Wybrany z Ludzi Lodu nie był przygotowany na atak. Miał zamiar przeciągnąć Paulusa na ich stronę, ale taki pomysł mógł sobie darować. Chłopak zagrodził mu drogę, Nataniel musiał się więc nieco cofnąć. Słyszał wołanie przyjaciół o pomoc i przerażający stuk spadających tysięcy odłamków łupku. Przez moment zastanawiał się nawet, czy nie skoczyć w dół za nimi. W miejscu jednak, gdzie stał, zbocze było prawie pionowe, nie przeżyłby upadku z tak wysoka.
Na dole zapadła teraz cisza. Przerażająca cisza. Od czasu do czasu zlatywał tylko jakiś pojedynczy kamień.
Paulus doskonale zdawał sobie sprawę ze swej przewagi. A miało być jeszcze gorzej.
– Chcesz zobaczyć swoich przyjaciół? – rzekł przymilnym głosem. – No to patrz!
Poruszył ręką. Kłębki mgły się rozproszyły i przed oczami Nataniela roztoczył się przerażający widok. Lawina odłamków sunęła w nicość; pod wąziutkim występem skalnym, na którym ujrzał uczepione małe dłonie Gabriela, otwierała się przepaść. Nie opodal upadł Ian. W tym miejscu zbocze nie było tak strome, Nataniel widział więc ciało Irlandczyka i jego przerażoną twarz zwróconą ku górze. Na samej krawędzi wąskiej półki leżała nieprzytomna Tova.
– Możesz ich uratować, widzisz? – drażnił go Paulus. – Przejdziesz kawałeczek za mnie, a potem podczołgasz się wzdłuż krawędzi…
Mgła znów zgęstniała. Nataniel czuł, że twarz zbielała mu z rozpaczy.
– Będziesz mógł do nich zejść – ciągnął Paulus. – Pod jednym warunkiem.
– Jakim?
– Że dostanę butelkę, którą masz przy sobie.
Nataniel zdrętwiał. Przerażony patrzył na przepojonego złem na wskroś młodzieńca.
– I jak? – spytał Paulus miodowo słodkim głosem. – Oni niedługo zlecą.
Marco musiał przyznać, że schodząc tak wcześnie w Dolinę popełnił błąd.
Chciał obserwować Lynxa, a prawda była taka, że to on musiał się ukrywać przed przenikliwym wzrokiem owego straszliwego człowieka. Marco bowiem w Dolinie Ludzi Lodu nie posiadał swej pełnej mocy.
Nie wiedział, ile czasu stracił chowając się za głazami i krzakami pod nawisem skalnym, obawiał się jednak, że należałoby go przeliczać na godziny. Miał już tego dość!
Ostrożnie przemieścił się w górę. W tym miejscu, dopóki mgła spowijała Dolinę, i tak na nic by się nie przydał. Lynx mógł się ukryć i od tyłu zaatakować Marca, w jednej chwili pojmać go i wysłać do Wielkiej Otchłani.
– Trzeba temu zapobiec mruczał pod nosem, wspinając się ku następnemu tarasowi.
Przez cały czas starał się zachować czujność. Miał zamiar nie dać zwabić się w pułapkę i wygrać tę walkę na śmierć i życie.
Z wdzięcznością pomyślał o Natanielu i Tovie, którzy przed chwilą go ocalili. W umiejętności współpracy, w zdolności porozumiewania się myślą, tkwiła siła ich trojga.
Gdy wspiął się już na szczyt stromizny, odruchowo ruszył w prawo od przełęczy, w kierunku, gdzie musiało znajdować się zakopane przez Tengela Złego naczynie z wodą.
Marco nie miał tam właściwie nic do roboty, jego zadaniem było unieszkodliwienie Lynxa. Ale instynktowna ciekawość popchnęła go w tamtą stronę.
Wysoko szło się wygodniej. Gdyby nie ta nieszczęsna mgła, Marco miałby stąd niezły widok.
Czy Dolina Ludzi Lodu zawsze była taka mglista? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wiedział wprawdzie, że nad takimi zamkniętymi dolinami, zwanymi kotłami, często gromadzą się deszczowe chmury, ale tu przecież nie padało, a mgła była gęsta jak wełna, biała i okropnie zimna.
Mgła to zjawisko występujące przeważnie jesienią, a nie wiosną.
Czy to Tengel Zły mógł przywołać tę okropność? Żeby utrudnić im poszukiwania? Taka miejscowa mgła, kamuflująca, ale…
Nie, o złym przodku wiele dałoby się powiedzieć, ale na pogodę chyba nie miał wpływu! Przynajmniej na razie, owszem, może później, kiedy już napije się ciemnej wody.
