Margit Sandemo - Nieme Głosy
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Nieme Głosy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Nieme Głosy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Nieme Głosy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Nieme Głosy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Nieme Głosy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Nieme Głosy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Uważajcie! Spotka was śmierć! – postraszył Nicolaysen.
– To nam nie grozi – odrzekł Nataniel.
Rikard delikatnie podniósł haczyk. Uchyliły się całe drzwi wraz z framugą.
Ukazała się mroczna szpara. Lensman zamknął Nicolaysen w jednym z pokoi.
– Niech pan nie próbuje uciekać przez okno – ostrzegł. – Rama nie utrzyma pana ciężaru, Ellen coś o tym wie. W dodatku z tej strony jest o wiele wyżej – dokończył z nieskrywanym triumfem.
Przy wtórze piekielnego zgrzytu otworzono drzwi do tajemniczego pomieszczenia. Rzecz jasna w środku nie było elektrycznego światła, ale to wpadające z korytarza w zupełności wystarczało.
Pokój, jak to już wcześniej powiedział Nataniel, był bardzo mały, ścian z grubych bali niczym nie przesłonięto. Nie było tu ani jednego okna, sufit spadał ukośnie. Całe umeblowanie stanowiła drewniana ława. Ale na powierzchni niespełna czterech metrów kwadratowych stały wielkie okrągłe pojemniki, starannie zapieczętowane beczki. Wzdłuż jednej ze ścian ustawiono butelki z zagranicznymi etykietkami.
Skulona postać na ławie próbowała udawać, że wcale jej tam nie ma.
Lensman nie miał zamiaru z nikim się cackać.
– Dyrektor Stein, jak przypuszczam?
Mężczyzna skrzywił się, jakby właśnie łyknął octu.
Komisarz Rikard Brink z surową, a jednocześnie ogromnie zadowoloną miną ze wszystkich stron oglądał beczki.
– Co się w nich znajduje? – spytał lensman. – Czy sami mamy je otworzyć i sprawdzić?
– Nie! – wyrwało się dyrektorowi Steenowi.
– Co właściwie wytwarza się w fabryczce Nicolaysena? – aksamitnie przymilnym głosem spytał lensman. – Czy przypadkiem nie ma tam maleńkiego wydziału zajmującego się produkcją bimbru? Składowanego i przelewanego tutaj w oryginalne butelki?
– A skąd ja miałbym to wiedzieć? – agresywnie bronił się Steen. – Nie mam pojęcia, co on tam robi.
– O, nie, niech pan się nie wysila. – Lensman zniecierpliwiony machnął ręką. – Nie jesteśmy dziećmi, ani pan, ani my. Podnieś pokrywę, Brink!
Rikard otworzył beczkę. W pokoju rozniósł się trudny do pomylenia z innym zapach bimbru.
– O ile się nie mylę, to właśnie odgłos toczenia tych beczek Ellen słyszała przedwczoraj w nocy – powiedział. – Pamiętasz te trzy głuche uderzenia, które, jak sądziłaś, były trzaśnięciem drzwi do garażu u ciebie w domu?
– Tak, ten sen – przyznała Ellen. – To może być prawda. Pewnie przywieźli wtedy beczki i ustawili je tutaj.
– Nie mieli pojęcia, że tu mieszkasz, dowiedzieli się o tym dzień później. I ogromnie ich to wzburzyło, prawda?
– Tak, w każdym razie Nicolaysena.
Ellen z niepokojem obserwowała Nataniela. Nie podobało jej się jego zachowanie. Przez cały czas stał nieruchomo, jakby sztywny, poruszał tylko powoli głową: najpierw w jedną, potem w drugą stronę. Nozdrza mu drgały, żółte oczy poszukiwały czegoś, nie mogły znaleźć…
– Owszem, ja też uważam, że właśnie wtedy przywieźli tu beczki – stwierdził Rikard. – A dziś w nocy mieli zamiar usunąć stąd wszystko, prawda, Steen? Ponieważ wprowadziła się Ellen i zakłóciła wam spokój.
Steen oparł się o ścianę i odwrócił wzrok.
– Ta głupia Sinclair! Nie ja poleciłem jej odrestaurowanie tej części domu, zrobiła to z własnej inicjatywy. Przeżyliśmy prawdziwy szok, kiedy przyszliśmy tu wczoraj lub przedwczoraj, czy kiedy tam to było. Uzgodniliśmy, że przestraszymy dziewczynę, i właściwie udało się. Skąd mieliśmy wiedzieć, że pobiegnie prosto do lensmana!
A więc to oni! Och, dzięki Bogu, westchnęła Ellen w duchu.
– Nie wiedziałem, że ma pan udziały w chemicznej fabryce Nicolaysena – powiedział lensman.
– Jestem jej właścicielem, on reprezentuje moje interesy – odparł zgnębiony Steen. – Kiedy sprzedawał zajazd, nie miałem innego wyjścia, musiałem go kupić.
