Samolot zaczął podchodzić do lądowania, Ellen zatkały się uszy.
Nataniel coś powiedział.
– Co mówiłeś? – zawołała Ellen, gestem dając mu do zrozumienia, że na chwilę ogłuchła.
– Telefonowałem rano do Rikarda. Będzie czekał na Fornebu, na lotnisku.
Pokiwała głową, ale informacja wydała jej się dość niejasna. Czy Rikard wyjdzie tylko po Nataniela? Czy po oboje?
Nie, na pewno na lotnisku prędko się pożegnają. I tak chyba będzie najlepiej. Musi mieć czas, żeby o nim zapomnieć… Kiedy spotkają się następnym razem, jej stosunek do Nataniela nie będzie już tak gorący.
Samolot wylądował, wstali i ruszyli do wyjścia. W końcu znaleźli się przy schodach. Nareszcie znowu na norweskiej ziemi! Przygoda dobiegła końca.
– Natanielu, kim jest Linde-Lou?
Przystanął, hamując tym samym całą kolejkę cisnącą się do schodów. Odwrócił się na moment w stronę Ellen, a jego twarz wyrażała najszczersze zdumienie, jakie dziewczyna kiedykolwiek widziała.
Nataniel zorientował się, że tamuje ruch, i zaczął schodzić w dół, ale kiedy oboje znaleźli się na dole, złapał ją mocno za rękę i szybkim krokiem ruszył w stronę terminalu.
– Co ty wiesz o Linde-Lou? Pewnie wczoraj mówiłem przez sen?
– Nie, wcale nie. Poznałam go.
Znów stanął jak wmurowany.
– Ty… spotkałaś… Linde-Lou?
– Tak. Kiedy próbowałam nawiązać z tobą kontakt telepatyczny, zadzwonił telefon i…
– Mów dalej!
– Wyrwał mnie z transu, czy jak to nazwać, i wtedy się poddałam. Tak mi było przykro.
– I co potem?
– Potem on przyszedł. Musiałam nie zamknąć drzwi na klucz, choć niemal pewna jestem, że to zrobiłam, w każdym razie on nie zadzwonił ani nie zapukał, tylko nagle stanął w korytarzu i powiedział, żebym spróbowała jeszcze raz. Mówił, że mnie potrzebujesz.
– Jak wyglądał?
Ellen nie mogła się pozbierać. Nataniel musiał chyba wiedzieć, jak wygląda Linde-Lou, byli przecież przyjaciółmi. A może Linde-Lou był oszustem zagrażającym Natanielowi?
To niemożliwe, miał takie dobre oczy.
Ruszyli podziemnymi korytarzami lotniska.
– Był młody. Wyglądał na ubogiego, miał jasne włosy, ładny chłopak, ale te nieprawdopodobne oczy…
– Dziękuję, to mi wystarczy!
Nataniel pociągnął Ellen za sobą. Był ogromnie wzburzony, poznawała to po każdym jego ruchu.
Kiedy czekali na swoje bagaże i przechodzili przez odprawę celną, nie odezwał się ani słowem. Ellen czuła się nieszczęśliwa, ale nie śmiała zapytać, dlaczego tak się rozgniewał. Czy był zły na nią, czy na tego Linde-Lou?
Wyszli do wielkiego hallu, tam czekał już na nich Rikard.
– Dobrze was widzieć w formie – zaczął, ale urwał spostrzegając ściągniętą twarz Nataniela i pobladłą Ellen.
– Rikardzie, musimy porozmawiać we trójkę. Natychmiast!
– Możemy pójść do restauracji.
– Doskonale!
Ellen nie czuła się ani odrobinę głodna, ale poszła z nimi. Zamówiła tylko filiżankę herbaty.
Kiedy już ich obsłużono, Nataniel przerwał milczenie.
– Rikardzie, Ellen widziała Linde-Lou! Odwiedził ją i poprosił, żeby przyszła mi z pomocą!
Rikard długo siedział nic nie mówiąc.
– Linde-Lou? – spytał wreszcie z niedowierzaniem. – Ellen spotkała Linde-Lou? Rozmawiała z nim?
– Mówi, że był ładnym, ale zwyczajnym chłopakiem.
– Ależ… przecież tylko twoja matka Christa i ty możecie…
– No właśnie!
– Wybaczcie, że zapytam – wtrąciła się Ellen lekko zagniewana. – Ale kim jest Linde-Lou?
Nataniel odwrócił się do niej zdenerwowany.
– Bardziej na miejscu jest pytanie, kim ty jesteś, Ellen!
