dla wszystkich było jasne, że śmiertelnie się boi i miota między żądzą mordu a nadzieją na ocalenie.
– Zrobiłeś dobrą robotę, Marco.
Marco nie miał sił, by odpowiedzieć. Wydawało się, że uszła zeń cała wola życia.
Tova pochyliła się nad Lynxem. Był teraz odrażający, leżał z przymkniętymi oczami i ciężko sapał, twarz miał opuchniętą.
– Niewiele czasu ci zostało, Lynx! My możemy ci pomóc. Jak poznać magiczny rytuał, który zawiedzie nas do wymiaru Wielkiej Otchłani?
Z wielkim trudem uniósł obrzmiałe powieki i spojrzał na nich mętnym wzrokiem. Usta mu drżały, jakby chciał się pogardliwie uśmiechnąć. Wyszeptał słowa tak cicho, że Tova ledwie je usłyszała.
– Nie wiecie… gdzie jest Otchłań? Naprawdę… tego nie… wiecie?
Straszliwy dźwięk, w zamierzeniu mający być chyba śmiechem, wydobył się spomiędzy warg potwora. Potem rysy twarzy mu się rozluźniły, całe ciało jakby zwiotczało.
– Nie żyje – sucho oznajmiła Tova.
Nataniel pochylił się nad nim.
– Nie możemy mieć co do tego pewności. Jasne jest jednak, że nie da się już z nim porozumieć.
– Wszystko zepsułam! – Tova była wyraźnie zawiedziona.
– Wcale nie – pocieszył ją Marco, który wreszcie do nich podszedł. – Ten człowiek nigdy by nam nie zdradził, w jaki sposób dotrzeć do Otchłani. Miał szansę ocalenia, ale jej nie wykorzystał. Ale zdobyłaś dla nas pewną cenną informację, Tovo. Jego pytanie: „Nie wiecie, gdzie jest Otchłań?” wskazuje na to, że powinniśmy to wiedzieć.
Nataniel pokiwał głową.
– O tym samym myślałem. Co więc wiemy? Tamlin przez wiele lat krążył w pustej przestrzeni. Otchłań nie może się tam znajdować, bo próżnia jest całkiem czym innym, ale, jak wiecie, istnieje wiele wymiarów, wiele różnych sfer. Można powiedzieć, że żadnej z nich nie znamy. Musimy spróbować wysłać któreś z nas do tych wymiarów, wprowadzić w trans, ale nie wiem, gdzie powinniśmy rozpocząć poszukiwania.
Umilkł.
– Nikt nigdy jeszcze nie powrócił z „Otchłani”. Gdzie jej szukać?
Stali snując domysły. W końcu znów popatrzyli na Lynxa.
Głowa odchyliła mu się na bok, szpara w szyi stała się wyraźniejsza.
– Widzicie? – spytał Ian. – On nie jest z krwi i kości.
Pochylili się niżej. Nataniel chciał do końca odsunąć głowę Lynxa, ale Marco przestrzegł go szybko:
– Nie, nie dotykaj go! On może być niebezpieczny.
Tova powiedziała z obrzydzeniem:
– Wypełnia go jakaś substancja! Jakaś szarawa, lepka połyskująca materia.
– Masz rację – przyznał Marco. – Coraz trudniej zrozumieć, kim on jest. Ale myślę, że tu mamy odpowiedź na jedną z naszych zagadek, a mianowicie: dlaczego nie potrafiliśmy stwierdzić, czy jest on żywym czy umarłym, duchem, zjawą czy upiorem.
– I jakie wnioski z tego wyciągasz? – spytał Nataniel.
– Że był w jakiś sposób utrzymywany przy życiu. Jak, nie wiem. Ani też kiedy go tak spreparowano. Został ścięty w tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym roku, w tym czasie Tengel Zły pogrążony był w letargu. Nie pojmuję, jak się to wszystko ze sobą wiąże. Lynx był i pozostał zagadką. A tej substancji nie zna żadne z nas, przypuszczam, że nawet czarne anioły nic o niej nie wiedzą.
– Tak, bo jeśli ty jej nie znasz, to nie zna jej nikt inny – z ufnością powiedział Gabriel.
Marco uśmiechnął się do niego przyjaźnie, lecz bez radości. W ostatnich dniach zauważyli, że chłopiec stał się bardziej dojrzały, można powiedzieć zbyt dojrzały. Właściwie nie potrafili ocenić, czy to dobrze, czy źle, że Gabriel z takim spokojem podchodzi do okrutnej rzeczywistości. Kiedy płakał z tęsknoty za domem, jego zachowanie bardziej pasowało do wieku.
Marco czułym gestem zmierzwił mu włosy.
– Weźmiemy próbkę tej substancji? – zastanawiał się Nataniel.
– Nie – sprzeciwił się Marco. – Nie powinniśmy go dotykać. Zobaczcie, co się stało z moim ramieniem, kiedy liznęła mnie jego macka.
Popatrzyli i ciarki przebiegły im po plecach. Na ramieniu Marca nie było rany, skóra pozostała nienaruszona, po prostu wyglądało to, jakby kawałek Marca zniknął.
– Ale ja chciałbym wiedzieć – upierał się Nataniel.
– Nic nie możemy zrobić – odparł Marco. – Wielka Otchłań czy Szyb, czy jak chcesz to nazwać, należy do innego świata. Nie wiemy, co się tam kryje ani jakie tajemnicze formy życia w niej istnieją.
Zdrętwieli nagle i podnieśli głowy nasłuchując. Od przełęczy doszedł ich piekielny hałas, huk spadających kamieni, któremu towarzyszyły przeraźliwe wrzaski i przekleństwa.
Popatrzyli po sobie.
– Tengel Zły dotarł na równinę – szorstkim głosem oznajmił Marco. – Zapewne nieprzyjemnie było spadać z całym tym kamiennym ciężarem za sobą.
– Powiedziałbym raczej: na sobie – zauważył Gabriel.
Próbowali odczytać w swoich twarzach, co myślą inni, i jak na komendę wybuchnęli gromkim śmiechem.
Uznali, że mogą sobie na to pozwolić.
– To znaczy, że on dotarł już na dół. Musimy działać szybko – stwierdził Nataniel. – Ale co zrobimy z tym padalcem?
Читать дальше