Margit Sandemo - Bestia I Wilki

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bestia I Wilki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bestia I Wilki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bestia I Wilki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bliźniacy Ulvar i Marco różnili się od siebie tak bardzo, jak tylko to między braćmi jest możliwe. Marco był piękny niczym młody bożek, Ulvar natomiast przypominał najstraszniejszą bestię. Ludzie Lodu wiedzieli, że każdy z braci ma do spełnienia specjalne zadanie, nikt jednak nie mógł uwierzyć, by jakiekolwiek dobro mogło przyjść za sprawą Ulvara, który był zły jak najprawdziwszy diabeł…

Bestia I Wilki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bestia I Wilki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Musisz się zachowywać bardzo spokojnie, Henning. W przeciwnym razie mógłbyś narobić szkód. Tak, nie mylisz się. Tam siedzi twoja mama. Ale ona jest bardzo, bardzo chora…

Malin głośno wciągała powietrze. Ona także robiła co mogła, żeby uspokoić Henninga. Stała za nim, ręce położyła mu na ramionach.

– Pastor mówi po duńsku? – zwróciła się do gościa i sama czuła, że jest blada jak ściana.

– Tak. Przyjechałem z Thisted w Danii.

– A… jego ojciec? – zapytała, wskazując ruchem głowy powóz.

– On nie umarł – uspokoił ich pastor, a Henning drgnął gwałtownie. – Ale boję się, że bliski koniec jest nieunikniony.

Mały Henning stał jak posąg, jego opanowanie było nieprawdopodobne.

– Jestem już spokojny – zapewniał. – Czy mógłbym…?

– Powinniśmy działać bardzo ostrożnie – powiedział pastor. – Musimy wprowadzić twoją mamę do domu, to będziesz się mógł z nią przywitać. Najmniejsze wzruszenie mogłoby zabić twego ojca. I, Henning… Musisz być przygotowany na to, że mama może cię nie poznać!

– Może… nie poznać mnie?

– Od czasu katastrofy statku nie otrząsnęła się z szoku.

Biedny Henning! Jak on to zniesie, skoro jedyne, za czym tęsknił, to rzucić się w objęcia odnalezionym rodzicom i wypłakać swoją rozpacz i swoją radość!

Malin uświadomiła sobie teraz, że to nie trumna stoi na wozie, lecz jakaś wydłużona skrzynia, w której leży chory. Nie widziała go, bo skrzynia miała wysokie boki.

Woźnica pomagał kobiecie zejść z powozu. Malin nie znała Belindy, a teraz doznała wrażenia, że ma przed sobą bardzo zmęczoną, bardzo oszołomioną kobietę, nie rozumiejącą, co się dzieje, kobietę, której twarz zachowała jeszcze ślady dawnych ładnych rysów, a która jednak zestarzała się katastrofalnie i dużo za wcześnie.

– Trzymaj się z boku, Henning – szepnął pastor. – Dopóki nie wprowadzimy mamy do domu. Musimy pamiętać o twoim ojcu. Gdyby mama krzyknęła albo coś takiego, mogłoby to oznaczać dla niego koniec.

– Co mu jest? – zapytała Malin półgłosem.

– Gruźlica. Ostatnie stadium. Że on do tej pory żyje, to prawdziwy cud! Ale ja myślę, że on chciał…

– Oczywiście – rzekła krótko. – Dziękujemy za to!

Była tak zdenerwowana, że drżała. A jeszcze gorzej musiało być z Henningiem, który schował się za rogiem domu, kiedy pastor i Malin prowadzili niczego nie pojmującą Belindę.

Na schodach Belinda przystanęła i odwróciła się. Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale pastor pospieszył z wyjaśnieniami:

– Tak, tak, on też tu przyjdzie. Jego też przyniesiemy.

Malin uświadomiła sobie, że płacze. Raz po raz musiała ocierać łzy, które ją oślepiały. Viljar i Belinda żyją! Ale radosna nowina przemieniła się w nową rozpacz.

– Ja z wykształcenia jestem pielęgniarką – powiedziała do pastora, otwierając drzwi.

– Pani też? – zapytał zdumiony, ale z radością. – Tych dwoje uratowała duńska pielęgniarka. To ona przywróciła ich życiu. Tylko co to za życie? O mój Boże! – wykrzyknął przestraszony. – Zdawało mi się, że zobaczyłem małe diablątko!

Malin zapomniała o chłopcach.

– Nie, nie – zaprotestowała. – To tylko mały Ulvar. Nieszczęsne dziecko, które przyniosło ze sobą na świat taki okropny wygląd.

Chłopcy ponownie zniknęli w kuchni, a dorośli wprowadzili Belindę do pokoju. Biedaczka szła coraz wolniej. wzrok bezradnie błądził po ścianach. Od czasu do czasu pojękiwała cicho.

– Ja myślę, że ona poznaje mieszkanie – szepnął pastor.

Posadzili ją w fotelu.

– Może lepiej, żeby przywitała się z synem teraz, kiedy jest sama – zaproponowała Malin.