– Przestań wreszcie mówić zagadkami – poprosiła. – Mam już tego dosyć.
Rikard westchnął.
– Linde-Lou to opiekun Nataniela.
– Wiem, sam mi o tym powiedział. Ale nie wydawał się wcale starszy od Nataniela, raczej wręcz przeciwnie.
– Jest o wiele, wiele starszy. Lande-Lou umarł sześćdziesiąt lat temu!
Ellen poczuła krew napływającą jej falą do twarzy.
– Niemożliwe – oświadczyła.
– Owszem, i tylko Christa i Nataniel mogą go zobaczyć. Kiedyś próbował ukazywać się zwykłym ludziom, ale oni widzieli tylko przerażający obraz, zmarłego Linde-Lou. Ty zobaczyłaś go żywego.
Ellen w oczach zakręciły się łzy.
– On był takim wspaniałym chłopcem. Z oczu biła mu dobroć całego świata.
– Tak, Linde-Lou to uosobienie dobroci, dlatego odgrywać będzie niezwykle istotną rolę w walce z Tengelem Złym.
– Z kim?
– Nic jej nie mówiłem – mruknął Nataniel. – Znamy się tak krótko.
Całe życie, pomyślała Ellen. Ta rozmowa całkiem wyprowadziła ją z równowagi. Czyżby naprawdę zobaczyła upiora?
– Linde-Lou nie jest zwykłym upiorem – powiedział Nataniel, jakby wypowiedziała swoją myśl na głos. – On także jest jednym z Ludzi Lodu, a jak ci już wspomniałem, to niezwykły ród. Nazwijmy go duchem, będziemy bliżsi prawdy.
Ellen siedziała w milczeniu, wstrząśnięta, nie wiedziała, jak ma się do tego odnieść. Czy z powściągliwością osoby wszystkowiedzącej zaakceptować to, co oni mówią, czy też okazać sceptycyzm i zaprotestować?
Zanim zdążyła się na cokolwiek zdecydować, Nataniel powiedział ze spokojem, który nie wróżył nic dobrego:
– Myślę, że czas najwyższy, abyś opowiedziała nam o skandalu w twojej rodzinie, Ellen.
– Co takiego? Ach, to. Ale to przecież nie ma żadnego związku z…
– Mów!
Ellen zaczęła się wykręcać.
– To takie okropne!
– Wiem, że nie chcesz zdradzać tajemnic innych ludzi, ale to bardzo ważne – powiedział Nataniel. – Kogo dotyczy ten skandal?
Ellen spuściła wzrok. Zobaczyła, że rozlała herbatę na obrus. Cała ona, im bardziej jej zależy, żeby dobrze wypaść, tym bardziej się wygłupi.
– To mój dziadek… nie, nie chcę o tym mówić!
Rikardowi, inspektorowi policji, przyzwyczajonemu do rozwiązywania zagadek, zaświtało w głowie.
– Nazywasz się Ellen Knutsen. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, Natanielu? Ona nazywa się Ellen Knutsen!
– No tak, już to mówiłeś – odparł Nataniel, nie rozumiejąc, o co chodzi Rikardowi.
– Czy imię Knut jest tradycyjnym imieniem w rodzinie twego ojca? I imiona rozpoczynające się od E?
Ellen zmarszczyła czoło.
– Owszem. Mój ojciec nosi imię Knut, tak samo nazywał się jego dziadek.
– A między nimi imiona na E. Na przykład Erling.
Ellen pokraśniała.
– Czy od zawsze nazywaliście się Knutsen? – wypalił Rikard.
– Ojej – szepnął Nataniel. Teraz i on zrozumiał.
– Nie – odparła Ellen cichutko.
– Czy po tym skandalu rodzinnym zmieniłaś nazwisko na nowe, od imienia twego ojca?
– Nie, to moja babcia, matka ojca, wzięła nazwisko po swym teściu. On, ojciec mojego dziadka, też się nazywał Knut. Ale jakie to ma znaczenie?
– Twoja babcia, matka twego ojca… – powiedział Rikard z naciskiem na każde słowo. – Twoja babcia wzięła nazwisko po swoim teściu, by ukryć się przed swoim mężem, twoim dziadkiem, kiedy zaczął się przeobrażać? Czy tak było?
Ellen straszliwie pobladła.
– Tak, to prawda.
Nataniel pochylił się bliżej Ellen.
– To znaczy, że wasze właściwe nazwisko powinno brzmieć Skogsrud, prawda? A twój ojciec urodził się w tysiąc dziewięćset dziewiątym roku?
Ellen tylko kiwała głową, nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
Читать дальше