– Tym samym mogliście nadal korzystać z tego doskonałego magazynu w pomieszczeniu, do którego nikt nie śmie się zbliżyć. Ale dwie kobiety zniweczyły wasze plany.
Steen tylko prychnął w odpowiedzi, z kwaśną miną patrzył na Ellen.
– A ty spodziewałaś się nocnej wizyty zalotników, że wywiesiłaś z okna prześcieradło? To niedopuszczalne u mojego personelu!
– Pan nie ma już żadnego personelu – przypomniał lensman.
Nicolaysen kategorycznie zaprzeczył, by w jego fabryce produkowano alkohol. „Przyjdźcie i sami się przekonajcie” – zaproponował.
– W takim razie to alkohol z przemytu – stwierdził Rikard. – Na jedno wychodzi.
Lensman zabrał przestępców z aresztu i obiecał wrócić jak najszybciej.
– Co za ulga – powiedziała Ellen, kiedy wyszli. – A więc to oni przerazili mnie wczoraj w nocy. Co za ulga! Ale jak wprawnie to zrobili! Tak przekonująco! Zapomniałam zapytać, który z nich to był.
– Straciłaś posadę – uśmiechnął się Rikard pod nosem.
– Uważa pan, że mi jej szkoda? Nie nadaję się na recepcjonistkę, teraz już o tym wiem. Ta praca wymaga wielkiej dokładności, a ja jestem taka roztrzepana. Cieszę się, że opuszczę to miejsce.
Nagle Ellen umilkła.
Nataniel ukląkł na podłodze i wyciągnął spad ławy jakiś pakunek, owinięty szarozieloną ceratą. Nie wróżąca nic dobrego powolność jego ruchów zgasiła uśmiech na twarzy dziewczyny.
– Co tam znalazłeś? – zapytał Rikard.
Nataniel nie odpowiedział. Podniósł wzrok znad na wpół rozpakowanej paczki, potem opuścił róg ceraty i popatrzył na Ellen.
– Czy możesz na chwilę wyjść?
Ellen poczuła ogarniające ją lodowate zimno. Oczy Nataniela lśniły mrocznym, niebezpiecznym blaskiem. Znalazł to, czego szukał.
Posłusznie wróciła do swego pokoju i drżąc na całym ciele usiadła na łóżku.
Nataniel bowiem nie dość szybko zawinął ceratę. Kątem oka dostrzegła fragment zawartości pakunku. Wydłużony kształt pokryty czymś szarym niby kurz, przypominającym materiał, kępki jakby włosów. Kiedy Nataniel przyszedł i usiadł obok niej na łóżku, Ellen nadal drżała. Dostrzegła tylko jego dłoń, chwyciła ją mocno jak tonący i przytuliła głowę do jego ramienia. Czuła na sobie jego ciepłe spojrzenie.
– A więc jednak miał tam miejsce wypadek nagłej, gwałtownej śmierci – szepnęła. – Ale kto to był? Kogo zamordowali ci dwaj bezwzględni złoczyńcy?
– Nikogo.
– Ale… – Popatrzyła na niego zdziwiona. Zmęczona twarz Nataniela wyglądała tak łagodnie. Wolną ręką bawił się jej włosami. – Kto… kto był tam… w środku?
Nataniel sprawiał wrażenie, jak gdyby zmuszał się do odpowiedzi.
– Szlachcic.
Rzeka połyskiwała w pierwszych, bladych jeszcze promieniach słońca. Ellen siedziała na kamieniu i patrzyła na Nataniela, leżącego na brzuchu przy brzegu i moczącego ręce w lodowato zimnej wodzie. Wciąż jeszcze nie otrząsnęła się z szoku, jaki niedawno przeżyła, zaledwie kilka minut temu opuścili zajazd. To Nataniel stanowczym ruchem pociągnął Ellen za sobą, wyrywając ją z odrętwienia, i bez słowa przyprowadził na brzeg rzeki.
O wschodzie słońca wszystko wokół wydawało się takie spokojne.
– Lubisz rzekę – stwierdziła cicho.
Nataniel wstał i usiadł obok niej. Na jego dłoniach zalśniły krople wody.
– Słońce… dzień… światło i życie – zaczął mówić ze smutkiem. – Kocham to. Wodę igrającą wśród kamieni, wędrówkę chmur po niebie, blask słońca. Zwierzęta, drzewa, dzieci, wszystko, co jest życiem. Ale to nie jest mój świat.
Przez chwilę siedzieli pogrążeni w milczeniu, rozkoszując się wzajemnym zrozumieniem. Ellen odbierała jego uczucia tak dobrze, że kiedy dostrzegła, jak jego oczy nagle ciemnieją od mrocznego smutku, który nigdy go nie opuszczał, na jej ustach zadrgał uśmiech. Pochyliła się i lekko uderzyła dłonią o powierzchnię wody, posyłając ku jego twarzy kaskadę kryształowych kropli.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Nieme Głosy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Nieme Głosy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Nieme Głosy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.