Ale oni do tego nie dopuszczą! Teraz, gdy Tengel Zły był przykuty do trupów swych własnych niewolników, mieli szansę dotrzeć tam przed nim.
Nie, mgła była raczej prawdziwa. Po prostu zabrakło im szczęścia, ot i wszystko.
Cóż, ale jeśli oni mieli problem z dotarciem do Doliny, oznacza to także, że Lynx i jego kompani, pięcioro obciążonych złym dziedzictwem pradawnych mieszkańców Doliny, również powinno mieć podobne kłopoty z dostrzeżeniem Marca i jego przyjaciół.
A może nie? Wcześniej już przecież poplecznicy Tengela Złego odnajdywali wybranych bez względu na to, jak dobrze się ukrywali.
Marco poderwał się słysząc krzyk. Kilka głosów wzywających pomocy.
Podniósł głowę. Rozpaczliwe wołania dochodziły z góry, na ukos od niego. Towarzyszył im okropny huk, jakby kamienna lawina?
Z pasma mgły wystawały granatowoczarne, postrzępione wierzchołki gór. Tam właśnie, wysoko gdzieś we mgle musieli się znajdować jego przyjaciele.
Marco zaczął biec. Był jednak beznadziejnie daleko od nich, a miał świadomość, że z pomocą trzeba przyjść natychmiast.
Nagle dostrzegł jakąś postać. Mężczyznę, także zmierzającego w stronę, skąd dobiegały rozpaczliwe okrzyki, tylko znajdującego się znacznie bliżej miejsca katastrofy niż Marco. W dodatku poruszał się niepokojąco szybko.
Tym razem Marco nie miał cienia wątpliwości. To był Lynx. Przyjaciele zostali więc odkryci i jeśli Lynx dopadnie ich pierwszy, a jasne było, że tak właśnie się stanie… Będą straceni!
Marcowi pozostawało jedno.
– Fritz! – zawołał mocnym głosem.
Lynx natychmiast się zatrzymał i powoli odwrócił.
Rumor spadających kamieni i krzyki zastąpiła złowróżbna cisza.
Odrętwiały Nataniel stał przed Paulusem, młodym chłopcem zlinczowanym przez mieszkańców Doliny, którego znacznie później Tengel Zły wykorzystał, by zwabić Eskila do Eldaford. O Paulusie nikt nigdy nie powiedział dobrego słowa.
– I jak? – spytał szesnastolatek.
Zaczynał się już niecierpliwić.
Natanielowi nie pozostawało wiele czasu na podjęcie decyzji. Tova, Gabriel i Ian długo nic wytrzymają, zwłaszcza Gabriel, którego położenie było szczególnie rozpaczliwe. Nataniel jednak miał pustkę w mózgu, do głowy nie przychodził mu żaden pomysł na pokonanie młodego łotra. Odkrywanie jego lepszego „ja” byłoby działaniem skazanym na niepowodzenie, a już na pewno w tym przypadku, kiedy liczyły się ułamki sekund.
A zatem Nataniel musiał oddać butelkę, cenne krople wody ze Źródeł Życia, których zdobycie kosztowało Shirę tyle cierpień.
Jedną butelkę, tę, którą Marco miał wykorzystać przeciwko Lynxowi, musieli już uznać za straconą.
Mieliby stracić kolejną? Wówczas pozostałyby tylko dwie, Tovy i Iana.
Ale Paulus to nie Lynx, który wydawał się zakażony ciemną wodą. Paulus był jedynie duchem, wysłanym, by odebrać Natanielowi butelkę. Prawdopodobnie otrzymał rozkaz, by ją zniszczyć lub ukryć tak dobrze, by nie stanowiła zagrożenia dla Tengela Złego.
Nataniel nic by nie wskórał, gdyby pokropił Paulusa jasną wodą.
Ale skąd ta pewność? Czy nie warto spróbować?
Mógł spowodować katastrofę, bo bardzo mało wiedzieli o tym, jak działa woda Shiry. Użyto jej zaledwie parę razy, i zawsze robiła to sama Shira. Unicestwiła dwa flety i kilka upiorów, a raz uratowała śmiertelnie chorego chłopca.
Nic więcej Nataniel nie pamiętał.
– Poddaję się – westchnął. – Dostaniesz butelkę. Muszę ją tylko wyjąć.
Pomysł wydawał się niemożliwy do wykonania. Maleńka buteleczka była starannie opakowana i owinięta taśmą klejącą. Jak, na miłość boską, miał usunąć to wszystko, a potem wyciągnąć korek w taki sposób, by Paulus nie powziął żadnych podejrzeń?
Читать дальше