– Tak. Tak będzie najlepiej. Poproszę woźnicę, żeby dopilnował jej męża, a ja przyprowadzę chłopca.

Henning wszedł do salonu razem z pastorem. Malin widziała, że Belinda przygląda się pokojowi. Zdumiona, zaciekawiona, przesuwała dłonią po obrusie na stole. I wtedy wszedł syn…

Twarz miał wykrzywioną od wstrzymywanego płaczu.

– Mamo – pisnął cieniutko, idąc ku niej niepewnie.

Jej pusty wzrok zawisł na chłopcu.

– Mamo, ja jestem Henning!

Powoli, powoli w jej oczach pojawiło się światło. Wargi drżały bezradnie, wyciągnęła rękę i dotknęła swetra chłopca.

Pastor i Malin nie odważyli się poruszyć.

Z piersi Belindy wydobyło się głębokie, drżące westchnienie. Zmęczona twarz ożywiła się ledwie dostrzegalnie, było oczywiste, że toczy ze sobą walkę – czy może uwierzyć w to, co widzi, czy nie. W końcu jęknęła, długo i przeciągle, Henning nie był już w stanie dłużej nad sobą panować, upadł na kolana, wtulił twarz w jej ubranie i wybuchnął rozpaczliwym płaczem. Belinda przygarnęła go do siebie, kołysała wolniutko, tam i z powrotem, z policzkiem przytulonym do jego włosów, a łzy płynęły strumieniem z dawno już wyschniętych źródeł.

Pastor zwrócił się do Malin:

– Nie wiemy, ile ona pojmuje – szepnął. – Ale poznała go i to jest ogromny krok naprzód. Proszę tu z nimi zostać, a my z woźnicą przeniesiemy chorego do domu.

Malin trwała bez ruchu. W kuchennych drzwiach stały dwie małe postaci i zaglądały ciekawie do salonu. Tamtych dwoje w fotelu nie było w stanie zajmować się nikim oprócz siebie nawzajem.

Tak oto Viljar z Ludzi Lodu wrócił do Lipowej Alei. Dzięki niezłomnej sile woli nie umarł i zdołał dotrzeć do domu.

ROZDZIAŁ V

Położono Viljara w jego dawnym łóżku. I w końcu Malin mogła go zobaczyć.

Była wstrząśnięta. Ciało potwornie wychudzone, oczy zapadnięte głęboko, bardzo głęboko, trupio blada skóra, perlisty pot na czole i prawie niewyczuwalny oddech. Spotkała już kiedyś Viljara, ale miała wtedy sześć czy siedem lat, i było to w czasie, zanim on poznał Belindę. Mgliste wspomnienie, jakie zachowała z tamtego spotkania, w niczym nie zgadzało się z tym… teraz widziała po prostu żywego trupa.

Poprosili Henninga, by został z matką, bo nie wiadomo było, ile wzruszenia Viljar jest w stanie znieść. Nie mieli też pojęcia, czy Belinda odzyskała zdolność myślenia, czy nie, ale pastor miał rację: nigdy nie zrobi krzywdy Henningowi. Przez cały ten okropny czas spędzony w Danii opiekowała się Viljarem z najszczerszym oddaniem, bo zdawało jej się, że to Henning i że jest niemowlęciem. Malin uważała to za niewiarygodne, lecz pastor zapewniał, że ona naprawdę nie widzi rzeczywistości i żyje w jakimś swoim urojonym świecie. Widywano przecież obłąkane kobiety, które utraciły dzieci, jak przytulają do siebie zwinięte w tobołek ubranka albo pieszczą motek włóczki. Ale to przecież różnica, myślała Malin. Można uważać tobołek za niemowlę, ale żeby dorosłego mężczyznę? Nie znała jednak wszystkich zakamarków duszy ludzkiej ani strasznej siły rozpaczy.

Pastor pochylił się nad łóżkiem.

– Viljar – rzekł ostrożnie. – Czy ty mnie słyszysz? Jesteś już w domu. W domu, w Lipowej Alei.

Oczy chorego były zamknięte. Ale czyż w kąciku warg nie pojawił się słabiutki uśmiech?

– Tak. Dokonałeś tego – mówił dalej pastor. – A skoro dotarłeś tutaj, to reszcie też dasz radę.

Och, przyjacielu drogi, myślała Malin zrozpaczona. Czy ty naprawdę w to wierzysz? Viljar z Ludzi Lodu przeszedł już na drugą stronę granicy między życiem a śmiercią, czy ty tego nie widzisz? A powrót do domu będzie wstrząsem zbyt silnym, żeby mógł mu sprostać…

Ale ku jej wielkiemu zdziwieniu powieki chorego podniosły się wolno i oczy Viljara, kiedyś takie piękne, rozglądały się po pokoju. Odszukał wzrok pastora, wargi próbowały wypowiedzieć jakieś słowo, które pastor zrozumiał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bestia I Wilki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bestia I Wilki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Bestia I Wilki»

Обсуждение, отзывы о книге «Bestia I Wilki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x