Natanielowi na moment zaparło dech w piersiach, ale zaraz się roześmiał, zaczerpnął dłonią wody i przeniósł ją nad kark dziewczyny.
– Przestań, przestań! – śmiała się. – Mam pod spodem tylko nocną koszulę!
– Dobrze o tym wiem – zachichotał, ale cofnął rękę pozwalając, by reszta wody przeciekła mu przez palce.
– To niemożliwe – zdumiała się. – Potrafisz patrzeć przez…
– Wcale nie muszę. Jak myślisz, co to jest?
Delikatnie pociągnął za skrawek białej koronki wystający na plecach spod swetra.
– Ojej! – westchnęła Ellen, pospiesznie doprowadzając ubranie do ładu. – Znów! Nie miałam okazji się przebrać. Jak długo tak wisiał?
– Pewnie od wczorajszego wieczoru. Czarujący widok.
– Dlaczego nic nie powiedziałeś? – jęknęła rozżalona.
Znów wybuchnął śmiechem. Kiedy się śmiał, był taki piękny, taki pełen życia. Wydawało się, że nagle cienie z mrocznej krainy, o którą nieustannie się ocierał, przestały go gnębić.
– Nie przejmuj się! Zobaczyłem koszulę jakieś pół godziny temu, kiedy siedziałaś na łóżku. Nie byłem wtedy w nastroju, by mówić o ubraniu.
I znów mrok otoczył ich myśli.
– Och, Natanielu – powiedziała bezradnie. – Jak mogli być tak cyniczni? Po prostu schowali go pod łóżkiem?
– Co innego mieli zrobić? Nie mogli sprawić mu pogrzebu, bo wtedy legenda o upiornych drzwiach przestałaby być legendą.
Ellen zadrżała z zimna. Nataniel ujął jej dłoń w swoją chłodną, mokrą rękę, ale już sam jego gest ogrzał dziewczynę.
– Ellen… – powiedział ostrożnie. – Czy myślisz, że mogłabyś mi opowiedzieć o tym, co wydarzyło się przed laty? Musimy się teraz rozstać i nigdy już się nie spotkamy. Bardzo mi zależy na poznaniu prawdy.
Ellen nie odezwała się, długo siedziała pogrążona w myślach i złych wspomnieniach.
– Zimno mi – powiedziała wreszcie cienkim głosem.
Nataniel zrozumiał, że nie chodzi jej o zewnętrzny chłód. Położył swe mocne ręce na jej drobnych dłoniach, jak gdyby chcąc dodać jej sił.
– To takie trudne – szepnęła. – Właściwie nic nie ma do opowiadania.
– To było tylko wrażenie, uczucie, prawda?
Nie patrząc na niego potakująco skinęła głową.
– Gdzie się to wydarzyło?
– Moi rodzice wynajęli domek na lato w jednej z tych przepięknych dolin, ściślej mówiąc w Valdres. Miałam wtedy chyba dziesięć lat, dokładnie nie pamiętam.
Nataniel czekał cierpliwie. Znów wyczuwał obłędny strach, jaki bił od dziewczyny. Ellen, jakby nie chcąc przekazywać mu tego co złe, uwolniła ręce, odsunęła się kawałek i dopiero wtedy podjęła:
– Pewnego dnia poszłam sama na spacer… – opowiadała, nerwowo poruszając rękami. – Och, Natanielu, nie mogę! Czy naprawdę muszę o tym mówić?
– Tak. Dowiedziałbym się wówczas wiele o tobie.
– O tym, czy mam… czy posiadam tę właściwość, o której mówiłeś?
– Właśnie.
Obok nich cicho szemrała rzeka. Z daleka dobiegał szum samochodów. Wstawał nowy dzień.
Po długiej chwili milczenia przygnębiona Ellen zebrała się w sobie. Zaczęła mówić niemal jak w transie:
– Szłam drogą… starą, prawie całkiem zarośniętą ścieżką. Nie pamiętam, ale chyba minęłam jakąś opuszczoną zagrodę… A może się mylę, nie wiem, nie przypominam sobie okolicy, Natanielu, tylko las… drogę… i… – Ellen oddychała coraz ciężej. – A potem ogarnął mnie nieopisany strach. Rósł we mnie bez powodu. Rozejrzałam się… nic. Tylko stary płot. Mech, trawa, świerki… Plącze mi się po głowie obraz resztek murów porośniętych mchem, ale to mogło być kiedy indziej, w jakimś innym miejscu. Nic już nie wiem.
Głos dziewczyny stopniowo cichł, aż wreszcie umilkła. Nataniel przyglądał jej się uporczywie, w żółtych oczach płonął przerażający, intensywny blask. Ellen opisując otoczenie krążyła wokół sedna sprawy, przeciągała czas, nie chciała wyznać prawdy o bolesnych przeżyciach. – Mów dalej – poprosił cicho. Zabrzmiało to jak tchnienie wiatru.
Ellen napotkała jego spojrzenie i zakręciło się jej w głowie. Miała wrażenie, że wciąga tą jakaś niezwykła siła, jakby wir. Nie było już odwrotu.
– Ten strach… ten strach omal mnie nie zadławił, miałam uczucie, że w moje ciało wstąpiła jakaś inna dusza.
Nataniel, słysząc to, zadrżał, ale ona tego nie zauważyła. Uklękła przed nim, przytuliła głowę do jego dłoni i ściskała je mocno, do bólu.
Kiedy znów zaczęła mówić, jej głos przypominał raczej przepojony żalem krzyk:
– To była nieszczęśliwa dusza, Natanielu, zła, bardzo zła, ale nieszczęśliwa! Bezdennie samotna, zmarznięta, wdarła się we mnie i błagała o coś, może o litość i wyrozumiałość, było w tym ogromne… cierpienie, rozpacz, którą trudno opisać. Nie mogłam oddychać, tak strasznie się bałam, tak się bałam, do szaleństwa…
Ellen i teraz z trudem chwytała oddech, łapała powietrze z bólem, niemal jęcząc.
– A potem moje nogi same zaczęły biec. Nie ja o tym zdecydowałam, one po prostu ruszyły. Biegłam przed siebie, nie wiem dokąd, po prostu jak najdalej od tego miejsca… Biegłam chyba przez jakąś dolinę, bliska obłędu, coś mnie goniło, pędziło za mną, zaczęłam krzyczeć…
Nagle Ellen podniosła na niego oczy, z których biło bezdenne zdumienie.
– Słyszałam swój krzyk, ale nie tylko ja krzyczałam. To było takie dziwne! Bo oprócz własnego głosu słyszałam także krzyk mężczyzny, przepojony strachem i nieznośnym bólem. I to właśnie było takie dziwne, bo ta dusza, która zajęła miejsce w moim ciele… gotowa jestem przysiąc, że to była kobieta. Takie rzeczy po prostu się wie.
Nataniel kiwnął głową.
– Tak, takie rzeczy się wie.
Ellen nie zdawała sobie sprawy, że mówi i zachowuje się jak przerażona naiwna dziesięciolatka. Nataniel jednak wszystko rozumiał.
– Biegłam, próbowałam uciec jak najdalej od tych krzyków, od mego własnego krzyku, ale od tego przecież nie mogłam uciec. A potem zdarzyło się coś strasznego. Dolina była długa, zdawała się nie mieć końca, usłyszałam jeszcze jakiś krzyk, ale zupełnie inny.
– Jak to inny?
– Niósł się wśród gór niczym ujadanie psa, urywany, okrutny, złośliwy. Rozumiesz?
– Tak. Czy to był mężczyzna, czy kobieta?
– Mężczyzna. Jednocześnie słyszałam żałosną skargę tego drugiego, a za mną była kobieta, to znaczy ona za mną nie biegła, została w miejscu, od którego ja zaczęłam biec. Nie mogła stamtąd odejść
Ostatnie słowa Ellen wypowiedziała ze zdumieniem, jakby nie mogła pojąć, co też zatrzymało kobietę.
– Dolina nareszcie się skończyła, w oddali zobaczyłam domy, powoli zaczęłam się uspokajać, czary minęły. Ale nigdy nie zdołałam tego zapomnieć.
Czuła, że Nataniel gładzi ją po włosach, a kiedy podniosła wzrok, zobaczyła, że ma łzy w oczach.
– Kochana Ellen – powiedział zasmucony. – Kochana mała Ellen!
– Czy otrzymałeś już odpowiedź? – spytała nieśmiało.
– Tak. Teraz już wiem. Jest tak, jak przypuszczałem. Dałaś mi odpowiedź jeszcze wyraźniejszą, niż się spodziewałem.
Ellen nie śmiała pytać, o jaką zdolność chodzi. Bała się usłyszeć prawdę.
Odwróciła twarz, nagle zawstydzona.
– Wybacz mi – szepnęła. – Jak ja się zachowałam! Rzucać się w ramiona obcemu człowiekowi, wygadywać takie głupstwa, płakać i…
Zmusił ją, by popatrzyła mu prosto w oczy.
– Naprawdę uważasz, że jesteśmy sobie obcy? Czy tak właśnie jest?
Читать дальше